![]() |
#11 |
![]() Zarejestrowany: May 2008
Posty: 39
Motocykl: RD03
![]() Online: 1 tydzień 1 dzień 7 godz 9 min 32 s
|
![]()
Doganiamy Rumcajsów i jedziemy do Tbilisi. Dość łatwo znaleźliśmy hotel „Opera” prowadzony przez Polaków, z fajnym bezpiecznym parkingiem. Właściciel na wieść, że przyjechaliśmy z Polski na kołach, sam od siebie obniżył cenę o dwadzieścia procent. Wnosimy manele i heja do miasta na nocną wyżerkę.
750.jpg 748.jpg sprzedaż owoców prosto od producenta potem dopadło nas zmęczenie całodziennej jazdy i coś tam jeszcze 756.jpg 757.jpg 758.jpg Rano śniadanko i szybkie wyjście do miasta w czwórkę. W czwórkę a nie w piątkę bo „Maślane oczy” postanowił jeszcze raz spotkać się z Nino, wzięło go jak nic! Postanawia podjechać do Gori, żeby spotkać jeszcze raz adresatkę miłosnej strzały, mamy spotkać się gdzieś na trasie. Zaczynamy zwiedzać piękne miasto Tbilisi 770.jpg 776.jpg 772.jpg 797.jpg 799.jpg Łaźnie Tureckie Najstarsza część starego miasta z najbardziej znaną łaźnią 803.jpg Miasto sprawia wrażenie jakby ktoś wielką ręką pozbierał różne cząstki z całego świata, wyznań, kultury, architektury, zachowań ludzkich, kuchni, kolorów, zapachów i wrzucił do jednego gara, zamerdał chochelką, po czym obrócił gar i wszystko wykiprował nad brzegiem rzeki Kury. Człowiek z jednej strony czuje się tu egzotycznie i ma oczy wywalone jak przy zaparciu, a z drugiej ma się odczucie fajnego miejsca gdzie dobrze się czuje i chce tu przyjechać ponownie. 833.jpg 836.jpg 856.jpg zaliczamy fajny ogród botaniczny, na którego szczycie stoi żelazna dama Gruzji Św Nino, przed nami piękna panorama Tbilisi 849.jpg 884.jpg 860.jpg 863.jpg czy ja już coś wspominałem o nowoczesnej pojechanej architekturze tego kraju? 865.jpg nasze kobitki Warsztat tkania i naprawy dywanów na świeżym powietrzu 882.jpg 892.jpg Dość charakterystyczny gruziński nosek 890.jpg 897.jpg Grunt to miło spędzać czas w pracy 898.jpg Dla smaku samych warzyw i owoców warto się wybrać do tego pięknego zakątka świata, o wszelakich destylatach już nie wspomnę 900.jpg u nas koty podwórzowe, tam żółwie Kończymy zwiedzanie miasta,heja do hotelu, pakujemy graty, szybka kawa i w trasę -jest godzina siedemnasta a my mamy do przejechania prawie trzysta pięćdziesiąt km nad Morze Czarne. Wyjazd ze stolicy idzie nam bardzo sprawnie i dopóki Bozia świeci nam słońcem jedzie się fantastycznie, gorzej gdy robi się na dworze czarno, zaczynają się serpentyny a światłami świecę wiewiórkom po jajach. 911.jpg Jadąc w stronę morza po drodze zgarniamy Grzechotnika z mętnym spojrzeniem i strzałą sterczącą jeszcze z tyłka. Do Kobuleti (niedaleko Batumi) dojeżdżamy przed drugą w nocy. Rozstawiamy namioty, a Grzechotnik bierze się za to co umie robić najlepiej, czyli drinki. Ale jak tu coś wymyślić z niczego? Zostało trochę „regulara”, 1,5 l piwa i jakieś śmieszne resztki kwasu winnego zwanego szumnie winem. Ale zaraz zaraz…jak się tak bardziej zagłębić w nasze bagaże i przerzuci kilogramy naszych śmierdzących ciuchów, to można znaleźć przeróżne komponenty do stytrania drinków. Malutka bo malutka - ale liczy się że jest - buteleczka spirytusu o zapachu ziół, kilka tabletek Plusza musującego, cytryna i sok pomidorowy w postaci kilku nieświeżych i pogniecionych na miazgę pomidorów. Był jeszcze Persil w płynie, ale nie było jakoś ogólnej zgody na użycie tego środka. O kolorze i smaku nie będę się rozwodził, bo kolor był obrzydliwy, a smak jeszcze gorszy. 