Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04.06.2014, 19:05   #51
mygosia
 
mygosia's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,665
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 21 godz 51 min 11 s
Domyślnie

Widok z okna [przez moskitierę]



Kolejny poranek.Zaczyna się skwar.
Po śniadaniu pędzę do pobliskiego sklepiku po wodę. Pan wskazuje na lodówkę - potwierdzam skinieniem - i przede mna lądują dwa lodowate półtoralitrowe plastikowe butelki, w których pływają wielkie kawały lodu. Wow! Ale czadowy patent Są naprawdę zimne, a powoli topiący sie lód powoduje, że nie nagrzeją się zbyt szybko w bagażu.
Kiedy częstuję chłopaków wodą z chrzęszczącym lodem, widzę zazdrość w ich oczach

No i w końcu pamiętam o cisnieniu w oponach Korzystam z kompresora jadącego w Kajmanowozie. Widzę, że mam jeszcze chwilkę czasu, więc zrzucam kierownicę i na szybko sprawdzam czy nie trzeba dokręcić nakrętki, która fiksuje główkę ramy. W DRce ma tendencję do samoistnego luzowania się - a na tych setkach kilometrów wertepów miała okazję.
Ale nie… wszystko ok

Wojtek [na dużym KTMie] ma już dość zapierniczania za szybkimi DRzetami i postanawia dołączyć do naszej grupy foto-lajtowo-emeryckiej
Zanim wyjedziemy z miasta zahaczamy jeszcze o serwis KTMa, gdzie było prostowane koło z 1190. “Serwis” to urocza i ciasna kanciapa



Każdy z nas dostaje “naklejkę mocy” - moja ląduje na baku…





No to ruszamy. Zrobiłam dokładny wywiad z Kajmanem i mniej więcej wiem czego się spodziewać - miasteczka, długie proste, 2-3 razy zahaczamy o wzgórza i tam może być nieco trudniej. Ale najważniejsze - żadnych piachów i żadnego koryta rzeki!!!

No to ruszamy.
Początkowo kluczymy po wąziutkich “uliczkach” w Zagorze. Wąska dróżka co kilkadziesiąt metrów łamie się pod kątem prostym. Biegnie wśród zabudowań i wysokich murków. Pokryta jest drobnym zwirkiem. Nijak sie rozpędzić, nijak wejść szeroko w zakręt, bo po prostu widoczność jest kiepska.

W końcu dość kręcenia się - wjeżdżamy na hamadę! I pyrkamy. Temperatura rośnie. Czasem zatrzymujemy się na uzupełnienie płynów, ale wówczas żar uderza ze zdwojona siłą.





Dla Stonera



Co jakiś czas przejeżdżamy przez miasteczka, gdzie droga kręci się ślepymi zakrętami.
Na jednym z tych w prawo, wyjeżdżam sobie lajtowo szerokim łukiem [bo przecież ślisko na sypkim] i lecę sobie lajtowo na czołówkę z jakąś osobówką… Jak zawsze w takich momentach mnie paraliżuje i mam ochotę zamknąć oczy Zmieniam kierunek właściwie siłą woli, jakims cudem mijam go z lewej… Brakło jakichś 20cm do kraksy.
Od tej pory przed każdym ślepym zakrętem zwalniam i jade przyklejona do zewnętrznej.



Wojtek marudzi, że musi z nami jechać, bo strasznie sie za nami kurzy, a on na końcu [nie ma nawigacji].
Po kolejnych kilkunastu km żal mi się chłopaka zrobiło. W sumie, pomyślałam, ja i Wiesiek jedziemy podobnym tempem, to wystarczy nam jedna nawigacja.

Oddałam Wojtkowi swojego Garmina, pokazałam najważniejsze funcje i… tyle go widzieliśmy Spotkaliśmy się dopiero po południu na miejscu noclegowym.
A to ja od tej pory kurzyłam się za 690



Upał męczy coraz bardziej. Czuję się niezbyt komfortowo. W końcu przystajemy w jakiejś spokojnej oazie. Dziwnie wygląda zbiorowisko drzew palmowych i zieleni w środku skalistego niczego. Co ważne - pośrodku oazy panuje specyficzny mikroklimat. Powiewa chłodem. Śpiewaja ptaszki… Posilamy się batonem i dowiadujemy się, że szukał nas Wojtek. Że nie wiedział gdzie skręcić na kolejny odcinek offowy i jedzie do celu asfaltem.



