![]() |
#11 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,669
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 7 godz 30 min 48 s
|
![]()
Kolejne dni nie były zbyt ciekawe. Pieknym asfaltem zjechalismy do Duszanbe, zatanowalismy i uciekliśmy stamtąd jak najszybciej, bo nie lubimy poniedziałków.
A akurat był poniedziałek, a w dodatku Duszanbe to poniedziałek ![]() ![]() ![]() Ot nabijanie kilometrów, wysokie góry gdzieś zniknęły za nami a wokół rozpościerały się łagodne pagórki z żółtą, spaloną słońcem trawą. Dojechaliśmy do Kurgan Tube i znaleźliśmy owa szkołę prowadzoną przez Angoli w której mieli na nas czekac Włosi. Był tylko Gianni, pozostali pojechali juz do Duszanbe. Gianni, na oko 35 letni facet, cały w bliznach po koszmarnym wypadku jaki przeżył 6 lat temu - 48 złamanych kości i poparzone 60 proc ciała - klął na BMW na czym świat stoi. Dostali je za darmo na tę wycieczkę od BMW Italia - 2 GSA 1200 i dwie osiemsetki. ![]() Gianni wymieniał długo co się takiego psuło w nich, ale jak na moje oko to nie było tam żadnego dramatu. Psuły się, ale dojechały. A to że chłopcy nie wzięli ze sobą żadnych częsci zapasowych dyskwalifikuje ich nieco w moich oczach. Inna rzecz ze pekl im lancuch w bmw po 5000 km. No ale to juz czeska robota... Cały dzień poświecilismy na pakowanie włoskich sprzętów na lawetę Kajmana. Zmienialiśmy opony w naszych bajkach i poprawialismy afrykański setup. Mój wydech dzięki Iziemu wrócił na swoje miejsce; i usztywniony przez kilka znalezionych patyczków nie przemieścił się juz do końca wycieczki. Inspekcja gaźnika potwierdziła moje obawy - linka ssania była żle wkręcona i moto było zalewane paliwem. To samo miałem już w Himalajach więc zdziwiło mnie jedynie to, że można popełnić ten sam błąd kolejny raz. Byliśmy spóźnieni parę dni i stało się jasne, że nie zdążymy z Kajmanem pojechać do końca Afganistanu. 40 kilogramowe pudło zabawek trafiło więc do przedszkola w Kurgan Tube. Noc była koszmarna, temperatura siegała 35 stopni. Spaliśmy na ziemi przed szkołą a komary miały tego dnia ucztę. W nocy troche nas przesuszyło (po piwie chyba) i z Izim wytrąbilismy na spółkę 1,5 litra wody. ![]() ![]() Jak się rano okazało była to woda z fontanny, której używalismy do mycia zacisków przy wymianie opon. Pognębiła nas jeszcze Angielka, która - jak się okazało - prowadzi w pracowni badania nad malarią, którą przenoszą tu komary. ![]() Wkurwieni, cali w bąblach od komarzych ugryzień i z bulgoczącą wodą z fontanny w brzuchu wsiedliśmy na bajki i pojechalismy do Afganistanu. Było niedaleko - może z 50 km stamtąd. Krystek czuł się tak podle że zdecydował się poczekac na Kajamana w Kurgan Tube. Kajman miał z nami wpaśc na chwilę do afgańskiego Kunduzu i tego samego dnia wieczorem wrócic do Krystka. A my mieliśmy zostac w Afganistanie na dłużej. Jak zwykle na granicy zalapalismy sie na przerwe obiadowa. Bylo sakramencko gorąco i bardzo azjatycko. Wokół pustynia, przecięta jedynie tym superasfaltem - widać połozonych za nasze (sic!) europejskie pieniadze. Wypasiona celnica tadzycka takoż juz w eurostandardach. W kocu szlaban w gore i wjezdzamy. Naciskam spota coby dac swiatu znac gdzie nas szukac i meldujemy sie na wyjazdowym poscie u Tadzykow. Wszystko sprawnie i bez komplikacji jesli nie liczyc pytan w stylu po co tam jedziemy. Po co, po co? Nigdy nie bylismy to i nie wiemy po co. Po to troche zeby powiedziec ze bylismy, troche z ciekawosci, troche by skonfrontowac oczekiwania z rzeczywistoscia. Tadzyccy kierowcy cieżarówek mowia ze droga dobra do Kunduzy, ale zeby nie jezdzic noca, bo zabija etc. No nie planowalismy jezdzenia noca... Pogranicznik szamoce się z naszymi paszportami nie dając sobie rady z lacinskimi literami, wreszcie znajduje rosyjska wizę i już wie kto jest kto. Wali nam stemple wyjazdowe, podnoszą szlaban i wjezdzamy na graniczny most. Serce jakby troche szybciej bije. Przejeżdżamy przez Piandż i zatrzymują nas Afgańczycy. Koniec miętkiej gry, oni coś mówią - my nie rozumiemy. My coś mówimy - oni nie rozumieją. W końcu podjeżdża młody oficer sucurity i zaczyna się bój. Nie wpuszczą nas. Sytuacja się zmieniła, za 10 dni wybory, w Kunduzie codziennie strzelanina. Na posterunki policyjne co noc spadaja pociski. Ciężarówki, owszem