12.08.2012, 17:14 | #1 |
Turysta DualSport
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chorzów
Posty: 584
Motocykl: KTM 1200 6T
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 17 min 43 s
|
Kosowo Macedonia Albania - SZARPANINA 2012 (lipiec)
Po półrocznych intensywnych i całkiem sprawnie idących przygotowaniach, od 14 lipca (dnia startu) wyprawie SZARPANINA 2012 - Kosowo Macedonia Albania - zaczął towarzyszyć pech. Pech. Starannie przygotowane motocykle zaczęły, niby niedopieszczone pannice, stroić srogie fochy (zerwane gwinty, zatkane pompy hamulcowe, szwankująca elektryka, przepalone od wydechów bagaże, cieknące simmeringi, itd.).
Przemyślane i wytrenowane rozstawienie motocykli w szyku okazało się bezsilne na serbskich i kosowskich trajektoriach i przy tamtejszsym temperamentnym jeżdżeniu. Tracki i mapy, te papierowe i te elektroniczne, kompletnie pogubiły się w bałkańskich realiach i wyprowadzały całą naszą szóstkę już to na urwiska, już to na drogi, które ,,so wremieni rata'' (niedokł. z serb.: z czasów wojny) prowadziły wyłącznie do byłych posterunków, okopów, stanowisk strzelniczych, czy innnych transzei (spróbujcie w nich zawrócić motocykl!). Różne żądliste owady wpadały pod kurtki i nierzadko zostawiały tam swoje, jak nie żądła, to przynajmniej odnóża przyprawiające o paskudne swędzenie. Do tego Kosowo, wyśniona kraina dzikości, swobody i bezludzia okazała się dynamicznie rozwijającym krajem, zorganizowanym, zagospodarowanym i czystym (!), gdzie przy stojących choćby minutę motocyklistach natychmiast zatrzymywali się miejscowi mówiący po polsku lub też policjanci (z pytaniem, czy czegoś nam czasem nie potrzeba?), a górskich szutrówek doszukiwać trzeba się było nierzadko po wielogodzinnym krążeniu i wypytywaniu lokalesów w łamanej niemczyźnie ,,schotter? schotter? dort?''. Jakby tego wszystkiego było mało, trzy drobne gleby, połamany handbar, ,,paciak'' w przednim kole, zerwany paznokieć przygnieciony 240-kilogramową Yamahą ST, połamany namiot oraz gremialny półdniowy niezły kac (to - wbrew pozorom - też wina kosowkich realiów, gdzie za nocleg na półdziko płaci się... przymusowym porannym spożyciem rakiji z gościnnymi lokalesami) sprawiły, że nasza grupka, po cichu coraz częściej zwąca się ,,Poszarpańcami'', upragnioną stolicę kosowskiej Gory - miasto Dragash i pobliską wieś Brod, leżące u podnóża Szar Płanina, osiągnęła nie trzeciego ale dopiero piątego dnia wyjazdu, po przejechaniu 1500km... Przy okazji jednej z napraw, koło niewielkiego warsztatu typu ,,Gumiserwis'' czy też ,,Pneuserwis'', wymieniliśmy niektóre zębatki i opony na nieco bardziej górskie. Kilkadziesiąt kilometrów dalej nadmiarowe opony zostały skrzętnie ukryte w krzakach i przyrzucone sporą warstwą trawy i gałęzi (no bo po co to wozić, a jeszcze mogą się przydać, np. w drodze powrotnej). Pomoc dużego kompresora przy układaniu nowych gum na felgach okazała się nieoceniona. Przy okazji reanimowaliśmy kulejącą pompę i zacisk tylnego hamulca w super tenerze. Okazało się też, że uklepany gwint na wałku zdawczym w xt600 uniemożliwia wymianę zębatki. Jakby tego było mało na najbliższej stacji babcia Teresa nieopatrznie zostaje zatankowana... olejem napędowym. Na szczęście dzięki szybkiej reakcji obsługi (krzyki "eurodiesel! eurodiesel!) jest to tylko 2.5l, więc po domieszce kolejnych 17.5l zielonej benzyny (ile to ma oktanów) spokojnie ruszamy w dalszą trasę. Tak więc chwilowo mamy w szyku XT 600D Ténére, zostawiającą za sobą smród niczym stary Ikarus. Granica z Kosowem przekroczona została nieco późno, więc obóz rozbity został przy jeziorze Gazivode, przypadkowo niemal na czyimś podwórku. Następny dzień, można powiedzieć tradycyjnie , zaczęliśmy od usuwania usterek w motocyklach Obóz w Brodzie, rozbity tego dnia nie o zmroku, ale już wczesnym popołudniem mocno poprawił humory - co tu duzo gadać - trochę już zszarpanym jeźdźcom. Górski potok, w którym kąpiel była czystą (dosłownie) przyjemnością, świeża woda z górskiego źródełka oraz pachnące ,,piffko-i-pieczyffko" z pobliskiego sklepu to główne czynniki motywujące pozytywnie, których większość z nas, mieszczuchów