04.06.2012, 14:36 | #11 |
Autobanned.
|
Jak się poszczególne sprzęty zachowywały ? O co lotto z tymi rurkami na qudzie - to kwestia obaw o wywrotę ? Dawaj
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.
|
04.06.2012, 16:08 | #12 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Rzeszów
Posty: 132
Motocykl: xt 600 tenere
Online: 1 dzień 21 godz 41 min 37 s
|
Z żadnym motocyklem nie było najmniejszego problemu. Nic się nie zepsuło oprócz wywrotki pięciu motocykli na promie ( urwane klamki lekkie rysy), baranki z obsługi źle je przywiązali sprzęty i podczas sztormu się przewróciły. Qład miał zrobioną klatkę bardziej na lepsze samopoczucie podróżujących niż dla bezpieczeństwa i przy okazji można było przytroczyć do rur jakieś bambetle.
Ostatnio edytowane przez kowal73 : 04.06.2012 o 16:42 |
04.06.2012, 19:23 | #14 |
Autobanned.
|
No tak myślałem, moja kobita w końcu by się nie bała na takim wynalazku podróżować. To Polaris chyba (lub Kimco robiony na Polarisa). A jak się spisywała w terenie 800-etka? Dawaj dalej
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.
|
04.06.2012, 20:01 | #15 |
Zarejestrowany: May 2011
Miasto: Kalisz WLKP
Posty: 146
Motocykl: R1200GS
Przebieg: rośnie
Online: 2 dni 20 godz 3 min 24 s
|
jak byli polarisem to musieli miec duzo oleju na dolewke ;/
__________________
Olej trzeba mieć w głowie, nie tylko w silniku! XL600V->XRV750 RD07a->XL1000sd01,XT600->XL1000sd02,XT600->XT660X->K1200LT->XL700VA->VFR800X, boxer Sahara->Boxer Sahara,R1200GS |
04.06.2012, 20:57 | #16 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Rzeszów
Posty: 132
Motocykl: xt 600 tenere
Online: 1 dzień 21 godz 41 min 37 s
|
Nie dolali ani grama, maszyna jet prawie nowa. Jedyny defekt już pod koniec wycieczki to jedno z łożysk zaczęło się odzywać w tylnym dyfrze, jak wiadomo jest on bez mechanizmu różnicowego a tysiące zakrętów dało niezłe naprężenia.
|
04.06.2012, 21:14 | #17 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Rzeszów
Posty: 132
Motocykl: xt 600 tenere
Online: 1 dzień 21 godz 41 min 37 s
|
Maszynka to Suzuki King Qład 750 ( kolega jest nieoficjalnym dealerem Suzuki). Prędkość przelotowa na drodze 80-90, więcej nie jedzie Co do GSa 800 miałem przyjemność jeździć na paru wyjazdach i po sporych kamieniach i wydmach. Uważam że jest super sprzęt do podróżowania po zróżnicowanych drogach. Naprawdę byłem pod wrażeniem mocy i seryjnych zawieszeń. Jedyny problem to cena zakupu i część śrub przed wyjazdem należy wkleić na Loctita, często się wykręcają. Dodam że to moja subiektywna opinia.
Ostatnio edytowane przez kowal73 : 04.06.2012 o 22:12 |
04.06.2012, 23:48 | #18 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Rzeszów
Posty: 132
Motocykl: xt 600 tenere
Online: 1 dzień 21 godz 41 min 37 s
|
Po leniwym, lokalnym marokańskim śniadaniu opuszczamy nasz kemping zwany Rajem i asfaltem jedziemy w kierunku wąwozu Todra, tam zatrzymujemy się na chwilę aby poczuć ogrom otaczających nas skał i dalej ruszamy skrótem łączącym wąwóz Todra z wąwozem Dades. Droga zamienia się w wąską ścieżkę prowadzącą korytami wyschniętych rzek. Pokonujemy wąskie strumyki, skalne uskoki i kamieniste dna rzek. Chmury na niebie i prześwitujące przez nie słońce sprawia, że góry wydają się magiczne. Docieramy do wąwozu Dades i słynnych serpentyn tu chwila przerwy na kawę i obowiązkową przejażdżkę po serpentynach. Czas nas goni, na niebie pojawiają się złowrogie chmury i zaczyna robić się chłodno. Ruszamy w kierunku Agoudal gdzie zaplanowaliśmy nocleg. Po drodze zahaczamy o małą wioskę gdzie zostawiamy wiezioną z Polski paczkę od pary która była tu kilka miesięcy wcześniej. Mały prezent w podzięce za nocleg i wyżywienie.
