Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Polska

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 30.08.2010, 14:41   #1
consigliero
Ajde Jano
 
consigliero's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Rataje Słupskie
Posty: 6,210
Motocykl: Raczej nie będę miał AT
Galeria: Zdjęcia
consigliero jest na dystyngowanej drodze
Online: 9 miesiące 5 dni 10 godz 17 min 32 s
Domyślnie Tour the Pologne 2010

Wróciliśmy dzisiaj do domu po przejechaniu 3450 km ,średnia prędkość 55 km/h średnie spalanie 5 l/100km. Zaczęliśmy od Dołhobyczowa na granicy wschodniej skończyliśmy w Pomorzowicach koło Głogówka.




Względy praktyczne , zdecydowały o zmianach w trasie i obecnie realizujemy wycieczkę dookoła polski. Obserwacja z dnia dzisiejszego jest taka że widzieliśmy z 5 CL lub podobnych w rejonie Nowej Dęby , jednego GS ze szwecji stojącego w Zamościu oraz znów jednego CL w Zamościu z parą ubierającą przeciwdeszczówki . PozdrawiaMy z Sobiboru












Skrót w rejonie miejscowości Kodeń




Dzisiaj było ciekawie, zaraz po ruszeniu w kierunku muzeum , jadąc po drodze w lesie zostałem zaatakowany przez startującego bociana. Jak się zorientował że nie zdąży przelecieć przede mną to zaczął odbijać w lewo ale gdybym nie przyhamował i nie odbił w prawo to dostałbym bocianem. W Siemiatyczach tak się zaaferowałem ilością bocianów że przejechałem główną drogę na granicę ignorując znak stop, odpuściło mnie dopiero po kilku minutach. Następną ciekawostką było zamknięcie drogi na Kodeń ze względu na remont, wybrany skrót spowodował lekkie błądzenie w lesie , glebę Tomka w kopnym piachu (nieprawdą jest że tylko kieleckie jest na pisaku), Beatka przez kawałek szła na piechotę. To wszystko to jednak nic gdy po dobrej połowie godziny oglądania cudownego obrazu , zobaczyłem małego busa który pojechał właściwym objazdem. Dalej to juz standard , Janów Podlaski , przeprawa promowa w Niemirowie, próba dotarcia na Grabarkę uwieńczona powodzeniem , ale już w pełnym deszczu . Polecam wizytę w Kostomłotach u księdza-popa(obrządek unicki), po analizie miejsca i czasu stwierdzamy że Kruszyniany to za daleko i zjadanie ciężkich potraw późno w nocy nie przyniesie nam radości. Decydujemy się na nocleg w Białowieży a z rana ruszamy oglądać żubry , dęby i spróbujemy dojechać do Kruszynian twardą drogą . Na mapie mam drogę lokalną a w GPS nieutwardzoną , zobaczymy kto ma rację. Przebieg dzienny tylko 240 km





















Dzisiaj był udany dzień , robione około 250 km w tym 20 offem , do Kruszynian można dojechać utwardzoną drogą . Największy stres to przejazd 4 kilometrową piaskówką, tzn stres dla nas bo Tomek sobie radzi dobrze. Polecamy jedzenie u tatarów w Kruszynianach , nie polecamy jedzenia tzw potraw litewskich w Puńsku gdzie śpimy. Największą zaletą jedzenia w Kruszynianach jest fakt że potrawy nie czekają na klienta, ale to klient musi przyjąć to co jest dostępne w danym momencie, nam udało się zamówić pięć różnych potraw i wszystkie były smaczne i gorące prosto z pieca . Nie polecamy wizyty w rezerwacie pokazowym Białowieskiego parku bo to komercja i szkoda tych zwierząt zamkniętych na wybiegu. Jedzenie litewskie w Puńsku wiedzieliśmy kiedy dostaniemy bo o tym informował nas dzwonek mikrofali. Jutro spróbujemy znaleźć coś prawdziwego. Deszcz cały czas gdzieś nas straszył ale nigdy nas nie doświadczył . Kolejny dzień utwierdza nas w przekonaniu że Polska to nie jest kraj motocyklistów , których nie widać na trasie .



