Po ochłonięciu wsiadamy na motocykle i znów wjeżdżamy do piekarnika.
Po minięciu Agdz wjeżdżamy na offa. Pamiętam z “odprawy”, że ten kawałek drogi był kiedyś zmyty i może być “różnie”.
Momentami właściwie nie ma klasycznej “drogi”, tylko jedziemy tak mniej więcej po płaskich, ciemnych skałach. Tak plus minus wg tego co pokazuje nawigacja. potem pojawia się kamienisty szuter, którym zjeżdżamy w dół. Robię zdjęcie i tracę Wieśka z oczu na jakie 30sek - to wystarcza, że gdy dojeżdżam do rozwidlenia, nie wiem którą drogę wybrać. Jadę w prawo… ale po jakichś 100m dochodze do wniosku, że jednak źle. Zawracam karkołomnie manewrując na pochyłej, wąskiej, pokrytej kamieniami ścieżce… Gorące powietrze jest nieruchome, wylewam siódme poty.
Dojeżdżam do Wieśka w momencie, gdy on zawraca swoje moto - jednak on również źle pojechał. Ponownie męczę się z DRką, powoli tracąc siły i nerwy.
Zjeżdżamy w dół…
Do rzeki…
Albo raczej tego co z niej zostało po wyschnięciu… do koryta…
Wkurzona zaciskam zęby i jadę po mojej “ukochanej” nawierzchni. Ale to nic… bo w tym pieprzonym korycie są łachy pieprzonego piachu.
Moja bujna wyobraźnia podpowiada coraz to bardziej wyrafinowane epitety, którymi wirtualnie sobie obrzucam Kajmana - a co!
Jakos się stamtąd wygrzebuję.


Zjazd do pieprzonej rzeki



I po przejechaniu wioseczki czeka na nas mała nagroda - piękny, delikatny szuterek



Na koniec dnia czeka na nas kilkadziesiąt kilometrów asfaltu. Myślę o nim z niechęcią, ale gdy pokonuje kolejne winkle na mojej twarzy pojawia się banan.
Jedziemy w górę po idealnej lekko szorstkiej nawierzchni, droga wspina się na przełęcz kapitalnymi, ciasnymi zakrętami. DRka idzie idealnie! To jest jeden z tych dni, gdy “czuję” motocykl - stajemy się jednością. Bujamy się na serpentynach. Domykam kostki i aż piszczę z radości
Jest cudownie Bawię się jak w wesołym miasteczku na rollercoasterze

No a potem już prawie prosta droga do Warzazat… nudy… Oprócz momentu, gdy w czasie wyprzedzania zamiast piątki wbijam trójkę… Na ułamek sekundy gwałtownie tracę prędkość, a Wiesiek prawie się ze mną zderza… No tak… blondi

Dojeżdżamy do hotelu - szybko ogarniamy się i jedziemy do centrum na jakąs przekąskę.

Miejsce parkingowe


Widok z okna


Potem włóczę się po suku…

Pralnia


Telefony


Dentysta


Spawalnia



Nabywam “skarby Maroka” - olejek arganowy, glinkę ghassoul [niestety nie suchą, tylko rozrobioną w oleju - nie daje się do mycia włosów, ale jako maska na ciało jest super!], daktyle, biżuterię [w końcu trafiam na bransoletkę, która nie jest na mnie za duża ]... Mimo stosunkowo późnej pory miasto tętni życiem.





W drodze powrotnej poznajemy różnicę między petit taxi, a grande taxi - tylko te drugie jadą na drugą stronę rzeki, gdzie jest nasz hotel. Było z tym niezłe zamieszanie. Pomocy udzieliła urocza studentka [wydział Informatyki] Sana [?]. Wymieniłysmy się na szybko namiasrami na FB, ale nie udało się skontaktować - żałuję do dzisiaj

Jest noc, ale temperatura wcale nie spadła. Jest gorąco i duszno. W hotelu ulgę przynosi włączona klima, ale mimo wszystko nie śpię zbyt dobrze tej nocy...
mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.06.2014, 17:09   #52
mygosia
 
mygosia's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,665
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 21 godz 51 min 11 s
Domyślnie

Kurcze - to już ostatni dzień naszej marokańskiej przygody
Przed nami dojazd do Marakeszu - jakieś 200km asfaltu, ale można zrobić offowy odcinek specjalny. Dla mnie oczywistym jest, że szkoda byłoby przepuścić ostatnią okazję, na to, aby zjechać z czarnego.

