![]() |
#11 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Bialystok I Akalice
Posty: 1,726
Motocykl: AT RD07a; XR600R
![]() Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 12 godz 7 min 19 s
|
![]()
Evvil skończył na tym, że przyjeżdżamy do Borsy, czyli mamy wtorek, 27 maja.
Na kolejne dwa dni podzielimy się, z grubsza na tych co mają kaca i na tych co mają mniejszego kaca. A ponieważ nie chcę zakładać nowego wątku, zdam tutaj krótką relację ze środy i czwartku – a było ciekawie. Ale tytułem wstępu… Zakwaterowaliśmy się w Borsie. Za przyzwoitą cenę, 30 lei za dobę, dostaliśmy przytulne i czyste pokoje w cabanie – tj szopie zbitej z desek, przystosowanej do przyjęcia turystów. W cabanie były 3 pokoje po dwa miejsca, a nas siedmiu, więc jednemu musiał przypaść przykry obowiązek spania jak ostatni lamer w pięknym pokoju z łazienką w pensjonacie. Padło na Krzyśka, prosił, żeby nikomu o tym nie mówić. My mieliśmy adventure – do łazienki ok. 10 metrów przez podwórko, pokoje bez okien, na podłodze linoleum. Jeszcze dostaję dreszczy na to wspomnienie… Ale perspektywa ciepłego prysznica….. Tomek poleciał pierwszy, zdążył się namydlić, ale wtedy podgrzewacz gazowy wody odmówił posłuszeństwa. Nie spłukał się w zimnej, gdzie tam, czekał namydlony na ciepłą wodę. Tak, a jeszcze dwa dni wcześniej mył się w strumieniu… Na szczęście właściciel pensjonatu reagował szybko na nasze skargi ![]() Po toalecie zasiedliśmy do śliwowicy od pasterzy. Była wyborna, nawet zapijać nie trzeba było. Ale my stawialiśmy sobie poprzeczkę wyżej, więc zaczęliśmy śliwowicą zapijać piwo… ![]() W tym czasie zaplanowaliśmy dzień następny: skoro mamy track Louisa na Farcau to musimy z niego skorzystać. Plan prosty. Mamy bazę, zostawiamy bambetle i jedziemy na „lekko”. Z Borsy musieliśmy się dostać do Repedea, asfaltem około 50 km. Coś mi się zamaniło, że ustalałem track z Borsy do Repedea, który poprowadzi nas szutrami. Jak bardzo się myliłem… Potem poszliśmy na kolację. To już chyba tak 21-sza była? W znalezieniu miejsca na posiłek z zapałem zaangażowała się żona gospodarza, Leduszka. Przeciągnęła nas po Borsie, ona samochodem, my na nóżkach, aż w końcu trafiliśmy do Tuborga, gdzie pizza jest po prostu zarąbista. Nazwy Cippola, Bomba, Regina, Quatro Fromaggi będą nieodłącznie kojarzyły mi się z Maramuresz. Leduszka z córką posiedziała z nami trochę i m.in. opowiedziała historię swojej miłości. Otóż jej mąż pochodzi z Belgii (lub Holandii) i wiele lat temu podczas pobytu w Rumunii zakochał się w pięknej młodej kelnerce, Leduszce właśnie, dla której porzucił swoje dostatnie życie na bogatym zachodzie, przybył do Borsy i pojął ją za żonę. I tak siedzieliśmy i konwersowaliśmy sobie po angielsku. Nasz angielski z upływem czasu (i piwa, albo nawet wódki, bo nie wszystko chyba pamiętam) stawał się niezwykle płynny, w pewnym momencie byliśmy nawet w stanie rozumieć i interpretować poezję angielską… Leduszka z córką już dawno pojechały, my ciągle zażarcie dyskutujemy i nagle ktoś zwrócił uwagę, że Wojtek tłumacząc coś Mateuszowi ma problem z doborem właściwych słów: „You understand…yyyyyyy……. because…. yyyyyy......” Olśnienie, o k..rwa, on ciągle jeszcze mówi po angielsku… Czas już na nas panowie … jutro jedziemy na Farcau |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Maramuresz 24.05 - 30.05 | Evvil | Umawianie i propozycje wyjazdów | 149 | 15.05.2014 22:44 |
Maramuresz | Evvil | Umawianie i propozycje wyjazdów | 144 | 08.02.2014 12:21 |
Maramuresz - 100 kilometrów offu solo [Sierpień 2011] | bukowski | Trochę dalej | 21 | 08.01.2014 14:15 |