14.12.2012, 11:33 | #21 | |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Wrocław
Posty: 194
Motocykl: RD07a
Przebieg: 59000
Online: 6 dni 17 godz 6 min 23 s
|
Cytat:
Nie byłem na wyspie Pag. Trzymałem się raczej "kontynentu" i górek . Może następnym razem |
|
14.12.2012, 15:46 | #22 |
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Wrocław / Grenoble
Posty: 1,188
Motocykl: RD07a
Przebieg: ~60kkm
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 9 godz 45 min 18 s
|
Ciekawy jestem jakim sprzętem fotografujesz?
__________________
Jeśli coś warte jest zrobienia, warto to zrobić, choćby źle. Gilbert K. Chesterton |
14.12.2012, 16:16 | #23 |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Wrocław
Posty: 194
Motocykl: RD07a
Przebieg: 59000
Online: 6 dni 17 godz 6 min 23 s
|
Mam takiego kompakta, Panasonic Lumix FZ28. Do tego czasem filtr polaryzacyjny. Nic wyszukanego . Zauważalnie gorsze zdjęcia to telefon Galaxy S - najczęściej panoramy.
|
14.12.2012, 16:27 | #24 |
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Wrocław / Grenoble
Posty: 1,188
Motocykl: RD07a
Przebieg: ~60kkm
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 9 godz 45 min 18 s
|
To znaczy ze Panasonic daje rade . Filtr polaryzacyjny zauważyłem dlatego zastanawiałem się co jeszcze używasz.
__________________
Jeśli coś warte jest zrobienia, warto to zrobić, choćby źle. Gilbert K. Chesterton |
14.12.2012, 16:37 | #25 |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Wrocław
Posty: 194
Motocykl: RD07a
Przebieg: 59000
Online: 6 dni 17 godz 6 min 23 s
|
Jak porównam zdjęcia z lustrzanką nikon mojej dziewczyny to brakuje mi bardzo pięknej głębi ostrości. U niej ładnie widać plany i ma się wrażenie większego efektu "trójwymiarowego". Lepiej widać przestrzeń. A tak poza tym to nie narzekam. Na jednym ładowaniu robi prawie 400 zdjęć i jeszcze się nie popsuł
|
14.12.2012, 18:48 | #26 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: UK prawie pakistan :-)
Posty: 46
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 dzień 7 godz 47 min 23 s
|
lumix ma w sumie niezłe szkła jak na hybryde
ale oczywiscie fizyczny rozmiar matrycy ma swoje ograniczenia |
21.12.2012, 16:07 | #27 |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Wrocław
Posty: 194
Motocykl: RD07a
Przebieg: 59000
Online: 6 dni 17 godz 6 min 23 s
|
DZIEŃ 4 - DUBROWNIK JEST PIĘKNY I PRZYJEMNIE NIEDUŻY
Noc była bardzo przyjemna. Całe pole namiotowe jest zlokalizowane w niewysokim lasku więc smagający wysoko wiatr nie dawał się aż tak we znaki na poziomie gruntu. Na terenie pola namiotowego jest duży samoobsługowy sklep i piekarnia. Zaopatrzyłem się w nieprzyjemnie drogie, francuskie bułeczki i stawiam kawkę na gazie. Po sąsiedzku krząta się już para ze Słowacji. Obydwoje po sześćdziesiątce, przyjechali Skodą Octavią z bardzo ciekawą, aluminiową przyczepą kempingową. Pani podchodzi do mnie z uśmiechem i zaprasza na śniadanie. Chyba widzieli, że jadę sam i, że to sąsiad z północy. Niestety, z racji późnej pobudki odmawiam śniadania ale wdaje się z nimi w krótką rozmowę. Okazuje się, że przyczepę kempingową zrobił własnoręcznie mąż mojej sąsiadki. Jak dowiedzieli się, że jadę do Albanii wyszło na jaw, że oni też byli w Albanii. Kamperem, 25lat temu!. To dało mi do myślenia. Wiele obaw co do Albanii, które woziłem w sobie do tej pory, osłabły na sile. Widocznie ta Albania nie była taka straszna 25 lat temu, więc dzisiaj może być tylko lepiej - myślałem sobie. Żałuję jednak, że odmówiłem wspólnego śniadania. Zbyt skrupulatnie liczyłem każdą minutę a