22.12.2018, 19:34 | #61 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 39 min 28 s
|
Ja narazie przejrzalem watek i cos tam przeczytalem.Tylko nabralem apetytu i ciesze sie ze w kolejnych dniach bede miec wiecej czasu.
|
25.12.2018, 12:16 | #62 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 345
Motocykl: Tenere 700
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 godz 6 min 58 s
|
5 – 6 sierpnia
Śniadanie mamy w hotelu w cenie noclegu. Jak to w Algierii – w stylu francuskim, tzn. na słodko. W ogóle nam to nie odpowiada. Jakby muffinki czy hałwa była dla nas za mało słodka, zamiast pieczywa dostajemy piernik z dżemem Ubłagałem kelnera, żeby dał nam zwykłe bagietki. Po tych słodkościach marzą nam się warzywa i owoce… Podejmujemy solenne postanowienie, żeby kupić arbuza i melona! Po raz kolejny skończyły nam się czyste ciuchy. Z racji tego, że zostajemy tu na 2 dni, jest czas, żeby zrobić pranie. Dogadałem się z recepcjonistą, że hotel zrobi to za nas. Fajnie, bo wcale nam się nie chciało. W tej temperaturze jakakolwiek aktywność fizyczna wymaga sporego wysiłku… W dzień temperatura dochodzi do 47 stopni, w nocy spada do 37. 249.jpg W Timimoun spędziliśmy 3 dni, a raczej noce. Trochę odespaliśmy i odpoczęliśmy. Połaziliśmy też po miejscowym suku (tj. targu). Uwielbiam ten koloryt. Dużo czarnej ludności, kobiety poubierane w hidżaby, mężczyźni w galabije. Sam suk również ma swój niepowtarzalny klimat. Kupiliśmy warzywa i pyszne, marynowane oliwki nabierane chochlą z wielkich metalowych wiader (niczym po farbie). Są super, nie wytrzymujemy i podjadamy trochę po drodze! Pojeździliśmy również po okolicy, aby nacieszyć oczy pustynią 209.jpg 210.jpg 211.jpg 212.jpg 214.jpg 245.jpg 247.jpg 241.jpg 242.jpg Na obiad szukamy lokalu kierując się starym zwyczajem: gdzie najwięcej ludzi – tam najlepsze jedzenie. Tym sposobem – jak powiedział nam potem recepcjonista w naszym hotelu - znaleźliśmy najlepszą knajpę w „mieście”. Chłopaki nie chcieli nam sprzedać sałatki z lady chłodniczej, bo nie jest wystarczająco świeża. Według nas – wyglądała dobrze. Musieliśmy poczekać, aż zrobią świeżą porcję. W międzyczasie obowiązkowa sesja na motocyklu stojącym przed lokalem Jak to w Algierii – menu brak. W ladzie chłodniczej leży surowe mięso, przyrządzone na kilka sposobów. Wobec tego pokazujemy na dwa rodzaje, mówimy, że chcemy jeszcze zupę i sałatkę i jakoś się udaje. Zasadniczo, w knajpach do wszystkich dań – bez względu na to czy pasują, czy też nie - dostaje się bagietki. Z reguły są one darmowe, tzn. nie doliczane do rachunku. 