Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 24.09.2013, 14:35   #1
Głazio
 
Głazio's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Głazio jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
Domyślnie Bułgarski bastion komunizmu 2013 - filmik

Z uwagi na to, że w tym roku mam osłabioną prawą rączkę postanowiliśmy wyjechać blisko i bez nadwyrężania się po bezdrożach. Rzeczywistość i tak robi swoje.
Czy w ogóle wyjedziemy ? Losy tegorocznego urlopu zależały ode mnie ponieważ długo oczekiwany zabieg na oko pokrzyżował wszystkie plany.
Raz kozie śmierć. Miętki Głazio ?
Dwa tygodnie po zabiegu wyruszamy (zaznaczam do połowy stycznia nie wolno mi biegać ani jeździć na rowerze). Nikt nie wspomniał o motocyklu a ja przezornie za bardzo w szczegóły nie wnikałem.

Pierwsza część opisu wraz ze zdjęciami już umieszczona na stronie.
Teraz zostaje tylko opcja kopiuj - wklej.



Tegoroczna wyprawa od samego początku stała pod znakiem zapytania. Do ostatniego dnia nie wiedzieliśmy, czy uda nam się gdzieś wyrwać. Mimo tylu znaków zapytania i niepewności mieliśmy w zanadrzu pewien zarys trasy, którą chcieliśmy przejechać. Kto raz posmakował podróży już nigdy nie zazna spokoju w domowym zaciszu – każdego dnia będzie tęsknił za atmosferą wyjazdu, znowu będzie pragnął przeżyć ekstremalne przygody, otrzeć się o niebezpieczeństwa i ryzykowne sytuacje, poznać nowych ludzi, zobaczyć raz jeszcze ulubione miejsca i odkryć nowe zakątki. BMW spisało się w tym roku na medal i nie sprawiło nam żadnej przykrej niespodzianki. Pogoda „pod znakiem skwarka” czyli upały, upały, upały! Świat – za bezgraniczne oddanie i uwielbienie podróży odwdzięczył nam się znowu niesamowitą dawką wrażeń, wspaniałych ludzi i niezapomnianych wspomnień…

Nasze drogi poprowadziły nas przez Ukrainę, Węgry, Serbię, Kosowo, Rumunię i Bułgarię. Mieliśmy też kilkuminutowy epizod na Słowacji i Chorwacji.



Dzień 1. (3. sierpnia – sobota)
W tym roku rozpoczęliśmy naszą wyprawę trochę nietypowo. Pierwszym przystankiem po wyjeździe z domu był Majdan Nowy k. Biłgoraja – mała miejscowość, w której znajduje się „wypoczynkowa dacza” Brzezika i Małej. To właśnie tu odbywała się impreza powitalna na cześć naszego kolegi Stówki, który co roku – spełniając swój patriotyczny obowiązek wobec kolegów motocyklistów – przylatuje ze Stanów. Na imprezę przybyła grupa starych znajomych z RoztoczeRiders.

Cóż można napisać o tym wieczorze? Tańce, śpiewy, gitarowe popisy, ogniste trunki, wyborne żarcie i nocne motocyklistów rozmowy do białego rana… Trzeba przyznać, że Stówka zawsze wita się i żegna w niezłym stylu!!! Rano wszystkich tak samo boli głowa ale emocje i wspomnienia są niezwykle pozytywne.

Dzień 2. (4. sierpnia – niedziela)
Z samego rana bierzemy kąpiel w miejscowym zalewie, żegnamy się ze Stówką i kierujemy do przejścia granicznego z Ukrainą (Korczowa – Krakowiec).



Na granicy dość długa kolejka samochodów osobowych, którą standardowo sprawnie omijamy wciskając się w wolne miejsca. Spotykamy tu dwóch motocyklistów z Niemiec na BMW, którzy jadą na wschód (jeden z nich dosiadał BMW R 1150 GS a drugi 1200). Wymieniamy się spostrzeżeniami na temat podróży po wschodniej Europie – są pod wrażeniem naszego przebiegu z ostatniej wakacyjnej wyprawy. Pomagamy im trochę w przebrnięciu przez granicę, ponieważ jak przystało na praworządnych Niemców staliby grzecznie w kolejce cały dzień. Od jednego z nich dostajemy nietypowy prezent – polską walutę obowiązującą w czasach PRL – u. Niezły numer! Dając nam banknoty nasz kolega z zachodu jest przekonany, że możemy je wymienić w banku na aktualnie obowiązującą u nas w kraju walutę.



