|
Umawianie i propozycje wyjazdów Masz już plan? Nie masz? A może szukasz kompana w podróży? Brak Ci koncepcji na długi weekend, wakacje? Szukasz plecaczka? Nikt nie chce jechać na Elefanta? Tu szukaj bratniej duszy... |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
24.07.2019, 23:43 | #51 |
Chyba afra bierze olej
Pieeeeeeekne zdjęcia. Wróciłem z długiego urlopu i już mnie dupa swędzi. Takie zdjęcia nie pomagają
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa |
|
24.07.2019, 23:53 | #52 |
Piękne zdjęcia, jedne mniej, drugie bardziej wymowne. Ale nie byłyby takie piękne gdyby nie Afryczka na planie. Jeszcze jedna rzecz mnie frapuje, jak to jest zredukować z jedynki na pierwszy bieg
|
|
03.08.2019, 00:40 | #54 |
Zarejestrowany: Sep 2014
Miasto: Mała Polska
Posty: 541
Motocykl: RD07a
Przebieg: 41214
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 9 godz 52 min 25 s
|
Czasami nocleg w normalnym łóżku w trasie przywaraca siły. Mi nie przywrócił. Tęskine do namiotu i karimato-śpiworowego leża.
Dzień nr 4 - czułem się trochę zmęczony. Ale tylko do momentu gdy tylko zobaczyłem moje Tesco. Jest moc. Nie ma bata. Odpalam. 2 cylindrowe serce będzie nadawać ton dzisiejszego dnia. Byłem już trochę zmęczony górami. Ale jak tylko wsiadłem na fotel made in Zet Johny + korale taksiarskie zmęczenie zniknęło jak odcięte nożem. Dalej na TET. Szutry, łowienie niewygód, bezplan, ogień na tłoki. Krajobraz się zmienia. Szuty powoli ustępują miejsca łąkom, pastwiskom, dróżkom nieoczywistym. Czasami mam dylemat. To wcale nie jest takie super. Brak kamieni oznacza brak wibracji ale i brak przyczepności w razie wystąpienia lokalnego podtopienia w postaci kałuży. Ale nic to. Jadę i patrzę. I widzę, że jest zaybiście. Pastwiska, pasterze, krowy, owce. I bandyci. Bandyci w postaci psów pasterskich, które ni stąd ni z owąd pojawiają się właśnie wtedy kiedy wytaczam się zza zakrętu. Chcą mnie dopaść. Ale nie mogę odkęcić manetki bo nie ma jak. Daje pozor i przed siebie. Oczywiście zdjęć bandytów brak bo spieprzałem. Parę razy przestrzeliłem i pojechałem nie tam gdzie trzeba. Ale gdzie tak naprawdę trzeba? Co by było gdybym zmylił szlak? Pewnie bym się wyebał w jakieś bagno i samemu bym AT nie wydarł. Tak to wszystko wtedy widziałem. Jest pięknie. Patrzcie, nasze wygodnictwo ma się nijak do tego jak pracują miejscowi. Wiem, wiem. Nie każdy tak musi. Ale ludzie jakoś to robią i daja radę. Czy chcą czy muszą czy mają to w doopie? Nie wiem.. Ja tylko jestem tam przejazdem. Oni są tam co dzień i co noc. Eh... Kółka się kręcą i trasa prowadzi pod tą górę. Dylemat: brać na krechę czy na około? Jadę, wspinam się. Tak naprawdę jadę przed siebie. Bez zbędnego balastu w postaci: ło matko, a co będzie jak się wywalę, poślizgnę, ugrząznę? Bogowie ze szczytu gór czuwali i dało radę. Chwila na szczycie. Każdy szczyt ma to do siebie, że trzeba z niego zjechać. Jest stromo mimo, że na zdjęciach tego nie widać. Zdradliwa trawa a pod nią glinka i takie tam tematy. Powolutku, przecież nigdzie mi się nie spieszy. Jestem w trybie wyprawowym. Reszta świata nie jest już ważna. Liczy się TYLKO tu i teraz. hehe. Błądzę, snuje się, jadę i zawracam. Wypas łąkowy afrykański. Szlak wypluł mnie na asfalt. Poczułem się zmęczony. Trochę. Pomyślałem, że chwilowo mam dość gór i walki z kierownicą. Wracam na asfalt. Gdzieś tam kiełkowała myśl o Transalpnie. Pomyślałem o szybkim przelocie asfaltem w tamtym kierunku. Ale to nie był szybki przelot. Kupa kilometrów, ruch jak na targu w dzień targowy, Tiry. Uczepiłem się Tira i lecę. Jest już późno. Noclegu brak. Był bezplan kimnąć się w namiociku nawet na stacji benzynowej. Znalazłem coś w necie koło jakiegoś klasztoru. Ale nie znalazłem tego miejsca. Wjechałem na jakiś plac. Są jakieś namioty. Całe dwa. Siedzą jacyś kolesie. Zapytowywuje czy mogę rozłożyć namiot. Goście mówią, że nie ma właściciela ale, że zaraz będzie. Można. To tu; https://goo.gl/maps/BDNC5RMjpyZ7HqST8 Pogadałem z właścicielem i okazało się, że to organizator rumuńskiego biegu górskiego Cozia Mountain Run. https://coziamountainrun.ro/ Nocleg bez cudów, słychać samochody z pobliskiej drogi nr 7. Ale jest dobrze. A będzie jeszcze lepiej ...
