![]() |
#11 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: wilidż Opole
Posty: 2,550
Motocykl: CRF 1100
Przebieg: 0 kkm
![]() Online: 2 miesiące 2 dni 6 godz 21 min 25 s
|
![]()
No to jedziemy
![]() V dzień Idziemy na Ben Amerę. Rano jemy i robimy trekking na kamyczek. Na początku trochę strach, bo wrażenie ekspozycji i możliwość zjechania powoduje, że idziemy na czworaka. Widok 7 osób posuwających się w takiej pozycji nasuwa skojarzenie powrotu z niezłej imprezki. ![]() Po drodze myślę sobie co zrobić jak zacznę się zsuwać w dół. Trochę w życiu już polatałem po ferratach w Dolomitach i mam obycie z ekspozycją. Tam jednak byłem dopięty lonżami do stalówki, a tu ….. hmm. Tak, więc wymyśliłem, że jak wpadnę w poślizg to szybko padam i przylegam całym ciałem do skały. Dla dodatkowego kotwienia robię za glonojada i przyssam się otworem gębowym i pępkiem. Płeć piękna ma jeszcze jedną możliwość, ale nie drążę tematu. Potem czekam na miejscowy TOPR, czy tam GOPR, aż mnie odkleją i bezpiecznie zniosą do piaskownicy na dole. Sorki, ale człowiek w upale i z przegrzanymi zwojami ma totalnie odjechane pomysły. ![]() Wejście zajmuje nam godzinę. Przyjemnie wieje chłodnym wiatrem i daje trochę odetchnąć od upału. Kiedyś czytałem książkę "DIUNA" Franka Herberta i pierwsze skojarzenie to, że te czarne kamienie to wystające grzbiety śpiących czerwi. Mam wrażenie, że to inna planeta. Dookoła, aż po horyzont tylko morze żółtego piasku z czarnymi wyspami, zwieńczone błękitno - białym niebem. Magia tego miejsca powala i żałuję, że przez chwilę nie mogę być tam sam. Pustynia jak żadne miejsce potrafi wyciszyć i ukoić zmysły ..... o ile nie musisz za chwilę walczyć z piachem. ![]() Na filmie będzie więcej fotek, ale jak za dużo to wiecie jak się przewija. ![]() Jeszcze na etapie planowania założyliśmy sobie, że przenocujemy na szczycie. Jednak po przybyciu tu nikt nie wyrywał się, żeby targać wszystkie toboły na górę. Co pewne to czarna skała i do tego ekspozycja na słońce zrobiłaby z nas suszone śliwki. Na szczycie znajdujemy pod kamieniem poskładaną kartkę. Otwieramy i okazuje się, że to fiszka jakiegoś turysty. Czytamy, a to gość z Polski. Ktoś robi fotkę, żeby namierzyć go na FB. Neno i Ewa robi nam dobrze ...... wyciągają z plecaka dwa szampany, czy tam wina musujące. Jest super i na chwilę zapominamy o zmęczeniu. Humory i morale rośnie. Zostałbym tam na dużej, ale mamy lekką obsuwę po wydarzeniach z poprzednich dni. Po powrocie Ewa robi obiad (ziemniaki, mielone, buraczki). Za to gotowanie dałbym im Nobla. Często wstają o 5 rano, żeby przygotować wszystko na kolejny dzień i żeby „Pan” był cały dzień zadowolony. Wiadomo, że Polak głodny, Polak zły. Po obiedzie baaaaardzo wolno i niechętnie wrzucamy na siebie cały szpej. Jest południe więc klara daje niesamowicie. Ktoś rzuca hasło, żeby może trochę poleżeć w cieniu, ale patrzę na zegarek i mówię, że trochę późno, a samo się nie przejedzie……. mimo, że też bym najchętniej zaległ gdzieś w cieniu pod akacją i obudził się po kilku dniach. ![]() Jedziemy do starego, już nieczynnego tunelu kolejowego. Przejechanie go wymaga przekroczenia granicy z Marokiem/Sahary Zachodniej i powrót parę km do Mauretanii. Dalej podążamy wzdłuż linii kolejowej. Jakieś 10 km to istny koszmar. Trzeba było zapieprzać na pełnej kicie, bo piach wręcz zasysał. Raz lekko zwolniłem i nie podjechałem na małą wydmę zakopując tylne koło po ośkę. Ambitnie sam, wzorem dakarowców, lekko odkopałem z jednej strony koło, położyłem moto, przeciągnąłem pół metra, postawiłem i w tył nazad w dół, żeby złapać prędkość. Zaatakowałem wydmę i się udało. ![]() W wielu sytuacjach dziękowałem chłopakom za chęci i starałem radzić sobie sam, tak jakbym jechał w rajdzie. Chciałem sprawdzić, czy dam