10.02.2014, 10:48 | #10 |
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 307
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 57 min 22 s
|
... cd ...
Ranek zaczyna się od poszukiwania zaginionego buta. Zapewne Riko ukrył go jako zabawkę, którą był „uspokajany”(czyt. karcony) nocą. Najpierw szukamy w ulubionych skrytkach psiego złodziejaszka, w których zazwyczaj ukrywa skradzione podstępnie gadżety – pod przyczepą kempingową i pod stertą desek itd. W końcu but zostaje odnaleziony, a na miejsce przyjeżdżają pracownicy zajmujący się renowacją mostu. Dość spora ekipa w różnym wieku. Obserwujemy ich chwilę przy pracy i od razu zauważamy, że chłopaki znają się na swoim fachu. Robota idzie sprawnie i szybko. Nowoprzybyli nie wdają się z nami w rozmowy i nie są raczej zainteresowani naszym towarzystwem. Obserwują nas jednak dyskretnie ze swoich stanowisk pracy na moście. Zaczynamy się powoli pakować. Czas ruszać w drogę. Diabelski most, dla którego ryzykowaliśmy życie podczas nocnej jazdy prawie całkowicie zasłonięty rusztowaniami nie jest niestety wdzięcznym obiektem do fotografowania. Cóż, będziemy musieli przyjechać tu kiedyś jeszcze raz. Garbaty most wzniesiony przez Turków w malowniczym wąwozie rzeki Arda z pewnością na nas poczeka. Tkwi przecież w tym miejscu od XV wieku majestatycznie wznosząc się nad niepokorną górską rzeką. Wyjeżdżamy, a przed nami karkołomna wspinaczka przez piasek, wykopy i gruz do drogi asfaltowej. Głazio: Poprzedniego wieczora byłem tak skoncentrowany na jeździe przez „plac budowy”, że nie zwróciłem uwagi na przepaści rozciągające się po jednej stronie drogi, tuż obok nas. Jazda nocą wymagała ode mnie maksymalnej uwagi. W drodze powrotnej zrozumiałem skąd wzięły się uzasadnione obawy Tamary. Wybierałem najlepszą moim zdaniem trasę – jak się okazuje – niekiedy nad samą krawędzią. Ja widziałem jedynie ciemność, a czasami wystające ponad drogę czubki drzew. Teraz w świetle dnia zobaczyłem wszystko doskonale i nie odważyłem się jechać już tak blisko krawędzi. Spokojnie mogłem wybrać inny tor jazdy, choć momentami nie miałem za dużego wyboru optymalnej trasy. Jazda w pojedynkę to zupełnie inna historia niż podróż z pasażerem i sporym bagażem. Momentami musiałem stawać, aby pokonać trudniejsze odcinki. Do tego budowa drogi ożyła – wszędzie niczym ogromne żuki kręciły się dźwigi, ciężarówki, koparki i walce. Droga od Diabelskiego Mostu do Ardino okazuje się bardzo żmudna, a dodatkowym utrudnieniem są prowadzone na niej prace. W pewnym momencie przejazd okazuje się niemożliwy. Jedna z maszyn podebrała zbocze, które się osunęło i zrzuca zwały kamieni prosto w przepaść. Zaczyna nam się robić ciepło, słońce jest coraz wyżej. Po chwili oczekiwania ekipa remontująca uporządkowuje dla naszego jednośladu drogę i przejeżdżamy pod maszyną podpartą łyżką. Kilkaset metrów dalej natrafiamy na „maszynę młot”, która rzuca nam pod koła piasek z kamieniami. Super! Fantastycznie! Lepiej być nie mogło!!! Nie ma to jak świeży i nieutwardzony podkład – koszmar każdego kierowcy. W końcu dojeżdżamy do drogi asfaltowej. Kilka kilometrów dalej spływając potem zatrzymujemy się przy studzience z wodą, która służy okolicznemu bydłu za wodopój. Robimy krótki postój i mamy nadzieję schłodzić się odrobinę, zaspokoić pragnienie oraz opłukać twarz z pyłu. Tu, z pomocą mapy i przewodnika zastanawiamy się nad dalszym planem dnia. Po chwili do naszego wodopoju podchodzą krowy. Na początku na nasz widok ogarnia je strach, ale te bardziej odważne podchodzą dość blisko i zaspokajają swoje pragnienie. Wjeżdżamy do