Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02.08.2016, 15:23   #61
tomajkAT
 
tomajkAT's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2016
Miasto: Rudnica
Posty: 179
Motocykl: SD04
Przebieg: 30k 25k
tomajkAT jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 9 godz 28 min 19 s
Domyślnie

Oczywiście relacja i sposób opowiadania jest rewelacyjny, wielkie dzięki za poświęcenie.
Poza tym, że czyta się Twoje opowieści z uśmiechem i wielkim zainteresowaniem, to też same zdjęcia budzą we mnie ciekawość. No z pewnością nie było to GoPro, czyli co? Czy brałeś lustrzankę ze sobą?
tomajkAT jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.08.2016, 21:39   #62
Mallory
Moderator
 
Mallory's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2013
Miasto: Poznan
Posty: 2,504
Motocykl: RD04
Przebieg: kto wie
Mallory jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 1 tydzień 38 min 19 s
Domyślnie

Maurosso - czytam i oglądam.... świetne.
__________________


Kiedy jest najciemniej, wtedy błyska znów nadzieja. Tolkien.
Mallory jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.08.2016, 14:58   #63
Maurosso
 
Maurosso's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2014
Miasto: Rz-ów
Posty: 649
Motocykl: RD07
Maurosso jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 14 godz 42 min 51 s
Domyślnie

tomajkAT - jup, lustrzanka była na pokładzie

-----

Na wyjeździe z Doliny Zabójców, robiąc zdjęcie na poboczu, zatrzymuje się koło mnie biały sedan. Wypada poukładany gość z resztą rodziny w aucie i płynną angielszczyzną zagaduje:

-Witaj. Moje córki uczą się angielskiego i bardzo chciałyby z tobą porozmawiać. Strasznie chcielibyśmy też cię zaprosić do nas na obiad.
-Em, ok.

Typ okazuje się inżynierem pracującym w biurze projektowym turbin do silników lotniczych. Żona zajmuje się domem, a córy (niestety trochę młode) zajawione chemią i fizyką. Ambitnie planują studia inżynierskie w Teheranie. Wyedukowana klasa średnia Iranu. Ponoć niezwykle rzadka. Dom pięknie umeblowany, ciepły, rodzinny. Obiad oczywiście pychota.



Podczas obiadu, z rozmowy głowy rodziny z szefową rodziny, dochodzi mego ucha słowo: kefir.

-Kefir!?
-You know what chefir is? Want some homemade chefir?

Oto i on. Mój gral. Jeden licznych, niezwykle ważnych powodów wyjazdu.

Od wielu lat dla mnie i moich znajomków, była to wielka nierozwikłana zagadka. Kefir można znaleźć praktycznie w każdym kraju na południowy wschód od Polski. Słowacja, Rumunia, Bałkany, nawet Węgry...WĘGRY!!! Gdzie Policja to Rendőrség, Stop to Megállít, hotel to szálloda; gdzie kupując masło, najprawdopodobniej kupimy drożdże...kefir, to kefir. Jedyne takie słowo w całym węgierskim słowniku, które znaczy to samo co u nas.

Trend taki sam w Turcji, Gruzji, Armenii. W Grecji też był kefir, pisany po grecku, ale wymawiany fonetycznie: kefir.
Strasznie chciałem zobaczyć, gdzie są źródła tego napitku.

Ale nigdy nie myślałem, że uda mi się spróbować kefiru robionego metodą domową. Maślanka to jedna sprawa...ale kefir? Zawsze wydawał mi się takim mocno mitycznym tworem, nie do osiągnięcia już domowymi sposobami. A tu proszę, kilka mącznych 'kamyków kefirowych', moczonych w mleku w ciemnym miejscu i voilĂ.. I to w Iranie...mózg rozjebany.

Pychota



Kolejny przystanek do miasto Qom. Drugie najświętsze miasto w Iranie. Moje szczęście, że wpakowałem się w centrum kiedy akurat odbywały się uroczystości. Wszelkie hostele i gesthausy pełne po brzegi. Nie ma opcji. Podchodzi jakiś typek do mnie:

-Problem mister?
-Nie wiem gdzie mógłbym rozbić czador sobie na noc
-A czemu nie tutaj?
-Tutaj? W parku w centrum miasta?
-No...a w czym problem?





