30.05.2016, 20:50 | #1 |
Fazi przez Zet
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 6,284
Motocykl: RD07
Przebieg: ∞
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 1 tydzień 3 dni 49 min 37 s
|
Cziesky pedal Ekspedyszyn 2016
Niniejszym kilka slow o ekspedycji Polskiej Akademi Naukowej i Przyjaciol Piwa (PANiPP) ktora to wyruszyla w poszukiwaniach stwora z Bazin, o ktorym kraza legendy, przekazania i piosenki oraz masa zarumienionych policzkow od krasiwych Dziewczyn. Piosnka wstepna na wstepie wlasciwym do wyzej wymienionej ekspedycji
Jak widac ekspedycja naukowa siegala terenow bardzo niebezpiecznych, z tych rodzajow - Nie idz tam, bo tam Cie zje - jak to mowila Mama. Ekspedycja bardzo pionierska, gdyz nikt przedtem nie odwazyl sie na odwiedzenie bazin przy drodze na Vizovice. Tych trzech odwaznych trzeba wymienic, nie dla slawy i splendoru, gdyz ekipa naukowcow jest na wysokim swiatowym poziomie i tej slawy kompletnie nie potrzebuje. Prof. Kocur - Osoba o wysokiej kulturze osobistej i nieosobistej. W swoim laboratorium wygotowuje najlepsze lekartswa od bolu glowy nastepnego dnia. Rozwiazal rownania z ksiegi szkockiej - sliwki + czas + woda + temperatura. Specjalista w dziedzinie chmielu, slodu i wody i spraw wokolo zwiazanych. Doc. E (uzyje tutaj skrotu aby nie draznic programow banujacych na tym forumie, ktore to ostatnio zawiesily forum) - mlody adept na naukowca. Specjalista plynow do odkazania gardla i oczyszczania duszy. Mlody naukowiec przed ktorym roztacza sie swietlana przYszlosc na najwiekszych uczelniach swiatowych Dr. Honzik - przyszly profesor, specjalista od wszystkiego co nie jest nietrzezwe. Lacznik kierownicy z pedalami. Znany w srodowisku naukowym swiatowych uczelni. Ostatni schodzi z kazdego pokonferencyjnego spotkania naukowego. Relacja bedzie w rozniczkach, znaczy w skonczonych odcinkach czasu. Po zsumowaniu tej roznicziczki, moze wyjsc pole relacji tej ekspedycji. Udzial tak slynnych naukowcow pozwala to pole rozszerzac w nieskonczonosc ale trzeba uwazac aby nie przekroczyc granicy funkcji w czasie i drogi bo mozna ominac czeska knajpe z piwem. Hymn zostal juz napisanych dobre kilka lat temu i zdobyl wiele nagord muzycznych Przygotowania trwaly kilka lat w znoju i pocie i czesto ladowala w polu. Bardzo szerokim polu... Relacja Docenta E dla magazynz Nejczer, ktor to relacja ukaze sie w przyszlym numerze: Turystyka piwna w Czechach ma przyszłość. Z dr Honzikiem upodobaliśmy sobie 10-tki, bo można to pić i spokojnie jechać. Ba... można... Trzeba! Tym razem nakręciliśmy trochę więcej km-ów i sporo tego wypadło pod górkę. Najpierw trzeba było dojechać do Bielska, gdzie wyznaczyliśmy sobie miejsce zbiórki (w Katowicach odpadł z imprezy prof. Kocur niestety). Wybrałem najtańszy sposób, czyli zakupiliśmy z profesorem karnet regio (zwany dalej pedżio). Bardzo dobra oferta przewozów regionalnych. Jedyny minus (który w określonych okolicznościach jest plusem), to fakt, że człowiek tłucze się przez całą Polskę lokalnymi połączeniami, z mnóstwem przesiadek. Bilet ważny 2m-ce upoważnia do trzech dowolnych, nielimitowanych kilometrażem i przesiadkami, dobowych przejazdów (czas liczy się od 00-24). Do każdej doby można dokupić bilet na rower w cenie 7zł szt. Z takiej oferty skorzystaliśmy. Dr Honzik dotarł z zachodu samochodem. Pierwszy etap: Bielsko - Cieszyn zajął nam 2h z hakiem i w nadrazi restaurace w czeskim Cieszynie zameldowaliśmy się o 20.20. Spaliśmy w parku nad Olzą po polskiej stronie. Drugi etap: Cieszyn - Frydek Mistek to spokojne kulanie się od knajpy do knajpy przez cały