znanego nam już Ardino i pytamy o drogę do Orlich Skał. Zaczepieni przez nas przechodnie udzielają dość sprzecznych informacji o obiekcie, którego szukamy. Jedni kierują nas w prawo, inni w lewo. Po krótkich perturbacjach jesteśmy chyba jednak na właściwej, choć bardzo wąskiej i podejrzanej drodze. Pełno na niej wiraży, dziur i kamieni. Wyjeżdżamy z terenu zabudowanego i naszym oczom ukazuje się wspaniała panorama Ardino. Tu droga asfaltowa pokryta dużą ilością piasku i kamieni zaczyna piąć się ostro w górę. Dla nas oznacza to powolną i dość mozolną jazdę głównie na jedynce. Na dwójce motocykl szybko słabnie. W pewnym momencie tuż przed nami pojawia się pełno maszyn i robotników. Roboty drogowe aż wrą. Zatrzymujemy się, a motocykl sprawia nam niespodziankę i osuwa się w dół. Manewr nawrotu nie udaje się niestety, więc zaliczamy glebę. Na szczęście ludzie tu są sympatyczni i uprzejmi. Sprawnie pomagają nam postawić maszynę na koła. Powód wywrotki – spora ilość piasku i kamieni na asfalcie przy bardzo stromym podjeździe oraz krótka noga. Po postawieniu motocykla do pionu ponownie pytamy o drogę, a usłużni robotnicy wskazują nam grzecznie kierunek jazdy. Naszym oczom ukazuje się nowiutka dróżka świeżo wysypana kamieniem. Ciężka sprawa! Próbujemy podjechać kawałek tym nieutwardzonym szutrem, ale dalsza podróż motocyklem okazuje się po prostu niemożliwa. Rezygnujemy z podjazdu, kiedy jeden z robotników (ten, który namawiał nas najbardziej do jazdy) wysypuje nam przed kołem taczkę kamieni. Zawracamy. Próby znalezienia miejsca na parkowanie motocykla kończą się na zjeździe kilkaset metrów w dół i postawieniu go na płaskim terenie. Do Orlich Skał idziemy pieszo. Po kilkudziesięciu metrach stwierdzamy, że była to dobra decyzja. Wszędzie hałdy kamieni, miejscami drogę całkowicie tarasują maszyny, a ich operatorzy są zwyczajnie nieobecni – pewnie mają przerwę. Kolejne przeszkody to wysypane w poprzek drogi górki kamiennego podkładu. Szlak do Orlich Skał to piesza serpentyna wijąca się wśród sosnowego lasu. Jest gorąco, ale drzewa dają sporo cienia. Poza tym jesteśmy dość wysoko i od czasu do czasu owiewa nas kojący wiatr. Po półgodzinnej wspinaczce docieramy w końcu do celu i wśród drzew zauważamy oryginalną samotną skałę. Orle Skały – to tajemniczy tracki grobowiec z 96 niszami różnej wielkości wykutymi w prostopadłej ścianie skalnej 2 km od Ardino. Trakowie byli ludem zamieszkującym wschodnią część Półwyspu Bałkańskiego (część dzisiejszej Rumuni, większość Bułgarii oraz część Grecji i Turcji). Nie wiadomo dokładnie skąd pochodzili, ale wywarli duży wpływ na kulturę Greków. Wznosili liczne i potężne warownie w ważnych strategicznie miejscach. Monumentalne grobowce na szczytach stromych gór to najbardziej charakterystyczne zjawisko i pozostałość po trackiej kulturze. Na terenie Bułgarii jest ich szczególnie dużo, aż kilkadziesiąt tysięcy. Według podań wojowniczy Trakowie czcili Słońce i wierzyli w nieśmiertelność. Ich wiara opierała się na przekonaniu, ze nie umierają lecz idą do boga Salmoksisa, aby z nim spędzić resztę swojej egzystencji. Zakończenie życia ziemskiego dla Traków było radosnym świętem i oznaczało wyzwolenie. Tamara: Tracki grobowiec wzbudził we mnie ciekawość i jednocześnie zachwyt. To dziwne uczucie patrzeć na kamienny grób plemienia, które już dawno odeszło w niebyt i zapomnienie. Siedziałam na kamiennym tarasie przed samotną skałą i zastanawiałam się jak wyglądali, jacy byli i w co wierzyli Ci których prochy wieki temu rozwiał wiatr. Muszę przyznać, że Orle Skały emanują pozytywną energią – w