06.10.2016, 23:36 | #11 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Wstaję z samego rana z syndromem lekkigo kaca choć wypiliśmy raptem może po 3 browce. Spokojnie robimy śniadanie i zaczynamy ogarniać majdan pakując się.na motocykle. Pojawia się nasz gospodarz, który mieszka w domu za płotem. Mowi że wpadnie jak wypije herbatę to się.rozliczymy i otworzy nam bramę.którą wczoraj zamknął na kłódkę aby nikt przypadkowo nie zainteresował się.naszymi motocyklami. RUszamy na spokojnie po śniadaniu w kierunku Ishkashim. Droga mnie zaskoczyła gdyż w dużej części jest asfaltowa i w miarę przyzwoita. Cały czas jedziemy wzdłuż Piandżu. Mijają nas ładne samochody z kogutami na dachu co oznacza że kolumna rządowa z prezydentem jest gdzieś w pobliżu. Wczoraj przed wjazdem do term chłopaki na posterunku informowaly nas że do Ishkashim nie dojedziemy bowiem przyjeżdża prezydent i droga będzie zablokowana. Uznaliśmy to za żart, ale jednak chyba mówili poważnie. Pomału zbliżamy się do miasta mijając po drodze most graniczny z Afganistanem. czytając relację piasta miałem ogromną ochotę przejechać na drugą stronę.granicy zobaczyć jak świat wygląda po drugiej stronie rzeki. Niestety wiz nie zrobiliśmy i nici z wizyty po drugiej stronie. Szkoda ale pretekst do powrotu w ten rejon będzie bowiem ta szybka penetracja jakiej doświadczamy nie do końca mnie zadowala jednak czas goni i musimy zmieścić się.z powrotem w zakładanym czasie. W końcu pomału docieramy do Ishkashim i już z daleka widzą że chłopcy nie kitowali. Na środku drogi stoi auto z policjantami w środku. Nie pojedziemy dalej. Zatrzymujemy się i rozmawiamy. Za godzinę prezydent wylatuje i będziemy mogli ruszyć dalej.
Godzina luzu więc nie ma co pitolić tylko odpalamy kuchenkę i grzejemy wodę na kawę. W międzyczasie podjeżdżają Tadżycy terenówkami, którzy obwożą po korytarzu wakhańskim ekipę Austriaków. Rozmawiamy z nimi gdyż z Austriakami gadka się nie klei. Ekipa przybyła jakieś 40 minut po nas i policja każe nam czekać godzinę. Hmm to się może przeciągnąć. Bardzo fajni ludzie. Robią za przewodników nieźle czeszą europeczyków za takie tripy choć.dla Niemców czy Ausrtiaków to i tak grosze.. Okazuje się że to ojciec z córką, który przyucza ją do fachu przewodniczki. To ta dziewczyna w turkusie. Uczy się prowadzić terenówkę po górach, biegle mówi po rosyjsku i angielsku. SIksa lat 17.W rozmowie zapytuję o tą trawę którą wkładają pod język czy to jakiś narkotyk czy co to jest. Odpowiada że tatko to łyka i ma przy sobie. To legalne i do kupienia na każdym bazarze. Proszę aby pokazali mi jak to wygląda i dostaję w prezencie torebkę. Do tej pory nie odważyłem się spróbować po tym jak wytłumaczył mi jak to działa. W końcu jedzie kolumna samochodów, słyszymy szum śmigłowców. Prezydent odlatuje i zaraz możemy ruszać dalej. Niezstaty w związku z wisytą władz bazar nieczynny. Trzeba gonić dalej. MIjamy wojskowe pojazdy z uzbrojeniem jak na wojnę, kolumny terenówek z czarnymi szybami i mnóstwo ludzi z flagami, kwiatami. Do tego dzieciaki w strojach regionalnych. Święto niepodległości. Lecimy dalej w kierunku Langaru. Chcemy złożyć kwiaty pod tablicą.pamięci Iziego.Mimo że mamy wbite namiary w navi nie udaje nam się.precyzyjnie trafić. Przejeżdżamy i zatrzymujemy się.tuż za mostem. Pojawia się dwóch nastolatków których dopytuję czy wiedzą gdzi eznajduje się.miejsce gdzie zginął IZI. Są świetnie zorientowani bo z miejsca pada pytanie Robert? Tak, Robert. Tuż przed mostem mosimy się trochę.cofnąć i znajdujemy tablicę. Mam świeczki w oczach. Nigdy się nie poznaliśmy, znam człowieka tylko z filmów, zdjęć, opowiadań. Patrzę na drogę - prosta w obu kierunkach, brak mi słów. Składamy kwiaty na murze gdzie wmurowana jest tablica pamięci Roberta. Lecimy dalej, po drodze Nynkowe wiadro domaga się paszy i znajdujemy stację.