No, ale reszta ma inne preferencje
Chłopaki z DRzetek i 1190 wstają bladym świtem i około 7 ruszają w stronę Marrakeszu. Zamierzają być tam ok. południa. Hmmm…

Ja śpię dłużej, a śniadanie jemy z Kajmanem i Wieśkiem w bardziej ludzkiej porze. Potem ruszamy. Jest trochę pochmurno, nie za gorąco.
Niestety tym razem nie zobaczę burzy piaskowej - będzie trzeba tutaj wrócić

Mam nadzieję, że skoro Wiesiek poczekał aż się zbiorę, to pojedzimy razem. Ale po klikunastu kilometrach on jednak postanawia jechać asfaltem. A ja chcę jeszcze jeden, ostatni raz usłyszeć ten charakterystyczny chrzęst opon na szutrze, za którym będę tęsknić...

Więc się rozdzielamy. Jeszcze melduję się Kajmanowi, aby w razie W wiedział gdzie mnie szukać.




Skręcam w lewo…

...i jadę. Sama!

W końcu!!!!


Wprawdzie ciągle po asfalcie - na dodatek przejeżdżam przez tereny jakiejś kopalni [?]. Wszystko wokół pokryte jest czarnym śliskim pyłem, a dziwny zapach podrażnia nozdrza.
Ale gęba i tak uchachana od ucha do ucha.



Kurde. Ostatnio ktoś mi się zapytał co jest takiego fajnego w jedzie samemu. Hmmm… Lubię chyba ten luz psychiczny, poczucie niezależności, brak obciążenia. To że jestem tylko ze sobą. Lubię ten stan gotowości, w którym wszelkie przeciwności stają się przygodą
No i nie mam komu marudzić Jeśli liczę tylko na siebie, to nagle okazuje się, że mogę więcej, dalej, lepiej, dłużej.
Wtedy inaczej postrzegam świat. Chłonę go sześcioma zmysłami [jak to baba] - i nie przeszkadza mi w tym czyjeś sapanie, albo bezsensowne gadanie
Czasem nadchodzi taka magiczna chwila, gdy czuję jak każda cząsteczka mojego ciała się polaryzuje, a fale mózgowe uspokajają i przyjmują kształt regularnej sinusoidy.
Spokój. Wyciszenie.
Kondensacja i rozproszenie - wszystko i nic.

W końcu po kilkunastu klometrach, gdy powoli trace nadzieję, kończy się asfalt, a zaczyna…

Lajtowy offik



Znów sobie pyrkamy z moją dzielną DRką po przyjemnym szuterku, biegnącym po stromym zboczu w moim ulubionym kolorze Maroka. Towarzyszy mi linia energetyczna, co świadczy o tym, że do cywilizacji nie jest daleko
Trasa, zgodnie z tym co mówił Kajman, nie jest trudna Jest miło, czuję się bezpiecznie.

Zatrzymuję się na odludziu, aby zrobić kilka zdjęć.

Mam czas, to nawet autoportrecik mogę sobie strzelić




W końcu droga schodzi do doliny z oazą. Klasycznie - ludzie mieszkają na gołych skałach w prażącym słońcu - cień jest zbyt cenny, aby go marnotrawić, wykorzystuje się go pod uprawy. Trochę odwrotnie niż u nas.







Jeszcze jeden przejazd przez góry i już widzę na garminie, że zbliżam się do asfaltu.
Marokańskie szutry żegnają mnie przepieknym widokiem na kolorowe góry.