dzień. Pogoda dopisała, było cudnie. Nocleg niedaleko dworca na zapleczu sportowym, w bezpośrednim sąsiedztwie rozłożonego cyrku... Wieczorem nastąpiło pierwsze wabienie Jożina. Było skuteczne i pozwoliło nam w sposób jasny określić jego preferencje. Trzeci etap: Frydek Mistek - Konice, z królewskim podjazdem. Wiele knajp po drodze. Pogoda dalej fest choć dalsze p rognozy nie sa już obiecujące.. Zaliczamy kąpiel w rzece, gdzie po raz kolejny trafiamy na ślady bytności Jożina. Późnym popołudniem lądujemy w Kopriwnicy. Uzupełniamy zaopatrzenie i inwestujemy w pułapkę feromonową na Jożina. Jesteśmy już na Morawach... Nie może się nie udać. Vive miało wczoraj gorzej... Wieczorem napięcie rośnie. Lokujemy się nad rzeką, zastawiamy pułapkę i... idziemy spać. Czwarty etap: Kopryvnice - Cieszyn. Rankiem łapiemy Jożina! SUKCES FULL EKSPEDYSZYN CZESKI PEDAL 2016!!! Tego nie da się w dwóch słowach opisać. Nie wydajemy jednak Jożina lokalnym władzom, co pierwotnie chodziło nam po głowie. Uwalniamy go na bagnach i zostawiamy w spokoju. W cale on taki, nie taki straszny... Można by powiedzieć, swój chłop... Dalej knajpa, muzeum techniki Tatra, knajpa i dworzec. https://www.youtube.com/watch?v=TIAN1TrkBjg 0 18-tej przesiadka w Ostrawie, gdzie mamy godzinę na nadrazi restaurace (to już nasza trzecia na tej ekspedycji). W Cieszynie wracamy do dworcowej knajpy a po jej zamknięciu celebrujemy życie nocne po czeskiej stronie. Kończymy w barze bistro przy dobrym pifku, gdzie spłukujemy się do cna w towarzystwie specjalistów (i specjalistek) od subkultur młodzieżowych i polskiego rocka. Nocujemy w sprawdzonej już wcześniej miejscówce. Pogoda tego dnia już nie rozpieszczała, ale miała nas w opiece. Etap piąty: Cieszyn - Bielsko. Rankiem po raz pierwszy odczuwam objawy lekkiego kaca. Doskonałym nań środkiem jest stara droga na Bielsko. Na finiszu pałaszujemy fantastyczne pierogi w Jaworze przy skrócie na Dębowiec. Po pierwszej docieramy na miejsce zbiórki i tu się nasze drogi rozchodzą. Dr Honzik odlatuje na zachód, ja nieco później na północ. Staram się jeszcze pobyć w świecie równoległym, jak długo mogę. Przy okazji rozprawiam się z Usypać góry. Historiami z Polesia Małgorzaty Szejnert, spędzając blisko dwie doby w pociągach PR... Na zachętę polecam krótki rozdział o kołtunie... cdmn
__________________
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. |
30.05.2016, 23:57 | #2 |
Fazi przez Zet
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 6,284
Motocykl: RD07
Przebieg: ∞
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 1 tydzień 3 dni 49 min 37 s
|
Naszonal dzeografik podeslal probke filmu na festival filmow naukowych...
nie powisi dlugo wiec paczec
__________________
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. |
31.05.2016, 08:12 | #3 |
Kocham Te forum Świry!!!
__________________
RD 03 TO NAJSTARSZA AFRYKA... MOTOR MARKA XRV 650 THE LAST TRUE DUAL SPORT BIKE ON EARTH http://www.youtube.com/watch?v=fnEHAjt_XPw |
|
31.05.2016, 08:37 | #4 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: białystok
Posty: 2,652
Motocykl: ktm 640 adventure
Online: 3 miesiące 4 tygodni 14 godz 56 min 39 s
|
Nie widze filma, ale generalnie alkoturizm to je to.
|
31.05.2016, 09:24 | #5 |
Przeczytałem i obejrzałemżem ze łzami w oczach a to głównie dlatego, że jest 8.30 a chce mi się browara z mocną pianą.
I za to Fazik masz w ryja!! piekne m
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa |
|
31.05.2016, 10:49 | #6 |
Michał
Zarejestrowany: May 2009
Miasto: Siedlce-Warszawa
Posty: 2,214
Motocykl: RD07a
Przebieg: do neg.
