03.02.2010, 16:10 | #31 | |
Dołączył: 28.5.2006
|
Cytat:
Filmik super, nie dajcie za długo czekać na ciąg dalszy. MaRP.
__________________
Navigare necesse est vivere non est necesse. |
|
04.02.2010, 10:00 | #32 | |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Raczyce/Wrocław
Posty: 2,015
Motocykl: RD04
Przebieg: 3 ....
Online: 1 miesiąc 21 godz 53 min 22 s
|
Cytat:
__________________
AKTUALNIE SZUKAM PRACY!!! ale nadaję się tylko na szefa |
|
04.02.2010, 11:23 | #33 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 40 min 35 s
|
Super chlopaki!Chibiny wyrabiste.Szkoda,ze nie zapuscilicmy sie w nie zeszlego roku.zrobcie jeszcze jakas fajna relacje poprzeplatana zdjeciami,a narobicie mi apetytu na powtorke z rozrywki.Tym razem"z impetem w glab"
|
13.03.2010, 19:12 | #34 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 713
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 1 dzień 22 godz 47 min 16 s
|
Gregu, była umowa , więc:
Połowa maja. Dery wraca z Mexico. Gadamy o wyjeździe – Azja Centralna odpada. No cóż, znowu nie w tym roku…Decydujemy się na Półwysep Kolski. Potem pewnie jeszcze Ukraina, Rumunia. Kola - plan sprzed kilku lat, Magnusy już tam były, kierunek godny polecenia. W czwartek przed wyjazdem (któraś wersja z kolei – start w sobotę ) jadę do Bonjoura założyć stelaże pod kufry. Kufry wypożycza sam mistrzu Zdejmujemy boczek – wtyczki od regulatora są nadtopione. W piątek do Warszawy – dogaduję się co do nowej pracy po wakacjach, przy okazji biorę dętki od Huberta. W sobotę znowu dłubanie przy motocyklu... W niedzielę po południu docieram do Derego pod Warszawę. Jemy obiad, pożegnanie z rodzinką i dzidaaaa...pierwszy dzień wyprawy kończymy...w Warszawie u znajomych Derego na imprezie W poniedziałek prawie od samego rana zabieramy się już naprawdę za jazdę na północ. Po południu zaczyna padać, noclegu wieczorem szukamy za Kownem, zjeżdżamy w jakąś boczną drogę, chwila kręcenia po lesie i po chwili mamy nocleg. We wtorek rano ruszamy z zamiarem noclegu gdzieś pod Pskowem. Jedziemy drogą na Daugavpils, potem na Karsavę. Szybka trasa, nagle wyrasta rondo, zwalniamy, przejeżdżamy przez dziwne rondo i naprzód! Do granicy jeszcze tylko kilkanaście kilometrów. Tuż za rondem z krzaków wyskakuje gość w niebieskim mundurze...zatrzymujemy się... Daję dokumenty, gość po rosyjsku pyta czemu nam się tak śpieszy do Rosji...pokazuje na znak terenu zabudowanego 20m przed nami. Miło, kulturalnie, ale mandaty wypisują. Zastanawiamy się nad skorumpowaniem Łotyszy. Kiepski początek wyjazdu. Ciekawe jak będzie w Rosji...Mandaty prawie wypisane, w jakieś rubryce coś wpisaliśmy, typu "bardzo lubię rosół i 88km/h" Policejski mówi, że bank już zamknięty, więc kredytowy, mamy miesiąc na opłacenie. Aaaa...to pisz pan gdzieś tam mamy pomarańczowy papier. Ok 350zł zostaje w kieszeni. Dojeżdżamy do granicy, zielone, szlaban się podnosi, Dery przejeżdża, ja się zatrzymuję. Po chwili wraca. Podjeżdżamy na początek kolejki. Idziemy do okienka, babka mówi, że musimy wrócić. Gadamy z Łotyszami, bez problemu nas wpuszczą do kolejki, ale celnicy i tak nas nie puszczą. Okazuje się, że co jakiś czas jeżdżą samochodem cywilnym i spisują wszystkie nr pojazdów w kolejce i wg tej kolejności odprawiają. Trudno, jedziemy na koniec, w miarę szybko idzie, godzinka, dwie powinniśmy dojechać do budki. Spotykamy polskiego kierowcę TIRa, dziwi się, że chcemy jechać do Rosji na wakacje, przecież