15.09.2023, 09:45 | #91 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Dziś mamy zaplanowany nudny dojazd do Gilgit. Ruszamy po śniadaniu. Po drodze Rumuni planują rozrywkę w postaci tyrolki pod Rapakoshi. My nie planujemy ale chętnie rzucimy okiem jak to wygląda.
Po drodze mamy jeszcze do zahaczenia ten słynny mostek wiszący w Passu. No to jak mamy widoczny napis na zboczu to tutaj właśnie znajduje się zjazd w kierunku mostu. Trzeba przejechać może koło kilometra a następnie dojść do niego. Ja nie za bardzo przepadam za atrakcjami wiszącymi nad przepaścią to zostaję przy motorkach a Michał idzie na most. Mostek zaliczony to Michał jeszcze wymyśla że po drugiej stronie drogi mamy podjazd skąd zajebiście widać lodowiec. Nie ma wała żeby tam gdzieś wjechać i mieć widok więc cofamy się do drogi i widok jest ale z innego punktu. Lecimy dalej. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze na posiłek W Ali Abad i gonimy dalej. Mamy tą tyrolkę pod Rapakoshi. Niestety zachmurzone i szczytu nie widać. Dziki tłum zwiastuje miejsce turystyczne. Dalej mamy już tylko nudną asfaltówkę do Gilgit. Aby sobie trochę trasę urozmaicić przejeżdżamy na drugą stronę rzeki w miejscowości Nomal. Tędy nie jechaliśmy. Droga drętwa jak i ta po drugiej stronie Hunzy. Słońce pali jak wściekłe. Popołudniem dolatujemy do Gilgit i logujemy się w przybytku zwanym Park Hotel. https://maps.app.goo.gl/2a6B2RR6A2UrpmCc6 Logujemy się na bazę i walimy w miasto na rekon. Niesamowity hałas to pierwsze co rzuca się w Gilgit, kolejna rzecz to yebany smród smogu. Ciężko się oddycha spalinami. Robimy obchód i w końcu trafiamy na coś w rodzaju parku. Jako że w tych rejonach często sa przerwy w dostawie prądu to banki i hotele posiadają własne siłownie. Wot i ona. A tak pracuje. Ogólnie Gilgit jest mocno średnie. Brzydkie, śmierdzące miasto. Ja bym tu nie był. Wieczorkiem kolacja i walimy do spania. Ekipa rumuńska spada jutro do Skardu i wylatują a my z Michałem mamy ochotę na biwak. Ustalenia miejsca dokąd jechać okazują się korzystne bowiem mechanik Salmana Hussein ma rodzinę w wiosce Bilamik. Tam podobno jest zajebiście a jakbyśmy jechali to tam jest jego brat, wszystko nam pokaże a przy okazji zawieziemy jakieś rzeczy do domu. 2 w 1. Mamy jakby plan na jutrzejszy biwak. |
18.09.2023, 08:59 | #92 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Śniadanie, pakowanie i zapierdzialamy. Najpierw mamy zaczepić o jedna dolinkę po drodze, która też dostaliśmy z polecenia. Nazywa się haramosh valley i ta sama trasa prowadzi do Khaltaro tylko odbija. Salman nam zeznał żeby tylko wjechać kawałek i potem wrócić bo tam jest totalny żużel i żeby się tam nie pchać.
https://maps.app.goo.gl/Q6HEL6Vuz8tveVfC7 Postanawiamy się wepchać ale już sam start chce zabic nasze motorki. Pod górę nie da się praktycznie wspiąć, koło buksuje, sprzęgło się pali, smród. Nosz kuwa. Jest mega ciężko a mamy jeszcze dojechać do Bilamika to postanawiamy się wycofać. Jakby ktoś był to niech próbuje bo ponoc tam zajebiście jest. Oblukac można w necie a trasa podobno bije na łeb podjazdy pod Fairy Meadows i Shimshal. Tego nie potwierdzimy bo piździki nie chciały jechać pod górę za bardzo. Ale mała próbka z neta. https://www.youtube.com/watch?v=5SqhyKzACpE&t=26s Nie tym razem. Gonimy dalej. Dolatujemy do zjazdu, który oczywiście przestrzeliliśmy ale w sumie to OK bo trafiamy na sklep i jadłodajnię. Postanawiamy tam cos oszamać i ruszamy dalej. Zaczynamy się wspinać pod górę. Zjazd do Bilamik jest tutaj. https://maps.app.goo.gl/iFQ8hn7kWZsXup2V6 Po przekroczeniu Indusu wątpliwym dość mostem zaczyna się 20 km podjazdu. W zasadzie cały czas piłujemy na jedynce. Trasa może nie jest trudna ale upierdliwa bo jedzie się