08.10.2016, 23:38 | #91 |
Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Lisków
Posty: 250
Motocykl: TransAlp PD06/PD10
Online: 6 dni 19 min 58 s
|
Zachód słońca na jeziorem wymiata .
Ps. Emek, kiedyś na a zgłoszę się,abyś wrzucił mi ślad Waszej drogi przez KGZ iTJK,ok?Jeśli się dobrze ułoży,chciałbym w przyszłym roku powtórzyć wypad w tamte strony. |
09.10.2016, 12:21 | #92 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Toktogul - Szymkent
Rano budzą mnie jakieś.hałasy. Słyszę sporo głosów, tętent kopyt i hałas samochodów. Co jest kurwa Wyłażę z namiotu jest coś pomiędzy 4 a 5. Rozglądam się dookoła i widzę kilka samochodów, ludzi na koniach i osłach. Niezły ruch. Wszyscy z siatkami, podbierakami i sprzętem do połowu ryb. Dostrzegam też naszych przyjaciół z wczorajszego wieczora. Zaciekawiony zbiegowiskiem ruszam w ich kierunku obczaić o co kaman. Okazuje się.że w pobliżu naszego obozu chyba z pół wioski nastawiło się na rybałkę. Michał też się.pokazał i razem idziemy do zbiegowiska. Narodu chyba ze 30 osób albo lepiej. Właśnie kończą połowy. Przez całą noc złapali jedną sztukę. Ja pitolę., jedną tylko dopytuję. No jedną.i to niewielką. Hmm dla mnie spora. Obowiązkowo muszę.zrobić sobie fotę ze zdobyczą. OK. Tubylcy domagają się.żebym jeszcze z tą rybą.wlazł na osła bo na foci będzie to lepiej wyglądać. Z osła rezygnuję bo to złośliwe bestie. Ale fota z rybą jest. Ciężkie bydle. Waży z 10 kg to chyba tołpyga ale nie jestem ekspertem. Dobra koniec szopki. Wszyscy rozjeżdżają się z łowiska w kierunku domostw. Podchodzi do mnie jeszcze 2 tubylców, proszą o fajkę i zapytują czy aby nikt nas nie niepokoił. Odpowiadam że wszystko git. Gdyby co to wal do nas. Nikt nie ma prawa was tu ruszyć. Ochrona kuwa. Uśmiałem się. Ale to całkiem miłe. Szybkie śniadanie ale okazuje się.że nie mamy wody. Przypomniałem sobie że zabrałem filtr do wody nie wiem na jaką cholerę ale jednak się.przydał. Herbata, kawa i ruszamy przed siebie. Chłopaki ruszyły przodem a ja coś.zamarudziłem po drodze. Kurcze nie widzę ich. Gaszę moto ale nie słyszę.nigdzie motocykli. Dobra spokojnie w kierunku asfaltu. Gdzieś ich namierzę. Wybijam się.do M41 i widzę że to nie ten zjazd, którym zjeżdżaliśmy wczoraj do jeziora. Cofam się kilka kilosów do wczorajszej trasy. Widzę chłopaków stojących pod sklepem. OK. Jedziemy dalej. Jeszcze postój na uzupełnienie płynów. Kupijemy wodę i batony i dalej. Jedzie się.po prostu rewelacyjnie. Jest przyjemnie chłodno, droga kręta i urozmaicona, asfalt zajebisty. Zaczynamy pomału wspinać się.pod górę. Wspominano nam o przłęczach w drodze na Biszkek i chyba się.do nich zbliżamy. Przy drodze stoją.stragany z miodem. Pomału z przyjemnego chłodu robi się.po prostu zimno. Przełęcz ma ponad 3000 metrów, przy drodze leży śnieg, wieje wiatr. Ale nie ma na co narzekać jest git. Gonimy dalej w kierunku Biszkeku. MIjamy jakiś.tunel i tankujemy na stacji. Po drodze przełęczy jest kilka. W końcu wydostajemy się.już na płaskie i trafiamy na korek. Co jest? Hmmm. Szlaban i pobór opłat. Jadę pierwszy i omijamy cały korek i przeciskamy się szparą.obok szlabanu. Ktoś tam coś machał do nas ale pognaliśmy dalej. Zbliżając się do Biszkeku odbijamy w lewo drogą w kierunku Szymkentu kierując się.na przejście graniczne z Kazachstanem w okolicach Taraz. Docieramy do granicy a upał staje się.nie do