215.jpg Następnego dnia znów zawitaliśmy na obiad do znajomego lokalu. Pomimo tłumów, znalazło się dla nas miejsce. Algierczycy naprawdę traktują gości bardzo przyjaźnie – „po królewsku”. Znowu nie bardzo wiemy co zjeść… Zaglądamy więc innym gościom do talerzy i pokazujemy kelnerowi Zauważyliśmy, że jedzą tutaj mało warzyw i owoców. Głownie kasze, ryż, mięso i daktyle – jak to na pustyni. Żeby nie było, że jadamy wyłącznie w knajpach – tak też wyglądały nasze posiłki. Musi być jakiś rumuński akcent 244.jpg Z Timimun widać w oddali piękne, czerwone piaskowe wydmy. Niestety, podejmowane w ciągu dnia próby dojechania do nich asfaltem spełzły na niczym. Jedyną możliwością jest jazda po szutrówce, czy raczej „piście”, która z racji dużej ilości piachu na niej i posiadanego przez nas motocykla nie wchodzi w rachubę. Wobec tego, bierzemy taksówkę i jedziemy na zachód słońca. Ma nas to kosztować 1000 dinarów, czyli jakieś 20zł. Daćką Logan - z klimą i świecącą się kontrolką „check engine” dojeżdżamy pod same wydmy. Klima działa, to nasza pierwsza tak komfortowa podróż w Algierii Taksówkarz czeka na nas, a my w tym czasie próbujemy wdrapać się na górę piasku. Niestety, zapomnieliśmy, że słońce zachodzi tu równie szybko jak wschodzi i przyjechaliśmy trochę za późno. Na wydmach jest parę osób: jedni jeżdżą samochodem terenowym, ktoś inny pierdopędem, inni spacerują. Gdy ognista piłka schowała się za horyzontem, ludzie zaczęli się modlić. W oddali widzimy, że nasz taksówkarz także. Po powrocie do hotelu dałem kierowcy umówioną sumę. Chyba jest to duża kwota, bo odnieśliśmy wrażenie, że jest bardzo zadowolony. 217.jpg Z Timimoum zamierzaliśmy wrócić z powrotem do trasy N1, czyli Trans Sahara Highway i kierować się w stronę El Oued by zobaczyć Wielki Erg Wschodni. Harley nadal otwiera niemało drzwi i serc. Ponieważ wiele osób chciało zrobić sobie z nim/na nim zdjęcie, z wieloma osobami dzięki temu zamieniliśmy kilka słów (albo gestów ). Jeden z rozmówców powiedział nam, gdzie jechać, aby przejechać Harleyem w poprzek (!!!) Wielkiego Ergu Zachodniego. Nie wierzyłem własnym uszom. Wszystko ładnie, pięknie, ale na naszej mapie nie ma drogi o której on mówił. Na drugiej, kupionej już w Algierii też nie. Ale od czego jest internet?! Sprawdzę ją na google earth! I co? Nie ma takiej drogi… Pewnie chłopu się coś pomyliło. Perspektywa jednak zbyt kusząca, żeby tak łatwo odpuścić. Następnego dnia skoro świt postanawiamy pojechać na zwiad (i tak nie mamy co robić ). Z mapy wynika, że Wielki Erg Zachodni jest blisko; do obiadu powinniśmy wrócić. Po powrocie decyzja mogła być tylko jedna – zmiana planów. Nie jedziemy Trans Sahara Highway na północ, lecz na Wielki Erg Zachodni, a później się zobaczy! Już nie mogliśmy doczekać się następnego dnia. Zresztą, zobaczcie sami. Żal nam jedynie, że nie spotkamy się z Hulud i z Kadarem, bo mamy do zrobienia dodatkowo 600 -800km, więc na odwiedzenie ich na pewno nie starczy nam czasu. 7 sierpnia Tego poranka nie było grymaszenia ze wstawaniem. Większość bałaganu spakowana w worze, wystarczy tylko wrzucić na motocykl. Jedyny psikus taki, że nasz kanisterek na benzynę trochę przecieka, więc benzynę trzeba przelać do butelek po wodzie mineralnej. Więc zamiast o 5:40 startujemy o 6:20. Śniadanie odpuszczamy, wolimy zjeść własne kanapki na ergu! Niestety, butelki z benzyną zabrały nam miejsce przeznaczone na melona, którego z wielkim żalem musimy zostawić w hotelu. O ironio! My odjeżdżamy, a w naszym hotelu – basen jest napełniany wodą 248.jpg Dzień zapowiadał się ciepło… 250.jpg Zaś wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że czeka nas coś wspaniałego. 