wartość takich spotkań jest bezcenna. Niespiesznie wyruszam naprzód. Opłata za nocleg to całe 12,50 eur czyli sporo. Odbieram bilecik do szlabanu i już jestem w drodze. Jeszcze nie zrobiłem kilometra a moim oczom ukazuje się piękny masyw nad Makarską Rivierą. Wczoraj w nocy nic z tego już nie widziałem. Obawiam się, że jadąc ostatnie 100km nocą wiele straciłem. Wiatr osłabł, słońce świeci pięknie ale w powietrzu daje się jeszcze odczuć chłód poranka. Bardzo przyjemne warunki do jazdy. Wracam do drogi nr 8 i toczę się w kierunku Makarskiej. Ruch na drodze jest bardzo intensywny. Jadę powoli, w tłoku i bardzo uważnie, bo w każdej minucie ktoś zjeżdża, wyjeżdża z posesji, skręca, hamuje. Granice między miejscowościami zacierają się i odnosi się wrażenie podróżowania w jednym, niekończącym się kurorcie. Całe szczęści Makarską ósemka omija i nie wjeżdża do centrum. Mijam tę miejscowość bez sentymentów i jadę dalej na południe. Od momentu wyjazdu noszę się z zamiarem postoju w ustronnym miejscu, żeby nasmarować łańcuch. Jak już włączyłem się do tego potwornego tłumu na trasie to złapanie okazji do bezpiecznego postoju nie było takie proste. Koniec końców udało mi się znaleźć przydrożne poletko dla strudzonych podróżą. Podłoże niestety było bardzo grząskie i po postawieniu motocykla na centralkę tylne koło w dalszym ciągu opierało się na gruncie. W efekcie walki z materią po raz pierwszy i jak się później okazało ostatni, przewróciłem motocykl. Na postoju . Łańcuch nasmarowany - jadę dalej. W miejscowości Podgora robię kolejny przystanek, tym razem na zdjęcia. Robi się co raz cieplej. Jazda w bieżących warunkach średnio mi odpowiada. Udaje mi się znaleźć ciekawą drogę pnącą się po zboczu ku górze. Prowadzi ona wysoko do drogi nr 512. Następnie wg mojej mapy dało się wrócić do ósemki bardzo cieniutką dróżką, do miejscowości Drvenik. Długo się nie zastanawiałem i zacząłem się wpinać serpentynami do góry. Po wyjechaniu w najwyższe miejsce pojawia się tunel, który przecina masyw górski. Dalej jedzie się również wysoko ale już wgłębi kontynentu. Po raz kolejny doświadczam zasady - im dalej od wybrzeża tym mniej cywilizacji. Na tej trasie mijam również przydrożny, opuszczony hotelik. Po kilkudziesięciu kilometrach dojeżdżam do miejscowości, w której miałem, wg papierowej mapy, odbić na drogę gruntową wgłąb gór, ponownie w kierunku ósemki. Po kilku próbach i odwiedzinach w lokalnym kościele, na cmentarzu i lokalnej czarnej dupie odpuszczam temat tego skrótu. Jadę dalej do Vrograc. Od pewnego czasu jadę na pewnego rodzaju płaskowyżu. Co chwila mijam stragany z owocami różnej maści a przydrożne pola pokrywają sady. Tu jest jakieś takie owocowe zagłębie, jak podwrocławskie Wzgórza Trzebnickie. W pewnym momencie, z racji olbrzymiego gorąca zatrzymałem się przy jednym ze straganów i zafundowałem sobie kiść winogron prosto z krzaka i kilka świeżych fig. Co ciekawe, przy straganie jest miejsce do posiedzenia w cieniu oraz zbiornik z wodą do umycia owoców. Poznaje też bardzo miłego człowieka, który był w Polsce, w Poznaniu podczas rozgrywek Euro 2012. Bardzo dobrze wspominał tę wizytę . Podobno jesteśmy jacyś szaleni czy coś :P. Za Vrograc kieruje sie niziną do drogi nr 513. Tą drogą pokonuje kolejne wzniesienia i wracam do drogi nr 8 na wysokości Ploce. Jadę dalej ósemką na południe, w kierunku Dubrovnika. Zaczyna się trochę nudny przelot przez płaskie tereny w głębi lądu, w okolicy miejscowości Opuzen. Tutaj gdzieś tankuję i grzeję dalej. Droga nr 8 ponownie wraca na wybrzeże na wysokości Komarna. Następnie bezproblemowo