07.09.2015, 18:53 | #81 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 23 min 48 s
|
29. Bohater dnia - Chartum Sudan
14 sierpnia Formalności, rejestracja, papiery. Taki to właśnie miał być dzień. Chrtum jakoś mnie nie wciągnął swoim urokiem. Postanowiłem zająć się motocyklem i odpoczynkiem po intensywnej jeździe w ostatnim czasie. Najważniejsza była wymiana opon. Te, na których tu dojechałem, zamieniły się już w slicki, a toru do grand prix tu nie widziałem. Trzeba przyznać, że Sudańczycy z hotelu są bardzo pomocni. Zaprowadzili mnie pod sam warsztat i dalej już poszło. Ku mojemu zaskoczeniu operacja odbyła się bezboleśnie tylko, jak zwykle. Ja spocony i umorusany walczę z kołami, a co kilka minut podchodzi jakiś lokales i ten sam zestaw pytań. Kurcze! Tu się pracuje. Z drugiej strony odbieram to jako przejaw życzliwości tego narodu. Wróciłem do hotelu i myślami byłem już pod chłodnym prysznicem. Nie dane mi było. Umyślny, który wyruszył rano z misją załatwienia rejestracji odniósł sukces w 50%. Paszport Ziggiego był gotowy, a mój nie. Słowo ''problem'' zawsze mnie rozwala. A problem był taki, że mam ze sobą dwa paszporty. Jeden, w którym mam wizę i drugi, aktualny, z wystarczającą ilością kartek na pieczątki wjazdowe i wyjazdowe poszczególnych krajów. Na granicy jakoś mnie wpuścili, a tu ''problem''. Nie było wyjścia. Wraz z umyślnym pojechaliśmy jeszcze raz do urzędu, żeby temat jakoś ogarnąć. Zacząłem tłumaczyć, że jadę motocyklem, że 17 krajów, miejsca w starym paszporcie brak i że ja, to ja. Tylko nie ogolony dzisiaj. Trochę śmiechu przy tym było, natomiast cały czas był ''problem'', bo dwa paszporty. Aż wreszcie nastąpił przełom. Przełom, który odwrócił bieg toczącej się historii. Można powiedzieć ''oko cyklonu''. Bohaterem niniejszej akcji był zszywacz. Taki do kartek w wersji basic. Gość spiął nim paszporty i po sprawie. Mogliśmy na nowo wypełnić druki i jechać w jeszcze jedno miejsce po pieczątkę rejestracyjną. Uff, następna pierdoła z głowy. Do hotelu wracałem już autobusem i w zasadzie nie ma tu jakiejś sensacji. Zastanowił mnie tylko podział miejsc. Wyobrażałem sobie, że na wzór innych krajów islamskich, jest mocna segregacja i w autobusach jest część przeznaczona dla kobiet i dla mężczyzn, a tu nie. Wszyscy jadą razem. Ogólnie kobiety są widoczne i nie jest to tak, że siedzą pozamykane w czterech ścianach. ''No photo!''. Słyszałem to kilka razy, kiedy robiliśmy POM po Chartum. Nie jest dobrze, aczkolwiek kilka pstryków udało mi się zrobić. Jedyne co mnie jakoś zauroczyło to ilość chodnikowych herbaciarni. Herbata kosztuje 2 funty, czyli około 60 groszy. Ludzie siedzą sobie wyluzowani na mini taboretach i toczy się chodnikowe życie towarzyskie. Nie widziałem, żeby ktoś w pośpiechu pił herbatę i gonił dalej. Może to kwestia pogody? Po co się pocić? A może innego rytmu życia? Sam nie wiem. Ma to swój urok jednak. P1040523.jpg P1040524.jpg P1040526.jpg P1040533.jpg P1040534.jpg P1040535.jpg P1040536.jpg P1040537.jpg P1040540.jpg P1040548.jpg P1040554.jpg P1040556.jpg P1040557.jpg P1040559.jpg
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
07.09.2015, 19:02 | #82 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 23 min 48 s
|
30. Żar pustyni - Sudan
15 sierpnia W Chartumie pusto na ulicach. Kilka tylko samochodów. Dziwne? Może nie koniecznie. Wykombinowaliśmy, że jeśli wstaniemy o 5 rano, sprawnie wyjedziemy, to temperatura będzie jeszcze znośna dla Europejczyka i nie powinno być dużego ruchu. Tak też się stało. 