26.07.2017, 16:47 | #41 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 57 s
|
Rzadko zdarza się, tak staranna językowo relacja.
Świetnie się czyta, dzięki :-) |
26.07.2017, 17:17 | #42 |
Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 2 min 36 s
|
Mam jeszcze jedną ale jest stara i nie tak staranna
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie. https://www.facebook.com/CFact1/ |
26.07.2017, 17:53 | #43 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 57 s
|
Nie krępuj się ;-)
|
26.07.2017, 19:25 | #44 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Raczyce/Wrocław
Posty: 2,015
Motocykl: RD04
Przebieg: 3 ....
Online: 1 miesiąc 21 godz 53 min 22 s
|
Myślę , że wielu z nas czyta odnajdując w sobie twoje przemyślenia i odczucia. Tylko niewielu z nas potrafi tak pisać. Ja byłem w Rumunii z małżowinką i pełen dobrych odczuć zacząłem pisać relację .... i tyle zacząłem. Nigdy nie skończyłem, a twoje zapiski sprawiają, że nie śmiem próbować dokończyć ...
Bardzo , bardzo i się to podoba
__________________
AKTUALNIE SZUKAM PRACY!!! ale nadaję się tylko na szefa |
26.07.2017, 19:40 | #45 |
Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 2 min 36 s
|
15-ty dzień. Ostatni dzień. Dziś będę w Polsce. Koniec ekscytujących widoków, koniec przygód, koniec podróży. Celowo nie zacząłem i nie kończę pod domem tej opowieści. Chciałem żeby zaczynała się i kończyła w miejscu ciekawym. Gdzieś gdzie czuje się nastrój przygody i niecodzienności. Gdzie łączy się to w całość, powodując że właśnie tu chce się zacząć i skończyć. Piszę o Bieszczadzkiej Przystani Motocyklowej. Ktoś mógłby zarzucić mi reklamę albo kryptoreklamę tego miejsca. Niech zarzuca, ale dopiero kiedy sam tam będzie, pozna ludzi tam przyjeżdżających i pozna Włóczykija. Komercja nie ma tam zbyt wiele miejsca dla siebie. Kto zażył tamtejszej gościnności, ten wie o czym piszę. Kto poznał Włóczykija i jego podejście do życia, ten wie o czym piszę. Kto miał jakikolwiek kłopot z motocyklem i miał szczęście być niedaleko, ten wie o czym piszę No po prostu kto był, ten wie. Nie przedłużając. Z gościnnej Rumunii przemieściłem się przez skrawek płaskich jak naleśnik Węgier i trafiłem na granicę bez przejścia granicznego do Słowacji. Ze Słowacji do Polski i tu wsiąkłem w Bieszczady i bieszczadzkie, malownicze zakręty. Na absolutnych oparach dojechałem na miejsce. A tu czilałt Dopiero jutro do domu. Jakieś podsumowanie? Proszę: Po pierwsze, jazda w pojedynkę to kamień z serca. Może zabrzmieć to egoistycznie (i dobrze) ale jechać z drugą osobą z tyłu to męka. Widzę to teraz wyraźnie. Ciężar nadodpowiedzialności za pasażerkę, pełna rozsądku jazda, wieczne korygowanie pomysłów, spełnianie zachcianek, kompromisy, poprawianie nastroju, dbanie o względną wygodę, jedzenie, sprawdzanie czy śpi za plecami, czy w ogóle jest i jak się czuje, czy czegoś potrzeba, czy chce pić, jeść, czy nogi bolą czy zadek... i tak w kółko. W zamian zaledwie dziękuję, albo i to nie Oczywiście są tego plusy też... Ale podróż w samotności to absolutny antagonizm do tego co napisałem wyżej. Motocyklizm jest dla egoistów. Prawdziwa samowola i bezmyślna lekkość w podejmowaniu decyzji. Wszystko inne to p o ś w i ę c e n i e Przez te kilkanaście dni przejechałem 5 albo może 6 tyś km. Dziennie przejeżdżałem czasem 110 a czasem 400km. Niemal codziennie padał deszcz albo mijałem burzę. Czasem kilka. Jednak były to przejściowe opady i jak się pojawiały, tak znikały. Lubię to nawet. Pogoda mocno kształtuje wspomnienia. Dla tego uważam że najlepszą porą do takich eskapad jest właśnie wiosna albo jesień. Lato nadaje się najmniej. Po drugie, my którzy podróżujemy, nie zapominamy. To nas zmienia. W