16.12.2014, 17:41 | #31 |
Bałkany są piękne i ludzie też ok.
|
|
16.12.2014, 18:32 | #32 |
Zarejestrowany: Aug 2014
Miasto: Wwa
Posty: 179
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 1 dzień 14 godz 51 min 33 s
|
Na Sveti Jure wdrapaliśmy się załadowanym Dragstarem. Piękna trasa, piękne widoki
__________________
V-strom 1050XT |
17.12.2014, 01:45 | #33 |
Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: Koszalin
Posty: 1,029
Motocykl: LC8 ADV była rd07
Przebieg: do uzgo
Online: 2 tygodni 2 dni 16 godz 23 min 40 s
|
Wstajemy rano... nic nas w nocy nie zaatakowało a miejsce za dnia wygląda o niebo lepiej.
Jest bardzo ciepło. Pogoda o jakiej marzyliśmy na początku wycieczki. Jesteśmy w podróży , pogoda wymarzona... czego chcieć więcej? Rano odwiedza nas miejscowy pies. Bardzo strachliwy ale po kilku chwilach daje się nawet pogłaskać. Wpadł na zwiady pewnie wysłany przez właścicieli posesji... Domek wygląda bardzo ładnie. Otaczają go murki z kamieni, jest nawet jakaś studnia. Jest miło i przytulnie. Dziewczyny zabierają się za robienie śniadania. Wcinamy kanapki z tuszeną popijając gorącą kawą. Razem z nami wcina miejscowy czworonóg. Zwijamy obóz i ruszamy w drogę. Dziś w planach Medugorie w Bośni i Hercegowinie oraz Mostar z przepięknym mostem którego zdjęcie jest jednym z symboli kojarzonych z Bałkanami. Następnie chcemy dojechać jak najbliżej granicy z Czarnogórą. Teren górzysty z fajnymi drogami. Jedziemy przez wąwóz. Mijamy masę opuszczonych domów o których już wszyscy zapomnieli. Dojeżdżamy do jakiejś miejscowości niedaleko granicy gdzie wydajemy ostatnie kuny Chorwackie na paliwo i jakieś zakupy. Orzeźwiamy się cytrynowymi browarkami pod sklepem. Zatankowani pod korki dojeżdżamy do granicy z BIH. Korek ciągnie się przez kilka set metrów przed granicą. Zatrzymujemy się i słońce zaczyna nam doskwierać. Pot zaczyna lecieć po wszystkim z jajami włącznie. W kacie zapala się kolejna kreska na wskaźniku temperatury a wentylator nie daje spokoju. Gasze silnik i po kawałku podpychamy motocykle do granicy. Sytuacja robi się coraz bardziej napięta. Na żadnej granicy nie czekaliśmy dłużej niż 5 minut. Tu kolejka jest straszna. Jest bardzo gorąco. W pewnej chwili ktoś mi mówi ze coś cieknie z Kateema... Benzyna leje się ciurkiem po gorącym kolektorze prosto na ulice. stoimy z 50 metrów od granicy... otwieram zbiornik paliwa. Paliwo wylewa się górą... Okazuje się że załamany jest wężyk odpowietrzenia prawego zbiornika. Słońce tak rozgrzało zbiornik że paliwo zalane pod korek przelewało się do zbiornika lewego gdzie wyciekało odpowietrzeniem prosto na glebę.... No ładnie , Jeszcze jakichś wycieków tylko brakowało akurat na tej granicy. Uchylam lekko wlewy paliwa by nie robiło się ciśnienie w zbiornikach. Patrzymy a celnicy trzepią skrupulatnie wszystkie bagażniki... No jeszcze tylko brakowało żebym musiał wszystkie bambetle z sakw wyciągać... Kudłaty lekko zaniepokojony mówi: - Ty ... mam w kufrze do połowy rozpitą łychę i siekierę... Pełni nadziei że mimo wszystko jakoś przejedziemy bez problemu, podprowadzamy motocykle pod przejście graniczne. JA jako pierwszy stawiam kata na stopce bocznej , cały upocony podaje paszport celnikowi. Celnik rzuca okiem na mój paszport, później na całą naszą grupę i coś bełkocze pod nosem.... - Polcsska upa aligon..... Podaję mu paszport a on powtarza swoją kwestię i macha ręką... Kudłaty pyta się mnie .. - Co on powiedział? odpowiadam: - Polska grupa, pal i goń... Wsiadamy na motocykle i bez problemu przejeżdżamy przez granicę. Z niedowierzaniem, kamień z serca... masakra, nawet paszportów do ręki nie wzięli.... Zaraz za granicą zaczyna się coś o czym marzyła Justyna od wczoraj... Jest płasko, mało