Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28.09.2016, 21:12   #61
miro&afryka
 
miro&afryka's Avatar


Zarejestrowany: May 2012
Miasto: Stalowa Wola
Posty: 293
Motocykl: RD07a
Przebieg: 32000
miro&afryka jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 4 dni 13 godz 42 min 6 s
Domyślnie

Emek dzięki
miro&afryka jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.09.2016, 11:17   #62
bukowski
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Zazdroszczę wycieczki, relacja super!
  Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.10.2016, 23:48   #63
Sławekk
 
Sławekk's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: Strzelin
Posty: 1,677
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Sławekk jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 9 godz 18 min 30 s
Domyślnie

dobra relacja !
Sławekk jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2016, 07:42   #64
tomajkAT
 
tomajkAT's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2016
Miasto: Rudnica
Posty: 179
Motocykl: SD04
Przebieg: 30k 25k
tomajkAT jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 9 godz 28 min 19 s
Domyślnie

Emek, że Ty to wszystko pamiętasz ze szczegółami :O Toż to kawał drogi i czasu.
Super.
tomajkAT jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2016, 09:12   #65
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,154
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 tygodni 3 dni 33 min 48 s
Domyślnie

Aż takiej pamięci to ja nie mam. Po prostu rano po każdym dniu nagrywałem sobie na kamerkę krótkie streszczenie tego co działo się wczoraj. Jak odtwarzam to przypominają się te zdarzenia. Niestety materiał video nie nadaje się do publikacji .
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2016, 09:22   #66
Sławekk
 
Sławekk's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: Strzelin
Posty: 1,677
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Sławekk jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 9 godz 18 min 30 s
Domyślnie

Nie no nie bądź taki - daj chociaż próbkę - przecież to życie ..i nie musi być idealne
Sławekk jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2016, 10:10   #67
braFF


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Łódź
Posty: 39
Motocykl: nie mam AT jeszcze
braFF jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 4 dni 12 godz 1 min 53 s
Domyślnie

Gdzie reszta relacji? Pisz, pisz proszę! Świetnie się czyta. Marzę by zrobić wypad w te strony kiedyś...
braFF jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.10.2016, 10:29   #68
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,154
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 tygodni 3 dni 33 min 48 s
Domyślnie

Nie miałem czasu. Katowaliśmy bieszczadzkie i ukraińskie błota . Wkrótce się poprawię.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.10.2016, 22:20   #69
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,154
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 tygodni 3 dni 33 min 48 s
Domyślnie

No to gonimy dalej. Droga z Osh do Tadżykistanu.

Wstaję i walę.zobaczyć co słychać na mieście. Przy okazji dostrzegam długą aleję kantorów więc od razu wymieniam kasę.na tadżyckie somoni. Wracam do hotelu i okazuje się że wczoraj nie powiedzieliśmy co sobie życzymy na śniadanie więc poczekamy pół godziny aż przygotują.nam żarcie. Nie ma problemu nie pali się. W tym czasie chłopaki wymieniają.kasę więc temat gotówki tadżyckiej mamy ogarnięty. Na śniadanie ryż z mlekiem, lepioszki, powidła i jakiś ser. Skromnie raczej. U nas śniadania hotelowe są bardziej na bogato. Pakujemy bety i ok 9 w okropnym upale ruszamy w drogę. Na wylocie z Osh zatrzymuje nas policja, zwalniam ale ruszam dalej, Michał za mną a Nynek - dał się złapać . Czekamy na niego kilometr dalej, zaraz dojeżdża a okazało się że wyprzedzaliśmy na zakazie ale w Kirgistanie jest lajtowo, policja często gwiżdże coby się.przywitać. Walimy nową drogą omijając Uzbekistan. Track otrzymany od Sambora prowadzi nas nowiuśką.piękną i równą jak stół drogą. Leci się.znakomicie i bez przygód. W końcu droga się.kończy i końcówkę pokonujemy już szutrówką.
Po drodze przerwa na harbatę.i szamę.