__________________
A Man of Nomadic Traits |
09.08.2019, 22:11 | #56 |
Zarejestrowany: Sep 2014
Miasto: Mała Polska
Posty: 541
Motocykl: RD07a
Przebieg: 41214
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 9 godz 52 min 25 s
|
Zanim nastał dzień piąty nocą dnia czwartego knułem plany podboju świata.
Tzn. mianowicie, że tak powiem odpoczywam o północy w namiocie i sprawdzam na mapie gdzie jestem i gdzie mam jechać. Wcześniej myślałem, że po prostu polecę na Transalpine. Asfaltowo. Wygodnie. Przecież miałem tych gór już przesyt. No i cały mizerny plan wziął w łeb. Mapa jak byk wskazuje, że wyjazd na kolejny odcinek TET jest parę kilometrów stąd!!! Właśnie przestałem być zmęczony. Tak, tak. Taka kuracja przywraca siły. Nazajutrz spakowałem po raz niewiadomo który mandżur. W drogę. Tankowanie, kawa i jadę. Jadąc w kierunku wjazdu na TET dostrzegam pod sklepem motocykle na germańskich blachach. ATAS i Tiger. Nie zatrzymuje się. Lecę dalej. Przejechałem wjazd. Zawrót i jestem przed wjazdem. Od razu stromo. Dziurawie. Szlak pnie się pod górę. Robi się wysoko. Jest dobrze. Jedzie się nieźle. Raczej wolniej niż szybciej. Widoki coraz piękniejsze. Cieszę oczy pięknym krajobrazem. Sama radość. Ponownie, jak kilka dni wcześniej, szlak przegradza prowizorycznie sklecona drewniana brama. Jakiś napis w języku lokalnych aborygenów wydrukowany na kartce. I znaczek. Na znaczku motor. I napisy. Honda Africa Twin. Triumph Tiger. Ducati Scrambler. W pierwszej kolejności pomyślałem, że pewnie jakiś rajd czy inne jazdy próbne sponsorowane przez tych producentów. No ale jak to? Piątek, w miarę wcześnie. Nikt przy bramie na bramie nie stoi. No przecież nie będę się wracał jak już tu dojechałem. Najwyżej będę zjeżdżać na bok jak jakiś meserszmit będzie leciał z naprzeciwka. Jadę. Taki górski standardzik. Kamienie. No przecież jest pięknie. Nad jeziorem dogoniłem jakichś moto-kolesi. Musieli jechać bardzo wolno skoro ich dogoniłem choć nikogo nie goniłem. Okazało się, że to Niemcy. Więc tak: jeden na CRF, drugi na Tigerze a trzeci na Scramblerze. Zatrzymuje się. Niemiecki umiem tylko słówek nie znam. Pogadamy po angielsku. Sprawdzę czy Niemiaszki szperchają po angielsku. Tak. Dawali radę. Oczywiście największą sensację budzi jedynie prawdziwa Africa czyli XRV. Z rozmowy wynika, że jadą na Korfu. Mają na to 3 tygodnie. Dali mi taką naklejkę, takie logo swojego tripa. Naklejka wydaje się znajoma. To ci kolesie obklejają rumuński TET swoimi naklejkami wprowadzając zamęt Jadą w miarę na lekko. Noclegi w pensjonatach. Leszcze. My tu gadu gadu a szlak czeka. Zdecydowaliśmy, że pojedziemy razem. Pojechaliśmy. Było dobrze. Jechało się nieźle. Widoki mega. Ale wszystko co dobre musi się szybko skończyć. Szlak się skończył. Już po drugiej a jeszcze muszę przejechać Transalpinę i dojechać na Węgry. Zaproponowali bym dołączył do nich i jechał z nimi do Grecji. Przez chwilę to nawet rozważałem. Życzyliśmy sobie