02.02.2013, 21:57 | #21 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Zanim dojdę do motocykli, jeszcze jedna opowiastka busowa.
Jak wspomniałem, na wjeździe do Kazachstanu zasililiśmy ciut kazachskie służby celne. To był drugi błąd. Pierwszym było – nie stać koło okienka jak celnik obrabia innego kierowcę. Chyba nasza obecność zepsuła mu biznes i zemścił się na nas. Może to tylko moja schiza, a może nie. Drugim błędem było zapłacenie. Gonił nas czas i w ten sposób przyspieszyliśmy przejazd ale dostaliśmy w paszport pieczątki w specyficzny sposób. Ten kod celników mówił: „Oni płacą” Jak tylko na wyjeździe z Kazachstanu zobaczyli nasze paszporty, dostaliśmy propozycję nie do odrzucenia. Byliśmy jednak nieugięci. Na początek skierowali nas na parking ciężarówek, pomiędzy dziesiątki tirów i busów towarowych. Potem zaczęli nas ganiać po okienkach, a niegdzie nie było dla nas czasu albo właściwej osoby. Nadal byliśmy twardzi. Z parkingu ciężarówki znikały jedna po drugiej, a my nadal z okienka pod okienko. Tu się zmienił celnik i wszystko od nowa, tu akurat nie ma czasu, tu to, tu tamto. My jak twardzi jak skała. Nie damy i już. Podchodzi do nas jakiś ważny i gada. - No, już ok. Kierowca do tego okienka, pasażery do tamtego. Rach ciach i już pasażerowie są na drugiej stronie. Teraz wzięli się za mnie jako za kierowcę. Podjechałem po wyjazd dla osobówek i zaprosili mnie do jeszcze jednego pokoju. Jeszcze jeden druk mam załatwić. Druk? To była kartka A4 podzielona na kilkanaście pól z miejscami na pieczątki. Koledzy byli już po drugiej stronie granicy i nie mogli do mnie podejść. Zacząłem się gotować. Byliśmy na tej granicy już ponad 10-11 godzin. Grzela i Szparag byli już za granicą, a ja w dupie. Zacząłem grać głupa. Walę do oficyjera który skierował mnie do tajemniczego pokoju. - Nie znam cyrylicy, nie znam rosyjskiego, nie wiem co z tym zrobić. Popatrzył na mnie, westchną i zaprowadził do pierwszego urzędnika. Ten wziął druk, otworzył zeszyt A4, wpisał imię, nazwisko, nr. rej. Busa, i walą pieczątkę na druku. - gdzie teraz? - pytam - do biura jakiegoś tam (nie pamiętam nazwy) - gdzie to? (westchą) obrócił się i pokazał paluchem kolegę dwa biurka dalej. Idę do niego. Ten bierze druk, otwiera identyczny zeszyt, wpisuje te same dane, przybija inną pieczątkę i kieruje do kolejnego okienka gdzieś tam, z drugiej strony przejścia. Kto widział dwanaście prac ateriksa, wie o czym mówię. W każdym okienku to samo. Taki sam zeszyt, te same dane, inna pieczątka. Po sześciu czy ośmiu pieczątkach kierują mniedo budki na środku przejścia. Jest gdzieś około godz. 6. Idę, nikogo nie ma. Walę do poprzedniego okienka i mówię, że tam nikogo nie ma. Grzela i Szparag już z półtorej godziny kwitną pomiędzy kazachskim a kirgiskim przejściem i nie nic nie mogą zrobić. Mamy wizy tranzytowe, więc nie mogą się cofnąć aby mi pomóc. Muszą tkwić. Wracam więc do poprzedniego okienka a gość mi mówi, że nie wie i to nie jego działka, muszę czekać. Zaczepia mnie jakiś kierowca ciężarówki i mówi, że tam śpią i mam kopać w drzwi. Robię jak mówi. Otwiera zaspany gość w podkoszulku wyraźnie nie zadowolony, że ktoś przerywa mu drzemkę. Podbija mi jednak druk nawet nie otwierając kajetu. Po „chwili” mam wszystkie pieczątki. Oddaje druk, podbijają paszporti mogę jechać. Tak mi się wydawało. Wredny celnik, który nie dostał kasy zastępuje mi drogę. Mam przejechać pasem dla ciężarówek. Stoję skosem, dwa pasy dalej, z lawetą złamaną pod dziwnym kątem, a na pasie dla ciężarówek jest szeroki i głęboki na dwa metry kanał. Nie mam się jak