Zaczęliśmy wcześnie tzn o 9.00 , szybka wizyta w skansenie w Puńsku , a następnie jazda na północ w kierunku litewskiej granicy w pewnym momencie stwierdziłem że na Litwę jest rzut beretem i możemy spróbować jak jest po drugiej stronie .Standard dróg po drugiej stronie granicy to szerokie szutrówki, poprowadzone między byłymi PGR'ami, na pierwszy rzut oka widać że jest biedniej i panuje ogólny marazm, udało na się nawet wjechać do jakiegoś miasteczka które bardziej przypominało wioskę . Szczęśliwie znaleźliśmy nowo zbudowaną drogę na Wiżajny , gdzie będąc zaczepiliśmy jakiegoś urzędnika o możliwość dobrego jedzenia , polecił nam Victorię na jeziorem po litewskiej stronie. Znów udaliśmy się na drugą stronę i po 12 km asfaltowo szutrowej drogi znaleźliśmy ten kompleks turystyczny , restauracja była nawet otwarta , ale chuba nikogo nie było w ośrodku oraz był brak możliwości płacenia kartą . Na pytanie czy w pobliskim miasteczku (granica z obwodem kaliningradzkim) jest możliwość płacenia kartą , padła odpowiedź , tak , ale tylko w sklepie bo restauracji tam nie ma. Wracamy do Wiżajn i zjadamy jakieś ryby w barze , pozostaje tylko zatankować co postanawiamy zrobić w Gołdapi. Po 40 km wizytując przy okazji wiadukty w Stańczykach dojeżdżamy do Gołdapi gdzie zaczyna nam doskwierać temperatura (27 stopni), miasto jest rozkopane przez budowę obwodnicy, a stacja Orlenu wpisana w GPS nie dość że nie istnieje w podawanym miejscu to jest zlokalizowana po drugiej stronie miasta. Tankując postanawiam sprawdzić ciśnienie w kołach , widząc automat do pompowania identyczny jak na Statoilu który w dniu wyjazdu spuścił mi powietrze z przedniego koła, zapytałem pracownika stacji czy nie będę miał problemów, odpowiedź była , oczywiście że nie. Następne pół godziny spędziliśmy na poszukiwaniach serwisu opon aby sprawdzić ciśnienie szczególnie w przednim kole. Udajemy się z właściwym ciśnieniem w kołach w kierunku zalewu wiślanego , starając się jechać jak najbliżej granicy .Na pierwszy rzut oka widać różnicę w stosunku do terenów przejechanych wcześniej, zapuszczone domostwa nieuprawiane pola , zniszczona infrastruktura. Początek jest niezły jedziemy kostką która pamięta czasy cesarstwa i jest w całkiem niezłym stanie , radość mija po jakiś 5 km gdy kostka przechodzi w radosną twórczość betonowych trylinek które były stosowane po wybudowaniu np. przepustów przez drogę , nikt w czasach komuny nie był w stanie ułożyć ponownie kamienia. Jeszcze małe wyjaśnienie mówiąc bruk miałem na myśli drogę z kamienia , który był dobierany tak aby z rożnych kształtów stworzyć w miarę jednolitą powierzchnię. Niestety lata komuny spowodowany że na niektórych odcinkach droga w tej formie przestała istnieć a jej miejsce zajął w najlepszym wypadku szuter, jednak dzisiejsze władze próbują coś z tym fantem zrobić naprawiając co gorsze odcinki, niestety takie świeże place budowlane były najbardziej grząskie. Docieramy w pobliże Dąbrówki która to wioska składa się z pałacu w którego pustych oczodołach okiennic wije się powój oraz kilku domów. Za Rapą gdzie można zobaczyć piramidę trafiamy na piękną kamienną drogę która bardzo rzadko jest używana przez pojazdy ponieważ między kamieniami wyrosła trawa i jedziemy po pięknym zielonym dywanie, czasami całe odcinki są zastępowane przez betonowe trylinki również w dobrym stanie , najgorsz sytuacja jest w miejscach gdzie doga przechodzi przez budowle hydrotechniczne wtedy widać brak dbałości zarówno o urządzenia jak i drogę (woda robi swoje wymywając ziemię i tworzą się przełomy). W ten sposób docieramy do Wegorzewa i od skrętu na Mamerki jedziemy trasą wycieczki ze zlotu, za śluzą którą zwiedzaliśmy na złocie w odległości około 750 m jest miejsce które możemy polecić na zjedzenie dobrej ryby, która spożywamy w upalnym słońcu. Jednak na horyzoncie gromadzą się czarne chmury, które w okolicach Bartoszyc, dają upust i z nieba leją się strugi wody , pierwsze przeczekujemy licząc na przejaśnienia które widać w oddali . Niestety następne kilometry pokazują że lepiej nie będzie , temperatura spadła do 15 stopni a co celu pozostała godzina , decydujemy się dojechać bez przeciw-deszczówek , co do Fromborka było nawet ok , ale na odcinku Frombork -Kadyna pojawił się mocny wiatr który momentalnie nas wychłodził, decydujemy się na nocleg w hotelu , jest ciepło sucho ,ale kosztownie. Jutro jedziemy w kierunku Świnoujścia, mamy nadzieję w komfortowych warunkach pogodowych. Budzi ,mnie deszcz padający za oknem , widać że w tym miejscu niż zdecydował się pozostać na dłużej , będziemy musieli przebijać się przez niego licząc na dotarcie w obszar wyżowy. Słuchając jednak relacji z Krakowa cieszymy się że jak do tej pory pogoda była super