na co dzień nie docenia.... Pranie, suszenie i ognisko, a przede wszystkim upragnione dwie godziny leżenia na zielonej trawce w cieniu dwu-i-pół-tysięcznych szczytów... ... no i w końcu (niestety/nareszcie* - niepotrzebne skreślić) trzeba jechać w góry! SZARPANINĘ czas zacząć! I to jeszcze tego samego dnia! Przecież ze względu na opóźnienia w Brodzie spędzić można było tylko dwa (z zamierzonych trzech lub czterech) dni, a celów do zaliczenia było całkiem sporo. Tegoż popołudnia, spośród poszarpanych zwłok zalegających gorańskie cudne manowce (których nie powstydziłby się sam E.Stachura, manowców znaczy się, nie zwłok), udało się wykroić i poskładać trzy względnie żywe organizmy, z których dwa (trzeci poległ już po paru kilometrach od kolejnego żądła czegoś dużego żółto-czarnego oraz od bezpieczników we własnym motocyklu), udały się na wycieczkę do wsi Restelica i leżący za nią punkt styku trzech granic: Kosowa, Albanii i Macedonii. Niekończące się kręte szuterki wśród połonin, zachód słońca i wjazd na blisko 2000 m npm. to było dokładnie to, na co liczyliśmy planując tę wyprawę... ... może oprócz kolejnego paciaka, który ,,prawem nieszczęść i jastrzębi'' spadł na nas dokładnie na pół godziny przed zmrokiem i to w tzw. czarnej d... Ale tu akurat pech zaczął się wycofywać ze swoich umocnionych i porządnie okopanych pozycji, więc wymiana dętki zajęła nam mniej niż 10 min. Co presja, to presja, a co trening to trening; najlepszy zatem jest trening pod presją Zjazd do okolic - nazwijmy to ,,cywilizowanych'' - udał się jeszcze przed zapadnięciem zmroku, a jedynym problemem tego dnia okazał się... brak piwa w miasteczku, zdaje się ze względu na rozpoczynający się muzułmański post ,,Ramadan'' (lub jak wymawiają to w Albanii - ,,Ramazan''). Ale obyśmy do końca życia tylko takie problemy mieli Zwłaszcza że po tym zdarzeniu pech nie odważył się już do nas powrócić... Szósty dzień wyprawy oprócz gwoździa w jednym z tylnych kół (z samego rana, tradycyjnie), odkrył wreszcie przed nami to, co pasmo Szar Płanina ma w sobie najlepszego. Po 3-godzinnym błądzeniu wśród lokalnych wiosek po bocznych drogach, które okazały się dobrze zaasfaltowane, i po głównych drogach, które okazały się zapomnianymi wysypanymi tłuczniem traktami, trafiliśmy w końcu do Parku Narodowego Szar Płanina. Wyjazd z wioski Zapluzje, do pobliskiej Struzhje szybko zaprowadził nas pod tablicę informującą, że w tym miejscu zaczyna się teren Parku Narodowego. Ale jak to - nie ma kas z biletami? ogrodzeń i szlabanów? służby leśnej? parkowej? lokalnej organizacji przewodników i fiakrów? opłat za parking? Jakoś tak nie ,,pa polski''.... I BARDZO DOBRZE! W końcu po to wyprawa doszarpała się aż tutaj. W tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnej, znalezienie drogi, pełnej piaszczystych winkli i paskudnych kamieni, która wyprowadzała na główną grań Szar Płanina - granicę Kosowa i Macedonii było już tylko kwestią czasu. O godz. 14.30, po podjeździe na prawie 2500 m.npm. czterech z nas stanęło na szczycie Skarpa (wg innych map - na szycie Maja). Porównanie z wjazdem na tatrzańskie Rysy nasuwało się samo, ale o ileż przyjemniej i spokojniej, no i przede wszystkim motocyklem! Ostatni odcinek podjazdu: https://www.youtube.com/watch?v=3heSGUG3umU Dwie godziny później zmordowani ale szczęśliwi popijaliśmy kawę i pogryzali arbuzy w towarzystwie kosowskich motocyklistów, którym jazda w kaskach i na zarejestrowanych maszynach wydawała się czymś - delikatnie mówiąc - niecodziennym... Z ich opowieści wynikało, że nasza ekipa przypadkiem tylko uniknęła problemów z częstymi w tych rejonach watahami zdziczałych i głodnych psów, brrr..... Może pomińmy ten fragment... Obóz w Brodzie żegnaliśmy z lekkim deszczem żalu na twarzach, ale jak to mawiał Sancho, giermek Don Kichota: ,,naprzód w drogę po nowe guzy!''