30st.C, to w naszej sytuacji dość chłodno, a o samochodach już pisałem. Jak cicho i gładko...ulga! Cieszę się zmienionymi oponami. Wiem, że ta informacja raczej nikomu życia nie zmieni, ale mi łatwiej na drodze. A wzdłuż drogi zrobiło się coś w rodzaju składu opon używanych. Kilometrami widać porzucone, zużyte opony na poboczu. Pewnie jest tak gorąco, że ''gumy'' strzelają w najmniej odpowiednim momencie. Tak to już jest z ''gumą''. Nie tylko samochodową. Mijałem kierowcę ciężarówki, który właśnie był w trakcie zakładania nowego koła, a stara opona? Pewnikiem znajdzie się na poboczu. P1040560.jpg Do Karima można ruszyć krótszą drogą, a my wybraliśmy wersję przez Atbara. Nie było w tym przypadku. W Sudanie też są piramidy mniej więcej 200km od Chartum w stronę Atbara. Taka wersja mini, ale nawet mi się podobały. Szliśmy do nich po pustynnych wydmach i jak tylko wiatr dmuchnął zrobił się klimat, jak z Indiana Jones. P1040563.jpg P1040566.jpg P1040568.jpg P1040575.JPG P1040580.jpg P1040583.jpg P1040587.jpg P1040592.jpg P1040595.jpg P1040598.jpg My jechaliśmy, a czas sobie płynął. Wraz z czasem krzywa na termometrze rosła w jednym tylko kierunku. 38, 42, 43 i ostatecznie 45st.C!!! Przyznam, że słabo to zniosłem. W głowie mi się kręciło, a nogi i ręce dostały czegoś w rodzaju drgawek. Udar słoneczny jak nic, a ja na motku. Niestety nie ma innej opcji niż krótko odpocząć i jechać dalej. Droga, którą jechaliśmy, to czarna nitka w sercu pustyni. Takiej z filmów. Dookoła piaskowa, bezludna przestrzeń ciągnąca się po horyzont. Nadziei brak, a zresztą na co? Jedyna zaleta tej drogi to brak innych pojazdów. Sporadycznie coś się pojawi. A tak na serio, kto w taki skwar wypuszczałby się na pustynię bez klimatyzowanego auta? Nikt normalny raczej. No chyba, że? Jasne! Tylko Polacy. A co?! My nie damy rady? Daliśmy, ale muszę przyznać, że ja ostatkiem sił. P1040606.jpg P1040607.jpg P1040612.jpg P1040613.jpg I to co mnie już na poważnie wpienia to te cholerne ''check pointy''. Z nieba się leje ogień, a ci niepiśmienni próbują udawać, że coś strasznie ważnego robią. Jeden tylko raz stop dla nas był uzasadniony. Trzeba to przyznać, że sprytnie im to wyszło. Policjant zaprosił nas do swojego auta i pokazuje foty. Najpierw ja i moto, potem Ziggy i jego moto. Przekroczenie szybkości. Okeeejjj! Punkt dla drogówki. O pozostałych zdania nie zmieniam. Znowu ''oczy kota Shreka'' i przeszliśmy na czysto. Do Karima przyjechaliśmy już na zdrowo przeorani kilometrami (ponad 600) i temperaturą. Znaleźliśmy upragnioną miejscówkę i już zdejmowałem siebie i bagaże z motka, ale nie! Nie można tak. Najpierw mamy się udać do security office po zgodę na nocleg w hotelu (?!!!) i jak uzyskamy zaświadczenie to wtedy wszystko będzie zgodnie z procedurami. Ludzie, czy wy nie kojarzycie? Upał, kilometry, zmęczeni...?! Może i kojarzą, ale przepis jest przepis. A w seciurity office Pan wziął paszport patrzy i patrzy weń, aż wreszcie się ocknął i zapytał: ''Name?''. Przecież jest w paszporcie. Po to go wziął chyba! Zdecydowałem, że będzie szybciej, jak mu wszystko palcem pokażę. Poszło. Pełen sukces. Mamy pozwolenie na nocowanie w hotelu!!! To byłby numer, jak seciurity by powiedziało ''nie udzielam pozwolenia''. Co wtedy? Pewnie bym się rozbił z namiotem obok office. Życie w Karima odnawia się po 18. Wyszedłem po jakieś zakupy i na jedzenie, jednocześnie przyglądając się obyczajom. Małe miasteczka zawsze mają swój niepowtarzalny klimat. Słońce nie było już tak mocne i co za tym idzie temperatura spadła. Około 19 mułła wezwał na modły, a potem już impreza. Na krótkiej ulicy Karima naliczyłem ponad 20 herbaciarni. Herbaciarnia to kilka krzeseł, mata rzucona na klepisko, stolik, kilka szklanek, czajnik z zagotowaną wodą. Inwestycja w sprzęt na oko 100zł i knajpa gotowa. Kupiłem sobie herbatę i zająłem wolne miejsce. W herbaciarni tłumnie zaczęła zbierać się płeć rodzaju męskiego ubrana w tradycyjne białe stroje i chyba tak właśnie toczy się tutejsze życie towarzyskie. Po przywitaniach widzę, że spotkali się starzy kumple. O czym rozmawiają? Nie mam pojęcia, ale widać uśmiechy na twarzach i generalnie wyczuwam dobry klimat. W innej części herbaciarni zauważyłem, że amatorzy herbaty złożyli bardzo podobnie ręce. Dłoń przy dłoni położona na kolanach, wewnętrzną częścią skierowaną ku górze. Pochylili się nieznacznie do przodu i pomyślałem sobie, że się modlą. Pewnie po spotkaniu z mułłą mieli niedosyt, albo może dużo nagrzeszyli. I jeszcze te zagadkowe ruchy kciuków. Może i siedzą na klepisku, ale ''komórki'' też mają. Walą SMSy!!! Najechane 650km Chartum - Karima przez Atbara Temp. do 45st.C!!!
