Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Polska

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 30.05.2011, 21:31   #1
czosnek
 
czosnek's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 34 s
Domyślnie Groby, łodzie i bociany czyli Warmińske przygody kartograficzne

Pewnego dnia otrzymałem od mojego sąsiada Janosika maila, którego zawartością było zdjęcie jakiegoś grobu ze swastyką oraz tekst „Jadymy?”

Jako, że bardzo lubię przemyślane i szczegółowo zaplanowane wyprawy
czym prędzej odpisałem „Jadymy” (W zasadzie to prawda, z tym, że nie
odpisałem a zadzwoniłem, nie powiedziałem „jadymy” tylko przez 10 minut
jęczałem, że nie wiem, że deszcz, że może gdzie indziej itp.)

W efekcie rożnych ustaleń wyruszyć miała ekipa od 2 do 10 osób, przy czym każdy startował z innego miejsca o innej godzinie i nikt do końca tak
naprawdę nie wiedział gdzie się spotykamy i co tak naprawdę jest celem wyjazdu.

Ja akurat startowałem z Kartuz w kierunku na Kwitajny gdzie miałem się spotkać z Janosikiem.

Piewsze kilometry to przejazd o w okolicach Jaru Raduni




Następnie słuchając GPS’a gdzieś pojechałem, gdzieś skręciłem w efekcie czego znalazłem się na ładnej leśnej drodze do Czapielska.







Kierując się dalej na Domachowo przystanąłem na chwilę w okolicach miejsca gdzie niedawno haniebnie wyłożyłem się
w towarzystwie trzech GS’ów dając tym samym argument w dyskusjach „o wyższości….”


Oddając w zadumie mocz, rozglądałem się dookoła napawając widokami.






Droga do Domachowa jest bardzo ładna więc przystanków widokowych było więcej.






Po drodze minąłem kierunkowskaz wskazujący niedaleką żwirownie, więc jakby ktoś zapałał rządzą… pracy przy wydobyciu żwiru to mogę dać namiary.

Ja tymczasem strzeliłem jeszcze jedna fotę,



i pojechałem dalej.

Przez Gołębiewo,





Starając się dostać przez Sobowidz do Miłobądza moja nawigacja stwierdziła, że dla żartu puści mnie przez pole uprawne. Przyklejony jednym
podnóżkiem do płotu a drugim wisząc na miedzy z uporem maniaka tłumaczyłem sobie, że jest to wspaniała droga krajowa gdyż GPS kłamać nie może.


Z tym przekonaniem dotarłem do miejsca gdzie droga faktycznie się pojawiła.




W Miłobądzu pooglądałem ładny kościół



skąd dotarłem do Tczewa zatrzymując się przy punkcie obowiązkowym czyli moście, który w chwili ukończenie (XIX w) był najdłuższym mostem w europie






Z Tczewa to już rzut beretem do miasta gdzie stoi jakiś taki sobie zameczek.
Jak powiedział nowy ruski po wyjściu z Ermitażu –„Schludnie, skromnie ale schludnie”




Za Malborkiem chcąc ominąć główną drogę wbiłem się w boczna dróżkę prowadzącą jak się okazało przez lotnisko. W międzyczasie znów pojawiły
się charakterystyczne brukowane drogi.



Te drogi jak i drogi biegnące w gęstych tunelach utworzonych przez korony
drzew cholernie podobają mi się na Pomorzu. Na szczęście jeszcze nie
znalazły się tutaj barany twierdzące, że drzewa wzdłuż dróg trzeba wycinać bo kierowcy na nie wpadają.




W okolicach Stalewa przekroczyłem granicę Pomorskiego i Warmińsko-mazurskiego co zostało podkreślone architekturą:



O i jeszcze jeden ładny obrazek



W momencie kiedy napawałem się sielskim krajobrazem z bocianem w tle zadzwonił telefon.

-Czosnek, jesteśmy już na miejscu! Wbijaj jedyne i zapier….. – wesoło zakomunikował Janosik.

Konsekwencją wspomnianej konwersacji było wbicie jedyny i zapier…. Trochę szkoda bo widoki piękne



Ale jak tu dobrodzieju zapier… skoro takie rzeczy dookoła




Po drodze szybki rzut oka na ładną starówkę Pasłęka i już widzę w Kwitajnach 2 znajome szczera oblicza Janosika i Jacka



Kwitajny to bardzo ładna wieś należąca kiedyś do rodziny Dönhoffów.
Nie ma się co tutaj rozpisywać, lepiej popatrzeć



dwór oraz ruiny oranżerii

oraz kościół za krzakami




Robi się późno a jeszcze musimy zrealizować dzisiejszy cel czyli odnalezienie cmentarza z Janosikowego maila.