Dojeżdżamy do granicy z Tadżykistanem. Po stronie kirgiskiej opłata klimatyczna i wjeżdżamy do Tadżykistanu. Tadżycy nie są w unii z Rosją więc na ich terenie musimy mieć osobny wiermiennyj wwoz, trochę to trwa ale po godzinie jesteśmy w Tadżykistanie. Miło, sympatycznie i przyjaźnie. Od razu rzuca się w oczy jakaś dyskretna różnica pomiędzy Tadżykistanem a Kirgistanem której na razie nie potrafię zdefiniować. Jest tu coś innego jakiegoś.tajemniczego i magicznego. Ludziska tu fajne i miłe, choć w Kirgistanie również ale tu jakoś inaczej. Podjeżdżamy do sklepu po napoje i lody bo słońce wypala z nas wilgoć niemiłosiernie szybko. Kupujemy też.lepioszki i chałwę. Zlatuje się.mały tłum ale miło i sympatycznie. Gonimy dalej kierując się.na Chodżent. Jest coraz później i jesteśmy zmęczeni po prawej widzę duży zbiornik Kairakum ale nie idzie do niego podjechać.bo nie ma żadnej drogi a dodatkowo trasę offem przecina linia kolejowa. W końcu widzę drogę.prowadzącą w kierunku wody. Zjeżdżamy ale drogę zamyka szlaban choć otwarty więc skręcamy na lewo próbując dotrzec nad jeziorko. Niestety to niemożliwe ale z daleka dostrzegam plażę i domki za szlabanem który minęliśmy. Postanawiamy podjechać i zapytać co też.czynimy. Wchodzę.na teren ośrodka i wychodzi do mnie człowiek i od razu widać że to szef tego burdelu. Pytam co to za miejsce - Zona oddycha. No to pasuje. Ile za domek? Domki są dla 2 a was jest 3. Nie ma sprawy będziemy spać we 3 w dwuosobowym . Nie ma takiej opcji. Chłopie mówię nie wiem o co ci chodzi ale jestem zmęczony, głodny i zły rozbijamy tu w takim razie namioty nad jeziorem. Nie ma problemu, pokazuje mi miejsce więc wołam chłopaków że się.pakujemy. pytam jaka cena a ten lawiruje i pyta czy dam 50 somoni . Dam chłopie dam. Bar działa? Działa całą noc. To w pytę.


Dostajemy ostrzeżenie żeby nie wypływać poza boje z butelek, które są.może z 5 metrów od brzegu bo dno nagle się obrywa a zbiornik jest bardzo głęboki. Spoko, damy radę. Po całym dniu jazdy przyjemnie jest zakosztować kąpieli. Oczywiście najpierw było piwko co już niezbyt poprawne a i później też było piwko i jeszcze jedno.




Bar faktycznie czynny całą noc.
W nocy obudziła mnie nagła potrzeba opróżnienia pęcherza i okazało się.że w barze impreza na całego, panienki śmichy chichy a w końcu mamy Ramazan . Noc przyjemnie rześka. Śpi się.znakomicie. W końcu odpoczywamy a nie gnamy na złamanie karku.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.10.2016, 18:24   #70
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,154
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 tygodni 3 dni 33 min 48 s
Domyślnie

Pobudka, wszyscy śpią a ja postanawiam zwiedzić.tą zonę oddycha. Chłopaki mają całkiem niezły ogródek, pomidory, abruzy itp. Towarzystwo śpi na łóżkach na dworze więc nikt mi nie przeszkadza co powoduje że częstuję.się.pomidorkami, które wzbogacą.nasze śniadanie. W sumie to fajny „ośrodek”, na uboczu kameralnie, jeziorko a w zasadzie zbiornik zaporowy. Zanim chłopaki wstaną jeszcze zdążyłem popływać. Niechętnie będziemy ruszać.dalej bo okolica i jezioro są naprawdę.przyjemne. Cóż M41 czeka więc trzeba gonić.dalej. Plan na dziś jest prosty najpierw zwiedzamy jezioro Iskanderkul a potem pomału będziemy lecieć dalej kierując się.na Chorog.
Po drodze zatrzymujemy się.na chwilę przy drodze i nagle pojawia się grupa Kirgizów zamieszkujących wioskę w Tadżykistanie. Chwilę gawędzimy ze starszyzną, która bardzo chce nas zaprosić na herbatę do swojego domu. Niestety musimy odmówić bo czas trochę goni a droga daleka. Strzelamy wspólne foty wraz z bandą dzieciaków, które pojawiły się.nie wiadomo skąd.




Gonimy dalej i w końcu docieramy do pierwszego tunelu w Tadżykistanie. Jest ciemno i klaustrofobicznie. Przed nami jeszcze Anzob, o którym krążą legendy.