wytrzymania. Znowu kole 40. Kirgiska strona miła i przyjemna. Burak po drugiej stronie każe nam stać na słońcu. W końcu podjeżdżamy do okienka ale kierują nas do budynku a tam dziki tłum. Mały ruch graniczny. Ja pierdolę. Masakra. Cały czas jakieś awantury, ktoś się.pcha, krzyki, słabo jest ale twardo stoimy. Jak już prawie docieramy do okienka woła nas jeden z żołnierzy że mamy wrócić z powrotem do okienka na zewnątrz. OK. Jakieś zamieszanie, nie wiem o co chodzi. Idę zapalić fajkę i łapie mnie mundurowy że niby mandat mi daje bo tu palić nie wolno. Kurwa a skąd mam wiedzieć że nie wolno stoję na dworze inni też.palą. W końcu daje spokój. Do tego wszystkiego wylazł pogranicznik z psem. Ja pitolę przeca mam w kieszeni ten tabak pod język. A jak to jakiś narkotyk. Kuwa, mam lekki stres ale wszystko spokojnie. Każe mi wywalić.prawie wszystko, przegląda bety. W końcu znajduje moją czołówkę i zaraz po niej drugą którą mam na backupie. Jak już zobaczył 2 sztuki to wyjeżdża żebym mu podarował jedną bo na chu.. mi 2 sztuki. Wszystko to w pełnym słońcu 40 stopni, po dupie się.leje. Weź chłopie spadaj. Nie dam. Wreszcie daje spokój, pakuję z powrotem wszystkie sakwy i przelatujemy za szlaban. Straciliśmy lekko 2 godziny więc plany się zmieniają. Zobaczymy jak daleko nam się.uda zajechać. Jesteśmy w Kazachstanie. Do Szymkentu jest ok 200 km po drodze same wiochy więc w tych warunkach będziemy musieli uważać na policję. Słabo. Gonimy dalej, droga do dupy ale w końcu poprawia się i zatrzymujemy się.przy drodze w ogromnej restauracji. W środku wreszcie chłodno i przyjemnie. Jemy i odpoczywamy. Ruszamy dalej ale wiele już dziś nie ujedziemy. Wjeżdżamy do miasta w poszukiwaniu noclegu. Trochę to trwa i nie możemy nic znaleźć. Postanawiam zostawić chłopaków i podjechać jeszcze kawałek i zapytać tubylców. Zgarnia mnie policja na radar. Podjeżdżam i pytam o hotel że niby nie wiem o co chodzi. Łapią się,.zapominając o przekroczeniu prędkości i wskazują drogę, zgarniam chłopaków i podjeżdżamy pod jakiś motel. Bierzemy dwójkę we trzech. Obiekt fajny, panie miłe. Chłodzą nam arbuza, którego pałaszujemy zapijając chłodnym piwem. Jest spoko, mamy prysznic i TV - luksus. Nynka nosi i wali na mały rekon na miasto. Niestety plan na jutro zakłada zajechać jak najdalej więc czeka nas ciężki dzień. Kładziemy się spać wsłuchując się.w przemówienie prezydenta Kazachstanu, które leci na wszystkich kanałach w TV. |
09.10.2016, 15:55 | #93 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Rano pobudka, śniadanie, pakowanie. Standardowa procedura startowa. Obok naszej noclegowni jest stacja paliw co pozwala nam załatwić wszystkie formalności przed wylotem z miasta. Pamiętając uwagi naszych tirowców spotkanych na wlocie do Kazachstanu tankujemy we wszystko co mamy bo ponoć przez kolejne 500 km nie ma stacji. To nieprawda ale o tym przekonamy się po drodze. Stacje są ale odległości pomiędzy nimi są spore. Wylatujemy na M32 i gonimy w kierunku Aktobe. Navi pokazuje 504 km do zakrętu. Ja pitolę, będzie nudno. I tak też jest. Długa niekończąca się prosta. Co najwyżej mały łuk się.zdarza ale pilnujemy się.coby nie przekraczać 110 km. Nie mamy ochoty na kontakty z tutejszą policją. Droga się dłuży niesamowicie, nad stepem krążą drapieżne ptaki. Kilka leży też.martwych przy drodze. Jedyna atrakcja to wielbłąd na drodze.