Jak mówi że git, to ok. Rozwalam się praktycznie w centrum miasta na jakimś osiedlu pod drzewem i basta. Klimat błogi. Nikt nie zaczepia. Spokój całą noc.

Rano koło 9tej wywlekam się z namiotu, a tam jakiś typek w okolicy 15stu lat, siedzi na murku z talerzem owoców. Dobrym angielskim zagaduje:

-Cześć. Widziałem z okna jak przyjechałeś wczoraj. Siedzę tutaj od siódmej, bo bałem się, że wyjedziesz, a strasznie chciałbym pokazać ci moje miasto i pogadać z tobą. Masz tutaj owoce.
-[poranny nieogar]Em, ok.[/poranny nieogar]

Tak poznaje Soheila, który zaprasza mnie coby poznać jego rodzinę. Jedynak, ojciec biznesmen. Matka pracuje, ale nie pomnę czym się zajmowała. Ojciec też dobrze mówi po angielsku. Prowadzi firmę, która zajmuję się sprawdzaniem i handlem zabawkami z chin. A dokładniej samochodzikami, samolotami, ciufami i innymi atrakcjami jakie można znaleźć w galeriach handlowych. Ponoć zaopatruje cały Iran.

Kolejna rodzina klasy średniej. Czy tylko mi się wydawało, że to ewenement?

Nigdzie mi nieśpieszno, zostaje z nimi dwa dni. Soheil jest mega zajawiony, bo może pogadać po angielsku i po oprowadzać po mieście.










Cytat:
Tutaj kilka spostrzeżeń, ciekawostek nt. religii. Qom to drugie najświętsze miasto w Iranie, więc nie sposób się nie zderzyć kulturowo z religią.

Pierwsze co się rzuca to ubiór kobiet. W takim Tebriz, czy nad morzem, kobiety owszem, mają zawsze chusty na włosach, ale przeważnie też ubierają się mocno kolorowo. Niektóre sukienki czy aranżacje naprawdę wyglądają uroczo i podkreślają co trzeba. Jasne, że nie są to minówki czy obcisłe leginsy z przeźroczystą bluzeczką, mimo to, jest ok.

Tutaj natomiast, czerń jednak bije po oczach. Kobiety z burką w zębach to teraz wydają mi się...mocno nienaturalne. Za każdym razem jak taką mijałem, miałem wrażenie że się czegoś boi.

Soheil wydaje się niezwykle ciekawym świata typkiem. Był wszakże z ojcem na kilku biznes tripach do Chin. Rozmawialiśmy też nieraz o religii na luzie. Tyle że czułem u niego taką jakby...wpojoną w szkole miłość do wiary. Mocno bronił swojej religii. Co ciekawe, nawet ojciec czy matka, nie wydawali się tak zajawienii sakrum, jak on.

Ciekawa sytuacja miała miejsce, gdy wybraliśmy się do muzeum miejskiego. Mówił mi że jest tam wiele fajnych rzeczy z historii miasta etc. Po wejściu do środka, okazało się że muzeum zostało zmienione na muzeum koranu, co było zaskoczeniem dla samego Soheil'a.
Duży koran


Stary koran


Wizja sądu ostatecznego w Islamie. Wydała mi się niezwykle ciekawa






Cytat:
Ciężko mi to opisać, ale pomimo jego religijności, miałem wrażenie że gdzieś tam w jego słowach, pierwszy raz było mu trochę przykro. Opowiadał jak jeszcze kilka lat temu, muzeum było pełne ciekawych ekspozycji. Epokowych broni, zbroi, rzeczy użytkowych, a pozostały tylko święte księgi.
KEFIR!
__________________
Marcin vel "Gruby" aka "Maurosso"