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
07.09.2015, 19:12 | #83 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 23 min 48 s
|
31. Magzuob z Agri - Sudan
16 sierpnia Dzisus! Jakoś nie pamiętam w swojej karierze takiego luksusu... Znowu żar na drodze. Spojrzałem na termometr i 44st.C. Nic się strasznego jednak nie działo. Jechałem na luzie. Żadnego zmęczenia. Przechytrzyłem na moment żar. Patent wyglądał następująco. Po pierwsze chłodzenie. Zlałem zimną wodą głowę, chustkę na szyję, koszulkę (mam techniczną, bawełna byłaby lepsza). Zrobiło się przyjemnie chłodno. Na to wszystko założyłem kurtkę motocyklową. Ważne! Wszystkie części wlotowe pozamykałem, żeby z zewnątrz nie wpadało rozgrzane powietrze, a wewnątrz jak najdłużej utrzymywał się chłód. Bałem się tylko, czy przypadkiem woda pod kurtką nie zmieni się w parę wodną i zacznie parzyć, ale pomyślałem, że te rozważania są bez sensu. Na 100st.C się raczej nie zanosiło. Działa! 44st.C już nie przerażało. Po 2 godzinach jazdy operację powtórzyłem i znowu sukces. P1040630.jpg P1040634.jpg P1040637.jpg P1040638.jpg P1040641.jpg P1040643.jpg P1040644.jpg Myślałem, że dojedziemy dzisiaj do Dongola, ale jakoś się łatwo jechało, więc ruszyliśmy dalej, do Wadi Halfa. Jechaliśmy wzdłuż Nilu. Ziggy się zatrzymał i pytanie ''strzała w bok''?. Jasne. Wjechaliśmy do Abri. Wioska położona bezpośrednio nad Nilem. I tak już zostaliśmy. Trafiliśmy na bardzo przytomnego właściciela hoteliku i jak by co, to zajeżdżajcie tutaj. Wieś nie jest skażona turystą i raczej się na to nie zanosi. Wioska to zaledwie kilkanaście budynków, a w nich sklepiki z wszystkim, co niezbędne i nawet Ziggy znalazł szampon do włosów, co oczywiste nie jest. Kilka herbaciarni i w jednej znich można było zaciągnąć się shisha. Targ i...o, ziemniaki! Zapytałem o nie naszego znajomego. Uprawiają je tutaj. Nad Nilem. Zaskok! O klimacie herbaciarni już pisałem i tu też jest nieźle. Siedzieliśmy sobie na stołkach i toczyły się pogaduchy. Oczywiście standardowy zestaw pytań musiał być, tylko tym razem ja przeszedłem do kontrofensywy z moimi pytaniami. ''Jak się żyje w Sudanie''? ''Dobrze''. Za kilka miesięcy wioska będzie miała prąd 24h. Jak zostanie uruchomione przejście lądowe z Egiptem, to może więcej turystów się też pojawi. A nasz właściciel, Magzuob, to bardzo ciekawy człowiek. Wynajęliśmy pokój, jeden dla dwóch nas. Wszedłem do środka i prostota jak należy. Dwa łóżka i koniec, ale czysto i pachnąco. Obok był wolny drugi. Przez moment pomyślałem sobie, że może weźmiemy