![]() |
#28 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 362
Motocykl: Tenere 700
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 16 godz 45 min 41 s
|
![]()
Piątek, 29 lipca – Bafq – pustynia Lut – Shahdad
Wstajemy o 5 niewyspani, ale za to w dobrych humorach. Ja jestem trochę podekscytowany, bo dziś jedziemy na pustynię Lut. To najpiękniejsza pustynia Iranu, a nie wiem czy mówiłem, ale wyjątkowo lubię pustynie ![]() Ta ma dodatkowo ten plus, że uchodzi za najcieplejsze miejsce na ziemi. Mam w związku z tym nadzieję zobaczyć jak termometr pokazuje piątkę z przodu ![]() W nocy ktoś szarpał motocykl, albo na nim siadał, bo widać, że pokrowiec był odpinany, a alarm sygnalizował, że był uruchamiany. To fajna funkcja alarmu w Gejesie. Nie jedziemy na widziane wczoraj wydmy na wschód słońca, bo niebo jest zachmurzone, a wszędzie wiszą niewielkie mgły. Jak dotąd, droga, którą jedziemy okazała się najładniejszym fragmentem Iranu. Piękne góry, a później pustynia i bezkres robią spore wrażenie. 331.jpg 332.jpg 333.jpg 335.jpg Co ciekawe, dużo odcinków jezdni było zalanych. Gdzieniegdzie dużo szlamu – na takim masełku łatwo się poślizgnąć, czego zdecydowanie wolelibyśmy uniknąć. Na pustyni woda. 334.jpg 336.jpg 337.jpg Przejeżdżamy przez jakąś wioskę. Przed jednym z lokali kolejka – to sygnalizuje, że jest tam piekarnia. Zatrzymujemy się, żeby nabyć ciepłe pieczywo. Można powiedzieć, że jest pieczone na bieżąco, a ludzie zabierają je jak tylko ostygnie na tyle, żeby wziąć je w rękę. W piekarni pracują 3 osoby: dwie babki i facet. Kobiety, ubrane w białe rękawiczki z wałkami w dłoniach, wyciągają spod ściereczki kawałki ciasta i rozwałkowują je do pożądanych rozmiarów. Potem nakłuwają grzebieniem dziury. Placek wędruje na wielki „tamburyn” i facet umieszcza go wewnątrz pieca w kształcie beczki. Po chwili wyciąga upieczony chlebek, wyglądający jak podpłomyk. Pracownice prawie na nas nie zerkają, a jeśli już – patrzą raczej nieufnie. Kobieta z kolejki przed nami bierze 8 chlebów, my tylko dwa. Trochę się dziwią, że tak mało. Płacę oczywiście gotówką. Starszy facet z kolejki pokazuje, że nie trzeba mieć pieniędzy, lecz wystarczy plastikowa karta, którą można przystawić do czytnika i tym sposobem zapłacić za chleb. Pytam, czy możemy zrobić zdjęcie piekarni. Oczywiście, nie ma problemu. Lody zostają przełamane. Płacimy jakieś śmieszne pieniądze, nawet jak na warunki irańskie. Próbujemy podpłomyki i okazują się pyszne. 339.jpg 340.jpg 341.jpg Jest mgliście i ciepło – ok. 27 stopni. W kolejnej wiosce, a właściwie za nią woda przelewa się przez drogę. Nie bardzo widać jakiej jest głębokości, ani co kryje się pod powierzchnią brązowej cieczy. Cóż, znowu czeka mnie suszenie butów. Idę na zwiad, czy można przejechać, a Dominik zagaduje jakąś babkę. Na szczęście nadjeżdża samochód i okazuje się, że nie jest głęboko. Przejeżdżamy. Motocykl tylko ubłocony. 338.jpg Ja tymczasem zauważam, że na mojej kurtce przycupnęło całkiem ciekawe stworzenie. 343.jpg Stajemy zatankować. Piję dużo zimnej coli zamzam, bo boli mnie głowa. Kupujemy jakieś masło, serek, ale nie daję rady zjeść. Ale jest oczywiście psia bieda – boi się okrutnie i nie wie, co to głaskanie. Cmokam, pies nieśmiało zaczyna podchodzić, a jakiś gość go wyrzuca. Macham do niego łapami i dobrze, że nie rozumie co przy tym do niego mówię. Gość patrzy zdziwiony i odpuszcza. Robię psu kanapki z masłem i serkiem. Najpierw zlizuje serek, a potem zjada chleb. Zaklejona serkiem paszcza wygląda na szczęśliwą. Daję mu wodę – nieśmiało liże mnie po palcu. Potem koleś ze sklepu przywołuje psa, co oznacza, że są tu także przychylne zwierzęciu osoby. Na stacji znowu nie odbił pistolet. Udało się jednak bardzo nie pochlapać motocykla. 