15.08.2011, 15:01 | #1 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Maramuresz - 100 kilometrów offu solo [Sierpień 2011]
Wszystko w tym wątku wydarzyło się jednego dnia. W czwartek. Po trzeciej glebie przestałem je liczyć i fotografować; dość powiedzieć, że paciaków wykonałem więcej, niż zdjęć. I miałem więcej szczęścia niż rozumu w całej tej awanturze, ale do tego doszedłem już po wszystkim. Zakwasy w rękach zaczęły się w połowie drogi, po czterech dniach trzęsą mi się ręce i boli
Zapowiadało się niewinnie. W Maramureszu zawitałem trochę przypadkiem, mając do dyspozycji dwa sierpniowe dni i brak planu. Rano zacząłem w Sapancie - cztery minuty na zwiedzanie wesołego cmentarza: Rzut oka na mapę i mówię sobie - koniec turystyki, zaczynamy rozrabiać. Z Sapanty, wg mapy Freytag&Berndt wiedzie biała droga do Baia Mare. Oczywiście, zdawałem sobie sprawę, że mapa drogowa jest w takich przypadkach bezużyteczna, ale skoro jest piękna pogoda, jadę w stronę Słońca - i - ostatecznie zjeździłem te tereny nissanem patrolem jakieś 7 lat wcześniej - nie mogę się zgubić. Do kuferka wrzucam biszkopty i litr wody. Na liczniku od tankowania zrobione ledwie 70km. Afra gada równiutko - dziiiiiida! Po pięciuset metrach droga przechodzi w regularną zrywkę leśną: Jest gites, dwieście metrów po śliskim, maramureskim błocie wyładowaną afrą wymaga, szczególnie od lamera jakim byłem, sporo uwagi - ale bez przygód, szczęśliwie zatrzymuję się przy drwalach powyżej tego bagna. Patrzą, jak to rumuńscy drwale, filozoficznie. Nieważne. Parujące z wydechu błoto pachnie we właściwy sobie sposób, przypominam sobie jak z wczoraj czasy sprzed siedmiu lat. Jadę dalej, obok typowe, śródgórskie gospodarstwo, nawet przez moment daję się nabrać na sielskość i anielskość. Mijam owce, konie, furmanki, ciężki sprzęt do zwożenia drewna z lasu. Zrywki są co trzysta metrów. Obok drogi płynie potężny, huczący strumień; instynktownie trzymam się koleiny od strony zbocza, bo miejscami urwisko jest konkretne. Gdybym się spierdolił, byłoby słabo. Kolejne zrywki są coraz gorsze. Pnie, kamienie, dwudziestometrowe kałuże o nieznanym podłożu. Napieram i cieszę się, że jadę pod górę. Zasięg telefonu zniknął już z pół godziny temu i pojawia się pierwszy, istotny problem - siada zasilanie w GPS. Nie, nie mam mapy, ale to robi mi za kompas. Słońce straciłem z oczu, jadę po mocno ocienionym zboczu i g...widać. Skrzyżowanie, strumień, wybieram lepszą drogę - choć ostro pod górę. Dziiiiida! i gdy myślę, że nie chciałbym tamtędy wracać - droga się kończy. Zawracam i ...sram po gaciach. Stromy trawers, jakieś 100 metrów w dół. [tbc] Ostatnio edytowane przez JARU : 28.12.2012 o 17:02 Powód: dodaję termin wyjazdu |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Norwegia solo na koło podbiegunowe [Czerwiec 2011] | Nalewa | Trochę dalej | 10 | 14.05.2014 20:53 |
Aby spróbować gruzińskiego wina... [Sierpień 2011] | Miętus | Trochę dalej | 57 | 13.06.2012 15:36 |
Bałkan trip, prawie solo. [Sierpień 2011] | majki | Trochę dalej | 129 | 18.01.2012 17:52 |
Albania/Czarnogóra 6-21 Sierpień 2011 | Jaca GDA | Umawianie i propozycje wyjazdów | 24 | 02.08.2011 22:59 |
ISLANDIA-sierpien 2011 | myku | Umawianie i propozycje wyjazdów | 18 | 30.03.2011 19:14 |