dwie jedynki. A co! Taki luksus. Magzoub podążył za moim wzrokiem i od razu mnie wyczuł. ''Chcesz pokój? Nie ma sprawy''. Ja na to ''A cena''? ''Drugi pokój taniej 50%''. Nie chodziło mi o cenę, bo to raptem kilka $ było, ale jednak wróciłem do wersji ''dwóch w jednym''. Reakcja Magzouba była zaskakująca ''Możesz mieszkać w drugim pokoju za darmo. Dla mnie pieniądze nie są ważne''. I to było na poważnie, z pełną życzliwością. Magzoub dość dobrze władał angielskim i oczywiście podpytałem go też o to. Skończył studia (?!), przez pięć lat pracował w Chartum dla korporacji paliwowej. Ma mieszkanie w Chartum, ale chce być tutaj, gdzie jest spokój i dość proste życie. ''Ona jest Nubijką (Nubian)''. Pokazał mi w telefonie swoją wybrankę. ''I...co w związku z tym''? Nie wiedziałem, że istnieje na terenie Sudanu populacja około 3 mln Nubijczyków, którzy mocno odcinają się od Arabów. Mają odrębny język, obyczaje i kulturę. A jak z narzeczonymi? Kto wybiera i jak? Nijak. Sami siebie wybrali i nasz właściciel nie kupuje ''kinder suprice''. Inaczej rzecz ujmując, nie jest to tak, że przychodzi ''ninja'' i dopiero po ślubie pan młody zdejmuje opakowanie, a tam niespodzianka. Z drugiej strony, gdyby tak było, to trzeba przyznać, że emocje są gwarantowane. Co wylosujesz? Tort, czy...? W holelu byliśmy jedynymi gośćmi. Wieczorem Magzub wystawił na dziedziniec dwa łóżka do spania. Genialny wieczór. Położyłem się na łóżku i spojrzałem w niebo. Miałem nad sobą miliony wyraziście świecących gwiazd na bezchmurnym granatowoatramentowym niebie. Dookoła panowała kompletna ludzka cisza i tylko było słychać rechot żab. We wsi nie było prądu, więc disco zamknięte. Temperatura spadła do przyjemnego ciepła i już nie męczyła. Delikatny letni wiatr powiewał sobie swobodnie, co dawało uczucie dodatkowego chłodzenia. P1040651.jpg P1040654.jpg P1040655.jpg P1040656.jpg P1040657.jpg P1040658.jpg P1040667.jpg P1040673.jpg P1040677.jpg P1040680.jpg P1040682.jpg Dzisus! Jakoś nie pamiętam w swojej karierze takiego luksusu... Po raz kolejny ''One Million Stars Hotel''. Tym razem zupełnie inaczej. Centralnie pod dachem z gwiazd. Wgapiając się w nie zasnąłem zdrowym snem. Dawno tak dobrze nie spałem. Najechane 400km Karima - Abri Temp. do 44st.C
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ Ostatnio edytowane przez Piast : 07.09.2015 o 19:16 |
07.09.2015, 23:32 | #85 |
Zarejestrowany: Apr 2011
Miasto: Poznań
Posty: 51
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: rośnie
Online: 3 dni 15 godz 17 min 33 s
|
Dawaj dawaj!
