|
Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj... |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
18.01.2019, 23:47 | #1 |
Zarejestrowany: Apr 2017
Miasto: Gorzów Wlkp
Posty: 191
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 11 min 45 s
|
Give me money i biedni ludzie.
Jak radzicie sobie albo co robicie gdy spotykacie "żebraków" podczas podróży?
Nie byłem w Afryce, w Indiach, na jakichś najbiedniejszych terenach świata, ale miałem kilka sytuacji które zapadły mi w pamięć. Zazwyczaj jak gdzieś jadę to myślę o zagrożeniach, o tym co może się tam przytrafić, chorobach, nieprzewidzianych sytuacjach i ew. zmianach planu czyli planie awaryjnym. To jest takie moje przygotowanie ABC. Natomiast kilkakrotnie znalazłem się w sytuacjach na które przygotowany nie byłem i nie wiedziałem co zrobić. Ja rozróżniam dwie całkiem inne sytuacje. 1. Żebractwo wyrachowane czyli typowe "mister many" Wg. moich obserwacji taka sytuacja występuje często w miejscach "must see" czyli tam gdzie zazwyczaj pojawia się duża grupa turystów, którzy często obdarowują dzieciaki różnymi "prezentami". Nie ważne czy to słodycze, pamiątki, czy pieniądze. W takich miejscach dzieciaki przyzwyczajone są do zaspokajania ich potrzeb poprzez "białe twarze" i wyciągają ręce po więcej. Ta sytuacja jest dla mnie prosta i ja po prostu nie zwracam na takie sytuacje uwagi. Gdzieś kiedyś widziałem napis podczas oglądania jakiejś atrakcji turystycznej, który brzmiał mniej więcej tak "Jeśli chcesz pomóc lokalnym dzieciom to nie dawaj im pieniędzy bo nauczysz ich tylko żebractwa" 2. Jest to właśnie sytuacja w której nie bardzo wiem jak się zachować. Jesteście z dala od utartych szlaków w totalnej wiosce gdzie dociera bardzo mało turystów. Zamawiacie sobie na lokalnym targu jedzenie i po jakimś czasie starsza osoba, która nie zna słowa w żadnym języku poza swoim, jest ubrana w ciuchy ze śmietnika, brudna, podchodzi i wyciąga do Was ręce. Co robicie? Jest wiele sytuacji z podróży których nie pamiętam, których nie pamiętają znajomi z którymi byłem, ale sytuacje w których wg. mnie nie "pomogłem" innemu człowiekowi pozostają w pamięci na stałe. Mile widziane różne historie z różnymi zakończeniami ( takich w których daliście niewiele od siebie a radość drugiej osoby była ogromna oraz takich w których nóż się w kieszeni otwierał bo was "oszukali"). Może wspólnie wypracujemy jakiś proces myślowy, który w takich sytuacjach pomoże nam podjąć najwłaściwszą decyzję. *** Manila godzina ok. 0:00, wracamy z baru zwiedzając stolicę Filipin w poszukiwaniu innego baru. Idziemy we 3 facetów środkiem drogi szeroka ulicą, pochłonięci rozmową na temat Filipińskich niewiast. Podchodzi jakiś kajtek za nim kilku kolejnych po chwili jesteśmy otoczeni przez grupkę ok 30-40 dzieciaków sięgających do pasa. Brudne dzieciaki w samych gaciach i bardzo natarczywe. Najpierw z rekami wysuniętymi później zaczęły nas łapać za kieszenie, za koszulki. Wtedy jakbym wytrzeźwiał bo zobaczyłem kartony, parasole, po obu stronach drogi i dziesiątki rodzin mieszkających na ulicy. Tam decyzja była prosta, szybki odwrót, który zakończył się ciężkim oddechem. Było naprawdę nieprzyjemnie ale wtedy innego rozwiązania chyba nie było Tajlandia Phuket. Impreza w barze przy plaży wiele białasów i Tajskich freelancerek. Bibka super, alkohol, tańce, godzinka gdzies 1-2 w nocy. Nagle przede mną biedna dziewczynka ze łzami w oczach pokazuje, że chce jeść. To był mój drugi dzień w Tajlandii. Smutno mi się zrobiło jak cholera co na pewno spotęgował alkohol. Więc wyciągam z kieszeni pieniądze. Jeszcze nie znałem lokalnej waluty. Daje jej 1000THB co na nasze to ponad 100zł. Oglądam inne nominały i czuje, że coś mi się rypło bo dziewczynka stoi z tym banknotem z wyciągniętą ręką i nie wie co zrobić. Sprostowałem swoje poczynania i zamieniłem 1000 na 100. Po czym bardzo szybko podchodzi nawet można powiedzieć, że podbiega jej matka, łapie mnie za rękę i chce wyrwać te 1000 batów. Totalna konsternacja. Podchodzi do mnie kumpel który mieszał już tam od 6 lat i mówi, żebym nie dawał żadnych pieniędzy bo tutaj kobiety uczą dzieci jak żebrać. Specjalnie je ubierają, sztuczne łzy itp. Więc stanowczym gestem chce zabrać rękę a ta babka zaczyna się ze mną szarpać. W panice użyłem siły, zabrałem swoją kasę i czułem się oszukany już na samym początku. Wietnam, godzina 13, zadupie, biedna wioska. Łapiemy gumę, podjechaliśmy do mechanika i nam ją wymienia. Gapiów tłum ze 30. Żartujemy sobie jest miła atmosfera, przybijamy piątki. Po chwili podchodzi starsza kobieta lat ok 80. Kręci się dookoła, podchodzi do stoiska z bananami i ją tam babka trochę wygania więc podchodzi do nas i wyciąga ręce. Ja patrzę na ludzi dookoła co może by zasygnalizowali co zrobić albo pomogli w jakiś sposób ale tylko się uśmiechają. Nie bardzo wiemy jak się zachować więc każdy ignoruje jakby jej nie było. Po chwili podchodzi do naszej Dziuni i zaczyna ja popychać wyciągając ręce. Sytuacja powtarza się ze dwa razy. Robi się nieprzyjemnie więc staje między nią a Dziunią i mówię, za pomocą gestów, żeby jej nie popychała, więc zaczęła popychać mnie. Patrzę każdemu Wietnamczykowi głęboko w oczy z pytająco proszącym wyrazem twarzy co pomógł. No ale reakcji żadnej. W związku z czym nakazuje odwrót Dziuni a reszcie bycia gotowym do odjazdu jak tylko mechanik skończy robotę. Kobiet zaczyna być coraz bardziej natarczywa zaczyna mnie klepać albo bić nie wiem, była bardzo wątła, więc jestem zmuszony delikatnie złapać ją za ręce co by tego nie robiła. W tym momencie bracki rozlicza się z mechanikiem i odjechaliśmy. Może ona była tak głodna, że z braku innych możliwości była tak natarczywa? Może jakbym kupił jej ryż z kurczakiem za 2 złote to był by jej pierwszy posiłek od 3 dni? Tego już się nie dowiem. Ostatnio edytowane przez wojtekk : 19.01.2019 o 10:53 Powód: Łączenie wątków - nie pisz proszę posta pod postem |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mili ludzie na Białorusi - kto zna? | Lewar | Przygotowania do wyjazdów | 1 | 09.08.2011 12:02 |