Online: 2 miesiące 4 tygodni 1 dzień 59 min 19 s
|
Dawaj CD.
|
31.05.2016, 14:33 | #7 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,392
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
Online: 3 miesiące 2 dni 40 min 31 s
|
Już żałuje!
__________________
Agent 0,7 |
31.05.2016, 18:28 | #8 |
Zarejestrowany: Sep 2014
Miasto: Lublin
Posty: 2,305
Motocykl: LC8-950ADV,EXC 450, ROAD KING EVO
Online: 2 miesiące 2 tygodni 1 dzień 23 godz 2 min 28 s
|
Dobre !
|
31.05.2016, 19:14 | #9 |
Fazi przez Zet
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 6,284
Motocykl: RD07
Przebieg: ∞
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 1 tydzień 3 dni 49 min 37 s
|
Spragnieni piwem adepci PANiPP, dowod udowadniajacy bedzie wykazany wkrotce. W tym celu zaopatrzyc sie najlepiej w czeska disitke aby chociaz troche zrozumiec powage naukowa tej ekspedycji. W ryja nie dajemy, naukowo sie mowi : postaw piwo a wytlumacze
Ciag dalszy nastapil w bardzo malej rozniczce od x1= chwila ; x2= chwila + 2 momenty. Ogolnie rzecz biorac inkrement +2 momenty bedzie sie tu czesto przewijal. Jakby ktos chcial to komputerowo rozkminic proponujemy: < public void main < inkrement = 1 < if moment = 1chwila set "1chwila + 2 momenty" Odcinek kolejny zatwirdzony przez cialo pedagogiczne po naradzie " Po zajawce rozłożymy kolejne etapy na więcej czynników. Dzisiaj etap I. Nikt nie jest doskonały. To motto tego etapu. Szanujmy więc i akceptujmy niedoskonałych, bo szybko możemy ich zastąpić. Ja np. doskonale opracowałem plan marszruty. Najpierw wszedłem na stronę PKP i rozkminiłem dojazd: Siedem przesiadek... Z profesorem Kocurem mamy się spiknąć w Koluszkach. Start o 5.22 z rana, to nie jest to, co lubię ale na szczęście rowerem do dworca mam niecałe 5 min. Wstało mi się nawet znośnie - o 4.26. Końcówka pakowania i spod chaty startuję dokładnie 5.09. Na dworzec wjeżdżam o 5.12. No prawie... Trza drałować po schodach, bo windę zajął jakiś zmęczony jegomość. Wygląda tak pociesznie, że postanawiam mu pstryknąć fotę. Czekam aż ludzie spieszący na pociąg, co właśnie wjechał na peron, wyjdą z kadru i rzeczoną robię. Wesoło parkuję przy tablicy z odjazdami pociągów, kontroluję czas, jest git. Do odjazdu 5 minut... Rozglądam się po dworcu, kiedy w głośniku coś skrzeczy. Ledwie rozumiem ale pani zapowiada Hutnika IC do Katowic. Lukam więc sobie na tablicę, o której on będzie w tych Katowicach. Odjazd 5.18, przyjazd 13.33... Pięknie, myślę sobie i sprawdzam o której ja do tych Katowic dojadę na moim karnecie, zerkając na domową ściągę. Wychodzi mi 19.08, he, he. Ale zaraz zaraz... Coś mi się na tej tablicy rzuciło w oczy. Mój pociąg PR do Bydgoszczy już... odjechał?! Kurwa... No co jest? 5.12?! Ponownie łapię ściągę i czytam: 5.22... Jeszcze raz na tablicę i wszystko jasne... Gdybym nie focił gościa, to bym zdążył. Na ściądze - szewski błąd. jakoś mi się jedynka na dwójkę pomieniała... Kwadrans później siedzę już przy kompie i studiuję kolejne połączenia. Nie ma opcji, byśmy regionalnymi dojechali