__________________
Kraina pyrą płynąca KTM 990 adwenczurklab.pl |
08.09.2015, 21:08 | #86 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 23 min 48 s
|
32. Młynek do kawy - Sudan Wadi Halfa
17 sierpnia To była taka sobie przejażdżka. Tylko 170km na pustyni, ale asfaltem, który jest dociągnięty do Chartum. Czytałem opowieści motocyklowe sprzed kilku lat temu i trzeba przyznać, że ta droga, kiedy była jeszcze szutrem, mogła srodze dać w kość. Wadi Halfa to już nie wieś, ale do miasta też jej daleko. P1040685.jpg P1040686.jpg P1040687.jpg P1040688.jpg P1040692.jpg P1040693.jpg P1040694.jpg Tak jak w Abri w południe ruch zamiera i dopiero po 18 coś się zaczyna dziać. Siedliśmy sobie w herbaciarni, żeby czegoś się napić, a trzeba przyznać, że leję w siebie wody ile mogę i cały czas brakuje mi wilgoci. Panie w herbaciarni były wyraźnie nami rozbawione. Może dlatego, że zamówiliśmy już trzecią herbatę z rzędu? Albo uznały, że biali to ''takie rozrywkowe chłopaki''? Jedna z nich była czymś wyraźnie przejęta i koniecznie chciała pokazać co robi. Na ziemi miała ustawiony powiedzmy, że dużych rozmiarów kielich. W kielichu jakiś czarny proszek i waliła w to moździerzem. Podszedłem i doleciał do mnie znany zapach. Kawa, rozdrabniana w dość tradycyjnym młynku do kawy. Jak ja dawno nie piłem naturalnej kawy? Oczywiście zamówiłem natychmiast. Pycha. Idealny smak. Ani za kwaśna, ani za gorzka. W sam raz. P1040695.jpg P1040696.jpg Tylko pić, pić mi się chciało. Na pobliskim rynku zaczęło się już handlowe życie. Różne rzeczy można kupić. Od TV przez wentylatory do chińskich klapków. Mój wzrok skierował się jednak ku jednemu tylko miejscu. Soki! Świeże owoce mango, trochę lodu, woda, blender to jest to! Że lód nie wiadomo z jakiej wody i sama woda do soku też? Robię optymistyczne założenie, że skoro punkt działa, a mistrz od soków jest tutaj, a nie na środku pustyni zakopany po głowę w piachu, to chyba będzie ok. Ewentualnie stoperan pójdzie do użytku wewnętrznego. Umm...gul, gul, gul...wyśmienite! Jutro też poproszę o to samo. Tylko razy dwa. P1040708.JPG P1040705.jpg P1040702.jpg Najechane 170km Abri - Wadi Halfa Temp. do 35st.C z rana, ale w południe 44st.C
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
08.09.2015, 21:12 | #87 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 23 min 48 s
|
33. Wakacje w Wadi Halfa
18 sierpnia ''Tydzień. Tyle czekamy'' - usłyszałem od napotkanych w hotelu Basków. Niezła przeprawa na początku ich podróży. A to tylko część ich ''przygód''. Początek to zmagania z egipską administracją. Ekipa złożona z 2 Basków, Brytola i Rosjanki wyruszyła do Afryki promem z Turcji, żeby przypadkiem nie wplątać się w wojnę domową w Syrii. I tu się zaczęło. Port Said. Papiery, pozwolenia, dokumenty, cała niełatwa przeprawa. Tylko, że to jeszcze można jakoś przejść siłą woli i determinacją. Natomiast serwisy ''dodatkowo płatne'', a nazywając rzecz po imieniu łapownictwo i korupcja są kosmiczne. Wjazd samochodu z białym człowiekiem jest traktowany jak przyjazd bankomatu na kołach. Szczegółów nie znam. Wiem tylko, że zmaganie się z egipskim aparatem biurokratycznym uszczupliło budżet ekipy na 1400$. Masakryczny start podróży. My spotkaliśmy się w Wadi Halfa. Załoga przypłynęła tu promem pasażerskim z Aswan, a samochody i inne sprzęty są transportowane osobną barką. Najczęściej barka przypływa jeden dzień po promie pasażerskim. Niestety tym razem pech. Jeszcze jej nie ma i nikt nie wie kiedy będzie. Na twarzach ekipy widzę uśmiechy, ale mam wrażenie, że wszyscy chętnie ruszyliby dalej. Póki co są uziemieni. Chyba jednak pobyt w Wadi Halfa to nie są ich wymarzone wakacje. Ciekawe jaki będzie nasz przypadek? Skoro barki nie ma, to jak popłyną nasze motocykle? Mamy zarezerwowane bilety na jutro (wtorek) i od strony formalnej wszystko jest ok. Tylko, że papiery papierami, a życie pisze swoje scenariusze. Czekam na rozwój wydarzeń. Póki co, miasteczko budzi się do życia wieczornego. Zdjęcia słabej jakości, bo noc i tak trochę z partyzanta robione. Nasz hotel. Kilka metrów za miasteczkiem. Temp. 45st.C P1040710.jpg P1040712.JPG P1040713.jpg P1040718.jpg P1040720.jpg P1040721.jpg P1040725.jpg P1040729.jpg
