|
|
#11 |
![]() |
Odcinek 10, czyli przez moment było nieciekawie…
Budzimy się na kompletnie pustym polu namiotowym: Nie ma już nawet złomiarza, który o szóstej rano zbierał puszki i każdą z nich energicznie zgniatał Śniadanie, pakowanie, wyjazd. No właśnie, nie tak prędko. - Raf, czy ciebie też coś w nocy pogryzło? - Nie, a ciebie? Przecież ostatni komar skonał z miesiąc temu! - Ale ja mam trzy takie dziwne bąble na nodze.. o kuźwa, teraz to już chyba trzydzieści trzy! Bąbli coraz więcej i w dodatku swędzą niesamowicie. Po jakimś kwadransie mam zabąblowane nogi, ręce i brzuch. Jakieś uczulenie, ale na co? Nie mam żadnej alergii pokarmowej! No nic, pewnie zaraz przejdzie, byle nie rozdrapać. Ubieram zbroję, rękawiczki, wsiadam na DR, nie będzie się jak drapać ![]() Ruszamy po starych śladach, czyli szutrami przez bardzo malownicze, drewniane wsie: Dublany, Mostowlany. Jest tak samo pięknie, jak poprzednim razem. W jednej z wiosek zatrzymujemy się celem uzupełnienia płynów. - Raf, swędzi mnie niemożebnie! I mam jeszcze więcej bąbli! - Pokaż! Nie jest fajnie: Wypijam zakupione wapno, podwójną porcję, może pomoże? Jedziemy dalej, usiłuję nie myśleć, jak mnie swędzi… Chcemy zatrzymać się w Kruszynianach, meczet już widzieliśmy, ale chcieliśmy znów spróbować tatarskiego pierekaczewnika ![]() W Łosinianach szuter zamienia się w piękny asfalt – tego w 2013 tu nie było! - Jagna, nie będziemy przecież jechać tym asfaltem , pojedźmy sobie bokiem przez Ozierany, taki ładnych piach… - Raf, sprawdź lepiej, jak dojechać do najbliższego szpitala… Ja chyba powinnam dostać zastrzyk antyhistaminowy… Od kilkunastu minut czuję, jak twarz puchnie mi pod kaskiem. A usta mam już lepsze niż pani Minge z panią Siwiec razem wzięte. Tylko mniej symetryczne ![]() Zaczynam się na serio niepokoić, wysypka nie znika, tylko przechodzi w opuchliznę. Jesteśmy hen, hen od cywilizacji, a ja mam przed oczami wizję puchnącej tchawicy i w konsekwencji duszenia się… - Mamy 40 km do szpitala w Sokółce, dasz radę? - A mam inne wyjście? Odpuszczamy szutry, suniemy asfaltem. Dojeżdżając do Krynek widzimy aptekę i pytamy, czy przyjmuje gdzieś jakiś lekarz, powinien mieć na stanie zastrzyk. Owszem, przychodnia czynna. Przychodnia w drewnianym domku, ale nowoczesna i schludna. I ciekawy (przynajmniej dla mnie) sposób zwracania się do ludzi: Pielęgniarka: Co dolega? Jagna: Coś mnie wysypało, spuchłam strasznie… Jesteśmy w podróży... P: A stać może? Poczekać w kolejce może? Słabo jej? J: Znaczy mi? Nie, mogę poczekać… P: To niech się rozbierze i pokaże tę wysypkę. i po chwili: PANI DOKTOR!! Mamy nagły przypadek!!! cdn.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
|
|
|
| Narzędzia wątku | |
| Wygląd | |
|
|
Podobne wątki
|
||||
| Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
| Drang nach Westen, czyli tym razem wschód jedzie na zachód! | jagna | Trochę dalej | 71 | 09.07.2015 00:52 |