251.jpg 220.jpg 219.jpg 221.jpg Liczyliśmy się z taką ewentualnością, że droga będzie zasypana przez piach i trzeba będzie zawracać. Pomimo, że zabraliśmy dodatkowe paliwo, obliczyłem ile kilometrów możemy przejechać bezpiecznie, żeby dać radę wrócić. Mieliśmy do pokonania 350km bez stacji benzynowej, bez osady, bez niczego. Na niewielkie zaspy byliśmy przygotowani – jako saperki mieliśmy mocne, plastikowe talerze 224.jpg 223.jpg 225.jpg 226.jpg 227.jpg Usiedliśmy na jednej z wydm. Milczymy. Wkoło cisza. W zasięgu wzroku żywej duszy. Tylko wiatr delikatnie przesypuje piasek. Słońce świeci tak samo jak dwa tysiące lat temu. Poza maleńką nitką drogi nic się tu nie zmieniło. Widzi nas tylko Bóg… 232.jpg 229.jpg 236.jpg 235.jpg 237.jpg Pustynia. Jej piękno uspokaja, przenosi w dziwne metafizyczne stany świadomości. Myślę, że w tym stwierdzeniu jest sporo racji. Jadę sam na sam ze swoimi myślami. Mijany krajobraz sprzyja kontemplacji. Ktoś mógłby się zapytać: jaka jest przyjemność w jeździe po pustyni i do tego po asfalcie, tzn. nie musząc zmagać się z tym, co pod kołami? Uważam, że jest i to duża. Niewielka ilość rzeczy, na których trzeba skupiać swoją uwagę pozwala na spokojne myślenie. Uważam, że ma to trochę wspólnego z medytacją (choć nigdy jej nie próbowałem na poważnie). Jednak w tym przypadku myśli nie skupiają się na własnym ciele, np. oddechu, lecz na otaczającej rzeczywistości. Ta zaś jest na tyle spokojna i nieruchoma, że nie rozprasza, lecz wprost przeciwnie – pozwala na wyciszenie. 234.jpg A co jak piach całkowicie zasypie drogę? Jak widać, zdarza się to chyba dość często, ale okazało się, że grasują tam ładowarki algierskich służb i przerzucają piach na „pobocze”. 252.jpg Ostatnio edytowane przez Dredd : 01.02.2022 o 21:39 |
02.01.2019, 15:35 | #63 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Posty: 119
Motocykl: czarna szczała
Online: 5 dni 7 godz 6 min 5 s
|
hahaha wyobbrazilem sobie jak u na odgarniają śnieg. Jest bosko
|
02.01.2019, 15:45 | #64 |
Bajkowe widoki
|
|
02.01.2019, 16:10 | #65 |
Zarejestrowany: Sep 2018
Miasto: Słocina
Posty: 1,203
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 15 godz 27 min 7 s
|
|
02.01.2019, 21:58 | #66 |
Zarejestrowany: Dec 2018
Miasto: Warka
Posty: 103
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 6 dni 17 godz 16 min 53 s
|
Wspaniale się czyta i ogląda,
Widoki pustynne super sprawa, |
03.01.2019, 09:35 | #67 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Wrocław
Posty: 177
Motocykl: Tenere 700
Przebieg: 81000
Online: 2 tygodni 9 godz 51 min 55 s
|
Hej,
mój brat wybiera się za kilka miesięcy na Tuareg Rallye i mam pytanie odnośnie waluty, Czy wymieniałeś na miejscu na ichniejsze DA, czy może płaciłeś walutą zachodu? Jeśli możesz to napisz proszę kilka przykładowych cen - woda, jedzenie, etc.