. Zostawiając Brod za plecami, w Dragash wprosiliśmy się jeszcze do pewnej firmy komputerowej, gdzie zrobiliśmy zapasowe kopie zdjęć i filmów. Szybka kawa i znów siodła motocykli odciskały wzorki na naszych... spodniach. Droga do Prizren zabijała upałem, przeciskanie się przez zatłoczone miasto też do przyjemności nie należało. Krótki postój w centrum, kilka zdjęć pod obiektami najbardziej charakterystycznymi dla Kosowa, tj. meczetem i pomnikiem bojownika UCK, drobne zakupy. W północną część gór Szar Płanina, tym razem asfaltowymi serpentynami przez kurort Brezowica, wjeżdżaliśmy chłonąc każdą coraz to chłodniejszą cząstkę tlenu. Granica Kosowa i Macedonii w okolicy Globocica i Jazince jest wyjątkowo niewyraźnie oznaczona. Na efekt nie trzeba było długo czekać; jeden z jeźdźców zapragnąwszy w krzaki na sikundę wrócił w towarzystwie radiowozu kosowskich pograniczników pod zarzutem próby nielegalnego przekroczenia granicy (!) Jakby tego było mało, policjant zaczął sprawdzać nasze dokumenty. Tutaj pojawił się temat znany z kilku for internetowych pt. "dodatkowe ubezpicznienie OC w Kosowie". Nam na granicy kazano jechać dalej, więc przekonani słusznością słów agentki PZU (tłumaczyła, że na 100% nasze OC tam działa) nawet nie podejmowaliśmy prób szukania agencji ubezpieczeniowej. Niestety "pomysłodawca akcji" z policją, w gorączce pakowania, zapomniał ze sobą zabrać zielonej karty. Udało się jednak przekonać pograniczników, że ubezpieczenia nie trzeba. Ba! Nawet zielonej karty nie trzeba! A tak serio to liczyliśmy na litość i mieliśmy kupę szczęścia - skończyło się na upomnieniu, więc już przez grzeczność nie pytaliśmy, którą część ciała nasz bohater wystawił za granicę jako pierwszą.... Szczęście naszego bohatera zakończyła się wraz z przekroczeniem granicy - Macedońscy urzędnicy nie dali już sobie wmówić, że bez zielonej karty można. Krótka przechadzka w towarzystwie policjanta do pobliskiej kanciapy (niby agencji ubezp.) obsadzonej przez dwóch młodych cwaniaczków i portfel chudszy o 50 ojrasków :-/. Po noclegu w okolicach wioski Strezimir w Parku Narodowym Mavrovo, spotkał nas jeden smutny, niestety, moment - Tomasz, który od kilku dni narzekał na stłuczony palec u nogi (powoli przestał się mieścić w obuwiu), zdecydował się wracać do domu. Szkoda, ale cóż, bez obsługi tylnego hamulca trudno byłoby mu zjechać z asfaltu... Na szczęście droga powrotna do Polski zajęła mu tylko półtorej doby. A reszta z nas tymczasem odmeldowała się w przygranicznej strażnicy, zostawiła tam część sprzętu i dalej, już na lekko rozpoczęła podjazd pod Golem Korab, najwyższy szczyt Albanii i Macedonii. 25 km górskiej drogi, w trakcie których pokonaliśmy różnicę wysokości ok. 1000m, dostarczyło nam sporo wrażeń, z kilkoma glebami i złamaną klamka włącznie. Na niewielkim plateau, na wysokości 2150m.npm. pozostawiliśmy motocykle, ubraliśmy górskie buty i ruszyliśmy w stronę szczytu. Właściwie ,,w stronę szczytu'', bo rychło okazało się że nie do końca wiadomo, który z wierzchołków jest ten ,,naj''. Grupa macedońskich turystów ruszająca z tego samego plateau uparcie wskazywała jeden z nich, zaś ze zdjęć i prowadzących szlaków wynikało, że to zupełnie inny wierzchołek. Podzieliliśmy się zatem na dwa zespoły i w wyniku pomyłki, zamiast jednego szczytu Golem Korab, wyprawa SZARPANINA 2012 zdobyła... dwa szczyty, ten właściwy - 2763m, oraz tzw. Mały Korab, niewiele niższy i odrobinę bardziej urwisty. Zejście do motocykli (nie obyło się bez drobnych awarii sprzętu ;-) ) pozostawionych na plateau oraz zjazd nad jezioro Mavrovo były przy tym relaksem i odpoczynkiem . Kąpiel w jeziorze i sączenie piwa o zachodzie słońca - tym bardziej. cdn. -----------------------------------------------------------------------
__________________
Sowizdrzał KTM 750 6T Nie wierz, nie bój się, nie proś! Ostatnio edytowane przez sowizdrzal : 13.08.2012 o 11:24 |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Przejścia graniczne Czarnogóra-Kosowo-Macedonia | Navaja | Przygotowania do wyjazdów | 25 | 27.06.2018 10:00 |
Macedonia i Albania by Mazeno | Bies13 | Kwestie różne, ale podróżne. | 0 | 19.03.2014 20:45 |
Mapy papierowe Czarnogóra, Macedonia, Albania. | Dubel | Przygotowania do wyjazdów | 13 | 01.07.2013 22:00 |
Szarpanina 2012 | sowizdrzal | Kwestie różne, ale podróżne. | 28 | 13.08.2012 18:29 |
Mapy - ALBANIA, MACEDONIA, GRECJA | coppi | Przygotowania do wyjazdów | 21 | 30.11.2010 18:35 |