26.05.2013, 01:14 | #11 |
leżę.
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Mieszkam w Szkocji
Posty: 158
Motocykl: XL 600 V by Hans
Przebieg: 73k
Online: 1 tydzień 1 dzień 10 godz 33 min 39 s
|
Mniej więcej od Loch Carron zaczęła się jednopasmowa droga z mijankami. Na to właśnie czekałem i to był jeden z najbardziej ekscytujących elementów podróży na etapie planowania.
O Applecross słyszałem po raz pierwszy od Trevora w 2010 jak zapytałem gdzie by tu zawieźć Bajrasza i Azję jak przyjadą Afrynią. Trevor zaznaczył wtedy wyraźnie, że to odcinek dla ludków, co mają doświadczenie w prowadzeniu pojazdu, który prowadzą - niezależnie ile kółek tenże posiada. Trevor był kiedyś hipisem, teraz obserwuje ptaki czekając na upragnioną emeryture... Applecross to półwysep i wioska na północ od Kyle of Lochalsh, bardziej znany ze skrótu, który do wioski prowadzi przez wzniesienie i podobno jest najbardziej stromym przejazdem drogowym w UK... Aaaa no i całość to wąska droga z mijankami Na Applecross po raz pierwszy wjechałem busiorem podczas Bajraszowej wizyty i mimo, że miałem 4 kółka trochę niepewnie się czułem - zwłaszcza kiedy mijałem się z cieżarowką... Mgła nie pomagała. Wtedy też powiedziałem do Kaśki - następnym razem jak będę tędy przejeżdżał to na moturze... Znak w wolnym tłumaczeniu mówi: Zenon - weź się chłopie uspokój - Ty się na takie warunki nie nadajesz. Pojedź sobie dookoła - będzie fajnie i na pewno bezpieczniej! Applecross1.JPG Zadzwoniłem do Kaśki - Właśnie stoję przed wjazdem na Applecross, nawet mocno nie pada... oznajmiłem z bardzo udawanym spokojem w głosie. Potem się przeżegnałem i wsiadłem na Perłę. Byłem na serio zesrany. Applecross2.JPG Gdzieś mniej - więcej w połowie drogi na górę jest jedyny na całej trasie parking. Applecross6.JPG Na zdjęciu nie widać serpentyny, która jest ostatnim odcinkiem podjazdu... Applecross3.JPG Minąłem kilka pojazdów - tym razem bez ciężarówek - i prawie udało mi się zrobić zdjęcie ze szczytu:/ Wydaje mi się, że tak skoncentrowany byłem ostatnio na egzaminie na motur. Duża, bardzo duża dawka adrenaliny! A to już po 'drugiej stronie' Applecross4.jpg Applecross był jednym z głównych celów mojej podróży - gdybym musiał na tym etapie wrócić do domu to wyjazd i tak uważałbym za udany... Teraz celem był nocleg przy latarni na przylądku Reidh (Rubha Reidh) oddalonym o 120 km... Okrążyłem półwysep z przystankiem na zdjęcie wysp Raasay i Rona i dalej w kierunku Torridon. Applecross5.JPG Tu miałem nadzieję, że się wypogodzi - rzeczywistość szybciutko, bo zaledwie 10 km dalej, wyprowadziła mnie z błędu. Torridon.jpg Nie martwiłem się zbytnio deszczem - byłem dwie godziny drogi od noclegu - zaczęły mnie boleć plecy, ale tym też się nie przejmowałem. Jechałem ciągle drogami z mijankami stęsnkiony za ciepłym posłkiem z paczki i psiworem. Tak jadąc myślałem sobie - jak to dobrze, że tędy nie będę musiał wracać! Droga była naprawdę średnia. Inverlligan.JPG Dejechałem do wioski przy wyjeździe z niej zauważyłem znak 'Ostatni dom na tej trasie' - a gdzie moja latarnia i spanie i widok na Atylantyk? Deszcz przyćmił moją czujność i zbyt wcześnie skręciłem w lewo. Dotarłem do Lower Diabaig, gdzie świat się kończy - port mają za to ładny... LowerDiabaig.JPG Wróciłem na właściwą trasę drogą, którą tak bardzo się cieszyłem, że nie będę musiał jechać... W Kinlochlewe skęciłem na Gairloch - stąd to już rzut kamieniem do latarni i noclegu i ciepłego... Droga zmieniła się w dwujezdniową, więc mogłem nieco szybciej się poruszać w kierunku Gairloch. Po drodze zabrakło mi palywa i tu po raz pierszy (i ostatni) pomógł zapasowy kanister - jak się okazało byłem 3 km od stacji benzynowej Droga z Gairloch do Melvaig to znów jednojezdniówka i mijanki. Od Melvaig do latarni jeszcze jakieś 7 kilometrów drogą tak wąską, że zasatanawiałem się jak ludzie pokonują ten dystans samochodami... Po drodze dwa mosty - miałem wątpliwości, że się utrzymają się pod Perłą, mimo, że znak mówił 3t... RubhaReidh1.JPG Wbrew mojemu przkonaniu o istniejącym polu namiotowym jedyną opcją na nocleg w Rubha Reidh to 3 gwiazdkowy B&B. RubhaReidh2.JPG Wróciłem zatem do Gairloch i na Gairloch Caravan Park zasnąłem jak dziecko po flaszce. Ze 120 km zrobiło się 170 i 3,5 godziny... Przestało padać. |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Szkocja 2013 - meszki mamy w du*ie... | Zenon | Umawianie i propozycje wyjazdów | 26 | 02.06.2013 02:19 |
Szkocja - koniec maja 2012 | Tymon | Umawianie i propozycje wyjazdów | 9 | 27.12.2011 12:19 |
Szkocja 2011 | tomekc | Trochę dalej | 5 | 03.06.2011 20:58 |
Coś pstryka na mokro | Uriel | Układ elektryczny i zapłonowy | 4 | 13.04.2010 23:31 |