cofnąć i wymanewrować. Jestem zagotowany a on nie ustąpi. Robię jakieś cuda i z sercem na ramieniu przejeżdżam nad otchłanią. Udało się. Do kabiny wsiadają kumple i jedziemy pod kirgiski szlaban. Wita nas „Stary wojak Szwejk”. Tak dosłownie wyglądał. Bierze od nas paszporty, otwiera i z twarzą pokerzysty, wymownym gestem otwartej dłoni pokazuje, że coś powinno być w środku. - Nie ma. Kazachy wzieli. Parskną takim śmiechem, że opluł mi szybę. Oddał papiery i z uśmiechem na twarzy zaprosił do Kirgistanu. Po kilku chwilach byliśmy odprawieni. Opisałem tę przygodę jako przestrogę dla innych. NIE PŁAĆCIE! Dasz raz, będziesz gnębiony na kolejnych przejściach. Tak na osłodę mojego bleblania: Stepy Kazachstanu I to co misie lubią najbardziej. Kirgistan, góry.
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
02.02.2013, 22:54 | #22 |
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Bielsko - Biała
Posty: 1,364
Motocykl: dr650se
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 1 godz 20 min 44 s
|
Ja tam za zwyczaj rżnę idiotę i to generalnie się sprawdza. Mówię po Polsku, głupawo się usmiecham i wchodzę w rolę która wyznaczyli mi mundurowi - facet który pcha się do ich kraju podrózując z bogatej Europy musi być trochę nienormalny. Jak widzą że nic ze mnie nie wycisną to mnie wypychają na zewnątrz, bo im przeszkadzam. To zazwyczaj działa, ale...trzeba być czujnym
__________________
...i zapytała mnie góra "dokąd tak pędzisz samotny wilku?" "Szukam tego co najważniejsze" odpowiedziałem "Dlaczego więc się tak spieszysz?" Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi. |
02.02.2013, 23:22 | #23 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Masz 100% racji ale jak wiesz, tu jeszcze podróżowaliśmy nieco inaczej i gonił nas czas. Jakby nam kazali rozpakować busa dla kontroli, to stalibyśmy tam jeszcze do dzisiaj..
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
03.02.2013, 00:58 | #24 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Widzę, że społeczeństwo obrazkowe nudzi się tekstem. Teraz będzie więc więcej fotek a mniej pieprzenia.
Krótko na początek. Dzięki Samborowi mamy matę w Biszkeku, gdzie możemy spokojnie zostawić busika i rozpocząć drugi etap. Jednym śladem. Na początek kierujemy się na wschód, dalej na południową stronę Issyk Kul. Olewamy główną, wbijamy w boczne ścieżki i jedziemy jakiś czas przy samej granicy z Kazachstanem. Później niestety musimy pociągnąć nieco asfaltem. Po drodze przerwy na posiłek arbuza po 2 zł za sztukę Po jakichś 150km mamy problem z prądem w Afryce. DBAJCIE O INSTALACJĘ. Z pomocą Szparaga szybko ruszyliśmy dalej. Przy dojeździe do jeziora niespodzianka. Szlaban i kup pan bilet. Tego się kurna nie spodziewałem. Chciał nie chciał, płacim i jadziem dalej. Ściemnia się, i na jednym z rozjazdów spaźniam się i rozdzielamy się. Grzela i Szparag w jedną a ja w drógą stronę. Przez jakiś czas szukam ich ale dochodzę do wniosku, że gonitwa po ciemku nie ma sensu. Smsem dogadujemy, że spotykamy się w Derkhan i każdy swoją ścieżką dojeżdża na miejsce. Tak kimamy nad jeziorem. Rankiem wpadamy na na szatański pomysł, aby na azymut przeskoczyć góry opasające Issyk Kul. Super. Ale najpierw tankowanie Magazyn paliw Dystrybutor tankowanie Puszczamy się w pierwszą ścieżkę prowadzącą w góry. Ścieżka po chwili okazuje sięsuchym korytem rzeki o piaszczystym dnie. Grzela zalicza pierwszą glebę i mamy znów problem z prądem. Szybko jednak daje się opanować temet. Dróżka okazuje się ślepa. Zawracamy i wbijamy kilka kilometrów dalej w następną. Pauza na posiłek.