w pyle. Motorki się w tym kopią i nie bardzo chcą się wspinać. Dopiero wyżej robi się bardziej kamieniście i jedzie się lepiej. Najpierw mamy namierzyć rodzinny dom Husseina w Bilamik. Mamy bardzo szczegółowe wytyczne. Jako jedyny we wsi ma czerwony dach. Trafiamy bez pudła. https://maps.app.goo.gl/hkdhAiDfq8cKiZYA6 Na miejscu spotykamy się z bratem Husseina, obowiązkowa herbatka. Po Herbacie Haider Ali bo tak się zwie nasz gospodarz obiecuje nam wskazać miejsce gdzie możemy walnąć biwak. Niestety nie ma motocykla ale mówi że sobie zaraz ogarnie więc umawiamy się na podjeździe w tym miejscu. https://maps.app.goo.gl/FDCfv2k9zzkfusLz5 Oczywiście że popieprzyliśmy dość oczywistą trasę i wbijamy się do góry w wiochę. W końcu coś nam nie pasi bo jedziemy za daleko i zatrzymujemy się przy sklepie. https://maps.app.goo.gl/z3KTrMGHAvRkbT3bA W tym momencie dzwoni do nas Ali gdzie my jesteśmy. Szybka nawrotka i wracamy na właściwy tor. Musimy zjechać na dół (tak nam się wydawało) i podjechać z drugiej strony rzeki. No i to była masakra. Wbijamy się w stroma drogę z kamerdolcami jak telewizory. Męczymy się z podjazdem chyba kurła z pół godziny. W końcu pokazuje nam się na szczycie Ali i macha żeby jechać za nim. Pytam gdzie masz motocykl? A on że nie udało mu się pożyczyć to przybiegł. Kurwa przybiegł. Stromo jak uj, motorki nie chcą jechać a on tam przybiegł. Szok. Wbijamy jeszcze wyżej, wskazuje nam zjazd na zieloną łąkę, i pokazuje gdzie możemy się rozbić. Miejsca jest dużo ale wszędzie lecą potoki wody nawadniające pola tak że wybór miejsca jest ograniczony. Droga pod góre nas wykończyła. Jesteśmy wyebani i chcemy już sobie w spokoju usiąść. Późne popołudnie i udaje nam się w końcu postawić pałatki i odpocząć. Okazuje się że to łąka ojca jego zony. Miejscówka ładna. Nawiasem mówiąc wszystko co jest zielone w tych dolinach jest czyjeś. Czyli jak rozbijamy biwak to w zasadzie u kogoś więc lepiej zapytać z grzeczności czy można jak sa w okolicy jakies zabudowania. Ryzyko z tym związane jest takie że będą przy nas warować dopóki nie pójdziemy spać. Tak jakby co. Widoki w końcu sa piękne. Jest zielono. No to strzelamy sobie biwak w tych pięknych okolicznościach przyrody. Tak jak wspomniałem Haider Ali z ekipa dzieciaków i dziadkiem nie odstępują nas nawet na krok. Lekko to upierdliwe ale co zrobić. Droga w górę okazała się niewypałem bo można było z tego miejsca gdzie się zgubiliśmy przejechać dużo łatwiejszą trasa przez wioske ale o tym nie wiedzieliśmy. Będziemy pamiętać na zjeździe. Po zmroku rozpalamy jeszcze małe ognisko i walimy w kime bo trasa dała nam w dupę i to mocno. W sumie to był w mojej ocenie najcięższy dzień całej wyprawy. Bardzo trudne strome podjazdy na granicy wytrzymałości tych pojazdów, którymi dysponujemy. Jutro planujemy dolecieć do Skardu i wyluzować popołudniem. |
18.09.2023, 10:22 | #93 |
Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: ? nie Wieś kole Bełchatowa
Posty: 511
Motocykl: RD07a
Przebieg: 50500
Online: 2 miesiące 2 dni 8 godz 46 min 3 s
|
Jaaa pierr ...
|
18.09.2023, 14:04 | #94 |
Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Okuninka latom, a Biala Podlaska zimom.
Posty: 532
Motocykl: R1100GS
Przebieg: :dupa:
Online: 2 miesiące 3 tygodni 3 dni 13 godz 45 min 17 s
|
Jakby ta nieswiadoma ruda spojrzala w gore, to dostalaby skrzydel i polecialaby tam gdzie... mak rosnie...
__________________
http://www.youtube.com/watch?v=VCH6n...yer_detailpage |
19.09.2023, 11:21 | #95 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Wstajemy dość wcześnie i dosłownie za moment pojawia się Haider Ali z herbatą. Pakujemy się nieśpiesznie i postanawiamy zjechać do niego na bazę, zjeść tam śniadanie i ruszyć w drogę do Skardu.
