05.10.2016, 19:35 | #11 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Wstajemy wcześnie ale bez przesady, i po śniadaniu jesteśmy znów na trasie. Składając namiot zauważam nie bez obaw ogromnego żółtego pająka który zaplątał się.w zakamarkach tkaniny. Dość agresywna menda i wywalam go w krzaki stelażem od namiotu. Może jadowity, nigdy nic nie wiadomo.
Jedzie się.bardzo dobrze i w końcu docieramy do rozwidlenia drogi - w prawo M41 na Chorog asfalt się.skończył teraz tylko szuter. Zagaduję z policjantem o magazin i stację.paliw. Jest w pobliżu, więc gonimy dalej aby potem wrócić do M41. Wjeźdżamy do miasteczka Chumdon, gdzie kupujemy prowiant i wodę, niestety w całym mieście jest tylko gazowana co powoduje że nasze calmelbaki po otwarciu wypluwają całą wodę ze względu na zgazowanie. Wracając do głównego traktu tankujemy, tubylcy na stacji mówią że przed nami jakieś 400 km z czego większość szutrem. Zaczynam wątpić że uda nam się dotrzeć do Chorogu dzisiejszego dnia ale gonimy dalej. Droga jest przepiękna, po drodze są miejscowości gdzie można coś.tam kupić. słońce pali i jesteśmy zmęczeni więc stajemy na posiłek.Dziś w menu zupa chińska kupiona w tadżyckim markecie. Wszędzie pusto i nawet kawałka cienia w końcu widzę 1 duże drzewo w dolince rzeki pod którym zatrzymujemy się.i gotujemy obiad. Leniuchujemy ponad godzinę gdyż doświadczenie podpowiada że po posiłku kawa jest niezbędna coby nie zasnąć po jedzeniu. Ruszamy dalej, serpentyny, to w górę to w dół. O dziwo ruch na drodze jest dość spory, puszczamy przodem lecących terenówkami i odczekujemy dobrą chwilę coby nie jechać w kurzu. Znów szlaban i blokada, kontrola paszportów wpis do księgi i dalej. W pewnym momencie dorga się rozwidla lecimy prosto ale słyszę mocny gwizd co powoduje że zatrzymuję się.i rozglądam dookoła. Widzę w oddali kobietę, która mach do nas że M41 nie jest w tą stronę. Zawracam, dziękuję jej za info i lecimy dalej. Kolejny szlaban i kolejna kontrola. Po drodze kilka niewielkich brodów, widać że rzeka po roztopach zrobiła tu niezły bałagan. Jedna przeprawa jest mało przyjemna gdyż jedzie się.po dużych otoczakach przez wodę, przód tańczy ale udaje nam się bezboleśnie przejechać wszystkie utrudnienia choć na jednym winklu Nynek, który jechał pierwszy zalicza glebę, tył łapie koleinę i motocykl szorując kufrem staje bokiem z jednym kołem tuż nad urwiskiem. MAO BRAKOWAO. Dźwigamy Viaderko, chwila oddechu i ruszamy dalej jadąc już ostrożniej. Ładujemy się w górę na przełęcz. Widoki kosmiczne. Zjeżdżamy z przełęczy i kolejne kontrola. Miło i sympatycznie. Wspólne fotki ale karabinu nie chciał mi dać do zdjęcia. Dzień pomału się.kończy i nagle wjeżdżamy do miasteczka Kalaikhum, piękny asfalt więc liczę że będzie już po czarnym i jednak Chorog może być realny. Niestety nie, asfalt jak szybko się.zaczął tak i skończył dalej mamy szuter. W pewnym momencie dopada mnie syndrom prędkiego dojazdu docelu ale szybko udaje mi się.opanować. Szybka analiza sytuacji pokazuje że na Chorog nie ma szans a nocleg przy drodze też jakoś słabo widzę bo nie ma wielu miejsc na obozowisko. Nie widzę już w lusterkach chłopaków więc zwalniam. Wjeżdżam do wioski i okazuje się.że jest małe przydrożne Kafe. Idę zagadać czy da się.tutaj coś.zjeść - da się. Coś mi się.zdaje że dalej już.nie pojedziemy. Czekam na chłopaków przy okazji ustalam z właścicielem że możemy rozbić namioty na jego terenie. Proponuje nocleg na łóżko-siedzisku położonym nad dopływem Pandżu - dosłownie śpimy ponad rzeką. OK. Chłopcy dojeżdżają ale już widzę.że mina Michała coś nietęga. Zgubił okulary ale wie gdzie więc szybkie info że zostajemy tutaj więc póki widno niech wraca poszukać zguby. Nasza noclegownia. Syn gospodarzy. Kolacja. Tutaj nasze wyro nad potokiem. W końcu nastaje zmrok i nasz gospodarz wraz z rodziną mogą w końcu usiąść do wieczornego posiłku. Może też w końcu fajkę zajarać. Schodzi się 2 starszych panów traktowanych z ogromnym szacunkiem przez wszystkich pozostałych. Jedzą lokalne danie które i nam zostaje zaproponowane. Nie wypada odmówić choć.dopiero co jedliśmy kolację. Nie wiem jak to danie się nazywa i mimo że wygląda jakby ktoś wycisnął brudną szmatę do wody z kluskami jest bardzo smaczne i sycące. Wygląda to tak. Mieliśmy okazję pogadać ze starszyzną o życiu. Byli mocno zirytowani sytuacją utożsamiania muzłumanów z terrorystami. Fajnie się rozmawiało bardzo mili i inteligentni ludzie. Panowie raczyli się jakąś trawą wkładaną pod język. Niestety nie chcieli się.podzielić.bo ponoć.po zażyciu nie dałbym rady wyjechać z tej wsi ze 3 dni. Małe podsumowanie tego dnia w materiale video. |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
"MoToGascar 2016" - motocyklem przez Madagaskar" | Sub | Trochę dalej | 50 | 09.08.2016 14:20 |
Slajdowisko "Afrą na Pamir" w Białymstoku 20.02.016 | sluza | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 16 | 24.02.2016 08:15 |
"Helpfl Staf", czyli technologia rejli w służbie Lejdis | ucek | Lejdis | 25 | 15.09.2010 21:52 |