Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02.10.2008, 18:36   #181
Gradient
 
Gradient's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Posty: 234
Motocykl: RD07a
Gradient jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 1 dzień 2 godz 17 min 20 s
Domyślnie

Ale kozacko!!!
Gradient jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.10.2008, 18:52   #182
kajman
 
kajman's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
kajman jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
Domyślnie

Podos, czytając tą częśc realacji podsunąłeś mi ciekawy pomysł na przysżły rok - aby pożyczyć od Kirgiza konia i przejechać tą część trasy łączącą te dwie przełęcze.
kajman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2008, 13:02   #183
wojtek


Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Rzeszuf
Posty: 112
Motocykl: RD04
wojtek jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 godz 19 min 7 s
Domyślnie

pados wysłałem Ci proszę o odpowiedz panowie gratulacje
wojtek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2008, 16:23   #184
podos
 
podos's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
podos jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał wojtek Zobacz post
pados wysłałem Ci ...:
eee, to chyba do mnie?
__________________
pozdrawiam, podos
AT2003, RD07A
------------------
Moje dogmaty
0. O chorobach Afryki: (klik)
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!!
3. O goretexie: Tylko GORE-TEX
4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów
5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu.
6. Lista im. podoska Załącznik 10655
7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem.
8. O KN: Wywal to.
9. O nowej Afripedii: (klik)
podos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2008, 16:24   #185
podos
 
podos's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
podos jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał kajman Zobacz post
Podos, czytając tą częśc realacji podsunąłeś mi ciekawy pomysł na przysżły rok - aby pożyczyć od Kirgiza konia i przejechać tą część trasy łączącą te dwie przełęcze.
Albo przejechać po lodzie...
__________________
pozdrawiam, podos
AT2003, RD07A
------------------
Moje dogmaty
0. O chorobach Afryki: (klik)
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!!
3. O goretexie: Tylko GORE-TEX
4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów
5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu.
6. Lista im. podoska Załącznik 10655
7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem.
8. O KN: Wywal to.
9. O nowej Afripedii: (klik)
podos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2008, 20:23   #186
7Greg
 
7Greg's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DW
Posty: 4,480
Motocykl: Pyr pyr
Przebieg: dowolny
Galeria: Zdjęcia
7Greg will become famous soon enough
Online: 5 miesiące 17 godz 3 min 15 s
Domyślnie

My tu gadu gadu, a gdzie dzisiejszy odcinek
7Greg jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.10.2008, 02:07   #187
Elwood
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Czołgiem druzja.
Zacna poniewierka...
Ja w męce dotarłem do przełęczy Bedel, wcześniej pokunując Tosor od strony Sary Bułak.
  Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.10.2008, 15:52   #188
gomez


Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Madryt
Posty: 12
Motocykl: Varadero ..
gomez jest na dystyngowanej drodze
Online: 18 godz 34 min 10 s
Domyślnie

Przywitanie bylo.. http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=69&page=60 , zeby mnie nikt nie jechal.... ,tak wiec teraz juz chyba moge sie odezwac... Czekam na kolejne odcinki z utesknieniem... pzdrv
gomez jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.10.2008, 00:49   #189
podos
 
podos's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
podos jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
Domyślnie

Kirgizja cd.


Kirgizi w jurcie już prawie kładli się spać, ale na nasz prośbę o uratowanie nas ponownie wstawili na środek izby niski stół i nakryli go do spóźnionej kolacji. Gospodyni napaliła w piecyku (rozpala się drewnem przywożonym z doliny 2000m niżej) a my przemarznięci i mokrzy
Jesteśmy wdzięczni z okazaną gościnę. Za chwile dymi już gorący czaj i na stół wjeżdża duszona koźlina, chleb, śmietana, masło. Gospodarz zapala też lampkę na baterię, ale odmawiamy, bo mamy jedną czołówkę. Po baterie raczej Kirgiz nie skoczy za róg. Jesteśmy tak zmęczeni, że nawet nie bardzo głodni, szybko się zapychamy, chwile rozmawiamy przestawiając buty przy piecyku z prawej na lewą. W między czasie wyjechał stolik a my na ziemi mamy już rozłożone dodatkowe dywany czy materace, dostajemy koce i grube kożuchy-futra do przykrycia. Jakoś nikt nie narzeka na ich zapach, kolor czy na ewentualnych mieszkańców…
Zasypiam, abo tak mi się wydaje. Ciągle słyszę szum silnika motocykla, albo szum dryfów Patroli, co chwila wydaje mi się, że pomoc z dołu nadchodzi. Budzę się i nasłuchuję. Jednak mi się wydaje, to tylko szum płonącego piecyka… Martwię się o Sambora, żałuję ze go puściliśmy, trzeba było jechać, choćby razem. Ten nocny zjazd z Tosoru to proszenie się o kłopoty. Jak on przejedzie ten głęboki bród? Przez cały dzień przecież topiły się lodowce… Nagle budzi mnie dźwięk helikoptera. Zrywam się. Nie, kurwa to serce mi tak napierdziela o tej wysokości…wreszcie budzi się dzień…