to kraj dzikich ludzi, kradną itp...Mówi, że nie ma sensu jechać na inne przejście, tam jest podobnie. Gdybyśmy wtedy wiedzieli jak bardzo się mylił...Po zmierzchu kolejka osobówek staje, odprawiają TIRy, łatwiej dać łapówkę. Pada deszcz, siedzimy na Afrykach. Przez całą noc jeszcze kilku kierowców częstuje nas herbatą, ciastkami. Koło 6 rano udaje się uciec z kraju unijnego. Rosja wita nas bardzo mile. Piękna młoda pani celniczka daje nam jakieś papiery, dalej starsza babka pomaga wypełnić, a celnika bardziej interesuje jaka pojemność, ile kosztuje, ile pali, jaka moc, niż to co mamy w bagażach Po 7 rano wjeżdżamy do najprawdziwszej Rassiji. Odjeżdżamy kawałek od granicy, pierwsza stacja, podjeżdżam do dystrybutora, a już duży, gruby milicjant się przyczepia i coś do mnie gada...piękne wakacje się zapowiadają, nie ma co. Zdejmuję kask i dopiero słyszę, że najpierw możemy zatankować, a potem zapłacić, też mi nowość Jedziemy dalej, spać nam się chce, więc tylko mijamy Psków, zobaczymy w drodze powrotnej, wbijamy się w las, szukamy ustronnego miejsca, rozbijamy namiot, w końcu 10 rano, czas najwyższy trochę się przespać. Hałasując pustymi puszkami, budzą nas grzybiarze. Facet mówi, że był tu już wcześniej, oglądał motocykle. Zbieramy się, jedziemy dalej. Petersburg w drodze powrotnej. Kierujemy są na Wielkij Nowogorod. W Novogorodzie Dery szybko zjeżdża do samolotu, o mało nie kasuje go Łada. Powoli odczuwamy wielkość Rosji. Wszędzie reklamy telefonii komórkowych. Wyjeżdżamy z miasta. Na stacji tankujemy, jemy pierwszy obiad w rosyjskiej kafe. Szału nie było. Tego lokalu nie polecamy Szybko toczymy się dalej na północ. Jak zawsze, zaczynam szukać noclegu ok 22-23. Dojeżdżamy do Kiriszi. Wokół miasta mnóstwo zakładów przemysłowych. Wjeżdżamy w boczną drogę, kawałek przez pola, rozbijamy namiot. Jemy zupki, a chmary komarów jedzą nas. W nocy trochę mgły. Rano słońce, ciepło, komarów znacznie mniej. Da się przeżyć. Wskakujemy na M18, zapinamy piątkę i zatrzymujemy się czasem na fotki i tankowanie. Docieramy do republiki rejli W jakiejś mieścinie zatrzymujemy się na zakupy. Spotykamy lokalnych podróżników, na lokalnych sprzętach Karelia - jeziora, jeziora, jeziora... Wieczorem zaczynamy szukać noclegu. Trochę grząsko, błotnisto. Nie ma gdzie rozbić namiotu... Trafiamy na osiedle ok. 50 domków letniskowych. Ludzie z niedalekiej Segieży mieszkają tu w sezonie cieplejszym, w kilku domkach przez cały rok. W zimie - szacuneczek. Zagadnięty gospodarz mówi, że możemy przenocować nad rzeką. Tłumaczymy, że chcielibyśmy, żeby motocykle były bezpieczne. No to mówi, że motocykle u niego, my nad rzeką. Ale my chcemy razem z motocykami! Powoli wracamy znad rzeki. W końcu gość mówi, że w sumie ma wolne piętro w dzaczy, więc śpimy u niego, a motocykle na podwórko Pilnuje ich pies o lokalnym imieniu - Tajga Jemy kolację, pijemy piwo, opowiada nam jakie życie rybaka prowadził, jak tu ludzie mieszkają, jakie tu temperatury, ile śniegu zimą. Zasypiamy wprowadzeni lekko w bajkowy nastrój Rano gościa już nie ma, jego żona robi nam jajecznicę, kanapki. Żegnamy się i atakujemy dalej M18... Ostatnio edytowane przez Ronin : 13.03.2010 o 19:30 |
12.08.2010, 16:25 | #36 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 713
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 1 dzień 22 godz 47 min 16 s
|
...atakujemy dalej M18, chcemy zobaczyć Morze Białe, czy może przypadkiem białe nie jest.
