05.01.2012, 01:52 | #11 | |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Gdańsk
Posty: 77
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 tydzień 3 dni 13 godz 10 min 21 s
|
komentarz z czoła... (Dzień 4 (Novodnistrovsk, Bałta))
Ha! potwierdzam... a tym razem było to tak...
Dzień zaczął się leniwie... w powietrzu unosiła się wilgoć, czyżby czekała nas zmiana pogody? Nic z tego, po śniadaniu wiedzieliśmy, że będzie upał... Słońce zaczęło prażyć, a na niebie ani jednej chmury! Też tak mieliście? Wróciliśmy na drogę. Jadąc starałem się zlokalizować potencjalnie fajne miejsca na nocleg, po to żeby ustalić ile ew. można było jeszcze jechać, żeby może było mniej zabawnie, a bardziej komfortowo, niż poprzedniego wieczoru . Szału nie było... Novodnistrovsk... Przy pierwszym napotkanym śmietniku po wjeździe do miasta zrzucamy śmieci. Jak zawsze zlatują się ciekawscy lokalesi. Pytają gdzie jedziemy. Od razu udzielają 1001 fantastycznych rad, wprowadzając zamęt w nasze mętne plany . Jeden przez drugiego na zmianę gadają żeby jechać albo nie jechać daną drogą. Chcieliśmy jechać przez Mohylów Podolski ale ponoć tam nas napadną, okradną a milicja będzie chciała kasę... pięknie... no nic dziękujemy za cenne rady i jedziemy dalej. Wylot z miasta wygląda kosmicznie... kosmicznie przygnębiająco... ulice szerokie, że niejeden rusłan (tym razem samolot) by wylądował, trzy bloki na krzyż, pole, krowa i koń... tradycyjny mix stosowany w tych rejonach... Wpadamy jeszcze tylko na stacje po paliwo. Tama... Jadąc betonką (tak nam radzili lokalesi) wpadamy na tamę. Wygląda super! - pomyślał Luki. Co pomyślała tama, tego nie wiadomo... Przed tamą bunkier milicji, albo innej formacji, wygląda groźnie, nie zatrzymują nikogo... ale ewidentnie pilnują tamy, pewnie przed szarańczą. Nieco poniżej tamy jakaś budowa prowadzona w szaleńczym tempie, kamazy kręcą się jak bąki po łące. Tuż tamą stajemy. Dzikie miejsce parkingowe, ale widok super. Droga ciągnie się dalej wzdłuż brzegu, szkoda, że nie dotarliśmy tu wczoraj, byłaby kąpiel i fajny widok... Ruszamy dalej. Miało być prosto. Za tamą w prawo, do góry itp... Ale coś poszło nie tak... To dlatego nie posuwamy się tak szybko w ustalonym kierunku Mapa jakby swoje, a GPS swoje, a okolica jeszcze co innego, ale co tam widoki są fajne. Teraz to już ewidentnie lecimy bokiem, drogi ultra mało uczęszczane. Przejeżdżamy przez kolejne wioski. Zero życia. Czasem jakieś dzieciaki grające w piłę. Za wsią Zherebylivka na podjeździe pod górę, drogą chyba z okolic 45 roku, straciłem ogon. Znaczy nie widzę Michała. Staję. Cisza... FCK! Pomyślałem... Podjazd nie był jakoś extremalnie trudny, ale dziury spore a nawierzchnia luźna. Biegnę w upale w dół... Za zakrętem Michał i jego zielona żaba wpadają sobie w objęcia - znaczy Michał maca motora po kole.. hmmm... później macam ja - potwierdzam, jest luz, łożysko wyraźnie robi stuk-puk. Tu nic nie zrobimy, musimy jechać dalej. A dalej poszło dziwnie, klucząc przejechaliśmy przez Mohylów Podolski, Jampol - tu oznaczenie dróg było na tyle fatalne, że nie trafiliśmy we właściwą i odbiliśmy na północ jadąc przez Tomaszpil dotarliśmy do Wapniarki. Ponieważ Michał miał problemy z łożyskami w przednim kole, postanowiłem nie katować zbytnio po gorszych drogach, a ta była póki co całkiem niezła. W Wapniarce tankujemy na stacji, klucząc zrobiliśmy sporo kilometrów. Na stację zajechał moskwicz, też tankuje, jakoś tak śmiesznie, przez bagażnik, a w bagażniku... no co? co można mieć w bagażniku - no silnik zapasowy No dobra, koniec kluczenia, lecimy w kierunku Krymu. Mijając miasta (niestety okazało się, że GPS miał wyłączonego tracka) jedziemy w kierunku Bałty. Kluczenie i tak było. Do Bałty wjechaliśmy zdaje się od północy, drogą T1605 jadąc przez Koazckie. Miało nie być katowania po bezdrożach, ale to co się działo na drodze przed Bałtą, zaskoczyło nawet mnie. Pamiętam, że przejechaliśmy przez wioskę, nawet zadbaną, skręt w prawo... droga mocno pod górę, bruk... szok? skąd tu panie bruk? No nic, żeby nie trzepało biorę rozpęd, lecę... na szczycie okazuje, kończy się sensowna nawierzchnia, urwiska, kratery, piach, resztki asfaltu, teraz droga leci w dól... za chwile w ostro górę... po czwartym podjeździe ogarną mnie śmiech ze zmęczenia... Ile jeszcze takich podjazdów i zjazdów przed nami? Upał był niemożliwy. Na szczęście ten był przedostatni lub ostatni. Bałta Szybkie zakupy w markecie Tranzit, nawet niezły. Oczywiście nabywamy piwo na wieczór . Krótki odpoczynek i lecimy dalej. Jedziemy droga wzdłuż torów kolejowych, szukając miejsca na nocleg... No... ale przy torach to spać nie będziemy, no to jedziemy. Droga jak ser. Dziurawa. Ale dziury specyficzne. Zupełnie inny gatunek niż na północy. Te są konkretne, jakby ktoś chciał się przebić na druga stronę globu... Ostatecznie, jak napisał Michał, znajdujemy super miejsce na spanie. Polanka cała dla nas. Rozbijamy obóz. Jemy kolację. Zrobiło się ciemno. Pijemy piwo i gapimy się w gwiazdy. Rozmawiamy o życiu... Jest zajebiście... Nie zawsze udaje się jechać zaplanowaną drogą, czasem człowiek coś przegapi, ale też nie warto w kółko zawracać i uparcie trzymać się planu, najważniejsze, żeby dotrzeć do celu, albo w jego okolice. Z tego dnia zapamiętałem mnogość krajobrazów, niesamowite podjazdy i zjazdy w kierunku Bałty, gorące i suche powietrze na drodze, polankę z wysoką trawą, niebo z gwiazdami, otaczającą nas ciszę... i jeszcze chłodne piwo -- luki Ostatnio edytowane przez luki.gd : 05.01.2012 o 03:52 |
|
Tags |
klr , krym , rumunia , ukraina |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Smak Porto [Wrzesień 2011] | lena | Trochę dalej | 131 | 24.07.2014 15:53 |
Ukraina (Krym)-Rumunia sierpień/wrzesień 2012 | sagattic | Umawianie i propozycje wyjazdów | 10 | 10.04.2012 17:38 |
Wyprawa na Kołymę [Czerwiec-Wrzesień 2011] | deny1237 | Trochę dalej | 117 | 02.04.2012 11:21 |
Maroko kameralnie [Wrzesień 2011] | kajman | Trochę dalej | 3 | 21.09.2011 23:14 |