Żle sie nawija kilometry w Kazachstanie. Zmęczenie jest szybsze i bardziej dotkliwe niż w górzystym Kirgistanie czy Tadżykistanie. Jest po prostu do dupy. Mamy jakieś 1700 km do ruskiej granicy. Dzisiejszy dzień można śmiało nazwać dniem drogi. Cały czas jedziemy prostą jak stół drogą M32. Po drodze zajeżdżamy na mały popas do miasta, które M32 omija. Wbijamy się w centrum ale kasy nam brakuje i szukamy jakiegoś banku lub bankomatu. Niestety jest wolny dzień i nici z wymiany. W końcu znajdujemy bankomat, który rabotajet i kasa jest. Szukamy miejscówki na popas. Miły lokales zapytany o knajpę szybko wskakuje do swojej maszyny i każe podążać za sobą. Doprowadza nas do restauracji. Teraz odrobina wyobraźni. Trzech brudnych, spoconych, śmierdzących motocyklistów wbija się.do ekskluzywnej knajpy gdzie Panie są w sukniach a Panowie w koszulach i garniakach. Czujemy się.co najmniej obco w tym miejscu tym bardziej że stanowimy lekką sensację.na dzielni. Zamawiamy żarcie i w oczekiwaniu chłodzimy się.w klimatyzowanych pomieszczeniach lokalu. Żarcie znakomite. Zauważyliśmy wtedy że nigdzie po drodze azjatyckiej nie spotkaliśmy ludzi otyłych. W tej knajpie było ich niestety większość. Po posiłku wylatujemy dalej i mamy zamiar minąć Bajkonur i poszukać noclegu. Docieramy wreszcie do kosmodromu. Stoi w polu. Wrażenie robi gigantyczna wręcz ilość linii energetycznych prowadzących do obiektów. Tankujemy i zbieramy się do zjazdu w step na nocleg. W końcu zjeżdżamy chcąc odjechać jak najdalej od drogi. Jedzie się źle. Podłoże jest dziwne z wierzchu twarde a pod spodem kopny piach. Ciężko manewrować bo kępy roślinności powodują że podbija koła, które potem zapadają się.w piachu. Chcemy zajechać za wzniesienie przed nami ale w końcu odpuszczamy bo droga to tylko złudzenie że tam gdzie zakładamy kończy się.górka. Moglibyśmy tak i cały dzień jechać i nie dojechać. Stajemy w stepie i rozbijamy obóz. Słońce pomału zachodzi i dzień się kończy. Zrobiliśmy dziś.ponad 700 km. To był długi nudny i męczący dzień. Kolejny nie zapowiada się.lepiej. |
09.10.2016, 16:59 | #94 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
No to jedziemy dalej.