Sugerując się nazwą, najlepiej to chyba zrobić w Bielomorsku Morze, jak morze. Szału nie ma. W drodze powrotnej, w kierunku M18, zajeżdżamy na stację. Po prostu kolejne tankowanie. Ale płacenie dość ciekawe. Za tymi kratami, jakieś 1,5m dalej siedzi babka, która włącza dystrybutory. Kasę wkłada się do drewnianej skrzyneczki, wózeczkiem jedzie do Pani Włączającej, reszta z powrotem wózeczkiem, a wszystko przez mikrofon i głośniczek. Po tej całej ceremonii, kiedy się szykujemy do wyjazdu, wychodzi Pani Włączająca i pyta skąd i jak zawsze: - z Polszy - u daliekoooo Mówi, że koniecznie musimy zobaczyć Bielomorsk, Morze Białe, itp. Miło, ale jedziemy dalej. Mimo GPSa, dziwnym trafem, pierwszy raz w życiu jestem w Sosnowcu. Wiedziałem, żeby nie wdychać oparów na stacji… ale przynajmniej droga ładna… W końcu przekraczamy Zwrotnik Raka: Po długich pomiarach w czasie drogi, Dery stwierdza, że zmieni kąt nachylenia deflektora o 0,04 stopnia, to da +3 do prędkości i -8 do spalania a może po prostu deflektor chwilowo nie chciał jechać dalej razem z motocyklem? Już nie pamiętam jak to było… Trzeba siadać, zapiąć piątkę i tyrać dalej na północ. W Polarnych Zorach tankujemy, robimy zakupy. Statoil – cywilizacja, najpierw się tankuje, potem się płaci. Wot, technika! W markecie robimy zakupy, w życiu nie widziałem tyle wódki na półkach. Od taniej za ok10zł lub mniej do butelek za kilkadziesiąt zł, nazwy przeróżne. Jest też np. Jelcyn. Później w Petersburgu dowiadujemy się, że jak Putin został prezydentem, nie powstała wódka o takiej nazwie, widocznie średnio go tam lubią. Skręcamy w kierunku Afrikandy. Była tam kiedyś baza wojskowa. http://en.wikipedia.org/wiki/Afrikanda_air_base Trafiamy do wioski. Kilka bloków, kilka większych budynków. Coś jest nie tak. Żaden samolot przecież tu nie wyląduje, musi gdzieś być coś więcej. Jedziemy kawałek dalej. Wjeżdżamy do miejscowości o nazwie „Afrikanda -1”. Intieriesna… A wygląda to tak: Dery zagaduje babkę na przystanku, a ona udaje, że nic nie wie o żadnej bazie, nie chce gadać. Nie, to nie. Jedziemy jeszcze kawałek dalej. Droga z płyt betonowych, w pewnym momencie koło wskakuje w jakoś poprzeczną nierówność, huk taki jakby felga się złamała Dery jadący za mną nie zdąża wyhamować, to samo. No nic, jedziem. Kilkaset metrów dalej trafiamy, o tu: Przejazdu nie ma. Nie ryzykujemy bycia szponiami, odpuszamy, wracamy do Polarnych Zor. W drodze powrotnej znowu o coś przywaliłem na tej drodze? Ale skutków żadnych nie widać. Widać natomiast takie rzeczy: Trochę tu pusto…może lipiec, to u nich też sezon urlopowy? W oddali widać już Chibiny: Wracamy na M18, jedziemy w kierunku Apatyt. Chwila przerwy na fotki, bo Deremu odkręca się klema od akumulatora. Serwis i odpoczynek w 5min i pajechali. Naprawdę tu ładnie. Kierujemy się do Kirovska. W mieście pytamy ludzi jak dojechać w góry, do schroniska. Eeee…w Chibiny? To w tamtym kierunku…świetnie, czyli zapowiada się małe błądzenie. Od Magnusa wiemy tylko, że od miasta na północ. Jedziemy przez miasto, widzę gościa w butach enduro, z kaskiem w ręce, gość podnosi rękę, pozdrawia. Zawracam, Dery już do niego podjechał. Mówi, że zamiast nam tłumaczyć jak tam dojechać, pokaże nam drogę podwozimy go pod blok, po motocykl, bierze kurtkę i okulary przeciwsłoneczne, zamiast gogli! jest ok. godziny 22! Wyprowadza nas z miasta, z szutrówki zjeżdżamy na kamienie, przejeżdżamy przez strumienie, czy raczej reczki, dalej szuter, Andriej zapierdziela na KLE500, gubię go co zakręt, kilka razy na mnie czekają. Najcięższe 20km offroadu w życiu. Niezła lekcja. Ale po przejechaniu dziś ponad 600km i tym offroadzie czuję się „lekko” zmęczony… Po drodze Andriej pokazuje nam jeszcze „krasiwyj wodospad”, mówi co warto zobaczyć, gdzie się przejechać. Andriej wraca do Kirovska, a my dzięki uprzejmości Michaiła, szefa ratowników, rozbijamy namiot za schroniskiem. Obaj pamiętają Maćka i Justynę, którzy byli tutaj dwa lata wcześniej. po 24 jemy zupki: i idziemy spać. Jutro zaczyna się przygoda w Chibinach! Cdn… Ostatnio edytowane przez Ronin : 12.08.2010 o 16:34 |
31.03.2011, 16:58 | #37 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,968
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 12 godz 25 min 21 s
|
Haloo! zaległości proszę nadrabiać!
|
01.04.2011, 14:33 | #39 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,968
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 12 godz 25 min 21 s
|
Dobra dobra, my tu gadu gadu a relacja na skończenie czeka
|
02.04.2011, 00:20 | #40 |
Zarejestrowany: Mar 2010
Posty: 362
Motocykl: Juz nie mam
Online: 1 miesiąc 3 dni 15 godz 1 min 41 s
|
Dawaj dawaj Ronin. Tylko Kaśce się upiecze! Czy Ona wie jak piecze? Czy jakoś tak. Powaga ja czekam na cd.
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wschód Polski | Bartasso | Przygotowania do wyjazdów | 17 | 19.04.2012 22:14 |
Mapy Polski do Igo | czosnek | Mapy | 13 | 30.06.2011 11:54 |
Polski Dakkar 11-12.06.11 | AmberBamber | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 5 | 23.06.2011 11:15 |