Na pytanie czy wiemy jak jechać Janosik z dumą wyciąga zza pazuchy zarysowaną długopisem kartkę A4 i rzecze:

- Mam doskonałą mapę!

Nie widziałem takiej mapy od czasów skarbów kapitana Flinta więc jestem spokojny. Jedyne czego mi w mapie zdecydowanie brakuje to wskazówki
typu „Od rogów diabła 30 kroków na północ”

Jedziemy kilka kilometrów za wieś Markowo i rozpoczynamy poszukiwania.
Zgodnie z mapą skręcamy przed jeziorem w łąkę i zatrzymujemy się za
szpalerem drzew tuż pod lasem.

Po ustaleniu co jest górą a co dołem mapy dziarsko ruszamy w las.

- Tuż na drugim wzgórzem – rzecze mapa. Co prawda chwilę trwały ustalenia czy 2 łuki ze starczącymi z nich kreskami to wzgórza, mosty czy
akwedukty ale jako, że mostów w lesie nie stwierdzono pozostaliśmy przy opcji wzgórz.

Przy drugim wzgórzu ambicja kazała iść dalej natomiast wszystko pozostałe namawiało do zelegnięcia w krzakach i dokonania żywota. Z całą
stanowczością stwierdzam, że ciuchy motocyklowe nie nadają się na grzybobranie.

Tymczasem wyszliśmy na polanę


skąd dziarsko przemaszerowaliśmy nad wąwozem



By znów wyjść na otwarta przestrzeń



Gdy staliśmy rozważając jaką odchyłkę w dokładności mapy ustalił jej autor podszedł do nas sympatyczny lokales z zapytaniem czy nie widzieliśmy
przypadkiem kogoś w lesie, gdyż psychicznie chory członek jego rodziny uciekł z domu i szwęda się okolicy. Gdy już wyrzuciliśmy z głowy sceny z
„Lśnienia” Niemrawo zapytaliśmy o poszukiwany cmentarz raniąc tym naszą harcerską dumę.

Lokales okazał się tak sympatyczny, że zaproponował nam wspólny spacer do oddalonego ok. 2km cmentarza.



W końcu Jest!! Cel wycieczki odnaleziony! Trudy i znoje ni poszły na marne


Na cmentarzu zbudowanym na wzór megalitycznych okręgów znajdują się tylko 2 groby należade do rodu Dohnów Friedricha Ludwiga (1873-1924) i
jego syna Christopha Friedricha (1907-1934) Burgraf und Graf zu Dohna.





Na odwrocie głazu ze swastyką wyryty jest fragment z biblii z podpisem…Adolfa Hitlera



Cmentarz robi dosyć niesamowite i tajemnicze wrażenie, górował nad nim wielki ok. 20 metrowy drewniany krzyż, który po latach się zawalił i leży
połamany w trawie.

Nadszedł czas powrotu do motocykli, które jak się okazało….. stały sobie zaparkowane ok. 100 metrów od cmentarza. Za kilka lat i tak będę
twierdził, że ten 5 kilometrowy spacer był zaplanowany.


Zbliżał się wieczór więc ruszyliśmy w poszukiwaniu noclegu zgarniając po drodze Tomka z żoną , zgodnie z ustalonym wcześniej „gdzies tam się spotkamy”

Poszukiwania noclegu nad rzeczką zakończyły się porażką więc wbiliśmy się na ładną łączkę obok ambony po cichu licząc, ze nie ma akurat sezonu
na…w zasadzie na cokolwiek do czego można wypalić z pobliskiej ambony







Wieczór upłynął radośnie przy ogniu a samczy instynkt nakazywał opowiadać jedynej kobiecie w obozie o grasującym uciekinierze z siekierą.



Przed nami dzień drugi.
__________________
Wiesz... taki kuter...


Ostatnio edytowane przez czosnek : 30.05.2011 o 23:04
czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
"SZCZĘŚCIA w nieSZCZĘŚCIU" czyli Przygody na trasie... motoMAUROxrv Kwestie różne, ale podróżne. 88 06.12.2019 13:21
Cena przygody. Louis Kwestie różne, ale podróżne. 96 05.10.2013 17:29
Jura, czyli ,,męskie przygody". Kristos Polska 6 01.02.2011 23:37


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:37.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.