__________________
Africa Twin rd07a oraz WR250R |
03.01.2019, 19:00 | #68 | |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 345
Motocykl: Tenere 700
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 godz 6 min 58 s
|
Cytat:
Tymczasem wysłałem Ci pw. |
|
03.01.2019, 19:06 | #69 |
Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 345
Motocykl: Tenere 700
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 godz 6 min 58 s
|
Jedziemy w swoim tempie, cieszymy oczy. Co jakiś czas postój na zdjęcie, łyk wody czy kanapkę. Nieraz miniemy się z jakąś ciężarówką. Ale niezbyt często – co pół godziny, nieraz nawet rzadziej. W sumie to przywykliśmy już do małego ruchu na drodze i mnie osobiście to odpowiada. Dobrze, że nie ma już z nami samochodów żandarmerii – nie psują widoku i nie burzą poczucia swobody. Zastanawia mnie od czego zależy, że dostaje się eskortę? Od nielicznych osób, które odwiedziły ten kraj na motocyklach mam na tyle sprzeczne informacje, że nie pozwalają na zbudowanie żadnej reguły. Dwie grupy już od wjazdu do kraju musiały mieć obstawę, jedna dziewczyna aż do Timimunu podróżowała sama, zaś małżeństwo na dwóch motocyklach już od momentu opuszczenia promu jechało w konwoju. Nam przez długi czas się udawało, a i teraz dali nam spokój.
Pustynia zaczęła zmieniać swe oblicze. Wyjeżdżamy z ergu, piachu coraz mniej. To znaczy, że droga dalej powinna być przejezdna. Pojawia się coś na kształt wyschniętego jeziora pokrytego kamieniami. Dopiero teraz zwróciliśmy uwagę, że piach na wydmach także miewa różne odcienie. W Timimoun wydmy miały kolor najbardziej zbliżony do czerwonego, Wielki Erg Zachodni zaś na początku był żółty, a pod koniec bardziej różowy. Oczywiście (jak dzieci) zabieramy do butelek po jogurcie piasek z Sahary na pamiątkę 253.jpg 254.jpg 257.jpg 259.jpg 261.jpg Nadszedł czas, by dolać rezerwy paliwa, które wieźliśmy w butelkach po wodzie. 262.jpg Nasza mapa Algierii zawierała intrygujące punkty legendy jak: pustynia piaszczysta, pustynia kamienista, słone jezioro okresowe, solnisko. Ale najciekawszym z nich był: studnia . Gdy takową dostrzegliśmy na pustyni, zajrzeliśmy czy faktycznie jest w niej woda. Coś tam było, ale napiłbym się jej wyłącznie w ostateczności… 262a.jpg Dojechaliśmy do cywilizacji i stacji benzynowej. Nawet był na niej bar z 1 daniem do wyboru Czymś na kształt golonki z baraniny. Ale była kawa i sympatyczni ludzie, więc było bardzo przyjemnie. Rachunek wyniósł 1040 Dinarów, tj. 21zł. Na odchodnym zamieniamy kilka słów z kierowcą ciężarówki i oczywiście robimy sobie pamiątkowe zdjęcia. Najpierw jednym telefonem, potem drugim. Na koniec naszym aparatem. - Zdjęcie rób tak, żeby było widać moją ciężarówkę w tle. 263.jpg My tymczasem uderzamy w stronę Al – Bajad, gdzie zamierzamy znaleźć nocleg. Teren robi się coraz bardziej górzysty, pojawiają się nawet jakieś baranki na niebie. Jest też więcej roślin, tzn. krzaków i drzew, zaś w oddali majaczy pasmo górskie. Po jakimś czasie wjeżdżamy trochę wyżej, robi się także wyraźnie chłodniej, tzn. blisko 30 stopni 264.jpg 266.jpg 267.jpg Nieraz można spotkać takie „socrealistyczne” rzeźby przy drodze. 268.jpg Widać także zwierzony. I nie tylko. 