przejeżdżam fragment wybrzeża, który należy do Bośni i dalej już w linii prostej lecę do Dubrovnika. Jak dobrze pójdzie jeszcze dzisiaj będę nocował w Czarnogórze. Wjeżdżam do centrum Dubrovnika. Okazuje się, że skala tego miasta, a w zasadzie miasteczka jest bardzo przyjemna w odbiorze. Dubrovnik jest po prostu nieduży. Bardzo szybko dotarłem do centrum i znalazłem sobie skrawek terenu na pochyłym parkingu do zaparkowania motocykla. Motocykle chyba nawet nie muszą płacić za parking więc nie płacę. Obok mnie mignął mi człowiek na zdekompletowanym transalpie. Zatrzymał się odrobinę poniżej mnie. Za chwilę widzę uśmiechniętego jegomościa, który idzie z aparatem w moją stronę. Tak poznaję Stefano, motocyklistę z Włoch. Przyjechał tutaj i jedzie dalej do Czarnogóry. Generalnie szuka dzikich plaż. Bardzo pozytywnie zakręcony człowiek. Robię mu zdjęcie, on robi mi, wymieniamy się uprzejmościami i kontaktami. Stefano jedzie chyba dalej a ja decyduje się na wejście do starego miasta, chociaż na chwilę. Idę spacerkiem w stronę grubych murów miasta. Po minięciu bramy schodzę długimi, kamiennymi schodami w wąskiej alejce do głównego deptaka. Wymieniam euro na miejscową walutę i zaczynam skromne zwiedzanko. Jest już późno po południu a ja jeszcze od rana nic nie jadłem. Postanawiam więc zjeść obiad w murach starego miasta. Nie uszedłem zbyt wiele i wpadłem na ... Stefano . Postanowił kupić jakąś pamiątkę i wszedł na starówkę. Zgadujemy się szybko i idziemy razem na wspólny obiad. Jest bardzo sympatycznie. Okazuje się, że Stefano ma bardzo luźne podejście do podróżowania. Kupił rozbitego starego transalpa 600 za jakieś 300 eur. Sam go wyremontował i doprowadził do stanu używalności. Uszkodzone plastiki zdemontował i zamontował jakieś okrągłe lampy, dzięki czemu jego trampek miał wzrok jak jakiś triumph speed triple. Po robocie, pojechał na przegląd, a ze stacji kontroli w linii prostej pognał prosto na prom do Chorwacji . Bagażu nie miał prawie w ogóle. Zjedliśmy wspólnie, rozmawiając o wszystkim. Pokazałem mu na mapie którędy zamierzam wracać przez Włochy na północ. Okazało się, że Stefano mieszka praktycznie po drodze. Dostałem więc adres i zaproszenie do mojego nowego znajomego gdy będę w drodze powrotnej. Jest końcówka sierpnia i po głównym deptaki widać sporo ludzi. Niemniej jednak jest bardzo przyjemnie, uliczki rozwiewane są chłodnym wiatrem od strony morza a wystarczy tylko odbić gdzieś w mniejsze zaułki i robi się naprawdę pusto. Dubrovnik ma bardzo ciekawy klimat a miejscami można się nieco przenieść w czasie. Architektura jest doskonale zachowana i wszystko jest lub wydaje się być zachowane z dawnych czasów. Poza restauracyjnymi ogródkami oczywiście. Stare miasto zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Z jednej strony pełne morze, z drugiej góry. Na jeden z okolicznych szczytów wyjeżdża nawet kolejka linowa. Aż nie chce się stąd wyjeżdżać. Niestety jechać trzeba a perspektywa drogiego noclegu w Dubrovniku przyspiesza decyzję o starcie. W drodze na parking z motocyklem kupuję flaszeczkę 200ml miejscowego wina, które w lodówce stoi na równi z Colą czy Spritem. Leżę jeszcze chwilę na murze i gapię się na miasto i morze. Jest cudownie. Koniec laby. Szybko i sprawnie wyjeżdżam z miasta, wpinam się z powrotem w ósemkę i z lekką nutą sentymentu grzeję dalej na południe, w stronę Czarnogóry. Jeden rozdział zamknięty. Chorwacja za mną. Wiele było obaw co do całego wyjazdu. Za mną najłatwiejszy i niewątpliwie cywilizowany kraj, po którym i tak nie wiedziałem czego mogę się spodziewać - nigdy tu nie