30.05.2014, 21:56 | #91 | |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Cytat:
Teraz przyszła pora na Specjalną fotkę którą zrobiłem dla Elwooda.
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
|
31.05.2014, 00:10 | #92 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Wykorzystam fakt, że nikt nie czyta i napiszę kolejny odcinek.
No dobra robimy drina i jadymy dalej. Wstajemy jak zwykle z samego rana i ruszamy pichotką zobaczyć w dzień to co wczoraj rozpoznawaliśmy po ćmoku. Jedni idą szukać małp inni prześledzić wczorajszą nocną trasę. Na szczęście turyści jeszcze śpią i dość swobodnie można rozkoszować się widokami. W dzień wodospad wygląda równie okazale. Małpki z kolei są jeszcze chyba rozespane i nie dokazują za nadto. Po spacerku dosiadamy swoje rumaki i ruszamy dziś wszyscy razem. Jedna zwarta grupa obiera kierunek na Marakesz. Jedną z dawnych stolic Maroka. Zwykła dolotówka więc fotek za dużo nie będzie. Po wcześniejszych widokach, teraz nawet szkoda wyciągać aparatu. Droga mija szybko i wczesnym popołudniem wbijamy na uroczy camping na przedmieściach Marakeszu. Dość sprawnie pakujemy się w domkonamioty i na lekko, bardzo lekko bo w sandałach, prosimy o zawołanie marokańskiej taryfy. Dziś odpoczywamy od gór. Będziemy zdobywać miasto. Po chwili podjeżdżają pod bramę prawdziwe marokańskie taksówki. Dwa zdezelowane i wiekowe Marcedesy. Jako, że jest gorąco a my nie musimy prowadzić, zabieramy ze sobą coś energetycznego do picia. Jazda taaakimi taryfami to czysta przyjemność. W samochodzie co prawda nie ma klimatyzacji ale kierowca buduje odpowiedni klimat swoim stylem jazdy. Podjeżdżamy niemal w samo centrum miasta. I ruszamy na główny plac targwy gdzie ustalamy punkt zbiorczy i rozchodzimy się po suku i uliczkach medyny. Na głównym placu mrowie ludzi, handlarzy, zaklinaczy węży, naciągaczy itp. Nauczony wcześniejszymi przeżyciami aparat mam przyczajony. Przechodząc nieopodal zaklinaczy (męczycieli) węży, dyskretnie się rozglądam, tajniakiem wyciągam z pod pachy aparat pstryk, pstryk i już chcę ruszać dalej, gdy nagle na moje ramię spada czyjaś ciężka łapa. - ten dircham. - Spadaj, - Zrobił foto, ten dircham. Parę minut i wykpiłem się. Teraz będę jeszcze bardziej uważał. Zanurzamy się w jedną z uliczek a ja słyszę, że mój brzuch coś do mnie mówi. Mówił: Stary wrzuć coś do środka bo mi skóra wisi. Sprzedawców żarła jest dookoła sporo ale co wybrać. Mój wzrok pada na stojącego pod ścianą sprzedawcę czegoś co kupują miejscowi handlarze. Jest tuła ala Pita do której wnętrza gość cosik pakuje. Podchodzimy. To cosik, kolorem i konsystencją przypomina gluty z nosa w zaawansowanej alergii. No może inaczej, lekko rozpuszczony salceson o konsystencji kisielu. O, to jest ciekawe i wystarczająco inne aby spróbować. Bierzemy po porcji. Całość zdecydowanie lepiej smakuje niż wygląda, jest syte i co najważniejsze, jest tanie. Po chwili brzuszek jest zadowolony. Można iść dalej pochłaniając Marakesz nozdrzami, uszami i oczami. Zmysł dotykowy odpuszczam gdyż podobno za to kiedyś obcinali coś. Magiczna taryfa Buła z glutami Suk Fota zrobiona z biodra z myślą o przyjacielu Elwoodzie Na placu w każdym kącie coś się działo Najważniejsza jest miłość :wink: To się nazywa recycling. Z tych opon powstawały na miejscu donice, torebki, klapki i czort wie co jeszcze. W tym sklepie szukają dziwnych instrumentów muzycy z całego świata. Nasz Niski też cos dla siebie wynalazł. Czapeczkowa rewia mody Pokazywałem Wam wcześniej fotki wytatuowanej henną Marokanki. Taki tatuaż wymarzyła sobie moja pani. Gdy tylko wypowiedziała swoje życzenie, pojawiła się przed nami, niczym dżin z lampy ciemnoskóra Marokanka. W jednym ręku trzymała strzkawkę z henną w drugiej katalog z wzorami. - Ile ? Ale ja durny, nic się nie uczę. A gdzie wstępna konwersacja? - Nic, Popatrz na zdjęcia, za darmo. Zresztą ja tylko pokażę. Zanim nabrałem powietrza aby odpowiedzieć, lewy grzbiet dłoni mojej Pani był pokryty wzorami. Tempo pracy miłej pani powaliło by nawet łapacza komarów. - Stop kurna, my nie chcemy! Uśmiech na twarzy mojej pani zdradzał, że kłamie jak z nut. Ona to wiedziała. - No problem mister. 