272.jpg 271.jpg 273.jpg Zwróćcie uwagę na drogę na poniższym zdjęciu. Widać na nim 3 garby zwalniające na odcinku max. 300 metrów. Żeby było jasne – jedziemy po drodze krajowej. Garby zwalniające to horror w Algierii. Jest ich tyle, że nie sposób zliczyć. Nieraz wiocha to prosta droga - 1,5 kilometra i 10 garbów. Nic nie dało mi tak w kość jak te garby. Upał nie jest męczący, ale garby są. Mogą być wszędzie! Jeden trafiłem nawet na autostradzie. Bardzo często pojawiają się bez żadnego oznakowania. Z reguły też nie są tak ładnie pomalowane jak te poniżej. Na szczęście już na promie zostaliśmy o tym uprzedzeni i tylko raz zaliczyliśmy „lot”. Dobrze, że na południu kraju jest ich mało. Albo raczej mało jest miejscowości 269.jpg Spuściznę postkolonialną widać w całej Algierii. Na szczęście ludzie tu mieszkający nie przejęli pędu właściwego dla krajów Europy. Życie toczy się tu powoli, w swoim tempie. Handel kwitnie. Kobiety rozprawiają, nie zważając na dziejący się obok ruch uliczny – nawet nie zareagowały na nasz, wcale nie cichy motocykl. 277.jpg 278.jpg 279.jpg Nie licząc emocji jakie towarzyszyły podróży po ergu, dają o sobie znać pokonane kilometry i temperatura. Zrobiliśmy już ponad 450km, a od celu podróży jakim jest Al Bajad, dzieli nas około 150. Sen zmorzył mnie do tego stopnia, że prawie nie jestem w stanie jechać. To dobry pretekst na kawę. Dobrze, że jedziemy przez bardziej cywilizowane tereny, więc i na knajpkę można liczyć. Wcześniej trzeba by wyciągać kocher z sakwy. Udaje się namierzyć dymiący przed lokalem grill, więc będzie ok. Miała być kawa, a skończyło się na pełnym posiłku. Mięso z grilla, sałatka i szukszuka. 274.jpg 275.jpg Dojechaliśmy do Al- Bajad, zakotwiczając w hotelu o polsko brzmiącej nazwie: „Nadjem”. Ciekawe co znaczy po algiersku? Cena przyzwoita, bo 4000 Dinarów, czyli ok. 80zł. A w cenie – uwaga! – podziemny parking hotelowy! Motocykl nie musi wreszcie parkować w holu Na recepcji dłuższą chwilę zajęło nam wytłumaczenie, że jesteśmy małżeństwem i możemy dostać pokój z 1 dużym łóżkiem Tymczasem w hotelu klimat z lat 60-tych, ale jest wszystko czego dusza zapragnie: klima i łazienka. Do tego przyzwoicie czysto. Na wyposażeniu pokoju był tez egzemplarz Koranu. Na korytarzu zostaliśmy zaczepieni przez mówiącego po angielsku chłopaka, który również przyjechał do hotelu. Chwilę rozmawiamy. Dowiedzieliśmy się, że jest w podróży służbowej i jest pracownikiem banku. Oczywiście na koniec dostaliśmy numer jego pokoju i telefonu oraz ofertę pomocy w każdej sytuacji. Miło na nowo odkryć piękno ogólnoludzkich relacji. Tu zawsze najważniejszy jest człowiek! Gdy wyciągnęliśmy się na chwilę w łóżkach, aby odsapnąć, dzwoni podminowany Abdou. - Gdzie wy jesteście? Żandarmeria wydzwania do mnie co się z wami dzieje, bo nie mogą was namierzyć! Może to trochę nasza zasługa ? Wczoraj gadając z recepcjonistą marudziłem trochę, że droga do Ghardai jest nudna, bo już nią raz jechaliśmy, zaś o naszym planie jazdy przez erg wspomniałem dopiero rano jak wyjeżdżaliśmy. Na recepcji był inny i trochę niekumaty chłopak, więc nie jestem pewien, czy przekazał tę informację służbom. W sumie to dobrze, że się nami interesują. Po krótkiej drzemce postanowiliśmy jeszcze przejść się chwilę po mieście. Po drodze odebraliśmy paszporty z recepcji, pomimo, że recepcjonista twierdził, że muszą być w hotelu. Na razie