914.jpg poranna mobilizacja 921.jpg Ostatnie chwile przed pożegnaniem Rumcajsów Rumcajsy zawracają i jadą na Tbilisi a potem dalej przez Rusy do domu, a my przez Batumi, Turcję też do domu. Aż żal, że tak piękny kraj musimy już opuszczać. Dojeżdżając do przejścia granicznego gruzińsko - tureckiego mamy coraz większe rozterki - a może da się wygospodarować jeszcze jeden dzień na pobyt w Batumi? Srał pies na brukselkę - najwyżej pociągniemy trochę szybciej w drodze powrotnej – zostajemy na dzień lenistwa. Dzwonię do Borki, u którego spaliśmy jak wjechaliśmy do Gruzji – „Cześć Borka, tu Cinas, bajker z Polszy, chcieliśmy u Ciebie znowu przenocować, można? Da, da klucz pod wycieraczką, zapraszam” Uwijamy się w parę minut i jesteśmy już gotowi do wyjścia na miasto. 927.jpg jedziemy marszrutką do centrum Batumi Zaraz przy nabrzeżu jest targ ze świeżymi rybami, kupujemy ryby dla Oka, a dla Grzechotnika i dla mnie stertę wspaniałych małży, zbieramy cały ten majdan i idziemy do knajpy, która graniczy przez płot z targiem. Tam nam to wszystko smażą, gotują i podają ze świeżą sałatką i całkiem niezłym gruzińskim piwem 934.jpg 935.jpg Może nie wielkie świnie, ale małe prosiaki nam z przodu wyskoczyły. Idziemy zwiedzać miasto – przedziwne budowle! 959.jpg 957.jpg 961.jpg 963.jpg Fajne czyste miasto jak na warunki gruzińskie, z ładną promenadą i wielką ilością turystów - a propos turystów 982.jpg rowery tylko dla nich. A dlaczego tylko dla turystów? Bo podobno Gruzin widziany na rowerze to synonim głupka i idioty, któremu rozum odebrało albo, któremu zabrakło kasy na paliwo do swojego samochodu. 945.jpg 971.jpg Wracamy na naszą plażę w Batumi, po drodze odwiedzając sklep z dopalaczami w płynie. 994.jpg Nasilone działania robala, którego nosi Grzechotnik Potem mieliśmy czas na słodkie lenistwo i byczenie się, każdy robił to co robi najlepiej -Oko pisze pamiętniko–reportaż 997.jpg Grzechotnik robi drinki – czyli otwiera kolejne butelki doskonałego wina, a ja jestem ten od bacika. Potem postanawiamy wysłać wiadomość w świat i zaznaczyć swoją tutaj obecność. 998.jpg bierzemy butelkę i piszemy pospiesznie wiadomość typu ,,My tu byli” 999.jpg i wysyłamy umyślnego 1001.jpg z zadaniem dostarczenia wiadomości na statek pocztowy 1003.jpg 1019.jpg Moja żonka w kapeluszu marki ,,glon’’,który może podróżować wymiętolony w kufrze, ale wystarczy gada wyjąć, skropić wodą i znowu ma piękny fason - jak zdechła meduza wyrzucona w portowy szlam. 1024.jpg Gruzja ma fajne terminale, w których można załatwić wszystkie opłaty domowe, zaliczyć gry losowe, wymienić kasę, doładować telefon, wysłać prezent i cholera wie co tam jeszcze Rano zbieramy się szybko, żegnamy się z naszym gospodarzem i jedziemy zaliczyć ostatni posiłek w Gruzji. Znowu zaglądamy na targowisko rybne, i próbujemy wybrać z tej całej masy przeróżnych stworów morskich 1028.jpg 1030.jpg 1027.jpg a potem w knajpie czekamy na przyrządzenie tych wspaniałości 1036.jpg Na koniec przed wyjazdem robimy jeszcze w Batumi pokaźne zakupy czegoś na wieczorne rozmowy Polaków, bo przed nami długa, sucha Turcja. No i dopadło nas - dopadło i trzymało przez ładnych parę dni - smutek, nostalgia i pies wie co jeszcze, a wszystko to po opuszczeniu Gruzji. |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Dlaczego lubię KTM-a | puszek | KTM | 4121 | 27.10.2024 20:14 |
Dlaczego nie kupić DL-650 | Pils | Suzuki | 83 | 30.08.2021 23:14 |
Gruzja przez Turcję. Dlaczego tak? | bigos | Przygotowania do wyjazdów | 14 | 22.03.2011 18:19 |
Albania i Czarnogóra. Dlaczego tak? | bigos | Przygotowania do wyjazdów | 41 | 10.04.2010 15:50 |