|
Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj... |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
23.01.2010, 20:30 | #1 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Wrocławia na wschód bardziej
Posty: 416
Motocykl: RD03, RD04, 2xRD07, RD07A
Przebieg: okrutny
Online: 1 dzień 1 godz 20 min 51 s
|
Chiny 1934
Tak robiłem trochę porządków na kompie i znalazłem.
Może kogoś zainteresuje, zainspiruje do ruszenia z domu. tytuł powinien brzmieć: Ręce przymarzły do kierownicy Siedem grubych skoroszytów z maszynopisami. Pożółkłe czasopisma, album z różnojęzycznymi wycinkami prasowymi i pudła pełne fotografii małego formatu – tyle pozostało po fantastycznej wyprawie pary młodych Polaków sprzed siedemdziesięciu lat. Ona – wówczas 27-letnia drobna blondyneczka, stale uśmiechnięta, z nieodłącznym papierosem. Halina Bujakowska, córka Józefa Korolca, prezesa wileńskiego „Pruidentialu”, który po przejściu na emeryturę prowadził pensjonat „Jasna” w uzdrowisku Druskienniki. On – Stanisław Bujakowski, nieco starszy od żony, syn druskiennickiego lekarza zdrojowego. Wysoki, szczupły, wysportowany. Marzyli oboje o wielkiej przygodzie. Eskapada motocyklem do Chin miała być ich nieco spóźnioną podróżą poślubną. Namiot w plecaku. Cztery koce, dwie poduszeczki, dwa płaszcze od deszczu, walizka, w niej dwie suknie (straszna prawda), dwa sportowe ubrania, po dwa swetry, trochę bielizny, zmiana butów. Kuchnia składana – prymus i rondle z aluminium. Maszyna do pisania. Dwa aparaty fotograficzne. Zapas niezbędnych części zamiennych (…) i komplet narzędzi. Sznur i łopata. Ja i mój chłopiec ubrani w białe combinaison z żaglowego płótna, takież hełmy – ten spis podróżnego inwentarza (pisownia zachowana) widnieje na pierwszej stronie dziennika podróży spisywanego przez Halinę. No i motocykl. W tekstach brak szczegółowych danych na jego temat. Wiadomo tylko, że był angielskiej marki BSA. Pojemność silnika 1000 cm3 , moc 10 KM. Oczywiście z bocznym wózkiem, wyprodukowanym w Łodzi „na wiedeńskiej licencji”, jak zanotował Stanisław Bujakowski. Zdołałem ustalić, że był to zapewne dwucylindrowy G 34-14 „Word Tour”. Młoda para zamierzała finansować podróż z honorariów za korespondencje prasowe. Ich głównym – jakbyśmy dziś powiedzieli – sponsorem był „Kurier Warszawski”. Mieli też pisać do dwutygodnika „Świat” i czasopisma „Motocykl”. Wyruszyli 19 sierpnia 1934 roku z Druskiennik, ale oficjalny początek wyprawy nastąpił w cztery dni później w warszawskiej alei Szucha, przed ówczesną siedzibą Automobilklubu Polski. Do Indii Trasa wiodła przez Niemcy, Czechosłowację, Austrię, Jugosławię i Bułgarię do Turcji. Prawie miesiąc zabrało im dotarcie na kontynent azjatycki. Tureckie drogi okazały się specyficzne. Szosa taka albo kończyła się mostem rozebranym, zupełnie niezabezpieczonym lub wyglądała jak kartoflisko – pisał Stanisław Bujakowski w korespondencji dla „Motocykla”. Ale i to było zaledwie preludium. Gdy po przejeździe przez Syrię i Irak dotarli do Persji, odziani w swe letnie combinaison, czekała ich niemiła niespodzianka. Z Teheranu do Meshedu odległość przeszło 900 km zajęła nam tydzień czasu. (…) Szosa pomarszczona w drobne fale tak trzęsie, że już na drugi dzień bagażnik był urwany razem z błotnikiem. Trzeciego dnia pękł tylny uchwyt wózka. (…) Stawaliśmy przed wieczorem, gdyż ledwie trzymałem się na motorze. Ręce przymarzły mi do kierownicy, a wiatr północny zamrażał na kość. O spaniu w nocy nie było mowy. W Persji pęka tryb pompy olejowej. Nowy dorabia miejscowy mechanik. W Indiach, gdzie z kolei doskwiera Halinie i Stanisławowi tropikalny upał, pękają mocowania łączące motocykl z przyczepą. Sypią się szprychy w kołach, niedostosowane do trudnych warunków i fatalnych dróg. Mężnie jadą dalej. Bombaj, Kalkuta, tygrysy spacerujące po szosie i monsunowe ulewy. Oraz prozaiczne problemy z nieterminowo docierającymi przekazami pieniężnymi. Ale także zachwyt egzotyczną urodą Indii. Świt. Jak okiem sięgnąć bezkresna równina łąk i piasku. Pierwsze blaski słońca mienią się pastelowymi barwami w smugach mlecznej mgły. Rozwłóczyła się po równinie, opadła, znikła…wstało królewskie słońce – zapisuje Halina na brzegu Gangesu. Pierwsi w Chinach W Syjamie (dzisiejszej Tajlandii) nie wytrzymuje jedno z łożysk w silniku. Porę deszczową, która uniemożliwiała dostawę niezbędnych części, przeżywają w namiocie na skraju dżungli. Stanisław zapada na dżumę. Przez kilka miesięcy Halina pielęgnuje chorego męża i troszczy się o małego niedźwiadka, którym się zaopiekowała. Mozolna wędrówka przez Birmę. Błotnista maź i pijawki wysysające krew. Znów pęka połączenie wózka i motocykla. We francuskich Indochinach jest już lepiej. Luang Prabang, Hanoi, zwiedzanie świątyń Angkor… 21 lutego 1936 roku Bujakowscy przekraczają granicę Chin. Tutejsze asfalty oceniają jako doskonałe, ale BSA z numerem rejestracyjnym W 19484 i tabliczką PL na tylnym błotniku ledwie zipie. Już po paru kilometrach po raz trzeci odpada przyczepa, potem psuje się skrzynia biegów. Ostatni odcinek trasy Halina i Stanisław przebywają na pokładzie statku. 