![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,660
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 22 godz 59 min 30 s
|
![]()
*)
blond - to nie kolor włosów, to stan umysłu! ![]() Maroko. Myślałam, że kiedyś, może, jakoś... Nadszedł kryzys egzystencjalny... Jedna ciężka, bezsenna noc zmieniła wszystko. Dzięki Wilczycy dowiedziałam się o wycieczce. Dzięki AdzeWu, która kopnęła mnie w odpowiednim czasie w odpowiednie miejsce, zabukowałam bilet na samolot. Już nie było odwrotu... Pozostały wątpliwości: - czy w mojej sytuacji powinnam? - czy mogę? - czy ja, wilk samotnik, dogadam się z uczestnikami? - jak wytrzymam tyle czasu w takim tłumie [6 osób!] - jak sobie poradzę jako blondynka wśród starych wyg? - jak sobie poradze jako kobieta na DRce wśród facetów na lekkich moto? - jak sobie poradzę na moim moto, na którym przejechałam 20km [sic!]? - jak sobie poradzę w terenie, przecież ja nie umiem jeździć? - czy jako zjadacz minimalnej ilości mięsa nie umrę tam z głodu? - czy zdążę ogarnąć DRkę? Przecież jej silnik cieknie! - czy wytrzymam z jedną osobą 3 dni w zamknięciu? a jeśli będzie dużo gadał? Czy stopery okażą się skuteczne? A jeśli będzie słuchał debilnej muzyki? A jeśli będzie palił w aucie? - czy będzie zimno, czy gorąco? - czy będa komary? - Nifuroksazyd 100, czy 200? - jaką sukienkę? No i najważniejsza wątpliwość: jakie opony do Afryki? Wybór był między starymi kostkami, a nowymi Scoutami. Wydawało mi się, że Motozy przeciez nie są takie złe. Aż zrobiłam zdjęcie... Wyglądały jakby gorzej, niż w rzeczywstości ![]() ![]() Kupiłam Savy, wymieniłam, nakręciłam jeszcze 100km. Poklepałam ją w zadek. I DRka odjechała na zachód... A po 4 dniach podążyłam za nią.... |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kamieniec Wrocławski
Posty: 3,132
Motocykl: XT660Z-konik garbusek
Przebieg: Ł
![]() Online: 4 miesiące 3 tygodni 6 dni 7 godz 35 min 30 s
|
![]() ![]() Mygosia ,czekamy na dalszą część opowieści
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743 Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin...... ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,660
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 22 godz 59 min 30 s
|
![]()
Jutro!
|
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
|
![]()
Jutro jest dzisiaj, prosimy o futro.
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie. |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,660
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 22 godz 59 min 30 s
|
![]()
Będę z pracy jakoś kole 19
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: May 2009
Miasto: Nowy Sącz
Posty: 5,988
Motocykl: crf1000a
Przebieg: 2
![]() Online: 10 miesiące 3 tygodni 1 dzień 3 godz 16 min 40 s
|
![]()
19 już była a dalszej części ni ma...
![]()
__________________
Z początku porwał mię śmiech pusty, a potem litość i trwoga. Ostatnio edytowane przez madafakinges : 28.04.2014 o 22:54 |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: Warszawa
Posty: 169
Motocykl: Transalp 650
![]() Online: 1 tydzień 5 dni 16 godz 38 min 4 s
|
![]()
mygosia, jedziesz nie śpisz... czekamy!