Tym razem wybieramy wskazaną przez Alego trasę przez wiochę. Jest kamienista ale nieporównywalnie lepsza niż ta na pałę z wczoraj. Śniadanie i nieśpiesznie zjeżdżamy na dół do głównej trasy. Po drodze mamy w planie zobaczyć dwa jeziora tuż obok Skardu i zameldować się na obiad na miejscu. Lecimy, w dole sobie rzeczka „szumi”. No to dojeżdżamy w końcu do miejscowości Zambkha i tam mamy zjazd na bajora. Pierwsze małe to Lower Kachura Lake wokół którego rozciąga się obiekt o nazwie Shangrila. Ogólnie jest drogo i ujowo. Cały teren otoczony murem z koncentriną. Dramat jak na miejsce wypoczynkowe. Ogólnie to małe bajoro to raczej staw niż jezioro i ma podobny gabaryt. Szkoda prądu. Ludzi opór i ruch spory. Wokół same obiekty hotelowe. Kurort że tak powiem. Nawet nam się nie chce robić tam fotek bo nie ma czemu. Tragedia. Nie polecam , szkoda czasu i energii. Jedziemy dalej na górne jezioro. To górne jest trochę ciekawsze ale po wodzie pływają motorówki więc jest hałas od silników okraszony wrzaskami pasażerów tych łodzi. Zrobiłem jedna fotkę z góry. Michał nie zrobił żadnej więc niech to styka za komentarz. Miejsce do unikania a nie do odwiedzania. Ponoć jest tam trasa gdzie można wjechać pomiędzy te jeziora ale było cholernie gorąco i już nam się nie chciało tam być. Można jeszcze wjechać do Soq valley obok ale nie powiem czy warto bo nie byliśmy. Zniesmaczeni spadamy do Skardu na bazę. Wpadamy do hotelu, który mamy nadpłacony z wcześniej więc szybko na szamę i mieliśmy w planie uprać ciuchy i odpocząć. Idziemy coś zjeść, szybki obchód miasteczka i wracamy. No i trafiamy na Salmana. Salman ma bazę obok i siedzą tam z Davidem i Nabilem naprawiając motorki. Rumuni jak się okazało mieli samolot rankiem i już ich nie ma. Parę fotek. Rankiem chłopaki wylatują więc kończymy wieczór przy Hunza Water i afgańskich specjałach. Jutro mamy w planie zajechać na takie śmieszne serpentynki pod Skardu no i Michał zaplanował jakiś objazd wkoło tak na stówkę. Walimy zatem w kime. |
19.09.2023, 11:26 | #96 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Git
Ja wiem, że niewiele asfaltu pewnie robicie, ale jak się Wam jeździ po 'innej' stronie drogi |
19.09.2023, 11:32 | #97 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Asfaltu wbrew pozorom całkiem sporo było. Mnie ruch lewostronny nie przeszkadza wcale. Przyzwyczaiłem się od razu. Inna sprawa że lataliśmy po wiochach. W dużym mieście w PAKu to nie chciałbym siadać na motocykl wcale.
|
20.09.2023, 11:46 | #98 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Dziś mamy się pokręcić po okolicy. Mamy jakiś fikuśny podjazd serpentynami zaraz za Skardu a potem trip wzdłuż rzeki w kierunku Arando gdzie mieliśmy jechać na starcie. Nie planujemy jednak dojechać do Arando ale zjechać wcześniej i wrócić drugą stroną rzeki.
Tymczasem pod hotelem taka sytuacja. Po śniadaniu wyruszamy. Opuszczamy Skardu i szukamy tego podjazdu. Klasycznie zła trasa ale tubylcy wskazują nam że mamy jechać kawałek dalej i dopiero dojedziemy do podjazdu. Podjazd jest tutaj. https://maps.app.goo.gl/UgLtPYabVtaXuUR79 Mozolnie wspinamy się pod górę ale droga jest bardzo dobra i jedzie się przyjemnie. Wbijamy na górę i potem mamy zjazd do niewielkiej dolinki pomiędzy górami. W dolince zielono, prace polowe idą pełna parą. Odpoczywamy tam chwilę bo słońce pali jak cholera i zabieramy się za powrót. Z góry wygląda to całkiem nieźle. Tak wyglądają serpentynki z perspektywy. No to lecimy dalej. Przelatujemy przez rzekę. Przed mostem mamy oczywiście post gdzie trzeba się odklepać i dalej jest ta niby pustynia. https://maps.app.goo.gl/s2E98z6Yz5GHYTi46 Na pustyni stoja jakieś budy gdzie można pożyczyć sobie liścia, quada czy inne wozidło lub przelecieć się motolotnią. Wbijamy pod te namioty ale jest że tak powiem piaszczyście i miękko więc tym co mamy raczej nie pogonimy. Dalej trasy wyglądają na twarde i raczej takie są ale my