Wstajemy wcześnie i trzeba powiedzieć że jest rześko. Wpadamy do Aralska, wymieniamy kasę i jedziemy na stację zatankować. Okazuje się.że Michałowi coś nagle wsysa olej w Tenerce więc stoimy na stacji i dolewamy po tankowaniu. Motocykle też palą sporo więcej. Za przyczynę.tego stanu uznajemy paliwo, które zatankowaliśmy wcześniej. Ja spaliłem całe ale Michał ma jeszcze pełen baniak, który przeznaczamy na paliwo do kuchenki. Zapomniałem o tym że wczoraj spotkaliśmy zajebistych chłopaków na katach 690, którzy nie bez problemów technicznych jadą 3 miesiąc z Europy do Azji.Niemiec i Szwed twarde chłopaki. Zrobiły ponad 500 km po dnie aralskiego z czego znaczna część w kopnym pachu. Pamiątkowe fotki też były. Za naprawę aralskiego wzięli się.Duńczycy i chłopaki mówią że zbiornik powoli się.napełnia. Kto wie może jeszcze wróci do dawnych rozmiarów. Gonimy dalej i widzę że z naprzeciwka napiera na nas maluch. Ja pitolę maluch w Kazachstanie Ale maluch jedzie na polskich blachach. No to już musiałem go zatrzymać. Stajemy i okazuje się.że to Arkady Fiedler dyma do Azji Centralnej. Zajebiste spotkanie w końcu jakaś atrakcja. Rozmawiamy chwilę ale Arkady ma plan i musi gonić.dalej. Zajebiście spotkać naszych na kazachskim zadupiu. BTW to już przedsięwzięcie biznesowe. Arkady jedzie maluchem a za nim leci ekipa filmowa busem, która akurat gdzieś się zawieruszyła. Pytamy Arkadego o stacje paliw i żarcie i okazuje się.że wkrótce coś będzie. Zatrzymujemy się.na popas w lokalu. Wrzucamy na szybko zupo/drugie i zbieramy się.do wylotu. Przed knajpą spory ruch bowiem w pobliżu nie ma zbyt wiele miejsc na odpoczynek. Zajeżdża motocyklista na nowiuśkim goldasie. Leci z plecakiem z Samary. To uzbecki motocyklista z Taszkientu. Jedzie w samej zbroi i zachwala to rozwiązanie. Mam inne zdanie i tłumaczę że jak lecę w kurtce to wiatr mnie owiewa i jak jestem spocony i jest mi przyjemnie chłodno. Jaki wiatr? U mnie nic nie wieje. Hmmm. No OK, na goldasie może i nie wieje. Gonimy dalej w poszukiwaniu paliwa. Stacja jest daleko ale w końcu udaje się.nam do niej dojechać a tu zonk. Brak paliwa. Gość na stacji zeznaje jednak że tu kolega obok (wskazuje na budynek sto metrów dalej) ma paliwo i chętnie sprzeda. Za chwilę.pojawia się sam zainteresowany oferując benzynę. Nie chcemy jednak lać tej benzyny bo nie wiadomo co to może być. Tankuję z zapasowego Rotopaxa i jedziemy dalej. Jedziemy i z daleka widzą czarne, burzowe chmury. Ups. Zakładam membrany bo nie mam ochoty zmoknąć. Wkrótce wjeżdżamy w tą burzę.i opady są.bardzo intensywne do tego okropnie wieje. Planowaliśmy kolejny biwak w stepie ale przy tej pogodzie to będzie słaby pomysł. Jadąc widzimy jak zagłębienia w stepie pomału wypełniają się.wodą. Nie mamy ochoty wepchać się.w taką breję. Zresztą zjazdy z drogi też.nie ma więc lecimy dalej. W końcu docieramy wieczorkiem do miasteczka gdzie znajduję w navi jakiś.hotel przy hali sportowej. Samo miasto to jakaś.przemysłowa osada. Coś tam wydobywają ale niestety nie wiem co. W każdym razie przemysł ciężki. Wbijamy się ale cena ścina mnie z nóg 10000 Tenge. To niby ok 30$ ale jak na warunki kazachskie to majątek. Ponadto kobita mówi że nas przenocuje ale jutro przyjeżdża grupa i mamy spadać przed 6. Nie ma też śniadania. Pomysł z dupy. Jedziemy do miasta szukać czegoś innego. W końcu udaje się.nam znaleźć lokal w który nas przenocują a dodatkowo motocykle możemy zaparkować na zamykanym podwórku. Ok. Bierzemy 6500 Tenge, zajebisty pokój. Sam lokal wygląda jak pokoje na godziny ale jest w porządku. Nie mamy jednak kasy gdyż nie chcieliśmy wymieniać zbyt dużo Tenge więc lecimy do miasta do bankomatu i na żarcie zaklepując miejsca w hoteliku. Trafiamy do knajpy z super jedzeniem, w której jesteśmy nielicznymi gośćmi. Jest przyjemnie jednak po deszczu jest chłodno i cieszę się.że nie muszę spać w mokrym stepie pod namiotem. Dach nad głową się.przyda. Zbliżamy się do Rosji i postanawiamy nie lecieć na Samarę lecz jak najszybciej znaleźć się.w Rosji. Kazachstanu mamy dość na długo więc będziemy się kierować na przejście w kierunku Orenburga. |
09.10.2016, 17:34 | #95 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Już klasycznie pobudka i na koń. Nie mamy śniadania i postanawiamy zjeść je po drodze. Zatrzymujemy się.na pierwszym kafe za miastem, w którym spaliśmy. Wrzucamy naleśniki, pijemy kawę i pomału lecimy na przejście graniczne. Mijamy Aktobe zjeżdżając z M32 i szukamy stacji coby zatankować gdyż paliwo w Kazachstanie jest tanie . Stacja jest niestety jest też zajebista kolejka. Próbujemy oblecieć do kolejnej ale jej nie ma. Dopiero w Rosji. Na granicy ozywiście kolejka ale idzie dość sprawnie i wreszcie z ulgą stajemy na ruskiej ziemi. Od granicy mamy ze 40 km do miasteczka w którym możemy zatankować. Ja lecę już na oparach a droga jest tragiczna. Totalna wyrypa, pozostałości asfaltu. Zdecydowanie lepiej byłoby lecieć szutrem. W końcu stajemy na stacji i kierujemy się na Orenburg. Musimy w końcu załatwić naprawę Nynkowych kufrów. Wjeżdżamy do miasta i zaczynamy poszukiwania swarsika, który pomoże nam pospawać stelaże.