W końcu, późnym wieczorem docieramy do Agoudal, tankujemy motocykle benzyną laną prosto z beczek i meldujemy się w miejscu noclegu. Rano zaskoczenie - przymrozek, motocykle oszronione a pogoda zmusza do wciągnięcia na siebie większej ilości ubrań niż zwykle. Zatoczyliśmy koło - od śniegu poprzez pustynię i upały do mroźnego Agoudal. Wyjeżdżamy. Najpierw szerokim asfaltem kierujemy się w stronę Imilchil by zaraz za miasteczkiem wbić się w poleconą przez lokalną młodzież drogę a raczej w coś co tylko ją przypominało, była to wąska, kamienista, kręta ścieżka poprzecinana korytami rzek - jednym słowem była to ścieżka dla osłów Okazało się później, że był to krótki odcinek prowadzący do właściwego szlaku. Droga w którą wjechaliśmy to głównie szybki szeroki szuter który z każdym kilometrem stawał się mniej szybki i mniej szeroki a drogę wyznaczały koryta strumieni i rzek jedna z nich skutecznie nas zatrzymała. Rwący nurt zerwał most i właśnie trwały prace nad jego odbudową. Na drugą stronę prowadziła jedynie wąska kładka. Przejechać się nie da, wracać szkoda. Próby przekonania robotników do przewiezienia motocykli na łyżce koparki również kończą się niepowodzeniem. Sytuację ratują śmiałkowie którzy z pełnym i mokrym poświęceniem przepychają motocykle na drugą stronę. Udało się. Możemy jechać dalej bo jeszcze tego samego dnia chcemy dotrzeć do Marakeszu. Kolejny postój to zachwycające wodospady Ouzoud, tu chwilę odpoczywamy przed, jak już wiemy nocną drogą do Marakeszu. Miasto wita nas chaosem na drogach, odgłosem wciąż naciskanych klaksonów i atmosferą wielkiego zamieszania. Plan jest prosty: Hotel, prysznic i ruszamy na podbój miasta. Główny cel to plac Djemaa El Fna i kolacja którą planujemy zjeść na jednym z setek straganów oferujących lokalne przysmaki. W końcu zasłużony odpoczynek po pełnym wrażeń dniu... Innym klimatem miasto wita nas o poranku: feeria barw, zapachy i dźwięki upajają, spacer po medynie zachwyca... Czas jednak nieubłaganie płynie a my jesteśmy coraz bliżej końca naszej wyprawy. Z Marakeszu ruszamy w stronę Fes po drodze nocując w dopiero co budowanym na tyłach stacji benzynowej ogrodzie. Następnego dnia docieramy do uroczego miasteczka Chefchaouen po drodze zatrzymując się w starożytnym rzymskim mieście Volubilis... Ostatnie chwile wyprawy spędzamy na szwędaniu się po wąskich uliczkach Chefchaouen, kupowaniu pamiątek i kosztowaniu lokalnych specjałów... Później już tylko prosta droga na prom i nasza kochana stara Europa... Aby przedłużyć magiczne chwile wyjazdu wybieramy się na sam koniec zwiedzić Gibraltar... Afrykańska przygoda dobiegła końca... CD nie będzie!!!!!!!! |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Maroko na żywo, kwiecień 2011 | stoner | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 01.04.2011 18:43 |
Maroko kwiecień 2009 | consigliero | Trochę dalej | 12 | 18.01.2010 10:56 |