zakrętów, piękna pogoda... W tym kraju Widać w końcu rolnictwo, jakieś pola uprawy sady , stoiska z owocami i warzywami przy drodze, a nie tylko stały i skały... Po drodze przy prawie każdym domu stoi stary mercedes. Wydaje się ze jest tam więcej mercedesów niż nawet w Albanii a co najbardziej mi się podobało... Bardzo dużo starych mercedesów W123 które od zawsze mi się podobały i były dla mnie ikoną prawdziwych samochodów.... Zjeżdżamy na stację paliw by chwilę ochłonąć. Darek z Kudłatym zatrzymują sie jakieś 100 metrów za nami przy stoisku z arbuzami. Justyna daje mi swój kask z interkomem i mówi: - masz posłuchaj jak się dogadują i jak kupują arbuzy. Zakładam kask i po chwili nie mogę ustać w miejscu ze śmiechu... ciężko to opisać, całą transakcje łamanymi językami a później całą procedurę pakowania arbuzów na motocykle. Widzimy ich ze stacji a w słuchawkach słyszę... - Kudłaty zrób tak jak ja... Darek wkłada arbuza pod kurtkę, siada na fazera i nie może dosięgnąć kierownicy, podsuwa arbuza pod sama szyje i udaje mu się sięgnąć kierownicy. Miejscowi dają jakieś linki kudłatemu który próbuje uwiązac arbuza na kufrze... Darek mówi do Krzyśka: - Kudłaty to ci się wyśliźnie... jak by to było kwadratowe to inna historia.... Brzuch mnie boli ze śmiechu... ściągam kask bo już nie moge tego słuchać... Podjeżdżają do nas w końcu. Układamy się w cieniu chowając się przed słońcem. Darek Mocuje arbuza w kartonie na kufrze za pomocą expanderów a Jego żona Justyna zabiera się za podział drugiego arbuza. Smakuje wyśmienicie świeżutki orzeźwiający bardzo soczysty.... Po kilku minutach z Arbuza zostaje kilka skór.... Kupujemy na stacji nalepnice z symbolami krajów które mijamy po drodze by mieć na pamiątkę na kufrach. Na fb zobaczyłęm nalepkę logo ŁN - Łowców Niewygód. OD razu przychodzi mi na myśl że my jesteśmy Łowcami Naljepnic... Robimy kilka zdjęć i jedziemy w kierunku Świętego miejsca Medugorie. Podobno ukazała się tam kiedyś matka boska ale do dziś nikt tego nie potwierdził ani nie zaprzeczył.. Postawiono tam Sanktuarium które odwiedzają masy turystów. Dojeżdżamy do miejscowości i szukamy miejsca parkingowego. Zatrzymujemy się przy jakiejś knajpce. przypinamy do motocykli kaski, aparaty w dłoń i idziemy zobaczyć co to za cudowne miejsce. Uliczki przesiane różnorodnym świętymi pamiątkami. Jest tam chyba wszystko z wizerunkiem matki boskiej bądź z widokiem sanktuarium. Są nawet ciupagi niczym w Zakopanem. Robimy kilka zdjęć na placu przed wejściem do sanktuarium. W środku zakaż robienia zdjęć. Trafiamy na jakaś mszę. Nie był bym sobą gdybym nie zrobił tam choć jednego zdjęcia mimo zakazu. Z tyłu świątyni ładne miejsce z licznymi ławeczkami dla wiernych. Bośnia to zdecydowanie kraj mercedesów.... Motocykle zostawiliśmy na pół godziny więc staramy się wrócić jak najszybciej. Jest gorąco i chcemy już jechać dalej. Kierujemy się w stronę Mostaru. Droga mija przyjemnie. Wjeżdżamy do Mostaru i szukamy historycznego mostu. Parkujemy motocykle na płatnym parkingu nieopodal mostu. Na parkingu oczywiście nic innego jak auta na Polskich blachach. Idziemy zobaczyć co to za cudo. Uliczki porastają różnokolorowo-kwitnące krzewy oraz drzewa figowe. Most jest bardzo ładną budowlą nad przepięknego koloru rzeką. Niestety prócz tego to syf , kiła i mogiła. Masa śmieci i odpadów wszelkiego rodzaju... Postanawiamy kupić jakieś pamiątki i zjeść coś na miejscu. Pytamy o jakaś dobra knajpę. Miejscowi kierują nas na uliczkę pełną straganów z pamiątkami. Adam z Izą zbierają różnego rodzaju pamiątkowe otwieracze do butelek. W każdym słynnym mieście starają się kupić jakiś miejscowy otwieracz. Mają ich już chyba kilkaset. Kupujemy jakieś drobiazgi na pamiątkę oraz wysyłamy pocztówki