mamy plan jazdy dalej więc lecim. Za Hasnainabadem mamy most i transfer na drugą stronę rzeki. Lecimy. Początkowo droga jest asfaltowa ale stopniowo zmienia się na coraz to słabszą. Tak jedziemy i jedziemy , końca nie widać. Stajemy na postój coby zastanowić się nad dalszą trasa bo niby mamy tam drogę przez rzekę ale uj wie czy to nie jest kładka bo ruchu to tutaj praktycznie nie ma. Patrzę na tą mapę i się okazuje że niedługo dolecimy do Arando a jak pamiętam to tam nie da się dojechać i wrócić w 1 dzień a myśmy ruszyli dość późno bo miała być lajtowa wycieczka na stówkę a nie jesteśmy nawet w połowie mając już dobrze nawalone kilometrów. Jak tak dalej pójdzie to znajdziemy się w fazie jazda po ciemku czego nie chcemy. Druga strona nie wygląda zachęcająco bo tam trasa jest na 90% do dupy i raczej lajtowo nie będzie. Dodatkowo mamy już porę obiadową w zasadzie za nami i trzeba by cos oszamać a w tej dolince nie ma nic. Zawracamy. Do Skardu docieramy koło 17. Po drodze stajemy na szamę u Chińczyka. Całkiem spoko jakby co. Tutaj. https://maps.app.goo.gl/pQkiV4nKE3imZdAq7 Zakupy czyli 2 sztuki mango i melon i wracamy na bazę. Na bazie przypałętał się Hussein, który kombinuje z naprawami motorków obok hotelu. Jutro dzionek na szoping, pakowanie i rankiem dnia kolejnego mamy wylot do Islamabadu. Hussein się zaoferował że nas podrzuci na lotnisko więc odpada nam problem z organizacja transportu. |
20.09.2023, 13:31 | #99 |
Prawie jak w Alpach Col du Tende :-) albo podjazd na El Turbon w Aragonii
Piękny wypad Wysłane z mojego SM-S911B przy użyciu Tapatalka
__________________
Pozdrawiam, łajza na Crf110 |
|
21.09.2023, 10:07 | #100 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Dzień robienia nic mamy zaplanowany na dziś. Znaczy tak nie do końca. Chcemy zrobić mały szoping bo jeden taki forumowy brodacz zamówił lokalne błyskotki, do tego herbaty i jakieś padarki.
Po śniadaniu walimy na miasto zanim słońce zacznie palić asfalt ale słabo nam to wychodzi bo pali od samego rana. Jesteśmy tutaj już jakiś czas ale w końcu mamy chwilę żeby luknąć na lokalne „atrakcje”. No to mamy meczet. Wygląda ładnie z daleka, traci przy bliższym poznaniu ale można się pokusić. Po drodze lokal znanej marki. Po zwiedzaniu oblatujemy wszystkie te ichnie stragany w poszukiwaniu herbaty na wagę i jak się okazuje jest to problem. Ogólnie maja wszystko popakowane w worki foliowe o jakiejś tam gramaturze a wybór nędzny. W końcu udaje nam się w zakamarkach namierzyć koleżkę co ma herbatę na wagę więc kupujemy po kilogramie na łeb. Jest cholernie gorąco więc postanawiamy wrócić na bazę a potem uderzyć na obiad. Nie zdaliśmy jeszcze motorków do bazy Salmana ale ugadałem się z Husseinem że mu je podrzucimy wieczorkiem. Teraz jednak możemy je wykorzystać na dojazd na obiad co też czynimy. Niby to 2 km w jedną mańkę ale w tym upale to lepiej pyknąć na moto. Szybciej, chłodniej i wygodniej. Po obiedzie wracamy na bazę i Michał znalazł jakiś posąg buddy czy coś do oblukania. Tylko tam trzeba walić butem 4 km w jedną stronę. Zejdzie ze 2 godziny co mimo że popołudniem upał zelżał nie bardzo mi się uśmiecha. Zostaję na bazie a Michał idzie na rekon buddy. Tu jest budda. https://maps.app.goo.gl/g65LwbAkH1D3BFzm6 Oto i on. To nasz ostatni dzień w Skardu. Jutro rano Hussein podrzuci nas na lotnisko i lecimy do Islamabadu. Zaklepaliśmy sobie nawet nocleg w polecanej lokalizacji. Kima i rano w drogę. |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Endurorally24 2023 & Dakar 2023/2024 | Onufry22 | Dział Producentów i Dostawców | 39 | 01.12.2023 08:27 |
Romaniacs 2023 | ArEZ | Umawianie i propozycje wyjazdów | 2 | 17.07.2023 22:24 |
IZI Meeting 2023 - po raz 11-ty! | jochen | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 61 | 30.06.2023 22:26 |
19-21.05.2023 SOSMA Edycja 2023 | Żaki-Czan | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 8 | 10.02.2023 11:19 |