wschod tosor.JPG

7 sierpnia
Budzimy się niewyspani. Emocje i wysokość daje znać o sobie. Szybkie śniadanko, podziękowania za uratowanie życia i zasuwamy na dół po kamieniach. Nerwowo zerkamy w okoliczne przepaście, szczęśliwie nie zauważając niczego niepokojącego. Są ślady po TKC, ale mieszają się z naszymi wjazdowymi wiec nic nie wiadomo. Bród na dole forsujemy bez zbędnego certolenia się, wiemy ze już za chwile przeleżymy cały dzień na plaży, a buty i tak nic a nic nie wyschły przez noc.

zjazad z tosoru.JPG

Zjazd zajął nam 1,5 godziny. Ciekawe ile jechał Sambor w nocy. Szczęśliwie dojeżdżamy na dół i spotykamy się z drugą ekipą czekającą u wejścia doliny. Uff, Sambor dojechał przed północą po 2,5h jazdy po omacku. (nie lubi jeździć w nocy i ma słabe światła w babci).
- Martwiliście się o nas? - pytam
-Tak, dopóki się nie nawaliliśmy…- stwierdza ktoś, a mi wraca humor.
Jest też Jojna z Agą – bezpiecznie wrócili znad Song kul, przekazali sprzęt naszym Pik Leninowcom i spotkali naszego Maxa – amerykańca, co się z nami buja już od Krakowa na KTM990.
Oddajemy GPSa chłopakom, krotka instrukcja, gdzie jechać i za chwilę jesteśmy na plaży. Ten dzień zaliczamy sobie do kondycyjnych. Na motor już nie wsiadamy, kąpiemy się, opalamy, przewracamy buty na słońcu. Sielanka. O druga grupę też się nie martwimy. Tak schodzi cały dzień z przerwą na obiad w knajpce nad jeziorem w Tamdze.
Docierają do nas też wieści z Chin. Dalej zamknięta jest granica, wiec choński agent proponuje nam wjazd przez Irkeshtam i kontynuowanie podróży autobusem. Kurwa, nam, bohaterom, autobusem? Po Karakorum Highway, po pustytni Taklamakan? Z naszymi chińskimi prawa jazdami i dowodami rejestracyjnymi! Z chińskimi tablicami, autobusem? Nigdy! Oburzeni tą propozycją planujemy kręcić się po Kirgizji niedaleko wspomnianej granicy i jeśli sytuacja się ustabilizuje jednak wbić się na sprzętach do Państwa Środka.
Wieczorkiem zjeżdża druga ekipa z Torosu, wypijamy małe co nieco, wymieniając wrażenia z ostatnich dwóch dni. Planujemy też następny dzień.

lezenie na plazy.JPG
Oboz.jpg
oboz2.JPG

8 sierpnia
Raniutko zwijka obozu, śniadanie, kawka i lecimy na trasę, zaplanowaną jeszcze w Krakowie – górską grogą nad jezioro Song Kul – kirgiską perełkę górskich jezior. Asfaltowe wersje trasy są już dogłębnie poznane (Cz. 1. Tutaj Cz.2 Tutaj)pora zmierzyć się z czymś naprawę wartym grzechu.