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] Ostatnio edytowane przez Cynciu : 03.02.2013 o 01:01 |
03.02.2013, 11:49 | #25 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,164
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 2 min 34 s
|
Co się działo z tym prądem
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
03.02.2013, 12:31 | #26 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Tu winien fachowo wypowiedzieć się Szparag lub Grzela.
Liczę zresztą, że włączą się do relacji, mnie już pamięć szwankuje. Jak pochrzanie coś z chronologią lub rozjadą mi się fakty, to nie będzie moja wina, tylko SKS.
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
03.02.2013, 14:25 | #27 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Cały dzień kluczyliśmy po górach szukając „swojej drogi“ Gdy tylko udało się znaleźć przełęcz, ominąć szczyt, przejechać górę. Za nią pojawiał się następna i następna. Po kolejnej pojawia się grań która zmusza do odwrotu lub szukania innej ścieżki. Przed wieczorem docieramy do asfaltu i znajdujemy się nad Issyk Kul, na drodze z które z której zjechaliśmy w góry, tylko 20km bliżej Biszkeku. Pora szukać noclegu. Jadąc asfaltem docieramy do Kara Koo (chyba) gdzie odbywają się przygotowania do wielkiego festynu folklorystycznego. Są jurty, orły, tradycyjne stroje i klimat.
Zakładamy bazę w przydrożnej knajpce gdzie posilamy się i planujemy gubienie się w dniu następnym. Do naszego stolika pod parasolem podchodzą Operator z National Geographic (wkupując się czarnym Jaśkiem) i „naczialnik” osady w której gościmy zapraszając nas gorąco na festyn który ma rozpocząć się w dniu następnym. Naczialnik przychodzi ze swoim młodym orłem, opowiadając o nim i prezentując go w całej okazałości. W trakcie prezentacji ściąga z głowy orła kaptur zasłaniający mu oczy. W tym momencie orzeł na chwilę traci równowagę i zsuwa się z ręki opiekuna. Naczialnik niczym zabawką jojo usiłuje narzucić orła na przedramię a ten, rozkłada potężne skrzydła i macha usiłując wrócić na swoje miejsce. Machnięcie tych skrzydełek powoduje, że parasol pod którym siedzimy o mało nie wyrwało razem z betonową podstawą. Kapturek trafia z powrotem na głowę orła i wszystko się uspakaja. Trwało to krótką chwilę ale wyraz oczu Szparaga, który siedział obok orzełka jest bezcenny. Zapamiętam go na zawsze. Za zaproszenie na festyn dziękujemy ale musimy jechać dalej. Nasz czas nie jest z gumy niestety. Nie mogę nie wspomnieć o naszym oślim przyjacielu, którego poznaliśmy pod lokalem. Być może to ten sam osioł który poprzedniego dnia w nocy zmusił mnie do hamowania awaryjnego, włażąc mi centralnie pod motocykl. Przypałętał się do nas jak tylko pojawiliśmy się pod lokalem i nie odstępował nas do dnia następnego. Osioł owy służył za lokalną taksówkę. Każdy tubylec wychodząc z lokalu, wsiadał na owego osła i jechał do domu. Po chwili osioł wracał i czekał na następnego klienta. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie i osioł wracał za każdym razem. Na noc rozbiliśmy namioty pod lokalem, by z samego rana móc się posilić i gonić kolejną przygodę.