byłem. Kraj pięknych gór, czystego morza i pustych przestrzeni. W Czarnogórze a potem w Albanii z cywilizacją będzie ponoć gorzej. Jak do tej pory, wszystko co mnie spotkało to tony pozytywnych wrażeń, pięknych widoków i kilometry pokonane z uśmiechem na gębie i radością w sercu. Nie doświadczyłem najmniejszego przejawu agresji czy antypatii ze strony ludzi. Bardzo mi się to podoba. Zobaczymy jak będzie dalej. Do granicy mam jakieś 50km, które szybko mijają. Odprawa przebiega bardzo szybko. W zasadzie kluczem do bram Czarnogóry nie jest mój paszport tylko rejestracja motocykla z literkami PL. Jak tylko celnik zauważył moje blachy dostawałem znak, że mogę jechać. Bardzo to miłe . Szybko docieram do Herceg Novi. Tutaj już daje się zauważyć różnicę w porównaniu do mijanych miast w Chorwacji. Na ulicach panuje większy śmietnik, ludzie jeżdżą starszymi autami i bardziej jak chcą niż jak powinni. Samo miasto jest też jakieś takie niepoukładanie. Taki burdel urbanistyczny jak... u nas :P. Jadę dalej w kierunku Boki Kotorskiej. Ruch jest intensywny i trzeba uważać. Jestem już zmęczony, robi się późno. Jak tylko wjeżdżam do fiordu południowej europy robię co chwilę przystanek na zdjęcia. Niestety słońce już zaszło a w powietrzu unosi się dym z okolicznych pożarów. Dopiero potem okazało się, że cała Czarnogóra płonęła w tym czasie. Znajduję poletko namiotowe przy samej wodzie. Stoi tu wielki kamper starszego małżeństwa z Holandii. Swoją drogą marzy mi się takie spędzanie emerytury. Jak tylko się zatrzymałem, starsi państwo podeszli do mnie i zaczynają rozmawiać. Powiedzieli mi żeby jechać dalej, bo nie ma tu toalet, prysznic to tylko bańka z wodą i wężem i, że piekielnie tu drogo. Oni mają prysznic w aucie a chcieli być nad wodą... a tak to polecają coś innego co wg ich przewodnika "lonely planet" jest 5km dalej i ma pochlebne opinie. Pojechałem więc dalej i nie zawiodłem się.W miejscowości Morinj dostałem miejscówkę pod drzewkami mandarynkowymi. Woda co prawda tylko zimna i kibelek z dziurą w podłodze ale nie przeszkadza mi to. Jest dobrze i tanio . Poznaje tu też dwie ekipy z Polski. Wieczór mija więc na pogaduchach i spacerze do miejscowego sklepiku po miejscowe piwko. Późno w nocy kładę się spać... bez namiotu. Tylko mandarynki nad głową . |
22.12.2012, 02:45 | #28 |
Zarejestrowany: Sep 2012
Miasto: Bydgoszcz
Posty: 313
Motocykl: RD07a
Przebieg: 1000
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 18 godz 22 min 30 s
|
spotkałem tych samych Czechów z ta samą przyczepą, jak dla mnie ufo pierwsza klasa
pozdro |
22.12.2012, 09:13 | #29 |
Ajde Jano
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Rataje Słupskie
Posty: 6,233
Motocykl: Raczej nie będę miał AT
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 6 dni 3 godz 48 min 7 s
|
Przyjemnie coś poczytać
__________________
BMW Club Praha 001 1.Nigdy nie polemizuj z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu a później pokona doświadczeniem. 2.Czasami lepiej milczeć i sprawić wrażenie idioty, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. |
09.01.2013, 16:35 | #30 |
Zarejestrowany: Sep 2012
Miasto: Bydgoszcz
Posty: 313
Motocykl: RD07a
Przebieg: 1000
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 18 godz 22 min 30 s
|
c.d.n będzie ?
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wkoło adriatyku 2012 | grabbie | Trochę dalej | 27 | 16.09.2012 11:56 |
bike island days 28.06.2012-1.07.2012-Lubieszewo kolo Drawska Pom-zachodniopomorskie | kuras | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 9 | 10.06.2012 22:33 |