jeżdżą, ale kierują nimi Tadżycy, a tu po pobu stronach Piandżu mieszkają wyłacznie Tadżycy. My w swoich kolorowych kurtkach i kaskach wyglądamy zdaniem oficera jak tarcze strzelnicze. I ze prosimy sie o klopoty. Wsiadam z nim do auta i jedziemy do pierwszego komendanta, niewiele to daje. Wsiadamy i jedziemy do drugiego komendanta. W międzyczasie dzwonię do polskiego konsulatu w Kabulu. Konsul wiedział o naszych planach, ale rozkłada ręce - nic nie może zrobić. Próbuję przemówić do owego oficera w azjatycki sposob, ale facet przytomnie dosc mi tlumaczy, ze naprawdę prosze sie o klopoty. On nas przepusci i mozemy pojechac w jakoms konwoju do Kunduzu, ale nastepnego dnia bedziemy musieli pojechac do Faizabadu. Tam nam nikt nie da ochrony i bedziemy musieli placic kolejnym policjantom. "Ty nie odróżnisz ktory z nich ma brata po drugiej stronie. Zadzwoni i bedzie duzy klopot. Nie bedziecie mieli pieniedzy, motocykli, pokaza was w Al-Jazeera, a moi szefowie sprawdzą który idiota Was wpuscil". ![]() Trwa to wszystko ze trzy godziny. W miedzyczasie na granicę podjeżdża tadzycka marszrutka i wysiada z niej dwoje Polaków. Jadą tam gdzie i my - do Badachszanu. Bez kłopotów przekraczają granicę. Oboje ubrani po miejscowemu faktycznie nie bardzo rzucaja sie w oczy... Robimy mała naradę i postanawiamy wracac. Nikt z nas nie chce byc właścicielem najbardziej opływowego tułowia i przez kilka tygodni bohaterem Faktów TVN. Pieprzyc cały ten Afganistan, wjedziemy sobie dalej, w Khorog lub w Iszkaszim. Tylko Kajmana zal. Musi już wracać więc na afgańskiej ziemi zaledwie kilka metrów noge postawił. Staczamy jeszcze walke z tym bepieczniakiem o ocalenie naszych afganskich wiz. Facet twierdzi, ze wjechalismy do Afganistanu i koniecznie chce nam ostemplowac te wizy. Walczymy jak lwy i ostatecznie udaje nam się je ocalić. Dzieki temu będziemy mogli podjąc kolejną probe wjazdu. Gorzej idzie nam po powrocie na tadzycka strone. Nie chcą słyszeć o anulowaniu pieczatki wyjazdowej i laduja nam kolejna wjazdowa. Wizy mamy dwukrotne - oznacza to ze zostal nam juz tylko jeden wyjazd w Tadzykistanu... Jadę z tej granicy trochę jak zbity pies. Głupio mi przed kupmplami, przed tymi co tam widza dzieki spotowi gdzie jestesmy, przed soba w koncu. Mialo na tej polnocy byc bezpiecznie, nie mialo być strzelaniny. Nie mam zamiaru ryzykowac swoim zyciem a co dopiero zyciem kumpli. Moze dobrze sie stalo jak sie stalo? Obciach obciachem, jakos sie przezyje. Sprobujemy dalej - jak bedzie bezpiecznie to przekroczymy granice w Khorog. Jak nie to pobawimy sie w Tadzykistanie i tez bedzie fajnie. Droga przez Kunduz miała być tylko wariantem. Skracala nam drogę o kilkaset kilometrów, ale dobrze wiedziałem, ze prowadzić bedzie przez tereny będące poza kontrola afganskiego wojska i sił miedzynarodowych. To w dodatku czas makowych zniw, a droga do Faizabad wiedzie przez tereny gdzie rządzą goście od narkotykow. Może nas trochę za bardzo poniosło? Jednocześnie nie moge się oprzeć ze to jakieś fatum mi towarzyszy - rok wcześniej do Chin wjechałem na kilka zaledwie kolometrów, bo Ujgurzy zaczeli prac Chińczyków i zaczęły się zamieszki i ataki bombowe. Teraz znowu zadyma z Talibami na północy Afganistanu... Zatrzymaliśmy się w pierwszym miasteczku i pożegnalismy się z Kajmanem. Przejelismy opony i kanistry, zrobilismy zakupy i pojechaliśmy w swoją stronę. Do Khorogu w lini prostej było 300 kilomtetrów. Drogą ponad 600. Damy radę w dwa dni? Później sobota i granica afgańska znów bedzie zamknięta. ![]() Zrobiło się ciemno i walnęlismy się gdzieś nad jakimś bajorkiem. Znalezienie czegoś rozsadnego po ciemku to spore wyzwanie. Miro ma kolejny dzień potężna sraczkę i widzimy że jest coraz słabszy. Robimy jakąś butelkę, ale zasypiam z przekonaniem, ze chyba nam sie nie udał ten dzień. A może się udał? ![]() W każdym razie zostalismy sami, bez auta, Kajmana i Krystka. Zaczynala sie kolejna przygoda. Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 27.12.2009 o 15:35 |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mapy Meksyk, Stany | jagna | Mapy | 5 | 23.06.2011 22:37 |
Stany 2010 | PUFF | Trochę dalej | 46 | 02.11.2010 16:17 |
Prom Rosja-Stany | Poncki | Przygotowania do wyjazdów | 9 | 07.07.2009 00:34 |