Około 10.00 niechętnie wychodzę na zewnątrz leje jak z cebra , zrzucam motocykl z centralnej i chyba zepsuło się zawieszenie bo strasznie nisko siadł. Bliższe spojrzenie ukazało kapcia, po skontrolowaniu znalazłem pięknego mosiężnego wkręta. Pierwszy błąd to zużycie 2 nabojów na podpompowanie koła i następnie podjęcie próby wykorzystania zestawu do naprawy koła. Wyciągnięcie wkręta i próba reperowania skończyła się zepsuciem 2 gum , trzecia weszła ale się nie uszczelniła prawidłowo. Zdesperowany zrzuciłem cały bagaż i z podpompowanym kołem ruszyłem na 13 km wyprawę do wulkanizatora w strugach deszczu. W Elblągu na ulicy Leśmiana naprawiono mi oponę i nawet wyważono za 50 PLN. Wracam do Kadyny i pakujemy bagaże i w drogę w kierunku Stutowa, 10 km przed przestaje lać , zaliczamy 1 przeprawę promem . Ze Stutowa kierujemy się na Gdynię , zaliczając następną przeprawę promową oraz korki w Trójmieście . Nasze ulubione miejsce w Gdyni niedaleko Daru Pomorza niestety straciło cały swój urok i obecnie przypomina jarmark. Po posiłku składającym się oczywiście z ryb , jedziemy w kierunku Władysławowa a następnie w kierunku Karwi. Na tym odcinku możemy się przekonać że całkiem niedaleko nam do Bułgarii z ich sposobem wykorzystania wybrzeża morza Czarnego. Władysławowo Karwia to jeden wielki lunapark połączony z dzikim kapitalizmem i to jest przykre. Uciekamy w miejsce które znamy z dawnych czasów i mamy nadzieję że oparło się dzikiej komercji , dzięki temu że park narodowy zabronił wjazdu samochodami na plażę i dzięki temu są tam tylko ludzie którym chce się przejść pół kilometra do plaży. Na miejscu okazuje się że nie ma tragedii ,stonka turystyczna omija to miejsce i mam nadzieję że tak zostanie na dłużej. Ponieważ są nadzieje na przełamanie pogody a nam należy się trochę wypoczynku , chyba zostaniemy tutaj na 2 noclegi .



