ciszy nocy w domu, zawsze usłyszymy szept drzew między którymi spaliśmy w namiocie. Idąc po ulicy swojej miejscowości, wspomnimy rumor egzotycznej aglomeracji zapełnionej samochodami. Jedząc baklawę nie czujemy ciastka, ale smak gorzkiej herbaty kojącej słodycz cukru w ustach. Zapach w cukierni którą odwiedziliśmy i zgiełk ulicy na której cukiernia stała. Może nawet dzień w którym to się działo i pogodę. Deszcz za oknem przypomni jak nasiąkała kurtka, coraz cięższa od wody z szosy z nieba i spod kół samochodów. Przypomni jak chowaliśmy się pod dachem stacji benzynowej żeby założyć coś nieprzemakalnego. Styczniowy powiew mrozu przypomni przejmujące zimno śniegu w środku lata, zalegającego właśnie zdobytą przełęcz. Leżąc na plaży, wspomnimy jak chroniąc się przed prawdziwym upałem zamykaliśmy szybę kasku i dopinaliśmy motocyklową kurtkę. Słuchając wiadomości, poddamy w wątpliwość każdą, która oczernia w jednym zdaniu całą narodowość, wyznanie, poglądy... Dzięki podróżom Cygan przestaje być złodziejem, Szyita wcielonym złem, Polak kombinatorem a Albańczyk członkiem mafii. Podróże odkrywają przed nami prawdziwy świat prawdziwych zdarzeń. To czego doświadczamy uczy nas wysnuwać swoje własne wnioski. Doświadczenie uczy czerpać wiedzę zastaną a świat onieśmiela swoim ogromem, barwami, różnorodnością. Kończąc każdą podróż, wiemy że tam gdzie byliśmy mieszkają dobrzy, zwykli ludzie. Możemy domyślać się z całą pewnością, że tam gdzie nas jeszcze nie było jest podobnie. Wszystko czego doświadczyłem w tej i każdej innej podróży to moja wersja prawdy. W skrócie i pobieżnie opowiedziałem o tym co widziałem, co robiłem ale Twoja opowieść o tym samym była by zupełnie inna. Pamiętajmy o tym, bo będąc w jednym miejscu, automatycznie tracimy możliwość bycia we wszystkich innych. Ta logiczna zależność, automatycznie stawia nas w obowiązku pełnego doświadczenia tego co nas otacza tu i teraz. To co robimy na co dzień gwarantuje złudną stabilizację. Wizja samodzielnej podróży, często psuje nasze postrzeganie bezpiecznego świata, zaklęte w mieszkaniu, pracy w korporacji czy własnej firmie, opiniotwórcze media, codzienność... Jeśli jednak się odważysz, jeśli odpalisz silnik swojej maszyny, stajesz się kimś innym. Większość spraw traci na znaczeniu a Ty sam zapominasz o zegarku i odpoczywasz. Jedziesz setki kilometrów dziennie. Umęczony upalnym dniem rzucasz się byle gdzie i byle jak, aby tylko zamknąć oczy choć na kilka chwil. Wygłodniały dopadasz wszystko co nadaje się do jedzenia i nie przeszkadza ci czerstwy chleb, kwaśny dżem którego nie cierpiałeś albo swąd plastiku przypalonego kubka z kawą. Normalnie byłbyś zły na to ale będąc w podróży robi się to wszystko z jakimś takim wewnętrznym uśmiechem... Mimo wszystko z uśmiechem. Wracasz i za każdym razem jesteś trochę inny niż przed wyjazdem. Ale co ja piszę... Dla tego kto robi to z pasją, piszę o oczywistościach. Dla kogoś kto nie złapał tego bakcyla to farmazony. Mimo to mogę dać jedną radę? Ten jeden raz nie planuj swojego wyjazdu. Zapanuj tylko jak się będziesz czuł w swojej własnej podróży. PS. Dziękuję wszystkim za przebrnięcie przez tekst i za komentarze. Mapa: Dla porządku dodam zajawkę i pełną, pierwszą część ruchomego obrazu z wyjazdu, które już publikowałem. Krótki "trailer" z całości:
Pierwsza część:
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie. https://www.facebook.com/CFact1/ |
26.07.2017, 20:07 | #46 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 57 s
|
Nie będę się już powtarzał w kwestii fajności relacji Natomiast mam pytanie czysto techniczne. Jako że nawinąłeś sporo kilometrów, po każdej praktycznie nawierzchni, czy mógłbyś napisać kilka słów o Karoo 3 ?