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
08.09.2015, 21:19 | #88 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 23 min 48 s
|
34. Przygody z promem
19 sierpnia Ważny dzień. Nawet mega ważny w całym planie podróży. Granicę między Sudanem, a Egiptem mogliśmy przekroczyć wyłącznie w jeden sposób - promem i jedyne pytanie, na które jak do tej pory nie znałem odpowiedzi to, co z GS'em (motkiem)? Płynie z nami, czy barka? Jeśli barka, to masakra. Nie ma tutaj czegoś takiego, jak rozkład jazdy i pewności kiedy dokładnie będzie w porcie. Mazar się nie odzywał, więc Ziggy zaczął go poszukiwać. Wreszcie odebrał telefon. Słuchałem strzępków rozmowy i pojawiła się najważniejsza informacja, na którą czekałem z utęsknieniem. Motki płyną...barką! I tutaj nie opiszę, co się ze mną działo. Wściekłość pomieszana z bezsilnością w beznadziei całej sytuacji. Kląłem na wszystko i wszystkich. Najgorsze było to, że nie ma absolutnie żadnego ruchu. Nic nie można zrobić. Ewentualnie rzucić w ch...całą wyprawę i wrócić samolotem bez sprzęta. Albo uzbroić się w cierpliwość i jakoś to przetrzymać. W tyle głowy miałem całą listę czekających zobowiązań wobec najbliższych, partnerów biznesowych, znajomych i przyjaciół. Wszystko leży. Oj, nie lubię! Nie mam wpływu i kontroli sytuacji. Nie było wyjścia. Motki zostały w porcie Wadi Halfa, a my znaleźliśmy się na promie do Aswanu. Przyjrzałem się dokładnie tym razem, gdzie ewentualnie nasze maszyny mogłyby się tu zmieścić? Kuźwa, nigdzie przecież!!! Całe to gadanie, że może się uda to tylko fantazje kogoś, kto chyba promu nie widział. Może skuter by się zaparkował w wejściu na prom, ale nasz wielkoludy absolutnie nie. Bez sensu była ta opowieść Midhata, bo tylko sobie nadziei narobiłem (ZŁOŚĆ!!! !$$!%%!>ÂŁÂŁ><$$?///). Koniec. Zaczynam się nakręcać! Prom najnowszej generacji nie był. W zasadzie, jaki sens miałoby inwestowanie w niego, gdy za kilka tygodni ma być otwarte przejście lądowe. Było już kilka dat otwarcia. Najnowsze wieści to 25.08.2014r. Były trzy klasy dostępne dla podróżujących: kajuty, najwyższa, miejsca siedzące, średnia i deck (podłoga), najniższa. Zasłużyliśmy na deck. Nie byliśmy pierwsi na pokładzie. Lokalesi już dawno wybrali najlepsze miejsca. Kto pierwszy, łapie lokum pod szalupami, gdzie można złapać trochę cienia. Inna wersja na rufie, tam też trochę można się ochłodzić pod mniejszymi szalupami. Inni, już doświadczeni, mają przygotowane własne przenośne dachy ze szmat chroniące przed słońcem. Tylko my jakoś nic. Siedliśmy sobie w pokorze przy drzwiach do sterowni, tam gdzie urzęduje kapitan i było trochę cienia. Ładnie się przywitaliśmy z załogą ''piątka, piątka...''. Chyba się trochę zakumplowaliśmy. Przed sterownią była duża, wolna przestrzeń i jakoś oprócz załogi nikt na nią nie wkraczał. Nam się udało. Jeden z zaprzyjaźnionych załogantów pozwolił nam przekroczyć niewidzialną granicę i byliśmy po drugiej stronie, gdzie cień. Za chwilę pojawił się kapitan. ''Oczy kota Shreka'' i pytanie ''czy możemy tu spać''? Mogliśmy. I to była najlepsza miejscówka na całym promie. Byliśmy na dziobie i nie towarzyszył nam uciążliwy, tubalny głos pracujących z wysiłkiem silników. Mieliśmy piękny widok za wodę, a nie komin ze spalinami przed oczami. Wiał na nas łagodny wiatr od wody, a nie pachnąca spalinami gęsta od żaru stęchlizna. Zaszło słońce i pojawiły się niebie pierwsze gwiazdy. Leżałem tak oczami zwróconymi do góry i było błogo. Jedyne, co mi utrudniało życie to powracające, natrętne myśli wokół maszyn. Kiedy, tak