Lecimy dalej i w końcu docieramy do miejscowości w której jest odbicie nad jezioro. Pytamy lokalesów o drogę i okazuje się.że w okolicy jest więcej górskich jeziorek, które możemy zwiedzić ale nie mamy tyle czasu więc postanawiamy posilić się w wiosce i dojechać do Iskanderkul jakieś 25 km od głównej drogi. Wbijamy się.do knajpy zamawiamy płow i w oczekiwaniu na posiłek odpoczywamy w chłodnym wnętrzu. Cały czas chodzi nam po głowie przeprawa tunelem Anzob i wstępnie założyliśmy żeby przeprawić się.przez przełęcz choć jak osobiście jestem za przeprawą tunelem. Wolę przemęczyć się.20 minut w dymie niż stracić 1,5 godziny na jazdę.przełęczą. Po posiłku kupuję jeszcze melona na bazarze w wiosce z myślą że odpoczywając nad jeziorem miło będzie wrzucić soczysty owoc. Jedziemy dalej , droga nad jezioro odbija na prawo od głównego traktu i oczywiście jedziemy prosto jak wskazuje drogowskaz ale po chwili zawracamy bowiem należy najpierw przejechać przez most. Gonimy szutrówką, droga jest przyjemna i widoki obłędne, niestety niesamowicie się kurzy, jazda jeden za drugim w niewielkich odstępach to katorga więc zwiększamy odległości i powoli toczymy się.pod górkę. Droga do jeziora zajmuje około godziny. Na końcu drogi szlaban przy którym obozuje król wjazdu na teren. Idę pogadać coby nie płacić za dużo bo nie chcemy tam biwakować lecz jedynie popatrzeć na jezioro i godzinkę odpocząć. Dogadujemy się.że zapłacimy za jednego a wjeżdżamy we trójkę. Nad jeziorem jest mały ośrodek z kilkoma domkami, parkingiem i miejscem na namiot. Wbijamy się.na plac i za chwilę zjawia się.koleś z zapytaniem czy chcemy domek więc tłumaczę że my na chwilę.odpoczniemy, napijemy się.kawy i gonimy dalej. Zniesmaczony że nie zarobi zwraca tylko uwagę żeby śmieci powyrzucać do pojemników i nie zostawić po sobie syfu. Jeziorko jest ładne ale woda jakaś mętna ale w miarę ciepła, nie chce mi się rozbierać ale chętnie bym się wykąpał bo gorąc niemiłosierny.


Jezioro Iskanderkul.




Zalegamy na tych śmiesznych ale jakże praktycznych azjatyckich łóżko-siedziskach, działujemy melona i raczymy się.kawą. Po chwili podjeżdża ekipa w 2 terenówkach na kirgiskich blachach. Okazuje się że chłopcy obwożą francuskich biegaczy maratończyków, którzy powiększają wydolność w górach. Chwilę.rozmawiam z jednym z nich. Faktycznie opowiada że był na maratonie krakowskim, warszawskim i tutaj z tego co zrozumiałem pracują.nad kondycją i wydolnością. Trochę.sztywni więc zagaduję z kirgiskim kierowcą jak droga, dokąd jadą itp. Okazuje się że tunel Anzob został wyremontowany i nie ma sensu pchać się.przez przełęcz bo asfalt jest nowy i równy a droga zajmuje 5 minut. Wracam do chłopaków oznajmiając nowiny. Bardzo mi pasuje przejazd tunelem bo oszczędzimy kupę czasu a poza tym nie przejechanie tunelem śmierci jakoś mi nie pasi do naszej wycieczki. Z bólem zbieramy się do dalszej drogi. W drodze powrotnej zatrzymujemy się.przy szlabanie i Michał idzie rozliczyć się ze strażnikiem. Lecimy dalej. Jadę.pierwszy i przy zjeździe z góry na ślepym zakręcie, który jest praktycznie nawrotką wpadam na Tadżyka jadącego pod górę. Zatrzymuję się.i on niestety też. W związku z tym, że nie mam gdzie uciec a alternatywą jest przywalenie w auto jadące pod górę.kładę Afrę na bok na kamsztory aż zadzwoniło mi w uszach. Kurwa pewnie coś ujebałem ale nie ma czasu na oględziny. Chłopaki dojeżdżają, podnoszę.motocykl ale nie chce odpalić. Ja pierdolę, Nynek mówi żebym wyłączył zapłon bo pewnie jest blokada. Faktycznie po wyłączeniu i włączeniu kluczyka motocykl odpala od strzału. Gonimy w dół do M32, mamy godzinę.do drogi i kilkanaście kilosów do tunelu. Zatrzymuję się.na chwilę aby w końcu ocenić straty i okazuje się że oprócz porysowanych gmoli z których odstrzeliła farba nie ma żadnych uszkodzeń.