Dzięki. |
26.07.2017, 20:17 | #47 |
Zarejestrowany: May 2013
Miasto: Koziegłowy / Poznań
Posty: 135
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 72000
Online: 8 miesiące 27 min 18 s
|
Naprawdę fajnie się czytało. Dzięki.
|
26.07.2017, 20:28 | #48 | |
Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 2 min 36 s
|
Cytat:
W zasadzie można uznać że testy się skończyły. Przez około 37 tyś km KTM 990 zużył 3 tylne i dwie przednie opony. Jak łatwo policzyć tylna opona żyje średnio około 12 tyś km. Oczywiście jest to wynik subiektywny, bo każdy motocyklista ma swoje własne techniki zużywania opon Sugeruję tylko że tyle można. Wszystkie opony kupowane i zakładane były w warszawskim serwisie Motogumy, specjalizującym się w sprzedaży i montażu ogumienia motocyklowego. W czasie eksploatacji przydarzyła się jedna reklamacja jednej przedniej opony. Przy kostkach bieżnika na całym obwodzie pojawiły się pęknięcia. Reklamacja została uznana i po uwzględnieniu zużycia, za niewielką dopłatą otrzymałem nową. Całość zmagań z gumami w linkach poniżej: https://www.facebook.com/CFact1/post...VyLG1ldHplbGVy https://www.facebook.com/CFact1/post...VyLG1ldHplbGVy https://www.facebook.com/CFact1/post...VyLG1ldHplbGVy https://www.facebook.com/CFact1/post...VyLG1ldHplbGVy https://www.facebook.com/CFact1/post...VyLG1ldHplbGVy https://www.facebook.com/media/set/… Krótko podsumowując, jeśli chodzi o teren, są to opony uniwersalne, choć bardzo dobrze spełniają swoje zadanie właściwie tylko na ubitych drogach. Zaskoczeniem jest natomiast zachowanie się opon na suchym asfalcie. Przy dobrych warunkach, Karoo3 działają niemal jak konstrukcje typowo asfaltowe i swobodnie można je "zamknąć" bez uślizgów. Inaczej się ma sprawa kiedy przemieszczać się w deszczu. Tutaj bezsprzecznie producent nie odrobił lekcji i zapomniał o zachwalanej przez siebie uniwersalności. Opona tylna w KTM 990 buksuje na każdym z czterech pierwszych biegów jeśli ją tylko gwałtownie potraktować manetką gazu. Stan pogłębia się znacznie, kiedy temperatura spada poniżej komfortowej. Zakręty stają się niemożliwe do pokonania w złożeniu a motocyklista zaczyna przypominać sobie podstawowe zasady fizyki i wzór na tarcie. Przednia opona tylko kilka razy zaznaczyła że ma dosyć, nieznacznie uślizgując się i przyprawiając mnie o większą ilość siwych włosów. Zwykło się mówić że co jest do wszystkiego, to jest do niczego, jednak w tym przypadku wydaje się być inaczej. Dla motocyklisty z ambiwalentnym stosunkiem do powierzchni po jakiej się przemieszcza, jest to dobry wybór. Mimo wymienionych wad i hałaśliwego syczenia przy pewnych prędkościach, pokusił bym się o założenie tych opon nawet na średnio daleki wyjazd o umiarkowanej trudności do 10 tyś km, co z resztą uczyniłem. Mimo awersji do błota czy trudnościach w polubieniu się z kopnym piachem, opony pozwalały na bezstresowe pokonywanie serpentyn, dojazd po kamienistej drodze do przełęczy, rozwijanie szalonych prędkości na długich i prostych odcinkach szutrowych i nie martwienie się o złapanie kapcia, co jak pokazuje doświadczenie z innymi oponami nie jest takie oczywiste. Polecam, ale nie wszystkim.
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie. https://www.facebook.com/CFact1/ |
|
27.07.2017, 09:31 | #49 |
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Pszczyna
Posty: 866
Motocykl: CRF1100L DCT + KTM640 ADV
Przebieg: 30237
Online: 4 miesiące 2 tygodni 6 dni 14 godz 25 min 53 s
|
Wielki szacun za tą relację .... i proszę napisz kolejne z przyszłych wyjazdów !
|
27.07.2017, 09:43 | #50 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 1,425
Motocykl: Husqvarna 701 Enduro
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 15 godz 23 min 25 s
|
Relacja fajna. Od początku kusiło mnie aby zaspoilerować, ale nie chciałem psuć Wam zabawy: owa relacja wisi już dość długo na innym forum motocyklowym.
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Rumunia 2016 "O górach, drodze w chmurach i o kłopocie w błocie" | CeloFan | Trochę dalej | 13 | 16.07.2017 10:59 |
"MoToGascar 2016" - motocyklem przez Madagaskar" | Sub | Trochę dalej | 50 | 09.08.2016 14:20 |
[2014 Rumunia/Bałkany] "Podróż im. PET'a" - Czyli przekuwanie marzeń w rzeczywistość | Maurosso | Trochę dalej | 20 | 23.12.2014 17:06 |