tym miejscu wspaniale się odpoczywa i myśli. Może dlatego dawni mieszkańcy Bułgarii wznieśli swój grobowiec właśnie tutaj. Warto było to zobaczyć! Głazio: Po dotarciu pod tracki grobowiec poczułem ulgę. Znalazłem tu trochę cienia, który dał mi wytchnienie od upału. Spokój i cisza pasują idealnie do tego miejsca. Wpatrując się w grobowiec i małe, wydrążone w nim otwory wypatrzyłem linę, która była drogą na szczyt tej majestatycznej skały. W pierwszej chwili pomyślałem, że zaspokoję swoją ciekawość i zobaczę miejsca spoczynku Traków z bliska. Otwory w skale wydawały się tak małe, że aż trudno sobie wyobrazić jak wyglądał pochówek. Może ciała kremowano i chowano same prochy? To pytanie chodzi za mną do dziś. Dokładne oględziny tego miejsca skutecznie wyperswadował mi panujący upał. Hm… z perspektywy czasu fajnie zostawić sobie taki znak zapytania. To pobudza ciekawość do wyszukiwania i poznawania kolejnych miejsc. Może tu wrócę? Spod Ardino ruszamy w kierunku Kyrdżali – miasta położonego nad rzeką Arda we wschodnich Rodopach. Naszym celem nie jest samo miasto, któro oferuje turystom kilka ciekawych obiektów do zwiedzania, ale ciekawe formacje skalne w okolicy. Jest ich tu sporo i wszystkie mają osobliwe kształty, które zawdzięczają erupcjom wulkanicznym sprzed 40 milionów lat. Popioły pochodzące z wulkanów utworzyły tuf – porowatą skałę złocistej barwy, która niezwykle łatwo ulega erozji. Pierwszą formacją, przy której się zatrzymujemy jest Kamienne Wesele (Wkamenena swadba) – grupa białych kamieni przypominających weselny korowód. Upał doskwiera nam niesamowicie, a jasno świecące słońce podbija nieskazitelnie białą barwę skał i oślepia nas. Ale widok jest wspaniały!!! Według miejscowej legendy bogowie zamienili weselników w kamienie aby ukarać matkę pana młodego, która pozazdrościła urody swojej synowej. Skalna formacja naprawdę przypomina weselny korowód, który z niewiadomych przyczyn zatrzymał się w pół drogi. Tak się spieszyliśmy do Kamiennego Wesela, ze nie przebraliśmy się w lżejsze ciuchy. Po około pięciu minutach już wiemy, że popełniliśmy błąd. Pot spływa po nas z siłą wodospadu, a spodnie motocyklowe ważą chyba tonę. Rany boskie – co za upał! Chyba mamy nie po kolei w głowie, że jeszcze nam się chce chodzić i zwiedzać. To wszystko przez ten „zew podróży” i „nałóg eksplorowania i odkrywania nowych miejsc”! Jesteśmy niepoprawnymi travelerami … Oślepieni blaskiem białych skał i otumanieni popołudniowym skwarem wyruszamy w kierunku następnej znanej formacji skalnej w okolicy Kyrdżali – Kamiennych Grzybów (Kamenite gyby). Zgodnie z naszą mapą mamy ją tuż pod nosem. Niestety, nie możemy do niej trafić. Hołek się zgubił, mapa kłamie, a Kamienne Grzyby jakby zapadły się pod ziemię. Według nas powinny znajdować się około 20 km od Kyrdżali, przy bocznej drodze do Chaskowa. Plączemy się przez chwilę po okolicy, ale ze względu na upał postanawiamy odpuścić. Szkoda, że nie zobaczymy tych oryginalnych formacji o wysokości 2,5 m z różowymi kapeluszami i brązowymi, kropkowanymi trzonami. Według legendy te osobliwe skały w kształcie grzybów to głowy czterech sióstr zamordowanych przez tureckich rabusiów. Cóż, nie można mieć wszystkiego… Jedziemy dalej, a perspektywa zobaczenia i zwiedzenia następnych obiektów prawie nas uskrzydla. Przed nami tajemnicze i starożytne miasto Perperikon, w którym według archeologów wzniesiono świątynię Dionizosa związaną z kultem Orfeusza. Motocykl zostawiamy na ogromnym parkingu u stóp Perperikonu (opłata za parking 1 BGN czyli lew bułgarski/cena biletu 3 BGN) i mając w pamięci