do znajomych z Polski Docieramy do knajpki polecanej przez miejscowych. Na ulicy masa Polaków. Pani na wejściu do restauracji przebrana w ludowe bośniackie obrania wita nas po Polsku. Siadamy wygodnie i składamy zamówienie. Decydujemy się na Cevapicici grilled - czyli po naszemu grillowane mięsne kutaski. Adam zamawia kawę po Bośniacku. Dostaje naparstek w miedzianym dzbanuszku. Kelner pomaga adamowi fachowo zaparzyć sobie kawę na miejscu. Podobno bardzo dobra. Ja zamawiam duże latte machiato Jak widać megalomani tu w gastronomi niema. a ja lubię się kawą napić a nie umoczyć w niej zęby. Za to grillowane kutaski pierwsza klasa. Najedzeni i zadowoleni żegnamy się z miłą panią przy wejściu do restauracji, oraz robimy sobie pamiątkowe zdjęcie z piękną panią Wracamy na parking gdzie obok naszych motocykli stoją piękne dwa triumphy. Jak nie trudno się domyślić ... na polskich blachach. Ech... Nie podniecają mnie miejsca gdzie masa turystów z półmetrowymi obiektywami , ale Mostar trzeba zaliczyć. Wcinamy jeszcze przydrożne figi. Wszędzie tam sa świątynie ze śmiesznymi wieżami... Darek śmiał się ze to rakiety Putina gotowe do startu Ruszamy w kierunku Republiki serbskiej. Zatrzymujemy się na chwilę przy wielkiej tablicy oznajmiającej nam ze przekraczamy granicę. Jedziemy dalej. Przodem jadą fazery, kawasaki Kudłaty i ja... Mijamy różne zwierzęta przy drodze. Udaje nam się nawet uchwycić jak krowa przy drodze po prostu sra. Do dziś nie wiem czy była to obstrukcja na widok Gejesa czy może efekt uboczny po przelocie dwóch ścigaczy ze Sianowa... Zatrzymujemy się na chwilę przy źródełku z krystalicznie czystą wodą. Robimy kilka zdjęć z za kierownicy jakiejś elektrowni przy której stały znaki zakazu fotografowania, Zatrzymujemy się pod sklepem na jakieś zakupy i schładzamy się cytrynowymi piwkami które nam zasmakowały... Tankujemy motocykle na stacji paliw gdzie rozmawiamy z młodymi tambylcami pracującym na stacji. Darek mówi do gościa że dwa fazery naraz żeby tankował. Gościu nie bardzo kuma o co mu chodzi... Mówię do Serba.. - two condoms Together... Wszyscy wybuchamy śmiechem. Zajeżdżamy jeszcze do miejscowego sklepu po jakieś pieczywo. Ekspedientka bardzo nie miła, na ulicy stoi stuningowany golf 2 gti a w oczach tambylców patrzących na nas jakby z pod byka widać jakby zazdrość. Czuć negatywna energie w powietrzu. Wsiadamy na motocykle i jedziemy w stronę granicy z Czarnogórą. Jedziemy kilkadziesiąt kilometrów i dojeżdżamy do maleńkiego przejścia granicznego. Robi się szarówka. Okazuje się że jest to przejście tylko dla tubylców i niestety nie możemy tamtędy przejechać. Robię kilka zabronionych w tym miejscu zdjęć a celnicy na nawigacji pokazują nam na którą granicę musimy się kierować. Niestety musimy zawrócić. i jechać na inne przejście oddalone o ponad 100 km . Robi się ciemno. Dzień nas wymęczył. Po około stu kilometrach zatrzymujemy się by podjąć jakaś decyzję. Do granicy mamy niedaleko ale najlepiej było by już odpocząć. Ruszamy dalej. Razem z kudłatym suniemy serpentynami przez jakiś park narodowy. W pewnej chwili zjeżdżamy na pobocze by poczekać na resztę. Jest ciemno. Mija z 10 minut a ich dalej niema. Zaniepokojeni wracamy kilka kilometrów. Okazuje się ze zatrzymali się przy pobliskim moteliku. Załatwili tam już cały dół domu za jakieś 6 Euro od osoby. Cena śmieszna, ciepła woda, sprzęty za płotem pod drzwiami, Wifi, i mnóstwo miejsca... oj tego nam brakowało.... Rozpijamy łychę która kudłaty przemycał do Bośni i jemy kolację. Jutro będzie cudowny dzień. Wjeżdżamy do mam nadzieję pięknej Czarnogóry.... |
17.12.2014, 08:24 | #34 |
Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Kraków
Posty: 527
Motocykl: TA 650
Przebieg: mój?TA?