Zatrzymujemy się.w knajpie i chętni do pomocy rosjanie szybko dają nam namiary na spawacza, który za godzinę pojawi się w warsztacie. W takim razie jemy obiad aby nie czekać o pustych żołądkach. Znajdujemy warsztat ale gościa nie ma. Dzwonię do niego i mówi abyśmy poczekali bo wkrótce dojedzie. Zajmuje mu to kolejne pół godziny. W końcu się.pojawia i zabiera się.za robotę. BHP na najwyższym możliwym poziomie czyli okulary Armani i klapki. Naprawę udaje się.przeprowadzić dość szybko i wyjeżdżamy. Dolatuję.do głównej drogi ale nie ma chłopaków. Czekam bo może zatrzymały ich światła ale nie docierają więc wracam. Okazuje się że Nynek musił wrócić ledwo po wyjeździe bowiem stelaż poprowadzony pod błotnikiem obcierał. Drobne poprawki i już jest OK. Lecimy dalej. Okazuje się.że mieścina w której naprawialiśmy motocykl (Sol-Ileck)to jakieś uzdrowisko. Mają tam słone jezioro słynące z leczniczych właściwości. Wszędzie stoją ludzie proponujący noclegi no ale my musimy jeszcze podgonić. Mijamy Orenburg i kierujemy się.na Samarę. Przystajemy po drodze zrobić zakupy i szukamy biwaku. W końcu zjeżdżamy z drogi i znajdujemy fajną miejscówkę nad rzeczką nad którą się rozbijamy. Jest przyjemnie i spokojnie. |
09.10.2016, 18:18 | #96 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Ruszamy po śniadaniu i lecimy do Samary. Chcemy kupić olej do Tenerki. Samara jest ogromna. Na krzyżowce zatrzymuje nas policja. SPrawdzają kwity. W zasadzie nie wiadomo czemu nas zatrzymali jechaliśmy powoli w kolumnie aut. Rutynowa kontrola i lecimy do miasta szukać sklepu z olejami. Zjeżdżamy chyba całe miasto kręcąc się.w kółko i wreszcie znajdujemy olej w sklepie z łodziami. Mają tylko 1 litr w cenie z kosmosu. Odpuszczamy. Jest straszny upał a straciliśmy tyle czasu że jesteśmy głodni.
