Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 11.11.2009, 21:01   #10
czosnek
 
czosnek's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 38 s
Domyślnie

Dzień jedenasty

Budzą nas głosy. W odróżnieniu od głosów, które codziennie nakazują mi zabijać w imię szatana te należą do dzieci z pobliskiej wsi.

biwak.jpg
To jest ciekawe w Tadżykistanie. Choćbyś się zakopał 5 metrów pod ziemią i wyrzucił łopatę to nad ranem okaże się, że siedzi obok ciebie dziecko z przynajmniej jednym kumplem.

ekipa.jpg

Zbieramy tobołki i wjeżdżamy na drogę do Duszanbe.

Pewne nazwy są dla mnie magiczne. Mają w sobie jakiś niesamowity magnetyzm. Zawsze fascynował mnie Bakczysaraj czy Ajudah. Podobnie było z Damaszkiem i wieloma innymi miejscami czy zjawiskami typu zorza polarna. Niesamowicie magicznie brzmi dla mnie też Tajga. Widzę je oczyma wyobraźni, gdzie mieszają się bajki z dzieciństwa, opowieści, legendy fragmenty filmów czy książek podróżniczych. Pomimo, że w rzeczywistości miejsca te często dalece odbiegają od tych wyobrażeń to magia nazwy pozostaje. Podobnie magicznie brzmiała od zawsze dla mnie „droga do Duszanbe” i właśnie teraz, siedząc na motocyklu jedziemy po niczym innym jak po drodze do Duszanbe.
poczatek.jpg

Droga nas zachwyca. Pniemy się w górę. Pod nami rzeka a nad nami góry. Droga to w zasadzie szuter i kamienie więc tempo raczej nie porywa ale gdzie tu się spieszyć skoro widoki urywają dupę?

kanion1.jpg
widok-z-moto3.jpg

Robimy sobie przerwę w miejscu gdzie woda spływa po skałach z gór. Nabieramy wody, jemy arbuza, gapimy się widoki i moczymy nogi w strumyku.
wikok1-2.jpg
widok4.jpg

Po jakimś czasie dojeżdżamy do zamkniętej drogi prowadzącej do tunelu, mającym nam skrócić drogę. Przed szlabanem miejscowi potwierdzają, że należy strażnika przekupić to puści.

Bartek bierze 5$ i idzie negocjować. Widzę z daleka, że strażnik oporny. Podchodzę i już we dwóch negocjujemy. Bidny strażnik jako jedyny chyba nie wiedział o tym, że jest przekupny.

Poci się , mówi, że nie wolno za prikaz prezydenta, że jak go złapią to będzie miał przerąbane. Widać, że naprawdę nie chce nas puścić. Mówi o wodzie, która zalała tunel, że niebezpiecznie. Zaczynamy wątpić, że się uda ale z pomocą przychodzi jeden z miejscowych i coś strażnikowi tłumaczy. W końcu biedny strażnik bierze te 5$ i bardzo niechętnie nas puszcza prosząc, że jakby co to nie tędy jechaliśmy.



Po kilku kilometrach wspinaczki podjeżdżamy do wlotu tunelu. Z przejęciem wjeżdżamy do tej jaskini smoka… po czym po minucie wyjeżdżamy zdegustowani z drugiej strony. Co to miało być? O to cały ten cyrk? Wiadukt pod rondem grunwaldzkim dostarcza bardziej ekstremalnych przeżyć.

Jedziemy dalej co chwilę robiąc foto-stop.
droga-stroma5.jpg

Jedziemy, jedziemy a tu nagle wyrastają przed nami 2 wielkie ziejące chłodem wjazdy do tunelu. Acha, no tak, więc to takie buty. Tunel ma ok. 5km długości rozciągniętych na wysokości 2670m. Powoli wjeżdżamy w ciemność.

tunel1-6.jpg

Zimno, ciemno, droga zalana wodą a do tego jeszcze woda lejąca się z sufitu. Za plecami znika światło na wjeździe a przed nami w oddali majaczy światełko na wylocie. Światełko na wylocie okazało się gazem jadącym z przeciwka. Kiedy nas minął przed nami pozostała tylko czarna otchłań. Jedziemy powoli omijając co głębsze kałuże i rowy. Przy końcu tunelu trzeba zjechać w boczny korytarz wykuty w skale. Tunel co prawda tez jest wykuty w skale, jednak ten korytarz nie ma obudowanych ścian betonem przez co czujemy się jak w jaskini.