przed upływem doby, poza tym w nocy regionalne nie kursują. Na karnecie, czeka nas kibel do rana na dworcu w Katowicach. No, tego Kocurowi nie zrobię. Znajduję połączenie z Łodzią IC (do Katowic), które daje nam szansę dotłuc się do Bielska kole 22-giej. Rad nie rad, kupuję bilet i cała moja ekonomia wyjazdu się kładzie. Pal sześć. Ważne, że profesor akceptuje rozwiązanie i będzie miał nawet bliżej, niż do Koluszek. Przezornie jednak sprawdza sam jeszcze równolegle, czy połączenia w ogóle istnieją i z ulgą potwierdza. Na drugiej stronie dopisuję... Na dworcu jestem na blisko kwadrans przed odjazdem i tylko po to, by zaraz wysłuchać skrzeczącą panią, że mój IC Chemik już ma opóźnienie 10 minut... Ponownie rozglądam się na dworcu i widzę młodzieżową ekipę, do której zmierza stara, dobra znajoma . No tak. Jedzie z ekipą do Tychów na MP w pływaniu juniorów młodszych. Mają bezpośrednie pendolino, które odchodzi wg rozkładu później od mojego, ale dzisiaj... wcześniej. Do pociągu właściwego wsiadam 25 minut po planowym terminie. Dzwonię do Kocura: - W zasadzie, to mogę powiedzieć, że chyba jadę... Zaształowałem rower... ...i z plecaka wyjąłem opasłą (jak na ekspedycję rowerową) książkę. Wspomniane Usypać góry. Historie z Polesia. Z lubością oddaję się lekturze i przenoszę w lata dwudzieste ubiegłego wieku. Autorka pisze swobodnie i wciąga mnie, jak poleskie bagna, na które zabiera mnie z panną Boyd, Cartonem de Wiart, Izaakiem Sierbowem (ten gagatek fotograf, wybrał się był na Polesie rowerem np., co w tamtych czasach było czynem na Polesiu niebywałym), księciem Karolem Mikołajem Radziwiłłem, czy też Napoleonem Ordą i innymi, równie ekscytującymi postaciami. Bardzo szybko na 51-szej stronie docieram do rozdziału: O hołdownikach i przeciwnikach kołtuna. Ot, takie perełki słowne z wykładu profesora Lebrun`a (1862r - klinika chirurgiczna w W-wie): "...Macie panowie przed sobą zjawisko kołtunem zwane. Spotkacie się z nim nieraz, o kto by z was chciał wielką liczbę na raz kołtunów zobaczyć, niech jedzie w krakowskie, do zach. guberni lub najlepiej między błota pińskie. Tamto spotkalibyście takie okazy, o jakich dziś, nie widząc jeszcze żadnego podobnego, wyobrażenia mieć nie możecie..." Na dworcu w Kaliskiej tak oto zaczytał się w tym rozdziale profesor Kocur: Na zbliżeniu widać, że nasz naród w ogóle, jest ulicznie oczytany. Dla tych, co kołtuna jeszcze nie widzieli, służę zdjęciem poniżej: Cdn.
__________________
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. |
31.05.2016, 21:26 | #10 |
Fazi przez Zet
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 6,284
Motocykl: RD07
Przebieg: ∞
Galeria: Zdjęcia
Online: 9 miesiące 1 tydzień 3 dni 49 min 37 s
|
Rozniczkowanieosiagnelo pierwsza granice Lagrange'a ,zcalkowalo ppowierzchnie miedzy x1 i x2 poczym pomknelo do inkrementu x3. Lista filadelfijska stoi otworem przy takim tempie opisywania tego przelomowego dla swiata odkrycia. Czy na sali sa jacys pilni studenci? Laborki sa w przygotowaniu wiec przedwstepnie pytam...