300 dircham. Co? - 300 Dircham, no co już pomalowane. Ale za to gratis będzie druga ręka. - 50. - Nie, nie, henna droga, ale może być 250. - 80? Moja pani pani zatrzepotała do mnie rzęsami a rezolutna Marokanka w mig to zarejestrowała. Czy one są wspólniczkami ? Uwzięły się na moją kasę czy jak? - 100. Więcej nie mam. - 200. Będzie druga ręka i wewnętrzna część dłoni. Tu włączył mi się kalkulator. Jak Ala będzie miała upaprane obie ręce i to po obydwu stronach, to będzie koniec zakupów. Nic już dziś nie pomaca, nie dotknie, nie wypije, nie zapali. Nic nie kupi! To się opłaca! I jeszcze będzie szczęśliwa! Kurde, warto. Ok, 200. Targ dobity. Choć drogo, to tanio. Trzeba myśleć kompleksowo. Wręczam Pani kasę a ona pokazuje pustą strzykawkę i mówi, że idzie ją napełnić, mamy czekać. Szast, prast, jak się pojawiła, tak zniknęła. Kurna, panie, to był moment. Zniknęła z kasą i tyle ją widział. Rozglądam się nieśmiało, potem śmielej a jej nie ma. Mija jedna chwila, druga, trzecia, jest. Jak zniknęła, tak się znów pojawiła. Rogal na twarz i zaczęła swój malunek na drugiej ręce. - Mogę zrobić fotkę? ( w końcu zapłaciłem) - Moment. I w mgnieniu oka zakryła twarz woalką. Teraz można. Na razie wystarczy. Czas na relaks :grin:
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
31.05.2014, 01:20 | #93 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Frankfurt/M
Posty: 987
Motocykl: Elefant 944ie
Przebieg: 54420
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 tygodni 2 dni 12 godz 4 min 21 s
|
Te węże to jakieś zabezpieczone, czy "gotowe na wszystko"?
W razie ataku na mnie byłbym chyba szybszy od niego i wcześniej bym na zawał pieprznął. Wodospad i widoki wokół niego nie do opisania..
__________________
Cagiva Elefant 944ie - jedyne co się może popsuć podczas jazdy to pogoda! |
15.06.2014, 19:39 | #94 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Znów ranek. Jakoś tak jest, że w podróży ten czas gna bez opamiętania. Choć przed nami jeszcze nieco jazdy
to wiemy, że nasz czas w Maroku się kończy. Trzeba nawinąć nieco kilometrów. Wciągamy śniadanie i pędzimy w stronę Casablanki. Nasze spanie Zjadamy śniadanko i na koń. Fotek z drogi nie ma, bo i nie było co za bardzo fotografować. Ot droga jak droga. Casablanca wita nas gorącem, palmami, korkami i korkami. Na początek lądujemy nad brzegiem oceanu, u stóp meczetu Hassana II. Jest to trzeci pod względem wielkości meczet na świecie. Może pomieścić 25 000 wiernych i dalsze 80 000 na rozległym dziedzińcu. Minaret o wysokości 210 metrów stanowi najwyższą budowlę w Maroku. Bieda i las anten satelitarnych Korki Casablanki Zderzenie tradycji i nowoczesności Meczet Hassana II Pora poszukać spanka bo nie mamy nic nagrane a chcemy jeszcze połazić po uliczkach Casablanki. Kierujemy się na centrum i odbijamy w jakąś wąską uliczkę. W lewo, prawo, lewo,… Kręcimy się uliczkami tak wąskimi, że handlarze muszą chować się za stragany. Wreszcie jest. Hotel La Victorie. Motocykle wprowadzamy na hol i idziemy się poszwędać. Niski ma tutaj do zrealizowania swój cel. Jako fan filmu Casablanca, klasyki kina z 1942 roku, pragnie odnaleźć "Rick's Café” i strzelić kilka fotek. Rozpoczynamy poszukiwania. Tu kawka, tam coś na żołądek i nim się zorientowaliśmy zrobiło się ciemno. Jeszcze kilka przecznic i jesteśmy pod Rick’s Cafe. Zanim zdążyliśmy ochłonąć przed nami staną ochroniarz i kategorycznie zabronił nam wyciągać aparatu. No, chyba, że chcemy zarezerwować stolik wewnątrz i coś zamówić. Jak podejrzewamy, ceny wewnątrz nie pozwalają podróżnikom motocyklowym zamówić nawet wody. Marzenia są jednak zbyt ważne aby taka błahostka mogła nas powstrzymać. Robimy zrzutę na jedną kawę, uzbrajamy niskiego w aparat i kategorycznie zalecamy realizację marzeń. Niski znika we wnętrzu a my do najbliższego sklepiku na łakocie. Po jakichś dwudziestu minutach Niski jest już z nami i wracamy do hotelu. Nasz hotel Wjazd na parking Parking w holu hotelowym Potem kawka Szwędając się po Casablance Gdzie ten Rick's Cafe?