radę, gdyby jednak w przyszłości coś wyszło z moich planów. Były też sytuację, że dałem sobie pomóc, żeby szybciej ruszyć w dalszą drogę i nie gotować się na patelni. Po tych 10 km trafiamy na piękną szutrówkę, którą przecinaliśmy pod Ben Amerą i mogliśmy nią dojechać na luzie do tego miejsca. No cóż. Jak to przyjęło się u nas mówić: „Zapłaciłeś to się baw” ![]() Jedziemy po tracku w stronę tunelu. Mamy nawet z kilometr asfaltu. Po paru dniach jazdy na piasku teraz na asfalcie jest dziwnie. ![]() Trochę kluczymy, bo track sobie, a teren sobie. Wszystko rozkopane i wygląda jak jeden wielki teren budowy. Nie ma żadnych posterunków granicznych i brak jakiś tablic, że nie wolno. Żołnierz na check poincie w pobliskim miasteczku, nawet nie chciał fiszek, bo był mocno zajęty przeglądaniem Facebooka. Nawet dobrze, bo poza paroma potarganymi przez oponę nie mam innych. ![]() Patrząc na góry przed nami i gps prowadzę trochę na czuja, wypatrując dziury w pionowej ścianie gór. Wlot jest tak schowany, że nawet ze 50 m go trudno zobaczyć, bo jest w małym wąwozie. Jedziemy po starym nasypie, który jest poprzecinany wykopami. Potem przez suche koryta i akacjowe krzaczory w których się modlę, żeby nikt nie złapał gumy. W końcu docieramy do wlotu. Sam przejazd to ok. 2 km tunelu i jesteśmy na Saharze Zachodniej. Stajemy w tunelu złapać trochę chłodu. Jako, że Wojtek ma najlepsze światła to prowadzi przez tunel. Po drugiej stronie jedziemy trochę wąwozem, który przechodzi w płaski teren. Mamy fajną, prawie trialową, trasę pokrytą sporymi kamieniami. Tańczymy i podskakujemy. Miła odmiana od piasku. Zrobiliśmy pętelkę i wracamy do Choum, gdzie spotykamy Neno i Ewę kupujących od miejscowych paliwo i jedzenie. Dzieciaków jest cała chmara i każde chce kadu. Decydujemy się na szybkie ulotnienie. ![]() Jedziemy dalej nowym asfaltem do miejsca oznaczonego na gpsie jako biwak. Niedawno była tam szutrówka. Docieramy do miejsca z paroma szałasami i paroma murowanymi chatynkami. Nie wiadomo, czy to mikro wieś, czy zajazd. Witają nas miejscowe piękności. Próbujemy im przekazać, że za chwile dojedzie Neno i Ewa, których ponoć znają. Robią nietęgie miny i po chwili znikają w jednej z chat. Po pół godzinie jest Neno. Miejscowe dziewczyny wyskakują z chaty i miska im się cieszy ……będzie dobrze. W oczekiwaniu na kolację pomagam Andrzejowi skasować luz na główce ramy, bo narzekał na stukanie. Ewa dała dziewczyną produkty do zrobienia kolacji, gdzieś ok. 18.00. Niestety nie doczekałem, bo kolacja była o północy. Co można robić z rybą i kuzkuzem tyle czasu? Ponoć nic nie straciłem, bo chłopakom nie smakowało. Na szczęście wcześniej nawtykałem się chleba ze smalcem i kiszonymi ogórkami z podlasia, więc nie poszedłem spać z pustą kichą. ![]() ![]() Śpimy w jednej z słomianych chat. Mają tyle otworów wentylacyjnych przy podłodze, że w nocy wiatr ściąga mi śpiwór. Zatykam, czym się da i uderzam dalej w kimę. Stopery nadewszystko, bo nasze grupowe pijoki i akoholiki nie dałyby pospać. Do tego Łukasz śpi dwa metry odemnie. Jedyną i słuszną decyzję podjął Witek, bo rozbił sobie namiot parę metrów od nas. GPSy A propos GPSów to w stanowczej większości były Garminy Montany. Co ciekawe to przesył tracków między starymi i nowymi był niemożliwy. Na szczęście tylko jedna była nowa. ![]() Ostatnio edytowane przez Rychu72 : 14.08.2019 o 13:57 |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mauretania | Rychu72 | Przygotowania do wyjazdów | 9 | 03.01.2019 08:12 |
Mauretania - krótki klip. | Neno | Trochę dalej | 15 | 17.07.2017 10:48 |
Opony dla początkującego - asfalt, szuter, piach | plakiet | Hamulce, kola, opony | 539 | 01.12.2015 22:40 |
Mauretania Senagal - grudzien 2015 | QrczaQ | Umawianie i propozycje wyjazdów | 9 | 03.07.2015 11:22 |