15 marca jako pierwsi europejscy motocykliści wjeżdżają do Szanghaju. Za nimi 23 400 kilometrów dróg i bezdroży, w koszmarnych nieraz warunkach klimatycznych, wśród dzikich zwierząt i nie zawsze przyjaznych Azjatów. Wichry wojny Tu kończy się motocyklowa epopeja, ale nie przygoda życiowa Haliny i Stanisława Bujakowskich. Niebawem Japończycy najeżdżają Chiny. Na Szanghaj sypią się bomby lotnicze. Stanisław fotografuje wojenne okropności i pisze korespondencje dla polskiej prasy, Halina, która spodziewa się dziecka, wyjeżdża pociągiem przez Syberię do bezpieczniejszej – zdawałoby się – Polski. Gdy w grudniu 1938 rodzi się Jarema Stanisław Bujakowski, ojciec wyrusza z Chin, by go zobaczyć. Wybucha wojna w Europie. Halina i Stanisław na długie lata tracą ze sobą kontakt. Bujakowski nigdy już do Polski nie wrócił. Ukończył w Anglii kurs pilotażu, latał w Afryce przerzucając samoloty RAF ze Złotego Wybrzeża do Egiptu. Potem wyjechał do Indii, gdzie dostał pracę w prywatnej firmie lotniczej. Halina Bujakowska z synkiem i resztą rodziny w 1945 roku opuszcza sowieckie już Druskienniki. Osiedla się w Gdańsku, licząc, że nad morzem łatwiej będzie o jakieś wieści od Stanisława. Jej siostrzeniec Hubert Twardowski wspomina, że ciotka spędzała całe dni przy maszynie do pisania. Jak zwykle z papierosem w ustach, porządkowała swe zapiski z motocyklowej epopei. Chciała je wydać w książce. Spore fragmenty opublikowała w 1946 r. – jako korespondencje z egzotycznych, azjatyckich krain – w pierwszych numerach „Rejsów” - dodatku „Dziennika Bałtyckiego”. Potem udało się jej wyjechać do Kalkuty. Zmarła tam na początku lat 60. Stanisław umarł jeszcze wcześniej. Ich syn, Jarema Stanisław Bujakowski, obywatel Indii, reprezentował swój kraj na Igrzyskach Olimpijskich w Squaw Valley (USA) w roku 1960. Zajął 26 miejsce w biegu zjazdowym. Mieszkająca w Polsce rodzina straciła z nim kontakt w kilka lat później. Ot, polskie losy – z motocyklem w tle. Autor: Marek Ponikowski
__________________
Robert "Izi" Africa |
24.01.2010, 13:25 | #3 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 1,118
Motocykl: RD07a
Online: 4 tygodni 15 godz 56 min 57 s
|
niesamowite
super sie czyta dzieki |
02.07.2014, 23:49 | #5 |
dziad barowy
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: bielsk podlaski
Posty: 1,987
Motocykl: RD07a
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 9 godz 8 min 13 s
|
Odświeżę nieco temat.
Kilka dni temu wpadła mi w ręce książka dla dzieci pt.:"Machiną przez Chiny". Jest to ilustrowana, barwnym językiem pisana opowieść o tych właśnie nowożeńcach. Polecam. Moje planktony słuchają z zaciekawieniem.
__________________
Africa jest jak kotlet schabowy. im mocniej bita tym lepiej smakuje. rolnik-kaskader RD 07A '96 na starym forum w szóstej linijce |
03.07.2014, 10:37 | #6 |
Autobanned.
|
Wasil - ja myślałem, że to Izi wątek nowy zaczął . Na takie Chiny to z pół roku trzeba mieć
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.
|
03.07.2014, 17:16 | #7 |
Jak go widzę z tym ciastkiem w dziobie...
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa |
|
03.07.2014, 18:45 | #8 |
Zarejestrowany: Mar 2013
Miasto: Bielsko-Biała
Posty: 1,295
Motocykl: zJAWA 350 TS
Online: 5 miesiące 2 dni 18 godz 57 min 31 s
|
Ależ ludziska jest świetna książka (notabene polecana przeze mnie w temacie co czytać : http://africatwin.com.pl/showpost.ph...&postcount=146 )
Dokładnie o tej wyprawie - czyta się lekko- jakby ktoś bloga z wyprawy prowadził
__________________
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas Nie piję alkoholu skażonego....akcyzą. |
03.07.2014, 22:18 | #9 |
dziad barowy
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: bielsk podlaski
Posty: 1,987
Motocykl: RD07a
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 9 godz 8 min 13 s
|
Bo to jest blog tylko że w wersji papierowej i w tamtych czasach nie istniało to słowo na szczęście.
__________________
Africa jest jak kotlet schabowy. im mocniej bita tym lepiej smakuje. rolnik-kaskader RD 07A '96 na starym forum w szóstej linijce |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Azja 2013: Pamir, Chiny, Kirgizja i okolice | sambor1965 | Trochę dalej | 36 | 16.02.2014 01:26 |
Kirgizja-Chiny 2012 część pierwsza | kowal73 | Trochę dalej | 33 | 10.12.2012 01:12 |
Chiny jakich nie znamy. | Lepi | Kwestie różne, ale podróżne. | 14 | 23.12.2010 12:55 |