mapasonkul2.JPG

Droga wiedzie przez poznany już dogłębnie Tosor a następnie, na przełęczy odbija w prawo na zachód. Prowadząc dolinami między pasmami górskimi do Narynia i Sary Bulak – małej miejscowości na trasie Rybacze (Bałykczy) – Naryń. Na mapie wygląda to zachęcająco, ponadto nie ma grama asfaltu, co potwierdził nasz Kirgiz. Mówił też, że się tam normalnie jeździ… Koniem… No nic. Pakujemy kufry na dach Patrola Kajmana, żeby jakoś z klasą pokonać ponownie Tosor, tankujemy 3 kanistry benzyny, bo droga ma ok. 300km i nie wiemy jaka będzie. O dziwo nie ma wielu chętnych na tą przejażdżkę – duża część ekipy wybiera trasę asfaltową wokół jeziora. Za bardzo się na tą trasę nastawiałem, żeby ją sobie teraz odpuścić… Znów się więc rozdzielamy i umawiamy się nad Song-kulem wieczorem.
Prowadzi Sambor z Martą, potem Waldek z Kubą, ja z Irma i Kajman z Gosią swoim Patrolem.
Tosor już znaliśmy – czas wjazdu na górę skróciliśmy z 4 do 2,5h. Oprócz znanego głębokiego brodu przy żadnej z przeszkód nawet nie zsadzaliśmy pasażerów – tak już czuliśmy się pewnie.

potok przeprawa.JPG
atak tosorpatrol.JPG

Wlecieliśmy na górę sprawnie lawirując miedzy kamyrdolcami, nawet się nie zająknąwszy. Ćwiczenie czyni mistrza. Za przełęczą kamienista szutrówka prowadzi już tylko w dół zieloną doliną, lekko przymgloną poranną mgiełką. Jest pięknie, chce się krzyczeć. Dnem płynie rzeka, ta sama, która tak dała nam w dupę pod przełęczą Barskoon dwa dni wczesniej. Teraz jest to już regularna rzeka, i w miarę pokonywanych kilometrów, staje się coraz większa. Cóż, nie dziwota, mijamy góry, z czapami wiecznego śniegu, spod których wypływają błękitno zielone stróżki i zasilają naszą rzekę. Tu i ówdzie zielone zbocze upstrzone jest pasącymi się krowami i owcami. Znaleźli się nasi kumple na sowieckim Uralu. Doglądają tu teraz swoich stad.

Dolina tosoru1.JPG
Dolina tosoru2.JPG
Dolina tosoru3.JPG

Droga istnie afrykańska, jest drogą wymarzoną. Afrykanerzy o takich śnią cały rok planując kolejną wyprawę. Pewnie przejechało by się jakaś puszką wiec nie żaden hardkore, ślad na dwa koła, nieduże kamienie zmuszające do uwagi i otwarta po horyzont głębia doliny. Bosko. Co chwile przecinamy jakiś kryształowy potok, bez ekstremy, po prostu fajny bród i foty. I dzicz. Nikogo. Zero zabudowań, czasem jakaś zabudowa pasterska. Nawet nie jurta, bo się nie opłaca transportować jej z dołu na te parę miesięcy.

dolina sztrowka afrykanaska.jpg
zdjecie z brodem1.jpg
zdjecie z brodem2.jpg

W jednym z takich potoków Waldek daje popis ekwilibrystyki płynnie połączony z efektownym padem w nurt.
- Kurwa, Kurwa, Kurwa – wyrwało się Kubie – 17latkowi, synowi Waldka – aż echo poniosło po górach, a świstaki wskoczyły do swych nor. To pierwsze głośno wypowiedziane słowa, wiec wszyscy jesteśmy pod wrażeniem. Tata chyba też, tylko mama pewnie nie będzie zachwycona jak przeczyta. Od tej chwili Kuba został mężczyzną. No prawie. Koniaku marki Kirgistan nie proponowaliśmy. Chwilkę później dajemy sobie na wstrzymanie, zatrzymujemy się na płaskiej łące, suszymy na słoneczku chłopaków, gotujemy „zemsty Viet-kongu”, odpoczywamy. Słoneczko praży.

dolina gotowanie.JPG
Dolina wlk milosc2.jpg
dolina wlk milosc3.jpg


Po około 100 km jazdy zmienia się krajobraz z wysokogórskiego na górski, trawa żółknie spalona słońcem, zaczyna się mocno kurzyć. Widać też duże stada dziko pasących się koni. Jak mustangi!- przypomina się stary kawał i towarzyszy do końca wyjazdu. Napotykamy tez osadę –starszy Kirgiz hoduje tu orły. Suszy się też ogromna ilość łajna – w zimie będzie tu jedynym paliwem grzewczym. A zimy mają srogie, nawet do -40stopni Celsjusza.