Ostatnio edytowane przez Maurosso : 03.08.2016 o 15:01
Maurosso jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.08.2016, 15:28   #64
tomajkAT
 
tomajkAT's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2016
Miasto: Rudnica
Posty: 179
Motocykl: SD04
Przebieg: 30k 25k
tomajkAT jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 9 godz 28 min 19 s
Domyślnie

Dobra robota

N D7200? kolory tak coś mi znajome się wydają
tomajkAT jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.08.2016, 01:20   #65
Maurosso
 
Maurosso's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2014
Miasto: Rz-ów
Posty: 649
Motocykl: RD07
Maurosso jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 14 godz 42 min 51 s
Domyślnie

@tomajkAT - jestem fanbojem pentaxa i to on jest moim towarzyszem od wielu lat

---------------------------

Z alkoholem w łapie, mądrze lub nie mądrze opiszę jeden dzień, który zapadnie mi w pamięci do końca życia.



Po wspaniałych chwilach spędzonych z rodziną Soheil'a i z uwagi na bliskość pustyni, postanowiłem spełnić kolejne marzenie wyjazdowe, czyli zobaczyć prawdziwe wydmy.

Namiary jakie dostałem to Caravansarai na brzegu pustyni. Ponoć mega miejsce. No i wyschnięte jezioro solne w okolicy.



Na pokładzie z soli, pierwszy raz w życiu odwijam afrze ile wlezie. Na liczniku jakieś chore liczby w stylu 160 lub 170. Zachód słońca po prawej stronie...no kurwa, jest klimat.

Wraz z zachodem kieruje się w kierunku tego wspomnianego Caravansarai, które kiedyś było oazą i przystanią dla caravan historycznego szlaku jedwabnego.

Docieram na miejsce o zmroku. Ludzi jak kot napłakał. Budynek sprawia wrażenie antycznego. Obok niego, ogrodzone siatką pole na namiotowe, z miejscem na biwak, ognicho itp. Znajduje szefa. Za namiot 15$, ale po miłym uśmiechu i stwierdzeniu, że ja sam i namiot mały, cena spada do 3$.

Przy rozpakowaniu, podbija do mnie ekipa czterech Irańczyków w wieku studenckim. Nawiązuje się ciekawa wymiana zdań w dobrym angielskim:

-O, cześć!
-Hej.
-Też przyjechałeś na deszcz meteorytów?
-Słucham?
-No deszcz perseidów. Dzisiaj jest jego szczyt. Będzie pod 150 spadających gwiazd na godzinę. A to jedno z najciemniejszych miejsc w Iranie.
-[mózg rozjebany]Em, tak...jasne, to był mój plan od początku. Fajnie was poznać, jestem Marcin. [/mózg rozjebany]

Od słowa do słowa, skumplowałem się ekipą.





Zaproszony na wspólny poczęstunek, korzystam. Od słowa do słowa poznaję ekipę. Dwóch informatyków po studiach, dwie dziewczyny na ostatnim roku bankowości. Dwie pary, obie z Teheranu. Wielce pozytywni. Stwierdzamy, że jak tylko mocno się ściemni, idziemy wgłąb pustynie oglądać te całe perseidy.

Jednocześnie, gdzieś znów zasłyszałem płynny angielski. Okazuje się, że w tym samym caravansarai, zatrzymało się dwóch studentów z Holandii. Walter i Ian.

Na zdjęciu Walter, Ian się nie załapał, ale nie był psem


Całą siódemką uderzamy w okolicach północy w głąb pustyni. Pałatka, koce, termosy z herbą, shisha. Rozwalamy się z oczami skierowanymi w górę.

I tak zaczyna się jedna z najbardziej niesamowitych nocy ever. Okazuje się, że Ian i Walter, są studentami kierunków Daleko Wschodnich, a w Iranie są coby zebrać info do swoich prac magisterskich. Na prośbę Irańczyków, nie podaję ich imion, ani szczegółów...bo to co się wywiązało...to jedna z najbardziej szczerych rozmów jakie mógłbym sobie wyobrazić.