Po południu dojeżdżamy do Borysławia (miasteczko położone ok. 100 km od Lwowa), gdzie zatrzymujemy się u rodziny. Tu wieczorem odbywa się międzynarodowe spotkanie polsko – ukraińsko – rosyjskie, na którym ma miejsce degustacja międzynarodowych alkoholi. Jak się nie trudno domyślić od tego wieczornego przepychu trunków rano większość cierpi na delikatny ból głowy. Tu, na Ukrainie życie płynie inaczej – ludzie mają dla siebie więcej czasu, dbają o rodzinne więzi. My – Polacy żyjemy już często według zachodnio-europejskiego stylu. Nie mamy na nic czasu, zżerają nas stres i wygórowane ambicje. Uczucia wyższe odkładamy do pudełka po butach, które trzymamy na samym dnie szafy.



Dzień 3. (5.sierpnia – poniedziałek)

Nasz kolejny dzień na Ukrainie zaczynamy od zwiedzenia bimbrowni, którą urządził u siebie w domu nasz kuzyn. Zmusiła go do tego trudna sytuacja życiowa i chęć przetrwania. Oprowadzając nas po mieszkaniu M… z dumą wyjaśnia cały etap przygotowania bimbru. Podczas naszej wizyty, do drzwi co chwilę pukają niespokojni wielbiciele jego wyrobów, których apetyt właściciel fabryki bimbru zaspokaja z anielską cierpliwością. Wychodząc z mieszkania M… na ławce pod blokiem poznajemy „głównego smakosza bimbru”, którego wytyczne decydują o smaku, doborze składników i w końcu kontynuacji lub zakończeniu destylacji.



Kolejną atrakcją tego dnia jest piknik nad rzeką Stryj w Karpatach. Sam dojazd tam jest ekstremalnym przeżyciem dla nas, ponieważ drogi boczne w tej części Karpat są w koszmarnym stanie, szczególnie jeśli podróżuje się rozklekotanym, dziurawym busem. Wzdłuż drogi w oczy rzucają się szyby naftowe, z których większość jest już nieczynna. Dumą tego regionu Ukrainy jest lecznicza woda o zapachu nafty tzw. „Naftusia” wydobywana w Truskawcu. Nad rzeką pieczemy szaszłyki i mamy okazję zobaczyć gościa, który gołymi rękoma łapie w wartkim nurcie pstrągi. W drodze powrotnej w okolicach wsi Dowhe oglądamy z bliska niedokończoną zaporę na rzece Stryj.



Na przełomie lat 80. i 90-tych XX wieku miała tu powstać „Karpacka Elektrownia Wodna” – świadectwo mocy i potęgi elektrycznej ZSRR. Ta monumentalna budowla nie została niestety ukończona z powodu braku środków finansowych. Pod dyktando towarzysza Lenina, który powiedział kiedyś: „…Komunizm – to jest władza radziecka i elektryfikacja całego kraju…” planowano wysiedlić ok. 30 tysięcy osób i na potrzeby budowy zalać teren pięciu wsi. Dziś serce kraje się na widok popękanych murów i plątaniny rdzawego żelastwa, które nieubłaganie bierze we władanie dzika natura. Turyści, którzy lubią podziwiać i fotografować niepowtarzalne konstrukcje oraz zachwycać się pięknem przyrody mogą swobodnie zorganizować obóz lub biwak nad głębokim jeziorem położonym tuż przy zaporze.



Końcowym przystankiem tego dnia jest „Twierdza Тустань” (Tustań – dosłownie tu stań, zatrzymaj się tu) – fantastyczne formacje skalne z piaskowca oraz staroruskie zamczysko wzniesione przez króla Kazimierza Wielkiego we wsi Urycz. Narodowy Rezerwat Historyczno – Kulturowy Tustań położony jest w Beskidach Wschodnich w regionie skolskim. Warto się tu wspiąć i z bliska pooglądać cztery grupy skał: Kamień, Mała Skała, Ostry Kamień i Żołob, które wznoszą się majestatycznie w tym przepięknym zakątku Ukrainy. My mieliśmy okazję podziwiać urodę tego miejsca w promieniach zachodzącego słońca…



Dzień 4. (6. sierpnia – wtorek)
Nasze pożegnanie przeciąga się prawie do obiadu. W końcu udaje nam się jednak spakować i wyruszamy w kierunku granicy z Węgrami. Początkowo jedziemy po drogach z bardzo kiepską nawierzchnią więc tempo jazdy jest dość wolne. Dopiero kiedy docieramy do drogi głównej (gładkiej i asfaltowej) możemy rozwinąć normalną prędkość.



