27.08.2011, 15:16 | #21 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Gradient, mógłbyś wkleić mapkę swojego przejazdu przez Durmitor?
|
28.08.2011, 12:14 | #22 |
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Ustroń
Posty: 237
Motocykl: RD07a
Przebieg: 95000
Online: 1 tydzień 3 dni 23 godz 10 min 45 s
|
No mapka dla potomności by się przydała
|
29.08.2011, 20:29 | #23 |
Zarejestrowany: May 2008
Posty: 234
Motocykl: RD07a
Online: 1 tydzień 1 dzień 2 godz 17 min 20 s
|
Mapka nr 1 to moja mapa papierowa, która mówi nieprawdę.Tak chciałem jechać.
Mapka nr 2 to widok z googlemaps.Podejrzewam,że tak wyglądała moja traska. |
29.08.2011, 20:58 | #24 |
Mam przerąbane :)
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: WTA
Posty: 1,656
Motocykl: RD07a
Przebieg: stoi
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 14 godz 55 min 9 s
|
Tą zygzakowatą drogą ze znakiem zapytania to ja kiedyś też jechałem (chyba) i też jej na mapie nie miałem (dlatego chyba).
No w każdym razie jechałem jakąś drogą co jej na mapie nie było tylko jakieś krowy...
__________________
Motto nr 1: Uważać na mokre pieńki i siekiery |
08.09.2011, 23:29 | #25 |
Zarejestrowany: May 2008
Posty: 234
Motocykl: RD07a
Online: 1 tydzień 1 dzień 2 godz 17 min 20 s
|
Lecę tymi serpentynami na górę, coraz wyżej. Widoki na Pivę coraz ładniejsze. Po kilkunastu minutach byłem na górze i teren trochę złagodniał.
Pojawiło się też kilka rozwidleń, ale myślę sobie, że dobrą drogą jadę. Kilka chałup porozmieszczanych na wzgórzach. Borkovici. Jadąc zrelaksowany - bo przecież odnalazłem drogę powrotną do Żabljaka - po lewej stronie ujrzałem rosłego rolnika na małym, zielonym traktorku, który macha rękami jak gdyby zaatakowało go stado os. -"Na mnie macha? Ale o so chodzi?" Patrzę na drogę. -"O qwa jakie kamulce!!!" Droga asfaltowa właśnie się kończyła i zdążyłem zahamować przed jej końcem.W tym czasie podjechał do mnie koleś i pokazuje na migi, żebym dalej nie jechał. - Boricje? - od tej pory, najczęściej wychodzące słowo z mych ust. Wskazuje palcem na górę po mojej prawej stronie.Uśmiechnąłem się i podziękowałem.Nawrót i na Boricje.Po przejechaniu z 500m skręciłem w lewo i od tej pory jazda była coraz trudniejsza,a kamienie na drodze coraz większe.Nigdy wcześniej nie jechałem taką drogą Africą, i nie było to dla mnie łatwe.Droga prowadziła dość stromo pod górę, a zwiększona dawka adrenaliny wydzielała się za każdym razem, gdy kamień uderzał o pokrywę silnika.Afryka skakała po całej drodze i sporo się musiałem napocić, żeby jechać w obranym przeze mnie kierunku. Po przejechaniu z 500m tym stromym podjazdem, ponownie po lewej stronie,nie wiadomo skąd, na rosłym koniu pojawił się tym razem stary rolnik, ubrany cały na czarno, w czarnym kapeluszu kowbojskim.Kiwa głową na "nie" i coś wykrzykuje. - Boricje? - się zaciąłem. Pokazuje palcem na tą samą górę co młody rolnik i także każe zakręcić i wybrać inną drogę. -"Kurwa.Tak to jest jeździć po górach z papirową mapą." - zakląłem i wziąłem się do zawracania. Droga w dół nie była wcale lżejsza niż pod górę. Dojechałem w to samo miejsce i skręciłem w lewo. Zatrzymałem się jeszcze przy jednym domostwie i zapytałem czy dobrze jadę.Za chwilę ponownie skończył się asfalt i rozpoczęła kamienista droga pod górę.Zatrzymałem się,żeby odsapnąć przed jednym z zakrętów.Nagle ujrzałem,że z góry zbliża się ze zdecydowanie nadmierną prędkością, stare auto podobne do dużego fiata.W środku 4 mężczyzn urody cygańskiej.Kierowca miał długie,czarne wąsy.Gdy byli na zakręcie,jadąc z góry, oczy z orbit mi niemal wyszły, bo kolesie mieli ze 100 na budziku i po tych kamulcach slajdem weszli w zakręt.Schowałem się tylko za afryczką i szybciutko odmówiłem 7 zdrowasiek za to, by gość posiadł zdolności naszego Hołka.Auto przeleciało bokiem koło afryczki jakiś niecały metr.Wszędzie fruwały kamienie. - "Ja pierdolę.Co to kurwa było?" - ciśnienie powoli mi się obniżało. Nie minęło paręset metrów ciężkiej jazdy pod górę i rozwidlenie. Prosto i w lewo. Zero znaków. - "Co teraz?" Motocykl zostawiłem na rozwidleniu na górze, a sam na nogach postanowiłem się przejść ze 100m w dół, gdyż przy drodze stała chata cygańska.Ktoś mógł tam być i znać odpowiednie dla mnie wskazówki.W połowie drogi widzę,że za mną podąża jakiś smyk i prowadzi motorynkę.Zawróciłem,przywitałem się i zapytałem go o drogę. - Boricje? Nic. - Booriicjee? Nic - Boricje.Lewo czy prosto? - pokazuję palcem na rozwidlenie. Nic.Nawet słowa nie wydobył z siebie.Tak jeszcze z 5 razy i nic. W końcu pomyślałem,że może być głuchoniemy i sobie odpuściłem. Poszedłem zapytać w cygańskiej zagrodzie. Cyganka wyszła zza domu,lecz sytuacja była podobna jak ze smykiem.Beton.Po 5 zapytaniach wskazała jednak palcem,że muszę skręcić w lewo. Uffff. Sam chciałem jechać prosto,więc się ucieszyłem,że zapytałem o drogę.Po skręcie w lewo droga robiła się coraz trudniejsza. Coraz bardziej strome krótkie podjazdy i zjazdy. Coraz śmielej jednak zacząłem też sobie radzić, zwłaszcza przy podjeżdżaniu pod górę.1 i 2 bieg to były jedyne biegi jednak,których używałem od dobrej godziny. - "Kolejny rozjazd" - bez emocji - "Mam dziś farta i z pewnością ktoś wskaże mi drogę.O już widzę rolników." Jeszcze z kilometr tej drogi i dotarłem do Boricje. Dalej była już tylko wspaniała droga do Żabljaka... Fin |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Nad morze w dwa... niee, w jeden (a drugi na powrót) | don_Pedro | Polska | 0 | 29.06.2009 14:45 |