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
03.02.2013, 15:42 | #28 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Jeszcze kilka fotek z dnia drugiego
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
03.02.2013, 16:10 | #29 |
Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Chojnów, DLE
Posty: 155
Motocykl: RD07a
Przebieg: 80000
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 13 godz 18 min 7 s
|
Ostatnia fotka wyglada jak awatar Grzeli
Cynciu pisz dalej, od razu humor sie poprawia i grypa mniej dokucza... |
03.02.2013, 18:11 | #30 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Rankiem ruszamy z mocnym postanowieniem pokonania gór które poprzedniego dnia sobie z nas zakpiły. Pniemy się na szczyty, pokonujemy brody, jest fantastycznie.
Mój XT-tuś szedł jak burza. Tak się wkręciłem, że byłbym w stanie stanąć w szranki z Teddim. Nie ma dla nas przeszkód. Tak sobie dumając, zamiast jechać trawersami, poszedłem na strzałę centralnie pod górę. Jadę coraz ostrzej pod górę, ostrzej, ostrzej, kępka trawy podbija przednie koło i walę się na plecy, a moto na mnie. Moja pierwsza gleba. Poleciałem na plecy, na plecach – plecak, w plecaku butelka koniaku Biszkek. Nawiasem mówiąc jest chyba szczytem głupoty wozić w plecaku szklaną butelkę. Pierwsza myśl – Kurde nasz Biszkek! Jest, jest cały. Tak go nie można wozić. Trzeba go wypić! Gdzieś w górach kończy się dróżka. Rozdzielamy się. Paweł rusza w lewo, ja wspinam się coraz wyżej, Grzela rusza po chwili za szparagiem. Wjeżdżam coraz wyżej i wyżej. Łagodne szczyty przechodzą jeden w drugi. Tracę poczucie czasu i zachwycam się przestrzeniami. W pewnym momencie dostrzegam pędzących w moją stronę dwóch jeźdźców. Dopadają mnie twierdząc, że gonią mnie aby przekazać, iż moi koledzy czekają na mnie gdzieś tam na drodze, znacznie niżej. Skoro już mnie dopadli to chcą abym zrobił im zdjęcie z motocyklem. Robimy fotkę i pytam jak im owe zdjęcie przesłać. Początkowo dukają adres swojej jurty który usiłuję zapisać. Na moje pytanie, czy na pewno tu list dojdzie, młodszy stwierdza: - Wiesz co, w sumie, to możesz wysłać mi na e-mail. Szczęka mi opadła. Apropo, adres e-mail gdzieś kurna zasiałem. Rąsia, rąsia, jadę szukać kumpli. Są, siedzą na skarpie i są jacyś smutni. Przez moment myślałem, że martwią się o kolegę. Nie, nie tym razem. Dr-ka Szparaga niestety nie miała osłony pod silnikiem i jedno ze spotkań z kamolkiem kończy się dziurą w karterze. Kapie olej i moto prosi o pomoc. Takie drobnostki jednak nie są w stanie nas powstrzymać. Poksipol, pół godziny przerwy i możemy gonić dalej. Kończy się paliwo. Zjeżdżamy więc do najbliższej wioski na kolejne „Kirgiskie” tankowanie i zakupy. Nie ma to jak klimat folkowy. Zakupy zrobione więc nawrotka i w góry.
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Kirgistan -Küngej Ałatau | magyar | Przygotowania do wyjazdów | 2 | 02.06.2014 08:24 |
Kirgistan-Uzbekistan | kajman | Przygotowania do wyjazdów | 3 | 20.03.2014 08:39 |
Kirgistan | Adam | Kwestie różne, ale podróżne. | 81 | 22.03.2009 00:12 |