W klatce piersiowej czuję gniecenie, oddech się spłyca - będę tęsknić…

A potem…
... żar z nieba, gorąc od asfaltu, wleczące się śmierdzące autobusy, ciężarówki, ciągnące się w nieskończoność zatłoczone serpentyny, dzieciaki najpierw wyciągające ręce, a potem rzucające kamieniami, mężczyźni wchodzący pod koła w celu zaoferowania sztucznych gniazd z kryształami we wściekło jaskrawych odcieniach czerwieni i błękitu…
Wraz ze żółwio mijającymi kilometrami i minutami rośnie mój poziom frustracji… w końcu irytacja zamienia się w agresję…
Rany Julek - niecierpię tego!
Tęsknię za bezkresnymi pustkami. Marzę, aby być w środku niczego…

No ale niestety. Wszystko co dobre, szybko się kończy.
Im bliżej Marakeszu, tym lepiej się jedzie.
Znów się wpasowywuję w porywający, nieco wariacki ruch. Dokucza tylko upałâ€Ś

Gdy dojeżdżam na kemping inne motki są już ładowane na przyczepę. Idę się przywitać z Kowalami, bo okazuje się, że dzisiaj zostają tutaj na noc
Szybkie uściśnięcie dłoni, ale jak wracam, to i tak dostaję po uszach, bo się gdzieś włóczę, a tutaj przecież robota czeka :P
Szybko się przepakowywuję, Wojtek pomaga zapakować moje moto na przyczepkę [dzięki!] i po raz ostatni idę zmyć z siebie całodzienny pył, który dostaje się wszędzie, plącze włosy, wysusza skórę i powoduje zapychanie otworów nosowych

Czuję się jak nowonarodzona

Pył...




Żegnam się z chłopakami - oni jutro odlatują do kraju, a mnie czeka kilka dni w ciasnej kabinie kajmanowozu - sprytnie przedłużam sobie urlop i łagodzę przejście do szarej rzeczywistości

Teraz Kajman idzie się odświeżyć, a ja czekam na niego w restauracji. Czekam… 5 minut… 10 minut… Nosz kurde…. ile faceci siedzą w łazience?! 20 minut… Zaczynam się niepokoić, bo pamiętam, że “Kajman +prysznic+śliska posadzka” to nie jest dobra kombinacja…

W końcu wraca…. w całości… ufff… Jemy kolację.
I ruszamy w ciepły wieczór…

Taki będę miała widok przez kilka najbliższych dni


Jedziemyyy!!!


Kierownik


Po kilku godzinach zatrzymujemy się na stacji benzynowej. Przez cały czas zakupów i załatwiania czynności fizjologicznych, cos z tyłu głowy ponagla mnie do powrotu do auta… A Kajman na luzaka, a to kawka, a to jeszcze kibelek - całe szczęście była kolejka, więc wychodzimy trochę szybciej, niż mogliśmy.
Od Kajmanowozu odrywa się męska sylwetka i spacerkiem podchodzi do zaparkowanego obok ciemnego fiata, wsiada i niespiesznie odjeżdża… Kajman coś wspomina o ciekawskich, a w mojej głowie znów brzęczy alarm.
Kiedy odruchowo naciskam klamkę przed zwolnieniem blokady, a mimo to drzwi stają otworem, już wiemy, że ktoś się włamał do auta…
Jakimś cudem straty niewielkie - widocznie wyszliśmy wystarczająco szybko i złodziej miał czas złapać tylko to co było na wierzchu, najbardziej widoczne - czyli leżącą na lodówce białą kosmetyczkę z zużytą szczoteczką do zebów Myślę, że również chaos optyczny [czyli potocznie “burdel”] panujący w aucie spowodował dezorientację przeciwnika
Nasza wiara w ludzi została nieco podkopana. Ale, dzięki Bogu, naszym największym problemem w tym momencie jest to, że nie mamy pasty do zębów

Opuszczamy niegościnną okolicę i ruszamy w noc.




