opowiastka o tym jak male rzeczy moga miec duze znaczenie. TRX250EX 2005 bardzo ładny, kompletny i nie sciorany. wpieprzal olej jak zly i kopcil - przerwe na pierscieniu widzicie ( ma byc 0.2-0.4) jest ~10x wieksza, cylka + tloka 'ni ma'. na szczescie sa az 3 nadwymiary wiec szlif i wskakuje nowy Wossner + regeneracja głowicy. rozbebeszam jezdzidlo dalej i co znajduje: sruba skladu mieszanki na wolnych wkrecona na max a ma byc pomiedzy 1- 2 obroty out. na szczescie udalo sie ja odkrecic i co? i nie ma ani jednego oringu, ani podkladki, ani sprezynki. ktos rozkrecil, pogubil, skrecil na max. skutki - silnik przeciez pracowal a kład jezdzil. no tak, ale mial za ubogo wiec i za goraco co sie skonczylo nadprogramowym zuzyciem pierscieni, cylindra i tloka. gdyby to tak zostawic to pewno ten nowy Wossner tez by zbyt szybko zakonczyl zywot
jeszcze jedna ciekawostka - silnik prosty chlodzony wiatrem jeszcze OHV, luzy zaworowe maja byc na IN/EX 0.13 a byly dobrze ponad 0.8

i jechalo! i przyczepe z drzewem ciagnelo nawet wg zeznan posiadacza. czekam na cylek ze szlifierni, reszte kawalkow i beda z tego ludzie bo jak pisalem wyzej buda i ogol bardzo zdrowe i w oryginale. wrzuce fotki z lasu jak upolowanego mamuta wioze