na serio przypłyną za nami? Minęła może godzina od kiedy wyruszyliśmy z portu i na horyzoncie pojawił się czarny dym walący centralnie lekko po skosie w górę. Barka! Barka wpływa do Wadi Halfa! Załoga, która czeka na swoje auta, może jeszcze dzisiaj je odzyska. Jutro, może będzie zapakowana w drugą stronę. Potem trzy dni i będzie w Aswan. Liczę dni 1, 2, 3... Może w sobotę, lub w niedzielę odbierzemy maszyny i ruszymy dalej? Marzę o tym, żeby dotrzeć na ''stały ląd'', gdzie nie będziemy uzależnieni od promów. To dopiero w Turcji niestety. Póki co płyniemy. Przyglądałem się życiu na promie. Zbliżał się zachód słońca i usłyszałem gitarowe solo Jimi Hendrixa. Nie, jednak nie. To kapitan włączył głośniki i zanim coś powiedział poszło sprzężenie wwiercające się do środka mózgu. Na promie zrobił się ruch i wszyscy zebrali się w jednym miejscu zwróceni w kierunku Mekki. To był czas na modlitwę. Jest coś w tych rytuałach, co budzi mój szacunek i zainteresowanie jednocześnie. Wszyscy wyglądali na bardzo zaangażowanych i świat się w tym momencie dla nich nie liczył. Tylko Allah. P1040731.jpg P1040732.jpg P1040733.jpg P1040734.jpg P1040735.jpg P1040736.jpg P1040737.jpg P1040738.jpg P1040739.jpg P1040740.jpg P1040742.jpg P1040744.jpg P1040746.jpg P1040747.jpg Pojawiła mi się też, budząca we mnie smutek obserwacja. Kobiety. Nie było ich widać absolutnie na decku. Gdzie zatem były? Chcieliśmy wcześniej z Ziggim zarezerwować kajutę i zapomnij. Wszystko sprzedane na miesiąc wcześniej. Powód? Kobiety. I teraz pytanie: ''Czy dla ich komfortu? Czy może dla odseparowania? Odpowiedź nr 2. Wieczorem były wypuszczane do odgrodzonej przestrzeni, tak żeby zobaczyć niebo chyba. Widziałem je też z obstawą (mąż, ojciec) w barze, a potem do kajuty. Słabo to wyglądało. Miałem od razu skojarzenia z widokiem zwierząt hodowlanych w zagrodzie. Wróciłem do mojego legowiska. Ciepły wiatr wiejący od wody, gwiazdy w górze. Spanie... Temp. w nocy 30st.C. Nad ranem zimno 20st.C
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
08.09.2015, 21:24 | #89 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 23 min 48 s
|
35. Kiedy, kiedy, kiedy...SMART'em proszę Sudan-Egipt
20 sierpnia Kiedy, kiedy, kiedy...? Proszę o odpowiedź spełniającą warunki koncepcji SMART. I tu się kończy cokolwiek, co jest sensownie związane z pytaniami o datę przybycia barki z motkami. Może sobota, albo poniedziałek, chyba, że niedziela, kto wie, czy nie wtorek. A tak w ogóle, to co Wy chłopaki tacy spięci jesteście? Jak przypłynie, to będzie. Podejście Europejczyka skażone poukładanym ''timeingiem''? Zapomnij. Bezsilność, brak wpływu, nie ma precyzji...ale jest piwo przynajmniej! Po Sudanie miła odmiana, ale znieczulenie nie przyśpieszy barki. Z portu w Aswan odebrał nas Kamal. Tutejszy ''fixer'' załatwiający wjazd motków i aut do Egiptu. Z odwiedzonych dotychczas krajów właśnie tutaj procedur jest najwięcej. Oprócz celników wydział komunikacji i nowe tablice rejestracyjne. Policja z jakimś papierem rejestrującym potencjalne kolizje i wypadki. Nie wiem, co jeszcze? Ale to dopiero przyszłość. Pytanie brzmi, co słychać w Wadi Halfa? Czy prom się już ładuje i nasze GS'y też? Czekam na jakiekolwiek wieści w temacie. I wcale nie jest mi wesoło... Temp. 43stC P1040755.jpg P1040756.jpg P1040761.jpg P1040763.jpg P1040766.jpg P1040767.jpg
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
08.09.2015, 21:30 | #90 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 23 min 48 s
|
36. ''Lux, lux, lux...'' w Egipcie