Ruszamy w kierunku Rowów i zaraz za Wysoką jakiś cień przebiega mi przed samym przednim kołem ,nawet nie zdążyłem się zestresować . Rowy są koszmarne w swojej obecnej formie , ja pamiętam małą wioskę rybacką z jednym polem namiotowym. Jadąc do Ustki skracam drogę przez Poddąbie walcząc z piachem w lesie . W Gąskach stajemy coś zjeść parkując obok 3 motocykli , jeden z nich to wypucowany ADV , ale właściciele chyba na plaży. Pytam Tomka jak mu się jedzie , a on mówi że cały czas myśli o tej świni która przebiegła nam drogę , dzięki temu wiem że to coś to był dzik, wolę się nie zastanawiać jaki byłby rezultat spotkanie . Jazda wybrzeżem jest męcząca ale docieramy do Świnoujścia , perspektywa powrotu częściowo tą samą trasą , powoduje że wjeżdżamy zalew przez Niemcy, śpimy na kampingu przed Uckermunde.






Rano po szybkim śniadaniu pędzimy w kierunku granicy i przed samym jej przekroczeniem mamy kontrolę policyjną ,która wyraźnie zastępuje brak granicy , ale panowie są sympatyczni życzą szerokiej drogi i jedziemy dalej. Zjeżdżamy w dół , celem jest Bogatynia , wydaje się nam z brzmienia być ładna i turystyczna , choćby samo położenie. Wstępujemy zobaczyć córkę w Kostrzyniu i tam też tankujemy , ludzie musiałem się upewnić że dobrze widzę, w całej Polsce Pb 95 (Orlen) kosztuje przeważnie od 4,65 do 4,79 w Krakowie płacę 4,54 na Orlenie w Kostrzyniu cena wynosi4,34 i z informacji od pani wiem że było jeszcze taniej. Realizując konsekwentnie nasz plan kluczymy wzdłuż granicy raz po polskiej raz po niemieckiej stronie ze smutkiem konstatując widoczne różnice ,które wynikają z faktu braku korzeni mieszkających tam ludzi. Pod tym względem najlepiej jak na razie wychodzi wschód Polski gdzie mieszkający tam ludzie wiedzą że to ich mała ojczyzna. Około 20 meldujemy się w Bogatyni i już wiemy jaki jest powód pomijania tego rejonu przez nasz przewodnik , jest to miasteczko przemysłowe z ogromną elektrownią, podejmujemy próbę poszukiwania noclegu w Czechach aby około 22 wylądować na kwaterze w Świeradowie .









To już końcówka od Świeradowa do Głuchołazów

















Ostatni przelot z wizytą u mniejszości Niemieckiej w Polsce w rejonie Głogówka. Przyznacie że niektóre nazwy trochę śmieszą swoją niemieckością




PozdrawiaMy
__________________
BMW Club Praha 001
1.Nigdy nie polemizuj z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu a później pokona doświadczeniem.
2.Czasami lepiej milczeć i sprawić wrażenie idioty, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości.
consigliero jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Nexo X-Tour Ronin Kaski 13 20.04.2011 20:04
Arai Tour X3 wyprzedaz king3 Kaski 6 24.01.2011 20:44
Cudze chwalicie, swego nie znacie.. czyli Tour de Pologne Zoltan Przygotowania do wyjazdów 10 12.06.2010 14:25
Tour de Skandynawia 2010 :) -fiordy, łosie, góry i co tam jeszcze sie trafi Dubel Umawianie i propozycje wyjazdów 80 02.05.2010 22:00


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:55.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.