Wpadamy do klubu fitness gdzie jest restauracja. Lokal zajefajny, ogromna sala z oknami wychodzącymi na WOłgę Wrzucamy hamburgery z argentyńskiej wołowiny w zajebistej rosyjskiej cenie. Hamburgery zaiste bardzo smaczne. Jest popołudnie i musimy nadrobić stracony czas. Sporo czasu zabiera nam wylot z Samay w kierunku na Penzę. DO Penzy mamy ok 400 kilosów i już wiemy że nie damy rady tam dojechać jest popołudnie i zaraz trzeba będzie szukać noclegu. Gonimy więc chcąc ujechać możliwie daleko. Jedziemy wzdłuż Wołgi i przy drodze stoi kupa samochodów z których sprzedają.wędzone i świeże ryby. Śmieszą mnie napisy „ryba w maszynie”. Przychodzi mi do głowy że po tygodniach jedzenia mięsa fajnie byłoby wrzucić rybkę. Stajemy i kupujemy wędzonego suma. Pogoda się zmienia zbierają się.ciężkie chmury i zanosi się na deszcz. Zawsze uważam że lokales wie wszystko najlepiej. Pytam więc sprzedawcę ryb czy będzie padać. Będzie, na bank. Zakładam więc membrany i lecimy dalej. Deszcz w końcu przychodzi ale nie ma tragedii. W końcu zmęczeni zjeżdżamy z głównego traktu i jedziemy w krzaczory rozbić obóz. Znajdujemy miejscówkę ale doopy nie urywa. Wysokie trawy, komary obok bagno. Generalnie mokro. Trudno. Jest jak jest i lepiej nie będzie. Rozbijamy namioty i wciągamy zakupionego wcześniej wędzonego suma. Smaczny ale tłusty jak cholera. Jutro w planie przelot za Moskwę. Aby tego dokonać będziemy musieli pokonać ponad 800 kilosów. Będzie ciężko. |
09.10.2016, 19:20 | #97 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Krzaki przez Penzą - Krzaki za Moskwą
Dzisiejszy dzień zaczął się.słabo. Jak się obudziłem ziąb był zajebisty do tego wszystko mokre. Wilgoć jak cholera. Ruszamy i kierujemy się.na Moskwę. Nynek rzuca żeby oblecieć dołem drogą A107. Nie podoba mi się to rozwiązanie bo wszyscy z którymi rozmawiałem stanowczo odradzali tą drogę i sugerowali wyłącznie MKAD jako drogę przelotu przez Moskwę. Nie upieram się.jednak MKADem już lecieliśmy i może warto sprawdzić dla potomności nową opcję. Dzisiejszy dzień to typowy dzień drogi. Gonimy nawijając kilometry. Wreszcie dobijamy się do A107. Powiem jedno. Masakra. Cała droga jest w remoncie, poprzecinana przejazdami kolejowymi. Gigantyczne korki, które dzięki temu że lecimy jednośladami udaje nam się.w miarę.sprawnie omijać. Tak czy inaczej cała przebitka zajmuje zajmuje nam półtorej godziny. Jesteśmy jednak wykończeni. Za nami ponad 700 km. Chcemy przejechać jeszcze kawałek aby znaleźć jakąś fajną.miejscówkę na nocleg. W końcu zjeżdżamy w prawo bo widzimy na mapie jeziorko i może uda się rozbić biwak nad wodą. Niestety się.nie udało. Wracamy do głównej drogi M1 lecącej z Moskwy przez Białoruś do naszej granicy i szukamy dalej. Wreszcie zjeżdżamy w lewo na pierwszym skrzyżowaniu. Następnie skręt w krzaczory i rozbijamy się.w wysokiej trawie. Miejsce kiepskie ale zrobiliśmy kupę kilosów. Nie będziemy wybrzydzać. Nawinięte ok 850 km. I filmik z podsumowaniem. |
09.10.2016, 19:52 | #98 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Kolejny etap to przejechanie najdalej jak się da przez Rosję i Białoruś. Ranek jest mokry i zimny. Śniadania brak więc szybka zbiórka i wylatujemy. Kierujemy się do Smoleńska bo chcemy zobaczyć wrak samolotu czy miejsce katastrofy, sami jeszcze nie wiemy co. Jedziemy i zatrzymujemy się przed zjazdem na Smoleńsk jednak droga jakoś nam się wlokła i jest dość późno. Wjeżdżamy do miasta bo trzeba się posilić. Widzimy reklamy Makdonalda i tam też kierujemy swoje kroki. Przed makiem spotykamy rosyjskiego motocyklistę w wieku 60+. Poleca bazę u siebie jakby co. Dziękujemy ale nie tym razem bo musimy lecieć. Celowo zostawiliśmy sobie 3 dni zapasu w razie awarii lub problemów. Jemy hamburgery i decydujemy się na powrót na drogę.bez szukania w Smoleńsku miejsca katastrofy lotniczej. Tankujemy i oczywiście gubimy drogę . Musimy zawrócić i skierować się.na właściwą trasę. Przed nami granica rosyjska, której nie ma więc nie zatrzymujemy się tylko lecimy przez Białoruś w kierunku polskim. Na Białorusi wietrznie i mokro. Powtarza się scenariusz z drogi w tamtą stronę. Wieje jak cholera i jest zimno. Temperatura w okolicach 8 stopni. W zasadzie nic ciekawego się nie dzieje lecimy dwupasmową autostradą. Wreszcie zmęczenie daje znać o sobie i zaczynamy rozglądać się za noclegiem. W końcu go znajdujemy. Wbijam do środka ale już widzę.że tanio to tutaj nie będzie ale namioty mokre, jesteśmy przemarznięci przyda się ciepła kąpiel. Bierzemy apartament za 85$. Logujemy się, motki na parking obok i wbijamy do drewnianej knajpy znajdującej się.na terenie.