Tak się ekscytujemy tą prędkością i pięknymi górskimi widokami, że po przejechaniu zaledwie kilku kilometrów zostajemy zatrzymani przez patrol milicji ukraińskiej. Uroda gór tak przykuła naszą uwagę, że nie zauważyliśmy ograniczenia prędkości (80, 60 i 30 km). Pertraktujemy z milicjantami po polsku i ukraińsku, którzy otwarcie proponują nam łapówkę.



Na nasze pytanie : „To tak można?” odpowiadają z uśmiechem i bez ceregieli: „Tu nie Polska. Tu wszystko można”. W tym miejscu dalszy komentarz jest chyba zbędny. Płacimy 200 hrywien (panowie milicjanci zażądali na początku 1500 hrywien) i w zamian otrzymujemy informację o kolejnych patrolach w następnych miejscowościach. Trzeba przyznać, ze ukraińscy milicjanci są naprawdę mili – jak się im zapłaci to chętnie dzielą się służbowymi informacjami.



GŁAZIO: Mimo pięknych widoków monotonia drogi asfaltowej wywołała u mnie zew natury. Zapragnąłem kontaktu z szutrem i dziurami mimo, że z pewnych względów miałem unikać tego typu terenów. Zew natury okazał się mocniejszy! Znalazłem nie tylko drogę szutrową, którą przejechałem się z ogromną przyjemnością ale przeprawiłem się przez rzekę.

TAMARA: Wiedziałam, że tak będzie!!! Nie mógł się powstrzymać! Najpierw znalazł jakąś dziurawą dróżkę, na której wzniecił tumany kurzu a potem wjechał do rzeki. Cały Głazio. Ja oczywiście zostałam na przeciwległym brzegu z aparatem w jednej ręce i kamerą w drugiej oraz zadaniem do wykonania – uwiecznić, sfotografować i nakręcić!



Podróżując przez Zakarpacie wydało nam się, że w pewnym momencie przekraczamy niewidzialne granice z 1939 roku, między dawną Polską, Czechosłowacją a Węgrami. Zaniedbane pola, jakie można zobaczyć na każdym kroku na Ukrainie ustępują miejsca skoszonym łąkom i ogromnym połaciom ziemi obsadzonym winoroślami. Mamy dziwne wrażenie, ze jesteśmy już na terytorium Węgier, mimo, że nie przekroczyliśmy jeszcze granicy. Bez większych przygód po popołudniu docieramy do miejscowości Mukaczewo, w której na górującym nad miastem wzgórzu wznosi się majestatycznie zamek PALANKA wybudowany przez króla Węgier Bela IV.



Zadaniem tej budowli było strzec wschodnich rubieży Królestwa Węgier przed najazdami tatarskimi. Mimo, że byliśmy już w tym miejscu kilkakrotnie, zawsze chętnie tu wracamy. Może zamek ma jakąś magiczną siłę przyciągania?!
Na przejściu granicznym Czop – Záhony, które mieliśmy przejechać bez większych problemów, czeka nas niespodzianka. KU naszemu zaskoczeniu – ukraińscy celnicy bardzo dokładnie sprawdzają nam kufry i rozgrzebują apteczkę. Wyciągają wszystkie tabletki, sprawdzają nazwy i pytają o ich skład! Pamiętajmy, że na teren Ukrainy nie wolno wwozić żadnych środków zawierających tramadol.



Z kolei Węgrzy, chcąc chyba dotrzymać kroku swoim ukraińskim kolegom, dają nam do wypełnienia dziwaczny formularz, w którym musimy podać rok, miesiąc i dokładną godzinę (z minutami!!!) wjazdu na teren Węgier, ilość paliwa w baku oraz przebieg motocykla. Prócz tego węgierska służba celna …

… cdn.
Niecierpliwi zapewne znajdą szybszą wersję ponieważ trudno kopiować na różne strony czy fora w tym samym czasie.
Do następnej części już wkrótce :-)

__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/
Głazio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Filmik z kolskiego Magnus Trochę dalej 46 03.12.2014 21:52
Ktotki filmik na zakonczenie sezonu 2013 kris74 Trochę dalej 10 03.12.2013 09:06
krótki filmik Ukraina enduro maj 2010 motormaniak Polska 6 30.06.2010 22:54


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:35.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.