Od słowa do słowa, nasi towarzysze zaczynają się otwierać, na temat prawdziwych reali życia w teraźniejszym Iranie. Ian i Walter mają sporo informacji akademickich, które chcą zweryfikować i zbadać u źródeł. Padają więc odważne pytania. O religię, o status życia, o rodzinę, o politykę.

Czuję się jak bierny słuchacz, bo nigdy nie wpadłbym na niektóre pytania, które goście zadawali, a widać było, że trafiały w sedno.

Zaczyna rysować się obraz Iranu, który jest mega miły dla przyjezdnego, bo wszyscy mili i chętni do pomocy, ale dla żyjących na miejscu, niezwykle trudny. Cała czwórka opisuje jak wygląda system polityczny Iranu, który na kartce jest przecież demokratyczny.

Cytat:
Jest to farsa, kontrolowana przez zwierzchnictwo kościoła. W skrócie: Niby jest podział władzy pomiędzy sakrum i politykę. Rząd i kościół. Tyle że głowa kościoła, nazywana Supreme Leader, ma niezrównaną władzę. Supreme Leader wybierany jest przez coś a'la kapitułę złożoną z 10 członków. 5 z kościoła, 5 z urzędu. Tych 5 z kościoła jest oczywiście jego marionetkami, więc pozostaje 5 osób wybieranych z 'sejmu'.

Z tym że, aby móc startować na urząd 'posła' w Iranie, należy być zaakceptowanym przez kapitułę. Myślę że widzicie gdzie to wszytko prowadzi. Niby są wybory, tyle że wszyscy na których można głosować, zostali mocno przetrzepani przez wyższe szczeble już ugruntowanej władzy. Będąc w ich kieszeni lub na ich garnuszku, nie ma możliwości zagłosować na partię opozycji, bo nie ma członka opozycji, który przeszedł by inwigilację kapituły i jej urzędów wykonawczych.

Tak samo rząd prezydenta, czyli Leader'a, jest tylko marionetkowy, bo wybierany jest z sejmu...gdzie każdy poseł przecież i tak był zatwierdzony przez kapitułę, będącą pod bezpośrednim zwierzchnictwem Supreme Leadera, czyli głowy kościoła. Koło niemożliwe do zerwania.
Podczas tej rozmowy, co chwile zapada sekunda ciszy, bo przez niebo przebija się rozbłysk spadającej gwiazdy i nasze ciche: "łaaaał, widzieliście to!?".



Cytat:
Rozmawiamy o sytuacji kobiet. Dziewczyny mówią o faktach. Mogą pracować, prowadzić samochód, w dużych miastach nie ma mowy o jakimś prześladowaniu. Ale załatwić coś w urzędzie? Graniczy z niemożliwością. Nie są traktowane poważnie. Ot bardziej jak ozdoba.

Wychodzi temat ubioru. Burek i hijabów. Z jednej strony mówią, że mają to w dupie. To jest absolutnie najmniejszy z ich problemów. Problemem są np. wyroki sądów, które są przeważnie dwa razy bardziej srogie tylko z uwagi na płeć.

Co nie zmienia faktu, że Sarana (imie zmienione), w pewnym momencie z radością i uśmiechem na ustach zdziera chustę, uwalniając burzę pięknych włosów. "Niewiele jest miejsc poza domem, kiedy mogę to zrobić" mówi.
Druga z nich, chusty przez cały wieczór jednak nie ściąga.

[mózg rozjebany]Ciekawą historie opisują z czasów przed rewolucyjnych. Kiedy to nagle Shah, zakazał noszenia Hijabów. Powstały abstrakcje, kiedy babki i matki, nagle potrafiły przez 3 lata nie wychodzić z domu, bo z jednej strony bały się prześladowania policji za nakryte włosy, a z drugiej tradycyjnie, wstydziły się pokazać z odkrytą głowę...[/mózg rozjebany]
W pewnym momencie też zabieram głos: "No ok...nie chcę brzmieć jak skurwiel, ale skoro wszystkim wam tak bardzo się to nie podoba. Skoro wszyscy wiecie, że rząd to propaganda, że wasza demokracja to ściema, to czemu społeczeństwo nie weźmie rzeczy w swoje ręce? Czy nie byłaby możliwa druga rewolucja?"