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 3 godz 24 min 56 s
|
Mamy już jutro
|
18.12.2014, 00:28 | #35 |
Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: Koszalin
Posty: 1,029
Motocykl: LC8 ADV była rd07
Przebieg: do uzgo
Online: 2 tygodni 2 dni 16 godz 23 min 40 s
|
Wstajemy rano wypoczęci.
Standardowo śniadanko - dobrze mieć kobiety na wyjeździe. Przez otwarte okno wpadają ogrzewające ranne promienie słońca wraz ze świeżym powietrzem. Pakujemy tobołki na motocykle. Podjeżdża do nas jakiś obcokrajowiec na weteranie z wałem kardana. Pyta o jakiś warsztat. Ma dosyć poważny wyciek z tylnego dyfra. Niech żyją łańcuchy i zębatki. Ogólnie pozostało mu dolewać oleju do dyfra i szukać jakiegoś warsztatu mając nadzieję na jakiś ratunek. Opuszczamy motelik i ruszamy w kierunku granicy z Czarnogórą. Po drodze zatrzymujemy się u lokalnych sprzedawców obwoźnych. Kupujemy Rakije i prawdziwy sok gumijagodowy. Na granicy skrupulatnie sprawdzają nasze dokumenty oraz skanują paszporty. Okazuje się że Adam niema zielonej karty i bez ubezpieczenia nie może wjechać na teren Montenegro. My przejeżdżamy przez granicę i czekamy kilkaset metrów dalej a Adam wykupuje ubezpieczenie na granicy. Dołącza do nas. Schładzamy się lodami o smaku Lion-a. Od razu po przekroczeniu granicy czuć że jesteśmy w Uni europejskiej. Drogi dużo lepszej jakości, czyściej i bardziej cywilizowanie. Dzisiejszym celem jest Park Narodowy Durmitor oraz słynny betonowy most na rzece Tara. Jedziemy wąskim krętym asfaltem wzdłuż rzeki Piva. Dojeżdżamy do gigantycznej tamy na rzece. Za Tamą rozciąga się piękne Jezioro Pivsko. Jedziemy dalej mijając liczne tunele wykute w skale. Odbijamy w stronę Narodowego Parku Durmitor. Widoki zapierają dech w piersiach. Dojeżdżamy do ośrodka gdzieś w środku parku. Spotykamy tam grupę Polaków podróżujących dwoma Lnd Roverami. Opowiadają nam że kiedyś jeździli tutaj motocyklem. Teraz całą rodziną przyjechali autami terenowymi. Jest pięknie. Jedziemy dalej mijając liczne górskie łąki na tle wysokich szczytów. Pogoda troszeczkę się zmienia. Wierzchołki gór skąpane w chmurach. Im wyżej wjeżdżamy tym chłodniej się robi. Miejsce to bardzo mi się podoba. Już wiem że muszę tam wrócić. Czarnogóra jest piekna i na pewno warta tego by dokładniej ją zwiedzić poświęcając cały urlop. Droga bardzo mi się podoba. uwielbiam takie serpentyny. Mijamy najwyższy punkt parku i zaczynamy zjeżdżać niżej. Jadę bardzo dynamicznie. W pewnym momencie wciskam tylny hamulec przed zakrętem. Pedał wpada w podłogę. nie mam tylnego hamulca. a za zakrętem po drodze spaceruje sobie krówka. Tarcza hamulcowa zrobiła się fioletowa. Płyn się zagotował. Chwile odczekałem i hamulce wróciły. Dalej już jechałem ostrożniej. Jedziemy dalej. Przejeżdżamy przez miejscowość Żabijak. Czarnogóra to piękne miejsce które żyje z turystyki. Zimą ludzie przyjeżdżają tutaj jeździć na nartach. Całą infrastruktura wygląda jak by opierała się tylko na turystach. Jedziemy na słynny betonowy most na rzece Tara. Robimy kilka zdjęć. Poznajemy