345.jpg Po drodze pustynna zabudowa: domy z gliny wyglądają na opuszczone, ale to tylko złudzenie. Mijamy dużo poletek uprawnych, w dolinach rzek zielono. 344.jpg Pośrodku niczego mamy pierwszą kontrolę policyjną/wojskową. Chłopaki się nudzą, więc nas zatrzymują, patrzą w paszporty. Ale wydają się jakoś nadzwyczajnie napięci. Zaglądają do kufrów, każą otwierać poszczególne saszetki, wyciągać poszczególne ciuchy. Jeden z nich siada na motocykl, którego silnik pracuje. Naglę odkręca prawie do odcięcia manetkę gazu. Dla pewności gaszę GS-a i wyciągam ze stacyjki kluczyki. Zmitrężyliśmy kilkanaście minut i jedziemy dalej. 346.jpg 347.jpg 348.jpg Na drogach widać trochę folkloru – na motocyklu jedzie cała rodzina. 349.JPG Pod drzewem rozłożyło się piknikujące towarzystwo i korzysta z nielicznego tutaj cienia. 350.jpg Mijana po drodze tablica informacyjna potwierdza, że jedziemy w dobrym kierunku. Wskazanie termometru także. 351.jpg 354.jpg Także widoki wskazują, że niebawem czeka nas coś ciekawego. 355.jpg 356.jpg Dojeżdżamy do oazy na Lut – Shahdad. W gps-ie ustawiamy pierwszy hotel – na obrzeżu wioski. Wydaje się zamknięty. Objeżdżamy budynek naokoło, ale na szczęście otwiera się brama. Trafiliśmy do rodzinnego biznesu Mustafy i jego rodziców. Hotel otworzyli 9 miesięcy temu. Miejsce okazuje się bardzo przyjemne, pokoje czyste, choć wszystko nagrzane do granic możliwości. Jesteśmy obecnie jedynymi klientami. Szczęśliwie klima działa dobrze i powoli, lecz skutecznie ochładza nasz pokój. Ugadujemy cenę na 7 mln riali za noc. Mustafa mówi, że w lipcu byli tu Polacy. Teren hoteliku jest dość duży i fajnie urządzony. Przepływają przez niego dwa cieki wodne: rzeczka, która po opuszczeniu posesji Mustafy rozdzielana jest na poszczególne domy oraz woda ze źródła, której przydział jest ograniczony. Wokół gaje palmowe – masa palm daktylowych oraz – co oczywiste – daktyli. Mustafa proponuje, przygotowanie dla nas posiłków, na co chętnie przystajemy i młócimy super obiadokolację: kurczaka z ryżem w sosie mango. Pyszne. 377.jpg Dziś chcemy pojechać na pustynię, aby zobaczyć kaluty (ostańce pustynne) o zachodzie słońca. Ponoć widok jest niesamowity. W gps-ie zapisałem miejsce, w którym na zrzucie satelitarnym widać było duże skupisko kalutów. Jest oddalone ok 45 kilometrów od hotelu. Niestety niebo jest trochę zachmurzone i ma różową poświatę. Może zatem zdarzyć się tak, że słońce nie będzie widoczne, ale i tak powinno być pięknie. Po drodze mamy okazję zobaczyć pustynię w kilku odsłonach: jaśniejsza, ciemniejsza, bardziej różowa, w postaci popękanej ziemi, kopców piachu, z niewielkimi krzewami, albo całkiem jałowa. Niemniej jednak każdorazowo jest wspaniała. 357.jpg 371.jpg To co zobaczyliśmy po kilku kilometrach, przerosło nasze oczekiwania! 358.jpg 359.jpg 360.jpg 361.jpg Widok jest naprawdę piękny. Zatrzymujemy się, aby wdrapać się na jeden z kalutów i złapać bardziej panoramiczny obraz. Ja przy okazji odkrywam najpewniej starożytne malowidła naskalne. Dziwne – na Saharze jest o nich bardzo głośno, a tutaj przewodniki milczą na ten temat ![]() 362.jpg 363.jpg 364.jpg CDN… |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
IRAN wiosna 2022 | syncronizator | Azja | 18 | 20.10.2022 23:53 |
"PLR - POLSKA RAZEM – HONDA TRANSALP i SUZUKI FREEWIND" | adamsluk | Polska | 36 | 18.03.2016 19:48 |
Ile naprawdę kosztuje SHOEI Hornet ?:) | MChmiel | Kaski | 7 | 27.01.2010 11:38 |