Odpowiedź na to pytanie, utwierdza mnie w przekonaniu, że Irańczycy to cholernie inteligentny naród.

-Nie ma takiej możliwości. Wiemy co się dzieje na świecie. Rewolucja w Syrii jak się skończyła? A ta w Egipcie? Ukrainie? U nas jest jeszcze gorzej. Władza ma zbyt dużą władzę. Może sto lat temu...ale teraz? Kiedy mają czołgi, karabiny maszynowe? Jakikolwiek ruch oddolny, skończyłby się bezsensownym rozlewem krwi i ogromnymi represjami. Nie ma możliwości, aby zwykli ludzie odebrali im władzę. Każda jednostka władzy (kapituła, prezydent, głowa kościoła) ma swoją własną tajną policję i jednostki specjalne. To jest ponad siły społeczeństwa. Wooow, widziałeś tą gwiazdę?!

Dłuuuuuuugo mógłbym jeszcze opowiadać o tym co usłyszałem tej nocy. Z tym że nie jestem też uczonym w tych tematach. Jedno co czułem to sporą dawkę bólu i poczucia niesprawiedliwości, której nie jestem w stanie zaradzić. A może byłem biernym jej powodem?

W końcu to Europejskie układy BP o ropę Irańską, plus inne machlojki zachodniego świata, doprowadziły ten zakątek świata do obecnego stany. W końcu nasza gospodarka musiała się rozwijać, benzyna miała być tania...a to że po otwarciu dróg morskich i olaniu szlaku jedwabnego ten region został w tyle technologicznym i światopoglądowym, było trochę głupim powodem żeby zrobić ich wszystkich w HUJA na złoża mineralne...ale cóż. Kto o tym będzie pamiętał. Ważne że terroryści się wysadzają i nam zagrażają. a nie że my i nasza arogancja ich stworzyliśmy...



Pobudka następnego dnia, z głową pełną szumu myśli. Cóż...trza by zobaczyć o co chodzi z tymi całymi wydmami. Sakwy w ziemię. Afra rejli mode. Dakar czas zacząc. A tak wyglądała pierwsza przygoda z głębokim piaskiem:



Potem było już trochę fajniej









__________________
Marcin vel "Gruby" aka "Maurosso"

Ostatnio edytowane przez Maurosso : 09.08.2016 o 01:35
Maurosso jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.08.2016, 08:10   #66
honda_honda

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jul 2013
Posty: 514
Motocykl: nie mam AT jeszcze
honda_honda jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 18 godz 59 min 7 s
Domyślnie

Pięknie
honda_honda jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.08.2016, 23:36   #67
tomajkAT
 
tomajkAT's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2016
Miasto: Rudnica
Posty: 179
Motocykl: SD04
Przebieg: 30k 25k
tomajkAT jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 9 godz 28 min 19 s
Domyślnie

Pentax daje radę jak widać.
Na nic szklarni kupa jak fotograf dupa powiadają, ale w tym przypadku widać fotograf ogarnia temat doskonale. Fotka o zachodzie doświetlona chyba lampą by afrę było widać, hehe no widać wiesz co robisz albo wiesz jak obrobić i robisz to dobrze
Nic dziwnego, że fotosy się podobają.

PS. Albo nie wiesz, ale masz kliszę w du..e i samo wychodzi Znam i takich
tomajkAT jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.08.2016, 10:20   #68
voxan69
 
voxan69's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Sanok
Posty: 2,027
Motocykl: EXC, ST 1300
Przebieg: rośnie
voxan69 jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 22 godz 45 s
Domyślnie

Marcin bardzo dobrze się czyta Twoje słowa ale jeszcze lepiej się ich słucha
__________________
Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą
voxan69 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.08.2016, 13:33   #69
Maurosso
 
Maurosso's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2014
Miasto: Rz-ów
Posty: 649
Motocykl: RD07
Maurosso jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 14 godz 42 min 51 s
Domyślnie

tomakAT, dzięks, choć z tym doskonale to bym polemizował ;]

---

Kolejny większy przystanek to Isfahan. Jedno z miast wielkiego turystycznego trójkąta Iranu: Isfahan, Shiraz, Yazd. Z różnych dziwnych powodów, jest to jedyny wierzchołek tego trójkąta, który odwiedziłem.