szerokości i w pojechaliśmy w przeciwne strony. Transalpina. Po 5 dniach w górach rozczarowalem się na tej trasie. Tyle w temacie jednej z dwóch najlepszych dróg asfaltowych w Rumunii. I tak skończyła się moja przygoda z TET Romania. Na Węgrzech (gdzie pułkownik Rakoczy spotkał się z generałem Bemem, polski ślad) miałem namierzone pole namiotowe (dzięki) nad takim ichniejszym Dunajcem czyli Dunajem. Niby zwykle pole ale dwa nieduże bary i piwo z kija. Ale późno już a droga daleka. Ponieważ jeżdżę od rana do nocy na mecie zameldowałem się o północy. Bary już pozamykane a pić się chce. Chińskie halogeny robią robotę. I wtedy dopiero zaczęły się jaja.
__________________
A Man of Nomadic Traits |
09.08.2019, 22:29 | #57 |
Kiedyś R.T70
Zarejestrowany: May 2014
Miasto: Częstochowa
Posty: 1,422
Motocykl: Była RD04
Przebieg: 120000+
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 7 godz 52 min 52 s
|
Fajna relacja, dobrze się czyta i ogląda!
__________________
Serdecznie pozdrawiam. Romek T. |
10.08.2019, 18:44 | #58 |
__________________
podpis bez buraczanych tekstów i życiowych prawd |
|
10.08.2019, 23:13 | #60 |
Zarejestrowany: Sep 2014
Miasto: Mała Polska
Posty: 541
Motocykl: RD07a
Przebieg: 41214
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 9 godz 52 min 25 s
|
Nie jest dobrze. Jest źle o tyle, że było pole, ja je znowu przeoczyłem. Przekleństwa cedzę przez zęby.
Gdzie jechać? W prawo? W lewo? Pojechałem prosto. Ale tu nic nie ma. Pusto i ciemno złowrogo nieprzyjaźnie. Tylko maleńkie światełka wędkarzy pokazywały, że jakieś nocne życie tu się toczy. Ale gdzie pole namiotowe? Nawrót i w prawo. Jest. Są jakieś lampy oświetleniowe. Coś widać. Ale żywej duszy. Rozglądam się. Wjechać nie wjechać. Żeby kogoś nie najechać. Baniak mam zryty rozkminą ale pojawia się ktoś. Magyar znaczy Węgier. Prawdziwy. Jest już po północy. Mówię, że grzałem ponieważ pi długiej trasie zimny, dobry browar nie jest zły. Wiem, wiem, piwo jest niedobre a alkohol ogłupia. Węgrzyn mówi, że niestety nie ma piwa. Nic to. Wtaczam się z mandżurem na pole i rozmowa toczy się dalej. Standardowe pytania to skąd dokąd i po kiego..... Mówię, że to Afryka. Afryka? Ten się pyta z niedowierzaniem. Tak proszę Pana. AFRYKA. Przebłysk geniuszu japońskich inżynierów posiadam. Gaz do dechy. To największe źródło motoryzacyjnej uciechy (Łona). I tu zaczyna się najlepsze. Piwa nie miał ale miał palinkę To trzeba umieć. Jak się nie umie to prawdopodobnie można sobie krzywdę zrobić
__________________
A Man of Nomadic Traits |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Ukraina, Rumunia, Mołdawia 12-24.06.2017 | assur71 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 2 | 12.04.2017 18:23 |
Rumunia, Mołdawia, Ukraina, NRM - wrzesień 2012 | lemur | Trochę dalej | 52 | 14.01.2013 19:21 |
Rumunia-Mołdawia-Ukraina w sierpniu/wrześniu | Marek70 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 3 | 23.08.2012 16:08 |