21.06.2015, 17:31 | #1 |
Wyzwanie: Gambia
Cześć.
Nazywają mnie EnJoy. Podobno mój pan nie ma czasu na pisanie relacji – spróbuję go wyręczyć. Czasem słyszę jak gada o mnie z kumplami, głównie o moich wymiarach – zupełnie jak bym był jakąś pierd**** modelką. To może z góry się przedstawię... Imię: Yamaha Nazwisko: XT660R Ksywa: EnJoy (mino, że to męska ksywka mój pan opowiada o mnie jak o kobiecie.. więc sam(a) już nie wiem jak to jest – stąd w relacji będą różne zwroty – gubię się ;( ) Mój pan jednak jakoś tak na mnie działa, że czuję się bardziej kobietą, która zaspakaja jego pragnienia, spełnia jego fantazje, jednocześnie jest niezawodna jak przyjaciel... Kolor włosów: blond – farbowany Serce: młode Wymiary: 90/60/90... tj. 224/84/123 więc bliskie ideałowi... Masa (ciężar): 30kg (na księżycu), podobno tu ważne coś około 190kg – taka gotowa do jazdy, mam przez to czasem wyrzuty sumienia, głównie wtedy gdy mój pan podnosi mnie z ziemi klnąc... Może kiedyś coś zrzucę. Tymczasem jesteśmy skazani na siebie. Swoją drogą – on też mógłby z 5-6kg zrzucić.... - No to poznaliśmy się. Mogę pisać. - Nie? - No dobra... trochę więcej o sobie. Do Polski przywieźli mnie jakieś 3 lata temu w stanie... no cóż, w poprzednim związku nie byłam traktowana idealnie Dlatego nowego właściciela wypatrywałam z utęsknieniem. Zjawił się, zabrał, zawiózł gdzieś i zostawił na pół roku. Zapomniał Co było potem wiedzą wtajemniczeni - wstydzę się opowiadać. Zdradzę tylko, że byłam rozbierana przez różnych obcych ludzi, przymierzali mi nowe wdzianka, ubierali po czym znów rozbierali... Ech, niewdzięczny jest ten mój motocyklowy żywot. Trochę razem pojeździliśmy, różnie bywało ale jak do tej pory, do startu owej wyprawy – byliśmy z siebie na ogół zadowoleni. Mój pan dbał o mnie, karmił, trochę rzadko kąpał ale w sumie... miałam okazję umyć się co jakiś czas w kałuży, rzece czy innym bagnie. Te maseczki błotne – mówię Wam ! Super! Nim zacznę opowiadać Wam swoje dalsze wycieczkowe wrażenia – przepraszam za to, że nie umiem pisać – zaczynam dopiero. To moja pierwsza relacja. By zobrazować Wam to co nieudolnie próbuję opisać, wykorzystam fotografie mojego pana. Może coś z tego wyjdzie... a jeśli się Wam spodoba może coś jeszcze kiedyś nawet napiszę... … i przyszedł ten kwietniowy dzień. Znów zapakował mnie na busa. Po kilku godzinach, obok mnie, wylądowała jakaś cycata Niemka. Czarna. Zupełne moje przeciwieństwo. - Ta to dopiero ma nadmiar kilogramów! - pomyślałam ale nie dałam sobie nic po sobie poznać, w końcu musimy jakoś razem przetrwać te kilka tygodni... Za nami, na małej , filigranowej przyczepce pożyczonej od kolegi mojego pana (dzięki Mirek!), jechała zacna parka, żółta Bawarka i ciemny Japończyk ... wg mnie powinno być odwrotnie ale tak jakoś się złożyło... Ale co ja tam wiem o kolorze skóry, o życiu... Po 6500km dojechaliśmy do celu. Wyciągnęli mnie pierwszą, potem gruba, otyła Bawarka. - Hmm...skądś znam to miejsce! - pomyślałam - No tak, nie dalej jak dwa miesiące temu byłam tu! Ruszyliśmy kolejnego dnia. Jest poniedziałek. Ostatnim razem wiatr na Saharze wiał jak szalony, dziś jest w miarę spokojnie. To dobrze, mój pan będzie ze mnie zadowolony, to straszny centuś jest i jak mu spalam więcej niż 5L/100km to jest strasznie niepocieszony... Zjeżdżamy na plażę, polatać po piasku, to pierwsze kilometry wyjazdu a ja chcę mu przypomnieć, żeby mnie traktował godnie i z czcią, nie nadwyrężał, bo na wyjazd nie dostałam nowego napędu (wspominałam coś o centusiu ? ). Po 400m mam dość, piasek jest tak grząski, że jest po prostu za ciężko. Zrzucam łańcuch z zębatki. - Hahahahaha - mój głośny (mam pusty wydech) śmiech przeszywa cisze i wyobrażam sobie minę mojego pana. Takie coś na samym początku.. czuję, że będziemy jeździć na tym wyjeździe jak para emerytów Po chwili mkniemy już dalej, taka jak przewidziałam - 90km/h Pierwsze tankowanie – uff, jest dobrze – wyszło jakieś 4,9! Lecimy dalej, na południe, na granicę z Mauretanią. Ponoć jest szansa, że jeszcze dziś się odprawimy! Choć... w styczniu też tak mi mówili a na granicy spędziliśmy blisko 24h Ostatnie tankowanie: zbiornik, kanistry i mkniemy na pierwsze posterunki. Strona marokańska odprawia nas niemal błyskawicznie, niemal... Jeszcze jakieś "małe" przygody na tym owianym złą sławą, 3km odcinku między granicznym i już jesteśmy po mauretańskiej stronie. Tu zaczyna się zabawa... Selfie:
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Gambia, Senegal 2014 | ruda | Trochę dalej | 24 | 11.11.2014 17:28 |