W sumie to tyle.
potem była już tylko monotonna jazda… Trochę się martwiłam, czy się nie będę nudzić, ale okazało się, że poruszamy się na tyle delikatnie, że mój szalony błędnik bez problemu pozwala na czytanie książki Kajman okazał się całkiem dobrym towarzyszem - nie gadał za dużo [chociaż na pewno więcej, niż ja] i prawie się nie pokłóciliśmy Za oknami powoli zmieniały się krajobrazy, zmieniała się pogoda. Niemcy powitały nas chłodem i deszczem. A pierwsze co widzimy po wjeździe do Polski, to stado truchtających dzików

Podobało mi się

We wtorek o świcie parkujemy pod moim domem. Zrzucamy DRkę, jeszcze tylko szybka herbata, uścisk dłoni…

...i idę się wyspać!
Mój mózg ciągle przetwarza informacje z Maroka.
Afrykańskie krajobrazy, kamieniste ścieżki, łagodne szutry, strome zbocza górskie śnią mi się przez kilka tygodni, noc w noc.

Gdy przestają - zaczynam myśleć kiedy by tu znowu… Bo tylu rzeczy nie zrobiłam: nie pojeździłam po piachu, nie spałam na dachu, nie byłam w hammamie, nie widziałam burzy piaskowej, ani skorpiona, nie przejeżdżałam przez rzekę…
Ja chcę jeszcze i jeszcze!

I ludziska… pamiętajcie. Jak chcecie gdzieś jechać, to stawajcie na głowie i jeźdźcie! Nie zostawiajcie marzeń na później.
Bo tego później może nie być…


__________________________________________________ _________
Dziękuję Filozofowi Naczelnemu za pożyczenie Garmina!
R. za użyczenie genialnego śpiwora, za pierogi i kawę z cynamonem dla zmęczonych nocnych wędrowców I za dobre fluidy!
Wieśkowi za spokojne i cierpliwe towarzystwo.
Reszcie chłopaków, że mnie nie zjedli, chociaż mogli [i chyba chcieli]
Kajmanowi - za mało męczące towarzystwo, za muzykę i rozmowy

Ostatnio edytowane przez mygosia : 06.06.2014 o 17:13
mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.06.2014, 19:45   #53
Miki Głogów
 
Miki Głogów's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2012
Miasto: Głogów Małopolski
Posty: 199
Motocykl: RD07a
Przebieg: up
Miki Głogów is an unknown quantity at this point
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 6 dni 2 godz 52 min 4 s
Domyślnie

... i już Koniec ?

Dzięki za fajne wspomnienie tego samego miejsca i czasu .

Btw, spotkaliśmy się w tej knajpce nad basenem. Niestety nie było czasu pogadać.

Ps. Garmin wysłany !!

Ostatnio edytowane przez Miki Głogów : 07.06.2014 o 12:54
Miki Głogów jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.06.2014, 01:16   #54
szarik
 
szarik's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: ? nie Wieś kole Bełchatowa
Posty: 511
Motocykl: RD07a
Przebieg: 50500
szarik jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 dni 8 godz 18 min 11 s
Domyślnie

Dzięki
szarik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.06.2014, 16:12   #55
Miki Głogów
 
Miki Głogów's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2012
Miasto: Głogów Małopolski
Posty: 199
Motocykl: RD07a
Przebieg: up
Miki Głogów is an unknown quantity at this point
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 6 dni 2 godz 52 min 4 s
Domyślnie

Gosia, zdradź tajemnicę skąd będzie następna relacja , przynajmniej kierunek ...
Miki Głogów jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.06.2014, 19:03   #56
mygosia
 
mygosia's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,665
Motocykl: nie mam AT jeszcze
mygosia jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 21 godz 51 min 11 s
Domyślnie

Nie wiem

Najchętniej wschód.... Ale w takiej formie, w jakiej mi się marzy, to bym się musiała z pracy zwolnić...

Miki - a Ty gdzie się wybierasz?
mygosia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23.06.2014, 15:06   #57
kajman
 
kajman's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
kajman jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
Domyślnie

a tak przy okazji link z wyjazdu natępnego kwietniowo/majowy

http://www.kajmanoverland.pl/realiza...wall=&start=15
kajman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Yaszek XT600 a Suzi DR350 - okiem kobiety Cleo Lejdis 16 29.05.2022 09:01
Moskwa, Murmańsk i kawałek Fjorda okiem Lorda [2011] calgon Trochę dalej 255 27.01.2012 03:49
Maroko okiem leszcza felkowski Trochę dalej 86 22.06.2009 20:11


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:57.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.