Kirgiz z orlem.jpg
konie1.jpg
konie2.jpg


Potem dolina się rozszerza, pojawiają się zabudowania i całe wioski, droga zasadniczo zmienia swój charakter – jest teraz szeroką, równą, kurzącą się szutrówką. Musimy zachowywać dystans kilkaset metrów, żeby widzieć cokolwiek. Dochodzi do tego pralka, a że nie mam z nią doświadczenia, więc próbuję, różne metody jej pokonywania. Wychodzi, że przy 70 km/h przestaje się wszystko telepać, plomby przestają wypadać i mózg nie obija się w czaszce.
Zmęczył mnie jakoś ten odcinek, wiec z zadowoleniem powitałem asfalt – pierwszy od 3 dni, który po kilku km doprowadził nas do głównej drogi z Torugartu (Chińska granica, przez którą nas nie chcą wpuścić.)

sarybulak2.JPG
sarybulak.JPG

A na skrzyżowaniu handelek przydrożny kwitnie w najlepsze, stoi kilka restauracji w blaszanych kontenerach. Zapraszam żonę na seafood w postaci smażonej ryby. Wygląda to wszystko strasznie, danie przygotowane jest strasznie, knajpa jest straszna, ale i tak zamawiamy po dwa razy taka jest wyśmienita. Popijamy wszystko kolą dla kurażu i rozglądamy się za benzyną.

restauracja 1.jpg
retsuracja 2.jpg
restauracja 3.jpg

Stacji – wiadomo – nie ma, ale napisy cyrylicą Benzin czy Soljarka (ropa), wraz ze stojącym PET-em napełnionym jakąś żółtawą substancją nakierują nas na właściwe tory. Pachnie ekstremą, Kirgiz z kanciapy przychodzi z wiadrem, takim zwykłym wsiowym, ocynkowanym i pogiętym wiadrem i zalewa nam Afryki do pełna.

tankowanie z wiadra.JPG

Za zakrętu wyjeżdża reszta ekipy, Toyota, dwa Patrole i dwie Afryki. To nasi! Zabalowali nieźle w Bałykczy w poszukiwaniu internetu…Dalej jedziemy już razem. Ostatnie 60km pokonujemy po równym szutrze, równie piękną drogą jak na początku dnia. Tylko znacznie równiejszą. To tu Pastor, 2 lata wcześniej, zaliczył konkretną figurę, kiedy koleina szutrowa pociągnęła go za koło i nie zdążył wyprostować. Ten luźny nasypany na środku szuter potrafi faktycznie być zdradliwy, wiec na wszelki wypadek nie mowie nic Irmie i napieram w skupieniu. Koleina łapie mnie za koło jak niegdyś Pastora i chce obalić, ale chyba siłą woli dodaje gazu i jakoś się wyratowywuję… Uff gorąco było. Z tyłu dochodzi mnię opierdol.

songkul dojazd1.jpg
songkul dojazd2.jpg
songkul droga1.JPG

Ma się już ku wieczorowi, kiedy docieramy na przełęcz Kalmak Ashuu oddzielającą nas od jeziora. To już cos prawie 3500 m npm, chłodno ale pięknie. Ostatnie promienie słońca połyskują na tafli tego górskiego jeziora. Za moment jest już całkiem ciemno. Z oddali, w ciemności pulsuje LEDowa latarka, nasi migaja nam z daleka Petzlem. Jak helikoptery jeden po drugim lądujemy na równiutkiej trawiastej łące , na której rozbite jest jurtowisko. Wódeczka i jakże zasłużone lulu w prawdziwej kirgiskiej jurcie…

zachod nad jutrami2.jpg
zachod nad jutrami.jpg
__________________
pozdrawiam, podos
AT2003, RD07A
------------------
Moje dogmaty
0. O chorobach Afryki: (klik)
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!!
3. O goretexie: Tylko GORE-TEX
4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów
5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu.
6. Lista im. podoska Załącznik 10655
7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem.
8. O KN: Wywal to.
9. O nowej Afripedii: (klik)

Ostatnio edytowane przez podos : 08.10.2008 o 01:02
podos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.10.2008, 02:40   #190
7Greg
 
7Greg's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DW
Posty: 4,480
Motocykl: Pyr pyr
Przebieg: dowolny
Galeria: Zdjęcia
7Greg will become famous soon enough
Online: 5 miesiące 17 godz 3 min 15 s
Domyślnie



Trochę kazałeś czekać
7Greg jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Dlaczego lubię KTM-a puszek KTM 4121 27.10.2024 20:14
Dlaczego nie kupić DL-650 Pils Suzuki 83 30.08.2021 23:14
DLACZEGO KIRGIZ SCHODZI Z KONIA? Czyli Leszcz Adventure Team w wielkiej wyprawie badawczej do Azji centralnej czosnek Trochę dalej 230 08.11.2020 11:17


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:51.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.