Jemy zajebiste steki i zapijamy browarkami i wódką za grosze. Rachunek w milionach. W dobrych nastrojach ładujemy się do wyrek. Jutro dalsza część trasy przez Białoruś i wjazd do Polski. |
09.10.2016, 20:22 | #99 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Dzisiaj plan zakłada że dotrzemy do domów. Mamy już niedaleko. Ciąg na bazę włączony i znów nudną autostradą lecimy w kierunku przejścia w Terespolu. Droga mija mi bardzo szybko i w zasadzie nie wiadomo kiedy docieramy na przejście graniczne. Kolejka jak cholera. Oczywiście omijamy wszystkich i stajemy na czele kolejki bez jakichkolwiek awantur ze strony czekających na wjazd. Cofa nas jednak pogranicznik i każe jechać na koniec. Droczymy się.z nim chwilę ale nie daje za wygraną . Polacy w kolejce mówią nam żebyśmy objechali jeszcze raz kolejkę a oni wpuszczą nas na przodek przed własne auta. Tak też czynimy i przelatujemy w zasadzie bez żadnych problemów przez białoruską granicę. Nasza to tylko formalność. Jesteśmy w Polsce.
Natychmiast zjeżdżamy do baru na obiad. Po posiłku trzeba się będzie rozstać. Każdy bowiem uderza inną drogą w swoim kierunku. Spędziliśmy ze sobą prawie miesiąc. Dziwnie tak będzie teraz gonić bez towarzyszy. ALe cóż trzeba się zbierać bo do domu mam ok 300 km a chłopaki jeszcze dalej. Szybkie pożegnanie i każdy oddala się w swoją stronę. Dzięki Panowie za towarzystwo. Mam nadzieję.że jeszcze się uda wspólnie pyknąć jakiś wyjazd, bo ekipa z nas zgrana. Krótkie podsumowanie wyjazdu z mojej perspektywy: Najechane: 14800 kilometrów Całkowity koszt całej wyprawy (w tym wizy i ubezpieczenia): 5500 pln Średnie spalanie: 4,9 l/100 km Najdłuższy dzienny przebieg: 1020 km Średni dzienny przebieg: ok 500 km Chciałbym jeszcze na koniec podziękować Samborowi za dobre rady i tracka, jak również Piastowi i Henremu za cenne informacje, które były pomocne w planowaniu, przygotowaniach do wyjazdu jak i samej podróży. Dzięki Panowie. Jeśli ktoś ma czy miałby jakieś.pytania to proszę.pisać w wątku tak aby czytający relację mogli się z nimi zapoznać i ewentualnie wykorzystać te informacje w przyszłości. Dzięki za uwagę. Mam nadzieję, że się podobało. |
09.10.2016, 20:42 | #100 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Dzięki
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
"MoToGascar 2016" - motocyklem przez Madagaskar" | Sub | Trochę dalej | 50 | 09.08.2016 14:20 |
Slajdowisko "Afrą na Pamir" w Białymstoku 20.02.016 | sluza | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 16 | 24.02.2016 08:15 |
"Helpfl Staf", czyli technologia rejli w służbie Lejdis | ucek | Lejdis | 25 | 15.09.2010 21:52 |