dostał kserówki. Mamię go zapewnieniem, że jak wrócimy, to mu je na pewno dam. Po przejściach z żandarmerią wiemy dobrze, że dopóki mamy paszporty w kieszeni – jesteśmy wolni. A do naszego powrotu zapomni… Płacę od razu za nocleg, więc paszporty mu nie będą potrzebne. A teraz – kawa! Znajdujemy przyjemny lokal pozwalający z okien obserwować toczące się na ulicy życie. Żebyśmy przypadkiem ani przez chwilę nie zapomnieli w jakim kraju się znajdujemy, ktoś z gości kupił nam kawę i ciastko 280.jpg Załącznik 113864 285.jpg Przechadzając się po mieście zostaliśmy wciągnięci do sklepu z „tronami ślubnymi”, żebyśmy zrobili sobie zdjęcie. Chyba chłopaki wiedzieli, że będziemy mieli niezłą bekę i dlatego nas zaprosili :P Śluby wyglądają zaś tak, że kobiety bawią się z kobietami, a chłopy z chłopami. Ania chciała zrobić sobie zdjęcie z chłopakiem ze sklepu, ale za żadne skarby nie chciał z nią usiąść na jednym „tronie”. Może się chłopak przeraził, że chcę mu ją zostawić . Kupujemy warzywa na lokalnym straganie – będzie sałatka na kolację! 281.jpg 282.jpg 284.jpg 283.jpg Po powrocie do hotelu udaje nam się niespostrzeżenie przemknąć obok recepcji i uniknąć głupiej gadki o paszportach. Jak się okazało - nie na długo… Około 23 przyszedł chłopak z obsługi i poprosił o paszporty, rzekomo pod pretekstem konieczności pokazania ich w oryginale na posterunku policji – kserówki nie wystarczą. Trochę mnie to zmierziło, bo do tej pory nikt od nas tego nie żądał, a poza tym już w hotelu legitymował nas policjant! Powiedziałem, że nie dam nikomu do ręki naszych paszportów; mogę ewentualnie sam je pokazać policji. Gość w takim razie poprosił kelnera z restauracji, który zawiózł mnie na drugi koniec miasta – na posterunek. Komisariat w niczym nie różnił się od naszych polskich – taka sama nędza. Faktycznie zostaliśmy gdzieś tam odnotowani. Trochę głupio mi się zrobiło, bo chłopak z recepcji mówił prawdę. Do tego zostałem zawieziony na komisariat prywatnym samochodem kolegi… Po powrocie, chcąc się zrewanżować zostawiłem recepcjoniście jakieś pieniądze za fatygę (i trochę w ramach przeprosin). Nie bardzo rozumiał dlaczego w ogóle daję mu gotówkę. Po chwili przybiegł za mną do pokoju obrażony, oddając pieniądze. Przecież to jego praca! Chwilę zajęło przekonanie go, że to w ramach podziękowania, a tylko w taki sposób możemy się odwdzięczyć. Ostatnio edytowane przez Dredd : 09.02.2022 o 16:51 |
03.01.2019, 21:03 | #70 |
Kiedyś R.T70
Zarejestrowany: May 2014
Miasto: Częstochowa
Posty: 1,422
Motocykl: Była RD04
Przebieg: 120000+
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 7 godz 47 min 6 s
|
Dredd. Twoja relacja wymiata!
__________________
Serdecznie pozdrawiam. Romek T. |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
(2018) поездка b Памир - czyli opowieść o tym, jak Gienia, Efcia i Słoń Dominik Pamir zdobywali | trolik1 | Trochę dalej | 167 | 05.05.2021 08:26 |
Rumuński Nałęczów czyli wycieczka w Karpaty (sierpień 2018) | Gończy | Trochę dalej | 23 | 27.11.2018 09:35 |
Sama na wyspie ludożerców – czyli Królowa na BMW GS Challenge 2018 | Sierdiukov | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 23 | 14.09.2018 22:56 |
Fireblade na Saharze - tak tez mozna... | sambor1965 | Kwestie różne, ale podróżne. | 26 | 26.02.2010 23:45 |