Lecimy dalej i w końcu stajemy przed tunelem Anzob. Z daleka widzę jak wylatują z niego kłęby gęstego dymu.

Zaczynam się.zastanawiać czy Kirgizi się.nie pomylili i zagaduję do kierowcy Tira stojącego obok, który właśnie wyjechał z tunelu.

Mówi że wsio normalno i tunel ma nową nawierzchnię, niestety wentylacji dalej nie ma a w środku jest ciemno jak w dupie. Moczymy chusty w wodzie coby zakryć usta i nos od gryzącego dymu. Ostatnia fajka przed tunelem i ogień. Włączamy awaryjne i jedziemy blisko siebie żeby w razie czego móc sobie pomóc. Jest klaustrofobicznie i dość przerażająco, zapalenie długich powoduje całkowity brak widoczności, kłęby gęstego dymu szczypią w oczy , zmoczenie szmat na twarz było dobrym pomysłem. 5 minut i już jesteśmy po drugiej stronie. Zaliczyliśmy nawet wyprzedzanie tira w tunelu. Jest OK. Stajemy po drugiej stronie na fotki i wymianę opinii. Cóż trzeba lecieć dalej, przed nami Duszanbe i droga w kierunku Chorogu. Droga jest dobra i w końcu wjeżdżamy do stolicy Tadżykistanu.


Jest okropnie gorąco, termometr pokazuje 39 a nowiuśkie ulice wykonane z czarnego jak smoła asfaltu potęgują efekt gorąca. Nie da się.wytrzymać, do tego navi pokazuje nam złą drogę.i musimy zawrócić jadąc przez centrum. Mnóstwo samochodów, kosmiczny gorąc ale samo Duszanbe to bardzo ładne miasto. Spotykamy 2 motocyklistów, na ścigach, którzy wożą panienki pełnym ogniem po prostej drodze. Udaje nam się.wydostać z Duszanbe co zajmuje jakieś 1,5 godziny, kierunek Chorog choć jest późne popołudnie zatrzymujemy się na stacji benzynowej a następnie w dużym supermarkecie gdzie uzupełniamy zapasy żarcia i wody. Wzdłuż naszej trasy płynie rzeka i widzieliśy sporo rozlewisk w których ludzie się.kąpali. Postanawiamy zjechać na nocleg w pobliże rzeki. Rzeka po prawej, zjeżdżamy przez wioskę.w kierunku wody ale brzegi są.bardzo strome i tubylcy zeznają że do wody nie da się.dojechać motocyklem, nie mam zamiaru nawet próbować bo zjazd jest bardzo stromy więc może być problem z powrotem a brzegi wysokie więc obóz nad wodą nie będzie miał sensu. Przejeżdżamy na drugą stronę głównej drogi i jedziemy kilka kilometrów. Wokół pola z tarasami. Jest trochę drzew więc postanawiamy zjechać i znaleźć cień na obozowisko. Znajdujemy szybko ale w oddali widzę obserwujących nas tubylców. Zostawiam motka i postanawiam zapoznać się.z lakalesami i zapytać czy nasz obóz nie będzie nikomu przeszkadzał. To kilku chłopaków w wieku 18-20 lat z całej trójcy jeden gada po rusku. Nie ma problemu czujcie się jak u siebie. Ostrzega tylko przed dzikimi psami których możemy spotkać. Psów się.nie boimy. Rozbijamy obóz, jest miło i przyjemnie, komarów brak za to ogromne ilości upierdliwych much. Nynek postanawia podpompować koła co skutkuje zblokowaniem się wentyla i całe powietrze uchodzi.





Mam zapasowy i po wymianie wydaje się.że wszystko OK. Czas na sen. Jutro planujemy dotrzeć do Chorogu to jakieś 470 km. Mocno się.mylimy że jest to możliwe ale to okaże się.dopiero jutro.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
"MoToGascar 2016" - motocyklem przez Madagaskar" Sub Trochę dalej 50 09.08.2016 14:20
Slajdowisko "Afrą na Pamir" w Białymstoku 20.02.016 sluza Imprezy forum AT i zloty ogólne 16 24.02.2016 08:15
"Helpfl Staf", czyli technologia rejli w służbie Lejdis ucek Lejdis 25 15.09.2010 21:52


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:40.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.