tam motocyklistów z Poznania z którymi umawiamy się na wspólny nocleg i nocne rozmowy zakrapiane czymś rzadkim. Wracamy pięknymi asfaltowymi serpentynami do miejscowości Żabijak. Tankujemy motocykle na jedynej stacji w mieście. Podjeżdża do nas gościu z wizytówkami i zaprasza na nocleg. Cena wydaje się być atrakcyjna. Obiecuje ciepłą wodą, wifi, ładny domek, i Polki z dużymi biustami... Dwie osoby jadą sprawdzić co to za miejsce a my postanawiamy zjeść jakąś obiadokolację w centrum miasteczka. Zamawiamy Mix mięs grilowanych i jakieś surówki. Mięso grillowane tuz przy naszym stoliku. Wygląda bardzo apetycznie. Smakuje jeszcze lepiej. To chyba najlepsze żarcie na całej naszej wycieczce. Justyna kupuje regionalne wino. Po kolacji jedziemy na kemping. Właściciele zapraszają nas na dzień dobry do swojej stołówki na kieliszek rakiji. Mówimy: - nie trzeba. Właściciel odpowiada: - no rakija, no rooms... Częstują nas obficie regionalną rakiją. Syn właściciela tłumaczy nam: - od 0 do 50 % - wodka. 50% i wecej - rakija. Jest naprawdę smakowa i niesamowicie rozgrzewa nasze brzuszki. Syn właściciela bajeruje Justynkę polewając jej kolejnego kielona... Rozpakowujemy bagaże i lokujemy się w pokojach. dół domku jest dla nas a góra dla Poznaniaków poznanych przy moście na Tarze. Justyna odkrywa nowe zastosowanie dla bidetu. Razem integrujemy się przy kosowskiej rakiji i czarnogórskim winie. Darek zastanawiał się jak otworzyć wino bez korkociągu. Po odwinięciu pazłotka okazuje się że niema problemu gdyż wino jest kapslowane Pijemy rakiję z colą i prawdziwym sokiem z serbskich jagód. Darek jako doświadczony serwisant uruchamia elektryczny grzejnik który posłuży nam do suszenia prania. Poznaniacy wracają z Albanii gdzie my chcemy jechać. Wymieniamy się opowieściami o naszych przygodach z trasy. Do późnej nocy zakrapiamy się lokalnymi trunkami. To był cudowny dzień przepełniony bajecznymi widokami. Durmitor podobał mi się dużo bardziej niż zatłoczone Jeziora Plitvickie w Chorwacji. |
18.12.2014, 00:53 | #36 |
Mixol S
Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: czarny las
Posty: 237
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 4 tygodni 1 dzień 6 godz 19 min 10 s
|
Na przyszłość pijcie odwrotnie: vranac (sklepowy) z kolą, a domową rakije samą. Będzie dużo smaczniej
|
18.12.2014, 18:06 | #37 |
W Czarnogórze byłem już dwa razy (tego roku też)i potwierdzam tam jest zajebiście.
|
|
18.12.2014, 22:09 | #38 |
Zarejestrowany: Aug 2014
Miasto: Wwa
Posty: 179
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 1 dzień 14 godz 51 min 33 s
|
Na trasie przez Durmitor najbardziej podobają mi się ławeczki na łące z widokiem na góry
__________________
V-strom 1050XT |
18.12.2014, 22:55 | #39 |
Zarejestrowany: Nov 2014
Miasto: okolice Słupska
Posty: 55
Motocykl: DL650A Ruda Suzia
Przebieg: 25kkm
Online: 4 dni 12 godz 38 min 21 s
|
Nocowaliśmy w Durmitorze w domkach koło knajpki Milogora - teraz rozrosła się do rozmiarów pensjonatu. Spaliśmy przy otwartych drzwiach. Gwiazdy były blisko..