„wiaderkową”. Nynek tankuje i gaworzymy z tubylcami. Gonimy dalej lecz wkrótce Michał zaczyna czuć się.słabo. Muli go i nie czuje się dobrze. Odpalamy ognisko przy wodopoju i uruchamiamy konserwę którą Dominik wydrapał od żołnierzy. Z Michałem raz lepiej raz gorzej ale niestety raczej słabo. Pomału jedziemy do przodu ale co chwila przystajemy aby się napić i Miszka trochę odsapnął. Jest upalnie. Z Michałem jest coraz gorzej. Wymiotuje, traci siły i się odwadnia. Mijamy niebezpieczne odcinki gdzie z twardego szutru wpadamy w kopny piach zaczyna się pustynia, wiatr nanosi piach na drogę i jest niebezpiecznie. Widoki są przepiękne ale mamy chorego i trzeba coś z tym zrobić. W końcu wpadamy do wiochy i widzę tablicę Homestay. Zostawiam chłopaków i idę szukać noclegu. Dalej nie pojedziemy. Michał jest ledwo żywy i nie ma siły. Jest twardy ale nie ma opcji abyśmy dalej pociągnęli to byłoby zbyt głupie. Wbijam do pierwszego domu. Zamknięte w kolejnym spotykam młodą dziewczynę. Mówi że tutaj możemy się.zatrzymać. Oglądam lokal i jest super. Wracam po chłopaków i podjeżdżamy pod dom. Wypakowujemy bety z Nynkiem bo Michał ledwie wszedł pod dach to się przewrócił i natychmiast zasnął. Jest dobrze bo już nie wymiotuje i teraz tylko czasu mu trzeba. Pytam Meri naszej gospodyni co dają na wymioty. Zupę. Zrób proszę. Jak Michał wstanie to zupa dobrze mu zrobi. Logujemy się i czekamy aż Meri zrobi nam coś do jedzenia. Michał śpi z godzinę i budzę go na zupę, którą zjada i znów natychmiast zasypia. Śpi do rana. My z Nynkiem jemy ziemniaki, lekko twardawe co prawda ale smaczne. Nasza baza na dziś. Po posiłku ja zostaję pilnować Michała a Nynek wali po browar do sklepu. Nie ma go z godzinę, zgubił się we wsi. Wraca w końcu i okazuje się że wieś jest zdecydowanie większa niż widać z drogi. Pełno zakamarków i ścieżek. Sączymy wieczorem browarki obserwując jak dziewczyny uwijają się w obejściu. Starsza Meri zajmuje się.rocznym dzieckiem a młoda odkąd przyjechaliśmy ok 16-17 prała cały czas do bodaj 22. Ludzie tutaj nauczeni są roboty. W końcu zmęczeni idziemy spać. Budzę się w nocy opróżnić pęcherz. Wracam po chwili i kładąc się spać zauważam brak Nynka. Kładę się do łóżka ale jego nieobecność nie daje mi spokoju. Przeca się.nie mijaliśmy w drodze do klopa a nigdzie raczej nie poszedł. Idę na rekonesans. Jest coś koło 2 w nocy. Okazuje się.że śpi na podeście przed domem. Uspokojony wracam do wyra i idę spać. WTedy jeszcze myślałem że może chrapałem i uciekł na podwórko lub za gorąco mu było w chałupie choć było dość rześko. Dopiero rano okaże się że jednak się.pomyliłem. I to mocno. I podsumowanko dzisiejszego dnia skręcone z rana następnego dnia. Michał ożył Nie dostałem pałą po łbie, ślad na moim czole to od oparzenia od wydechu na postoju przy montażu odpadającej tablicy. Wysokość daje mi w dupę czuję się.mocno średnio, jestem zapuchnięty a głowa niby nie boli ale cały czas jakby ćmi. Jestem przymulony. To ewidentnie nie mój mikroklimat. Za wysoko. |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
"MoToGascar 2016" - motocyklem przez Madagaskar" | Sub | Trochę dalej | 50 | 09.08.2016 14:20 |
Slajdowisko "Afrą na Pamir" w Białymstoku 20.02.016 | sluza | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 16 | 24.02.2016 08:15 |
"Helpfl Staf", czyli technologia rejli w służbie Lejdis | ucek | Lejdis | 25 | 15.09.2010 21:52 |