edit: oczywiscie studentki tez chetnie widziane w rmach rownouprawnienia... 3 Na tyłach dworca kolejowego, zaparkowaliśmy przy rampie i na chwilę zajęliśmy się raciborskim. Czułem się w obowiązku postawić profesorowi rzeczone. Policja też poczuła się, kiedy to nagle wyjechała z za węgła, zaskakując nas kompletnie. Znaczy służby w dobie terroryzmu mamy czujne, obywateli mniej. Ratują nas... rowery. Zwłaszcza kocurowy zestaw. Pan policjant siedzący po prawej widząc je, macnął tylko ręką i... odjechali... Podobnie jak my, policjanci również, nie stwierdzili dziejącej się szkody społecznej. Policjantów tym sposobem serdecznie pozdrawiamy! Zostawiamy po sobie porządek i udajemy się na peron. Nasze pierwotne połączenie wypada z powodu awarii i kolejna piramida połączeń się sypie. Od tego momentu postanawiamy działać spontanicznie: Działania wzmagamy: https://youtu.be/xp0yBnItL4M Jedziemy do Częstochowy. W służbówce towarzyszą nam dwa lustrzane odbicia. Koledzy Sportowcy. Oni jadą na lekko. Ich dalsza marszruta, już na rowerach prowadzi do Krakowa. Napis... ...na klacie Kolegi Sportowca nie pozostawia złudzeń. Pozwoliłem sobie Kolegę odnaleźć na liście: http://mrdp.pl/archiwum/gmrdp-2015/wyniki-gmrdp-2015 Teraz wiem, komu będę kibicował w tym morderczym wyścigu... A my...? Podziwiamy panoramy za oknem. Ooo... Rodzinne strony Grzegorza Brzęczyszkiewicza? Łapiemy przesiadkę w Częstochowie. Mamy tylko 6 minut. Na cztery zostawiam profesora samego. Każdą wymieniam na łomżę w przydworcowym sklepie. Operacja w stylu GROM-u, każda sekunda na wagę złotego napoju. Wsiadam, pociąg odjeżdża... Po spożyciu, profesorska zaduma. W Katowicach profesor Kocur sprawdza ostatnie połączenie. Wychodzi na to, że mamy 1,5h dla siebie. Do 23.26 znaczy. Kodujemy termin i ruszamy na miasto. Na majdanie dworca wiele się zmieniło od czasu ostatniej mej bytności tutaj... Jedynym plusem są parasole i rewelacyjna oferta na słowackie piwo z kija. Tmawe 5zł, jasne złotych cztery. Sprawdzamy smak obu. Przy okazji widać, czym różni się lanie piwa do szkła "po naszemu" od "po dobremu". Pomijam już wyjątkową oszczędność pani barowej. W zajawce filmowej jest tablica, jak lać i kosztować piwo ciapowane. Wrócę jeszcze do tematu. Tymczasem pijemy po polsku. Idę opróżnić pęcherz "w krzaki". Proces próbował zakłócić jakiś niekulturalny jegomość, nachodząc mnie w rzeczonych z hasłem: - Dawaj kasę! A może w ryja...? Grzecznie zripostowałem i na tym konwersację zakończono. Równo 20 minut po 23-ciej meldujemy się z Kocurem na peronie. Troszkę jesteśmy zmęczeni. Obrazy niewyraźne... W czasie między mój towarzysz odbiera jakąś wiadomość, która wyraźnie podcina mu skrzydła. Ja odbieram drugą: - nasz pociąg... odjechał 20 minut wcześniej. Patrzę na dworcowy zegar, rozkład jazdy i... ...wybucham śmiechem. Ale jaja... To się nazywa jazda. Tym razem zakładam okulary i gruntownie robię przegląd pociągów. Pierwszy do BB mamy o 4.29... Znaczy wypada kiblować na dworcu. Robi się chłodno. Plus, bo chłód wieczorny zwiastuje dobrą pogodę dnia następnego. Niestety na tym na razie się plusy kończą. Profesor zbity jak pies oświadcza, że musi wracać... Nie potrafię go zatrzymać. Jego pociąg odchodzi o 4.41. O 4.20 ściskamy się po męsku i każdy z nas rusza w swoją stronę. Punktualnie o 5.42 wysiadam w BB. Ranek wita mnie rześko. Nie ma 10-ciu stopni, więc wdziewam lekką bluzę i śmigam do Lupiego. Droga prowadzi pod górę. Jadę niespiesznie tak, by się nie spocić. Najpierw główną na Żywiec, potem odbijam w Karpacką, na Kamienicę. Gógiel podpowiada mi teraz - 6,2km. Zajęło mi to ponad pół godziny. W dziupli Lupusa melduję się kwadrans po 6-tej, sprawnie rozbijam namiot na wilczej łące i drzemam do 8-mej z minutami. Na więcej nie pozwala mi słońce. Zresztą dobrze, bo nie ma co czasu marnować, zwłaszcza gdy uchylając połać namiotu, ma się taki widok: Jednym słowem... Znamy się z Lupim, nie od dziś!
__________________
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. Ostatnio edytowane przez fassi : 31.05.2016 o 21:36 |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Apl-2016 | Drak'as | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 8 | 02.08.2017 13:51 |
Mołdawia 2016 30.04-08.05.2016 Relacja | przemo77390 | Trochę dalej | 5 | 05.06.2016 00:13 |
“LT Enduro season opening 2016”, 2016 April 16-17 | Drak'as | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 0 | 07.03.2016 16:01 |
Łorsoł Skuter Ekspedyszyn - zapiski kłusownika | felkowski | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 44 | 06.11.2014 09:16 |