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
15.06.2014, 19:41 | #95 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Kierujemy się w stronę promu. Przed nami jeszcze jedna nocka w Larache nad oceanem. Najpierw jednak musimy wyrwać się z zakorkowanej Casablanki.
Kat Szparaga nie lubi korków i grzeje się okrutnie. - Spotkamy się na wylocie! Tyle usłyszałem i tyle go widziałem. Wyrywaliśmy się z tego miasta dobre dwadzieścia minut. Na rogatkach zatrzymujemy motongi. Szparaga ani widu, ani słychu. Którą drogą poleciał nie mamy pojęcia. Wiemy, że nie zabrał ani telefonu, ani dokumentów, ani kasy. Paliwa do celu nie ma prawa mu wystarczyć. Jest nieciekawie. Czekamy jakieś dwadzieścia minut i podejmujemy decyzję, że jedziemy. Może trafimy go gdzieś na drodze. Oczywiście nie wjeżdżamy na autostradę tylko suniemy równoległą szutrówką Droga jest całkiem fajna, ucieka szybko tylko martwi nas brak paliwa. Jakieś 50-60 km od celu jadę na końcówce rezerwy. Wreszcie trafiamy do jakiejś wioski gdzie otacza nas gromada dzieciaków i nie tylko. Starsi wyglądają dość ortodoksyjnie alę są dość ciekawi i pomocni w poszukiwaniu paliwa. W miejscowym sklepiku dostajemy trochę benzyny prosto z plastikowych baniaczków. Późnym popołudniem docieramy do Larache gdzie na wjeździe oczekuje na nas Szparag. Oczywiście brakło mu paliwa i … Kupił mu je tubylec i nic nie chciał w zamian. Czujecie to. Ot tak po prostu z chęci pomocy. Plantacje Nasza ścieżka i tędy postój na dupny odpoczynek I tankowanie Tu znajdujemy Szparaga. W tle ocean Tym razem, nie szukamy spania tylko korzystamy z usług majfrenda. Warto wyło. Trafiamy do domku jednorodzinnego na przedmieściu w pobliżu oceanu. Pełen wypas. W tym miejscu można zakończyć naszą historyję. Może będzie jeszcze kilka fotek na zakończenie. Może jakieś podsumowanie. Zobaczymy.
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
15.06.2014, 20:47 | #97 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Prawie zakończenie:
Z samego rana gonimy na prom. Prom już stoi i czeka ale wjazdu jeszcze nie ma. Najpierw rozładunek, potem wjeżdżają tiry, potem osobówki na końcu my. Kilka godzin czekania na betonowej pustyni. Słońce nie ma litości. Przytomność utrzymuje świadomość, że w kantynie na promie czeka zimne piwo. Poranne tankowanie Relaksik Na Tangrer Med Czekając na prom ... a jest ciepełko Zaraz będzie zaokrętowanie Na promie z piwkiem Przejechano Na lotnisku Specjalne podziękowania dla: Szparaga i Milenki, za zorganizowanie tej przygody. Łukasza Lucyny, za miłe towarzystwo na trasie Leo, za miernik i futerko. Oj Baśka fajne masz futerko. Wottekk, za pożyczenie mocowania kufrów. Dla czytających, za niespotykaną nigdzie indziej cierpliwość w oczekiwaniu na kolejne odcinki.
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
15.06.2014, 20:53 | #98 |
Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,665
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 21 godz 51 min 11 s
|
Szkoda, że juz koniec.
|
15.06.2014, 21:09 | #99 |
Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
|
Morze zobaczyliśmy na ostatnich fotach. Teraz bierz się za podsumowanie Koniecznie.
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie. Ostatnio edytowane przez wilczyca : 15.06.2014 o 21:13 |
15.06.2014, 22:03 | #100 | |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 4 min 15 s
|
Sie cieszę
E tam koniec, jaki koniec? Był już Paszków Rally, Będzie kolejna wycieczka i będzie kolejna relacja i tyle Cytat:
__________________
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ] |
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wilk syty i Jagnię całe, czyli Maroko na zimowo [Marzec 2013] | jagna | Trochę dalej | 117 | 22.09.2013 22:33 |
Maroko 2013 | kowal73 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 27.11.2012 22:17 |