21 sierpnia ''Hej Kamal, jak barka i nasze moto''? Jak tylko zdarza się okazja, to pytam o stan obecny. Myślę, że coś przyśpieszę, ale nie przyśpieszę. Ostatnie info, jakie udało mi się wydobyć jest chyba dobre, bo barka się rozładowuje ludzkimi rękoma rzecz jasna. Kiedy zostanie załadowana i wypłynie? W piątek i sobotę jest weekend, więc może w niedzielę do południa będzie skompletowana i wyruszy? Kto to wie? Gdyby tak było, to będzie w Aswan (słowa Kamala) we wtorek w południe. Mam nadzieję, że Mazar, który obsługuje całość w Sudanie nie zawiedzie i wstawi motki na pokład. Każdy dzień się liczy, bo przede mną na pewno jeszcze jeden prom (Izrael-Turcja) lub dwa promy (Egipt-Jordania). Mam wstępny booking na 30/31.08. z Izraela i gdyby coś znowu nawaliło to... Szkoda gadać. Tymczasem nie ma co siedzieć w jednym miejscu. Wyruszyłem do Luxoru. Kilka razy nurkowałem w Egipcie i jakoś mi po drodze tu nie było, a teraz? Czemu nie? Z Aswan do Luksoru można się dostać busem lub pociągiem. Wybrałem bus. Jest ich tu bez liku i zawsze coś się trafi. I rzeczywiście na zatłoczonym ''bus station'' słychać było nawoływania kierowców ''Lux, lux...''. Nasz gość. Ucieszony zasiadłem sobie obok i czekam, czekam i czekam. Rozkład jazdy jest tu bardzo czytelny, a tutejszy transport musi być naprawdę opłacalny. Bus rusza, jak się zapełni. Zatem czekam. Chyba po godzinie kierowca dał znak do odjazdu. Trzy godziny i byłem w Lux. Tylko niestety były to już godziny lekko popołudniowe, co oznaczało, że nie wszystko da się tego dnia zobaczyć. Na początek Karnak ''Najbardziej Dobrane z Miejsc'' i zespół świątyń, który się tam znajduje. W przeszłości był częścią Teb, starożytnego miasta, po którym zostało tylko wspomnienie. Jak ktoś życzy sobie więcej informacji, odsyłam do internetu. Jak zwykle w takich miejscach, każdy chce zarobić na turystach. Przy szlabanie zagradzającym wejście do części świątyni stał miejscowy strażnik. Wołał coś po swojemu i machał rękami, żebym podszedł. Podniósł szlaban, wziął ode mnie aparat i ustawił do turystycznej foty. W sumie, czemu nie!? Potem tajemniczo wydobył klucz pasujący do kłódki oddzielającej świat zewnętrzny od miejsca na fotę-panoramę świątyń. No to fota. Trzeba przyznać, że bardzo się starał zadowolić turystę. Nawet, co jakiś czas mówił: ''Bakszysz, bakszysz..''. Tajemnicze zaklęcie? W rzeczy samej tak. Dałem mu kilka funtów za zaangażowanie. Zaklęcie podziałało. Niestety wybiła 17.00 i Świątynię Hatszepsut, czy wioskę Gurna obejrzałem tylko z daleka. I ku mojemu zaskoczeniu, też nie było to takie łatwe. Zacząłem robić foty z daleka i zrobił się jakiś hałas. To strażnicy zaczęli się pieklić, chociaż ledwo zbliżyłem się do ogrodzenia. Niewiele sobie robiłem z tych nawoływań, ale mój kierowca jednak się przejął. W końcu to tutejszy. Nie chcąc robić mu kłopotów zaczęliśmy odwrót. Reszta, czyli Dolina Królów, na przykład, zostanie na następny raz. Po drodze for free mogłem jeszcze zrobić fotę Kolosom Memnona. Posągom faraona Amenhotepa III. Każdy z nich ma ponad 15m i muszę przyznać, że na osłodę porażki sprzed kilkunastu minut, chociaż tutaj kilka fot zrobiłem. P1040771.jpg P1040773.jpg P1040785.jpg P1040787.jpg P1040790.jpg P1040791.jpg P1040796.jpg P1040797.jpg P1040799.jpg P1040801.jpg P1040802.jpg Powrót do Luxoru to znowu bus. Tylko dla odmiany nocny. Nie byłem w stanie rozgryźć systemu operowania światłami, który to był w rękach kierowcy. Najpierw jechał na długich, potem bez powodu, jak dla mnie, przełączał je na krótkie, wyłączał i jechaliśmy w ciemności. Mogłem zrozumieć w tym jakiś system, gdy mijaliśmy się z innymi pojazdami. Poza tym, przedstawienie ''Gra Świateł na Pustyni''. Kompletna bzdura. Zwłaszcza, że dopiero co minęliśmy dwa auta rozbite z roztrzaskanym motkiem na poboczu. Następny dzień odhaczony. Moto, moto...kiedy, kiedy...? Temp. w busie? Chyba 50st.C
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
O tym, jak zachód pojechał na wschód i co z tego wynikło… | jagna | Polska | 134 | 13.12.2020 21:10 |
Z zachodu na wschód 2013 | Nemo96 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 7 | 05.05.2013 09:34 |
Wschód Polski | Bartasso | Przygotowania do wyjazdów | 17 | 19.04.2012 22:14 |