Udaje się do polecanego przez losowego Irańczyka hostelu, gdzie znów dopisuje mi ciekawe szczęście. Przy rejestracji spotykam Jana i Waltera (ziomków z Holandii poznanych kilka dni wcześniej w caravansaray). Ponieważ oni też dopiero co przyjechali i mają w planach zwiad miasta, postanawiamy połączyć siły.

Był to mega strzał w dziesiątkę, bo znów, z uwagi na ich studia, byli mega kopalnią wiedzy. Za free miałem dwóch przewodników z biegłym angielskim, którzy nie szczędzili tłumaczenia i opowiadania wielu aspektów miasta i kultury, o których sam bym się nie dowiedział z byle papierowego przewodnika.

Po lewej Walter, po środku sprzedawca dywanów, po prawej Ian




Sam Isfahan robi niesamowite wrażenie. Owszem, z uwagi na popularność, jest dużo bardziej turystyczny niż dotychczas zwiedzone miejsca. Na ogromnym bazarze otaczającym główny rynek, ilość cepeliady nastawionej na turystę jest duża, w tym sporo chińskiego szmelcu.

Nie zmienia to faktu, że ogromny Niebieski Meczet, czy misternie wykafelkowany Królewski Meczet, wgniatają w glebę wielkością, pięknem i ilością symboliki historyczno-religijnej.









W Isfahanie można przekonać się o tym, że Irańczycy to prawdziwi mistrzowie piknikowania. Nawet bardziej od Turków. Piknikują wszędzie gdzie jest choć trochę zieleni. W parkach, centrum miasta, w okolicy słynnych mostów. Najczęściej są to spotkania mocno rodzinne, a rzadziej w towarzystwie kumpli/przyjaciółek.

Totalnie naturalne jest, że w centrum miasta, 8śmio osobowa rodzinka, rozwala się na dywanie, rozpala sziszę, grilla i stawia namiot coby schować się przed słońcem. Wieczorami, wzgórza wokół miasta zapełniają się grillującymi Irańczykami. Grają sobie w siatkę, nożną, rozmawiają. Ma się wrażenie, że taki sposób spędzania czasu odpowiada im dużo bardziej, niż siedzenie z browarkiem przy telewizorze lub z chipsami przed konsolą.







Isfahan to także jedno z bardziej udywanionych miast. Niedaleko znajduje się jedno z zagłębi manufakturowych, w których ten produkt eksportowy jest wytwarzany. Ogromne sekcje głównego bazaru są poświęcone handlu dywanami.

Bardzo widoczny jest podział, pomiędzy składami i sklepami przeznaczonymi na ten 'prawdziwy' handel, a tymi przeznaczonymi dla turystów. Nie zmienia to faktu, że fajnie jest wbić się do takiego stoiska i poudawać, że chce się coś kupić. Sprzedawca zaproponuje herbatę i opowie piękne bajki o niesamowitości swoich produktów, przeplatane negocjacjami o cenę, historią swojej rodziny, kolejnymi negocjacjami o cenę, potem trochę więcej historii miasta, potem kolejna herbata...

Tak dobrze z jednym z nich piło mi się herbatkę i gadało, że nawet kupiłem dywan...czy może obrus bardziej...w ciul mi się spodobał, plus transakcja trochę w podzięce za rozmowę i zainteresowanie sprzedawcy. Goście wiedzą co robią ;]







Zwiedzając niebieski meczet, w pewnym momencie zagadał nas strażnik szeptem:

-Ej...chcecie wejść na minaret?
-Em...no kurwa jasne, że chcemy!!
-Ok, to dajcie po 10 dolców i idziemy

Otworzył jakieś totalne ciemne drzwiczki, i stromymi schodkami, wąskimi tak że musiałem iść bokiem, wyspinaliśmy się na balkon widokowy. Wrażenie nie z tej ziemi, szczególnie że jest to chyba najwyższa budowla w mieście.