ostatni upalny postój – przebieramy się w krótkie spodenki. Do kamiennego miasta wspinamy się po ogromnych rozmiarów skalnych stopniach. Perperikon to miasto z V lub VI wieku p.n.e. zbudowane na skale, na wysokości 500 m n.p.m. Ta zapierająca dech w piersi tracka metropolia jest jednym z większych i najbardziej atrakcyjnych zabytków południowej Bułgarii. Założycielami miasta byli Trakowie, którzy przybyli w te rejony już w epoce brązu. Główną część miasta stanowiła przeogromna świątynia poświęcona Dionizosowi, w której kapłani odczytywali przyszłość z płomieni. Starożytne trackie miasto na przełomie wieków wiele razy popadało w ruinę i odradzało się niczym feniks z popiołów. Zdobywali je, przebudowywali i opuszczali przedstawiciele kolejnych cywilizacji. Na miejscu pogruchotanego labiryntu skalnych bloków dawniej wznosił się wielki pałac z kamiennym tronem i krypty. Ciekawe czyje szczątki w nich spoczywają? Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy, ale być może właśnie dlatego Perperikon przyciąga masy turystów i kusi swoją tajemniczością. Na szczycie wzniesienia, ponad ruinami świątyni znajduje się akropol – pozostałości potężnej kiedyś fortecy. Musicie wiedzieć, że wdrapywanie się stromą i dość krętą ścieżką na szczyt Perperikonu w potwornym upale nie jest rzeczą łatwą, ale widok z samej góry na okolicę rekompensuje wszelkie niewygody. Głazio: Długa wspinaczka pod górę w potwornym upale, do tego przez dłuższy czas bez większych atrakcji zaczęła mnie zniechęcać. Nagle, ni stąd, ni zowąd pojawiły się przede mną schody wykute w skale. To jest to!!! Poczułem zew. Te kamienne, monumentalne stopnie wciągnęły mnie na górę niczym ruchome schody w supermarkecie. Upał też jakby zelżał. Nie, to tylko złudzenie. To chęć poznania tego, co nieznane przyciąga mnie niczym magnes. Ogromne rozmiary zabudowań zniewalają, następne partie schodów już dla mnie nie istnieją. Widok z góry dopiero układa się w pełny obraz dawnych zabudowań. Niesamowite! Kiedy to wszystko powstało i przy jakim stopniu mechanizacji? Widok ze szczytu w powiewach chłodnego wiatru jest po prostu wspaniały. Robotnicy mają tu rozbite namioty. Praca im się nie pali w rękach. Rozumiem ich opieszałość. Sam mógłbym tu przesiedzieć patrząc w dal cały dzień… Tamara: Muszę się przyznać, że ogrom Perperikonu zaskoczył mnie i oczarował jednocześnie. Niesamowite miejsce. Chodząc po tych wielkich potrzaskanych blokach skalnych czułam się nieznośnie mała i pokorna. Jak wspaniale musiało wyglądać to miejsce tysiące lat temu?!Mimo, ze lata świetności tajemnicza tracka metropolia ma już za sobą ciągle onieśmiela i poraża pięknem. Patrząc na okolicę z samej góry miałam wrażenie, ze czas w tym miejscu biegnie inaczej, swoim własnym tempem … Zafascynowani i oczarowani opuszczamy Perperikon z pewnym żalem. Znamy już smak tego uczucia. Towarzyszy nam za każdym razem, gdy odkryjemy jakieś wspaniałe miejsce, którego uroku nic nie jest w stanie zatrzeć. Przed nami ostatni punkt dzisiejszego planu dnia – Tatul. Wiążemy z tym miejscem wielkie nadzieje. Jeszcze przed podróżą czytaliśmy trochę na temat tego zabytku i spodziewamy się czegoś naprawdę powalającego. Przejeżdżamy około 30 km niezłą asfaltową drogą i późnym popołudniem jesteśmy przy sanktuarium Orfeusza. ... cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Filmik z kolskiego | Magnus | Trochę dalej | 46 | 03.12.2014 21:52 |
Ktotki filmik na zakonczenie sezonu 2013 | kris74 | Trochę dalej | 10 | 03.12.2013 09:06 |
krótki filmik Ukraina enduro maj 2010 | motormaniak | Polska | 6 | 30.06.2010 22:54 |