Zanim tam wjechaliśmy, przez dłuższy czas obserwowaliśmy walkę załogi kamaza, który utknął na wjeździe.
tunel.jpg

Kamaz zahaczył paką o wielki kabel wiszący u sufitu przez co nie mógł ani się cofnąć ani pojechać w przód. W końcu uwolnili się od kabla a my jaskiniowym objazdem wydostaliśmy się na zewnątrz.

tunel-wyjazd7.jpg
Od tego momentu jedziemy chińskim placem budowy. Na całym odcinku do Duszanbe dzielne żółte ludziki budują drogę i tunele.

za-tunelem.jpg

Na kilkanaście kilometrów przed Duszanbe zaczyna się nowiutki asfalt. Cieszymy się jak idioci z każdego zakrętu i większego przechyłu motocykla. Tak się pierwszorzędnie bawimy, że po chwili lądujemy w Duszanbe.

przed-duszan.jpg

Ale jak to tak? A gdzie mała wioseczka zagubiona wśród szczytów? Gdzie osiołki i ludzie w tradycyjnych strojach? Gdzie, ja się pytam te stada owiec pasących się na głównym placu miasta. Zamiast tego wjeżdżamy do nowoczesnego wielkiego miasta o szerokich 2 pasmowych drogach w każdą stronę. Człek niestety w pewnych sprawach jest ignorantem. Podobnie wyobrażałem sobie Khatmandu, które okazało się jeszcze większym miastem położonym na wysokości Zakopanego.

duszanbe.jpg

Od razu szukamy urzędu gdzie możemy dostać pozwolenia na wjazd do GBAO (w sensie w Pamir). Podjeżdżamy pod adres wskazany przez gościa na granicy i w efekcie lądujemy pod pałacem prezydenckim.
palac.jpg

Prezydent jednak jako człek zapracowany nie znalazł czasu aby wypisać nam pozwolenia więc strażnik kieruje nas do urzędu MWD gdzie się tym ponoć zajmują.
Przebijamy się w korkach przez miasto aby wylądować w dzielnicy gdzie mieszczą się wszystkie ważniejsze instytucje państwowe, w tym ichnie KGB
.
Niespodzianka. Kto by pomyślał, że to kompletnie nie to MWD, które jest nam potrzebne. Dostajemy kolejny adres urzędu emigracyjnego, który na pewno jest tym właściwym. Po kolejnej rundzie wokół miasta stajemy pod tym „na pewno właściwym, jedynie słusznym urzędem”

parking.jpg

Panowie urzędujący nie zostali jednak poinformowani o tym, że są „na pewno właściwym, jedynie słusznym urzędem” i robiąc wielkie oczy kierują nas do OWIR. Jako, że topografia Duszanbe już nam z reki je po kilku minutach meldujemy się pod OWIR’em.

Żeby było śmieszniej OWIR mieści siew bloku z wielkiej płyty, gdzie w parterze znajdują się okienka dla interesantów. Dodam, że okienka wychodzą za zewnątrz budynku a poczekalnia to ławki pod drzewami.

Żeby tradycji stało się zadość podchodzimy najpierw do niewłaściwego okienka. Przy okienku właściwym pani prosi nas o jakieś druczki, które to można dostać w okienku znajdujacego się wewnątrz budynku. Wewnątrz budynku wesoła ekipa strażników informuje nas, ze owszem, okienko dobre ale dziewuszki już sobie poszły do domu i że zapraszają jutro.

W zanadrzu mamy jeszcze adres agencji turystycznej gdzie podobno też można zdobyć pozwolenie. Szybko wracamy do centrum gdzie wg wskazówek miejscowych docieramy do agencji.

W zasadzie o drogę pytamy z czystej formalności ponieważ i tak, niezależnie od tego gdzie się znajdowaliśmy i gdzie chcieliśmy dojechać zawsze brzmiały mniej więcej tak:

Prrriama! Swietafor! Prrrrriama, prrrriama, pieriekroska iiiii prrrrrriaaaaaaama!!!

Tak czy inaczej w agenci mile panie informują, ze tak, pozwolenia jak najbardziej ale w poniedziałek, bo wtedy właśnie przychodzi pan z pieczątką a poza tym jest już 17 i nic dzis nie załatwimy.

Chcąc nie chcąc musimy zostać tutaj na noc. Podjeżdżamy pod największą i najtańszą gostinice w mieście o nazwie WACHSZ mieszcząca się w centrum. Kiedy już mamy się meldować zagaduje do nas koleś prowadzący hotelik, zapewniający, że u niego prześpimy za 20$ ze śniadaniem (w gostinicy trochę drożej)
Jedziemy za typem. Po 7 km wściekli wyjeżdżamy na zadupie przy dworcu autobusowym. Hotelik miesci się w podmiejskim domku.
Całkiem fajny klimat, dużo turystów z całego świata (hotelik jest opisany w lonely planet) Koleś prowadzi nas do pokoju po czym radośnie oświadcza, ze 20 $ ale od osoby.

Jestem pokojowo nastawionym człekiem ale w tym momencie mam ochotę temu wyżelowanemu pajacowi przypier… w pysk.

Wściekli postanawiamy wracać do WACHSZA. Wracając zatrzymujemy się u przydrożnego wulkanizatora gdzie zmieniamy opony.

Duszanbe to jednak magiczne miejsce. Na stacji benzynowej baki naszych Afryk cudownie się powiększają przyjmując w siebie o jakieś 4 litry benzyny więcej niż mają pojemności.

Wykończeni idziemy spać.
__________________
Wiesz... taki kuter...

czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Xinjiang 2008 czyli dlaczego nie zobaczymy olimpiady... sambor1965 Trochę dalej 400 23.02.2009 17:44


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:56.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.