__________________
Pozdrawiam, Marcin |
22.12.2014, 01:41 | #40 |
Zarejestrowany: Oct 2011
Miasto: Koszalin
Posty: 1,029
Motocykl: LC8 ADV była rd07
Przebieg: do uzgo
Online: 2 tygodni 2 dni 16 godz 23 min 40 s
|
Wstajemy rano i udajemy się na śniadanie które mamy w cenie noclegu.
Niestety śniadanie to, to jakaś porażka. Zimne jajka sadzone, jakaś padlina do żucia i ser biały zrobiony chyba ze soli. Robimy regulacje naciągu łańcucha i pompujemy kółka. Ustalamy trasę. Pakujemy bagaże i ruszamy w drogę... Dzisiejszym celem jest dojechać w okolice miejscowości Bar w Czarnogórze która leży niedaleko granicy z Albanią. Jedziemy górskimi serpentynami które dają się we znaki Justynie. Justyna jest zmęczona nieco szybkim tempem naszej wycieczki. Po drodze zajeżdżamy obejrzeć Wykuty w skale klasztor Ostrog Monastyr. Droga do klasztoru prowadzi wąskim asfaltem u zbocza masywu górskiego. Momentami wygląda to niezbyt bezpiecznie. Justyna z Darkiem postanawiają poczekać na nas na dole. Jedziemy machnąć kilka fotek na górze. Kolejki do wnętrza skutecznie nas zniechęcają. Na dodatek zaczyna padać deszcz. W pośpiechu zakładam przeciwdeszczówkę i zaczynamy zjeżdżać. W pewnej chwili silnik gaśnie wraz ze wszystkim co elektryczne w moim motocyklu. Zatrzymujemy się przy parkingu na górze i naprawiamy usterkę. Z niewiadomych przyczyn okazało się ze spalił się główny bezpiecznik 30A przy akumulatorze. Po wymianie bezpiecznika złożyliśmy co trzeba i pojechaliśmy dalej. Dojeżdżamy do jeziora Szkoderskiego. Jest to jedno z najpiękniejszych jezior w Czarnogórze. Częściowo leży na terytorium Albanii. Robimy kilka zdjęć i odwiedzamy miejscowy sklep z winami. Przejeżdżamy przez most nad jeziorem i zatrzymujemy się w ogródku przy restauracji gdzie sufit porośnięty winogronami skutecznie chroni nas przed palącym słońcem. Kelner lekki melepeta słabo ogarnia obsługę. Zamawiamy obiad i po piwku. Ciężko z gościem się dogadać... Na koniec pytam - Jak długo trzeba czekać? -15 minut odpowiada - time start- pokazuję mu na zegarek z uśmiechem. Poleciał czym prędzej do kuchni i po 16 minutach przynosi posiłki. Zadowolony jak cholera. To chyba było dla niego jakieś wyzwanie. Przejeżdżamy przez miejscowość Bar i zaczynamy szukać jakiegoś noclegu. NA poboczu drogi jakiś gość oferuje nam pokoje z widokiem na morze w niedużych pieniądzach. Pokoje z klimatyzacją i balkonem z którego można było podziwiać zachód słońca. Po zachodzie słońca idziemy zażyć kąpieli w słonym morzu. Justyna maca suszące się miejscowe rozgwiazdy. Wracamy do różowego domku. Noc jest bardzo ciepła, niebo czyste. Wieczór zakrapiamy rakiją a z okolicy dobiega bałkańska muzyka z jakiejś imprezy. Jutro robimy sobie dzień lenia... czas chwile odpocząć. |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Rumunia w sierpniu na tydzień | stoner | Umawianie i propozycje wyjazdów | 7 | 20.08.2012 10:49 |
Ubranie na +40 stopni | robinson | Ciuch Afrykańczyka | 7 | 08.06.2010 10:49 |
Festiwal 360 Stopni - Człowiek na krawędzi | endurance | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 1 | 03.03.2009 21:08 |