Największy rynek świata, który kiedyś służył za boisko do gry w polo, którą zostało zresztą opracowane przez Irańczyków. Sport przez nich w większości zapomniany. Po dwa białe słupki na końcach rynku, służyły jako bramki


Misternie kafelkowany meczet królewski


Wchodząc do meczetu królewskiego, stając na odpowiednio odbarwionej kafelce i patrząc w górę, można zobaczyć piękny snop światła, padający przez idealnie zaprojektowany otwór za naszymi plecami. Snop ten mieni się setkami kolorów i służy za ogon dla pawia w centrum kopuły.



Wieczorem korzystamy z zaproszenia losowo poznanego typa, coby wbić się na ściankę wspinaczkową. Mega pozytywne doświadczenie, zobaczyć że w sumie ludzie i kultura zupełnie inna, ale ścianka jakby żywcem wyjęta z europejskiego miasta. Może trochę mniej doinwestowana, ale cel ten sam. Po wspinać się i pobawić w sport. Okazuje się, że typ co nas zaprosił, jest byłym trenerem kadry irańskiej w wspinaczce sportowej.





Pogralimy nawet z dzieciakami w piłę trochę


Ostatni Isfahański punkt programu to słynne mosty. Piękne konstrukcje, które służą także za niezwykłe miejsce spotkań. W nawach pod głównym deptakiem, wieczorami zbiera się masa ludzi, rozmawiających, bawiących się i co najważniejsze: śpiewających. Nawy te mają niesamowitą akustykę. Do tego Irańczycy są bardzo umuzykalnieni i większość z nich potrafi świetnie śpiewać. Wystarczy dodać do tego ich dziwny orientalny język i inną od naszej rytmikę...a ciary na plecach nie z tej ziemi murowane.







Warto jednak zwrócić uwagę...że kobiet w tym towarzystwie niewiele.

Co więcej, w pewnym momencie, gdy dziadek na powyższym zdjęciu robił swym głosem show jakiego w życiu nie widziałem, wpadła policja. Kulturalnie zaczęła rozganiać zebranych ludzi. Zagadaliśmy losową osobę o co chodzi. W odpowiedzi dostaliśmy odpowiedź, że często dochodzi tutaj do sprzedaży narkotyków i policja rozgania w obawie przed handlem marihuaniną...ale jakoś mu nie uwierzyłem.

Po oczach i niesamowitej ciszy, która panowała wśród obecnych, czuć było, że dziadek śpiewa jakąś mocno patriotyczną pieśń, która nie po drodze władzy...sposób w jaki policja towarzystwo rozgoniła, bardziej na to by wskazywała, niż na jakiś nalot narkotykowy.
__________________
Marcin vel "Gruby" aka "Maurosso"

Ostatnio edytowane przez Maurosso : 16.08.2016 o 13:39
Maurosso jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.08.2016, 14:01   #70
sluza
 
sluza's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,729
Motocykl: AT RD07a; XR600R
sluza jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 11 godz 31 min 26 s
Domyślnie

kurwa, stary, to jest materiał na książkę....
sluza jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Stany !!! Azja Centralna A-R-S sebol Trochę dalej 96 28.07.2015 17:13
Azja Centralna sierpień/wrzesień 2012 gancek Umawianie i propozycje wyjazdów 20 21.07.2013 22:23
Korytarz Wakhański - Azja Centralna czerwiec-lipiec Piast Umawianie i propozycje wyjazdów 51 12.01.2013 13:43
Sprawy formalno - wizowe Azja Centralna i Mongolia ydoc Przygotowania do wyjazdów 47 20.06.2012 00:17
Azja Centralna Magnus Trochę dalej 137 29.11.2009 09:31


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:21.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.