|
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,660
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 22 godz 59 min 30 s
|
![]()
Na razie jeszcze więcej pisania, niż zdjęć, ale już jutro będzie odwrotnie
![]() Czyli nadchodzi piątek. Rano z małym plecaczkiem wsiadam w pociąg na naszym zadupiu. W Katowicach przejmuje mnie Rumpel ![]() Pedzimy do Pyrzowic. Tam szybka odprawa i... dzwoni telefon. To chłopaki, którzy mieli lecieć z Warszawy o 14.00. O 7.20 dostali smsy, że lot odwołany i mogą lecieć z Wawy tym o 23.00. Szybko wsiedli w auto i popędzili do Katowic. Wolę nie myśleć w jakim tempie się pakowali i jak szybko jechali, ale o 12.00 nasz samolot startuje z kompletem uczestników ![]() Nasza grupka nie jest duża - ja, Jacek i Paweł [DRZ400], Wiesiek [KTM 690] i Wojtek [KTM 1190]. Chłopaki zagłębiają się w nudne szczegóły techniczne swoich motocykli. Lot mało komfortowy - czułam non stop wahania ciśnienia, mój błędnik reagował kiepsko, jakieś turbulencje... W Barcelonie wysiadam zniesmaczona. Leciemy "na miasto", tam posiłek w knajpce przy La Rambla - ja zajadam się pysznymi pieczonymi ziemniaczkami pod "chmurką" czosnkową - genialne! Inni jedzą jakieś stwory morskie ![]() ![]() Później spacerkiem nad morze… ![]() ![]() ![]() ![]() W drodze powrotnej zahaczamy o kawiarnię. ![]() I już pędzimy na lotnisko - które wydaje mi się wyjątkowo ciche i spokojne. Ludzie giną w wielkiej przestrzeni, która wytłumia rozmowy i dźwięki. Czas zwalnia. Mam uczucie, że jestem w innej rzeczywistości, otoczona warstwą waty, która wygłusza wszelkie bodźce. Jest dziwnie. ![]() Wylatujemy już po ciemku. Lot przebiega łagodniej, stabilniej, delikatniej - może dlatego, że kapitanem jest kobieta? Ale i tak dostaję lekkiego załamania nerwowego, gdy okazuje się, że z powodu różnic czasu [-2h] lecimy godzinę dłużej, nimi się wydawało ![]() Czas umilam sobie wyglądaniem przez okno - co jakiś czas z czarnej otchłani wyłaniają się światełka miasteczek - wyglądają jak skupiska babiego lata z perełkami rosy podświetlonej o wchodzie słońca… Urokliwe bardzo. W końcu lądujemy w Afryce. ![]() ![]() Czeka na nas Kajman, który zabiera mnie na pokład K-wozu, a faceci jadą taksówką. Ze zmęczenia niewiele rejestruję z trasy i z rozpakowywania się. Dobranoc! __________________________________________________ ______________________________ Poranek rześki. Nawet bardzo. Dobrze, że miałam swojego Pajaka, który mnie dogrzewał nocami. Kemping z duża ilością zieleni i miejsc do leżakowania. ![]() zimnym wigwamie ![]() Mężczyni spali w ciepłym domku ![]() ![]() Odpalamy sprzęty - DRka wyjątkowo długo marudzi. Biedaczka chyba wynudziła się jak mops w towarzystwie czyściutkich i odpicowanych motocykli… No tak… nie ma kumpla Trampka i kumpeli DRakuli… Protestuje głośno i jękliwie. Nooo… dalej… obiecuję, że będziemy się dobrze bawić! Wytaplamy się w błotku i pokryjemy pyłem… Dalej! Odpaliła po kilku minutach i to był koniec jej fochów w czasie wyazdu ![]() Również 690 nie chce odpalić - prąd wyszedł. Doładowanie pomaga ![]() Po przedłużającym się rozruchu i pakowaniu w końcu wyruszamy. Słońce już wysoko. Jedźmy! Pierwsze zderzenie z ruchem drogowym - no kurde - podoba mi się! Wszyscy poruszają się płynnie. Zazwyczaj przewidywalnie [jeśli przewidujesz, że ktoś się wciśnie przed Ciebie, albo z boku, to zapewne masz rację ![]() Kciuk na klakson i rura do przodu! ![]() Kilkadziesiąt kilometrów pokonujemy asfaltem - ja i DRka jedziemy strasznie kwadratowo. Nie wiem, czy to wina nowych kostek, ciśnienia w oponach, czy może cos źle skręciłam w zawieszeniu ![]() W końcu wjeżdżamy w góry i kończy się asfalt… Eee - no co Wy chłopaki, tutaj? Tą kozią ścieżką? ![]() Całe szczęście żartowali ![]() Pniemy się coraz wyżej i wyżej. W końcu pierwszy postój… ![]() ![]() Droga wygląda mniej więcej tak: ![]() ![]() jest to zaschnięta glina, a miejscami jedynie lekko przeschnięta i wtedy śliska jak fiks. Co rusz dziękuję Bogu, że mam kostki i że nie padało ostatnio. Gdyby nie to trasa byłaby dla mnie ekstremalnie trudna. A to to jest “tylko” wymagająca ![]() Jadę sobie powolutku, co rusz zwalniając w śliskich koleinach. Mówię chłopakom, że nie muszą czekać, ale oni śmigają szybciutko, a potem robią przerwę. Staram się jak mogę, ale i tak jestem sporo wolniejsza od nich. Nic to! Stresuje mnie też, że po jednej stronie drogi jest przepaść. Szczególnie na zakrętach mam pietra ![]() W końcu znów kawałek asfaltu. Jadę przedostatnia, chłopaki znikają mi z oczu i przez jakieś pół godziny jadę samiutka… Samiutka? Chwila, a gdzie Wojtek, który był za mną? Aaaa - pewnie gdzieś źle skręciłam i się zgubiłam. Spoko - jak mi się znudzi, to mam przecież mapę, mogę odpalić Garmina. Teraz chcę po prostu jechać przed siebie. W końcu widzę chłopaków. Czyli jednak sie nie zgubiłam. Ale gdzie Wojtek… I wtedy dowiaduję się, że Wojtek nie ma ani śladu, ani mapy. Kurde - jakbym wiedziała, to bym bardziej na niego uważała :/ Jakoś go lokalizujemy telefonicznie. Przekazuję mu instrukcje jak ma sie kierować wg słońca i że spotkamy się za jakąś godzinę przy jeziorkach. ![]() Dojeżdżamy do jeziorek. ![]() Chłopaki na DRZetach postanawiają jeszcze “machnąć” pętelkę dużą offową. Po chwili nadjeżdża Kajmanowóz i Kajman przejmuje nawigowanie Wojtkiem - kieruje go prosto do Demnate asfaltem. A my z Wieśkiem postanawiamy pojechać na mniejszą pętelkę offową. Ech. Cóż mówić. Początek jest boski. Piękny, równy, drobny szuterek… Widoki pyszne. ![]() ![]() ![]() Ale z czasem pojawiają się znajome na wpół wyschnięte, śliskie gliniaste koleiny - najczęściej na ciasnych zakrętach. DRka jakoś dziwnie się zachowuje - po prostu wali się do wewnętrznej. Spinam się. Zaczynam tracić równowagę... Prędkość spada. Słońce chyli się ku zachodowi, a do asfaltu mamy jeszcze spory kawałek. Widoki nadal cudne ![]() ![]() Staram się zachowywać spokój, nawet gdy przychodzi mi zawrócić na stromym gliniastym zboczu w środku wioski… na oczach kilkunastu mieszkańców... ...albo gdy dojeżdżamy do końca drogi - a raczej kamienistej ścieżynki, w której woda wyrzeźbiła miniwąwozik. No to dupa. Ale że jak to? Zawrócić? I zrobić jeszcze raz te parędziesiąt km, tym razem po ciemku? Jak zawsze w sytuacjach kryzysowych włącza mi się tryb awaryjny i umysł się wyostrza. Analizuję mapę, spoglądam na Garmina - do asflatu mamy jakieś 500m w poziomie i 200 w pionie. Zaraz, zaraz. Przed chwilą mijalismy jakiegoś busa. SKADŚ musiał przyjechać. Tam chyba było rozwilenie. Wycofujemy się i stromą, kamienistą ściezką podążamy w górę. Jeszcze kilka minut… Jeeee! Asfalt ![]() No to jeszcze 50km i będziemy w domu ![]() Zmierzcha. Po ciemku pokonujemy serpentyny w dół. Na jednej z nich KTM staje. Benzyna wyszła… Całe szczęście moja krowa dojna ma jeszcze spory zapas - przelewamy trzy litry i kulamy się dalej. Dojeżdżamy do Demnate, gdzie czeka na nas cały komitet powitalny - martwili się… Okazało się, że chłopaki na DRzetach też pojechali najkrótszą drogą, po asfalcie i od dawna są na miejscu. A ja się zastanawiałam czy im starczy paliwa i na którą dotrą. Hm. Jestem podbudowana, bo okazuje się, że leszcz przejechał tego dnia najwięcej offu ![]() Idziemy “na miasto” coś zjeść. Do posiłku dostajemy pyyyszną miętową herbatę. Słodką jak fiks. Czyli pierwsze spotkanie z berber whisky - mniam! po powrocie “na bazę” mamy jeszcze siłę siedzieć i gadać. Nie jest źle! ![]() Ostatnio edytowane przez mygosia : 29.04.2014 o 08:29 |
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 287
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 14 godz 4 min 6 s
|
![]()
Niektóre zdjęcia...mhmm... piękne! Jakbym sam stał otumaniony na lotnisku, a potem cały spięty, powolutku, brał zakręt na śliskiej glinie nad przepaścią. Jakbym tam był z Tobą!
Poza tym po ...nastu relacjach z Maroka, wreszcie widzę, że tam też potrafi być zielono ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Yaszek XT600 a Suzi DR350 - okiem kobiety | Cleo | Lejdis | 16 | 29.05.2022 09:01 |
Moskwa, Murmańsk i kawałek Fjorda okiem Lorda [2011] | calgon | Trochę dalej | 255 | 27.01.2012 03:49 |
Maroko okiem leszcza | felkowski | Trochę dalej | 86 | 22.06.2009 20:11 |