19.11.2009, 00:08 | #141 | |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Warzno
Posty: 245
Motocykl: RD07
Przebieg: 61 tyś
Online: 2 miesiące 1 tydzień 6 dni 12 godz 20 min 53 s
|
Cytat:
a że czekam na kolejne części Twojej opowieści to już chyba nawet pisać nie trzeba |
|
19.11.2009, 02:31 | #142 |
Zarejestrowany: Dec 2008
Miasto: Wodzisław Sląski
Posty: 161
Motocykl: RD07a
Przebieg: 55000
Online: 3 tygodni 3 dni 38 min 12 s
|
I znowu dzisiaj będę niewyspany, a jednocześnie ciekawy, co dalej....Sie ma.
|
19.11.2009, 21:31 | #143 |
Zarejestrowany: Nov 2009
Miasto: Śląsk
Posty: 6
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 11 godz 45 min 18 s
|
Poprostu brak słów... nie pamiętam żebym kiedykolwiek z taką niecierpliwością czekał na kolejną część czegoś... jak narazie jedna z najlepszych powieśći podrózniczo-przygodowych jakie kiedykolwiek czytałem...a że momentami się smieje do łez to się wytnie... dajesz stary dalej
|
20.11.2009, 01:45 | #144 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 38 s
|
Panowie. Wielkie dzięki. Bardzo się ciesze, że tak pozytywnie przyjęliście te wypociny
|
20.11.2009, 10:15 | #145 |
buszujący w zbożu
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Szczecin
Posty: 678
Motocykl: RD07
Przebieg: 33.000
Online: 1 dzień 13 godz 40 s
|
Jak mówił Frank Lucas w filmie American Gangster ... "Swój chłop" jesteś Czosnek, swój chłop ... i za to pełen szacun.
__________________
Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale tylko niektórzy spoglądają w gwiazdy. |
20.11.2009, 11:25 | #146 | |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Raczyce/Wrocław
Posty: 2,015
Motocykl: RD04
Przebieg: 3 ....
Online: 1 miesiąc 21 godz 53 min 22 s
|
Cytat:
dawać dawać dawać
__________________
AKTUALNIE SZUKAM PRACY!!! ale nadaję się tylko na szefa |
|
20.11.2009, 22:31 | #147 |
Zarejestrowany: Nov 2009
Miasto: Gdańsk
Posty: 3
Motocykl: pasażerka Aprili RSV
Online: 0
|
O żesz w mordę!!! Wyprawa i opis rewelacja Pełen szacun. Czytam z wypiekami, dzieci zaniedbuję... Książkę kupię na pewno, niech mąż też ma coś z życia hehe No i oczywiście czekam na c.d.
|
20.11.2009, 23:47 | #148 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 38 s
|
Dzień dwudziesty piąty
Pakujemy się w deszczu i wracamy na „drogę”. Przez godzinę przejechaliśmy 30km. Tłuczemy się po dziurach a najbardziej irytuje nas fakt, że jedziemy wzdłuż nasypu z nowiutkim asfaltem. Niestety oddzielony jest od nas zwałami piachu oraz rowami. W samym Aktobe trafiamy za korek. Zapytany policjant odpowiada, że powodem wstrzymania ruchu jest wizyta prezydenta, który przyjechał…… otworzyć nową drogę. W milczeniu pojechaliśmy dalej. Po godzinie błądzenia w Aktobe jedziemy w kierunku na rosyjski Orenburg. Przy papierkach znów jakiś młody celnik zaczyna coś do nas szeptać lecz szybko przestaje gdy zbiera się więcej osób. Wracamy z papierami do kontroli bagażu a tam znów młody urzędas woła nas do kanciapy i zaczyna. – Wracacie z Tadżykistanu…. ajajaj. Kraj niebezpieczny, duży przemyt broni, narkotyków i rubinów. Powinienem wam bardzo dokładnie przeszukać bagaże ale widzę, że jesteście zmęczeni więc was puszczę. My jednak okazujemy się wyjątkowo odporni na pojmowanie delikatnych aluzji. Twierdząc, że nic nie kapuję wychodzę z kanciapy. Po chwili wypada Bartek zwijając się ze śmiechu. Okazało się, że zdesperowany urzędnik wyciągnął banknot i macha nim przed Bartkiem. - dla mnie Naprawdę? Dziękuje!! – z tępym wyrazem zadowolenia na pysku Bartek sięga po banknot. Czara goryczy urzędnika przelała się gdy wyciągnęliśmy się na ławce przed jego okienkiem prowadząc nieskrępowane rozmowy o życiu. Jako, ze zrobiło się już ciemno a deszcz nadal pada pytamy się o jakiś hotelik. Jedziemy 90 km pod wskazany adres. Jest to motel głównie dla kierowców ciężarówek. Motocykle zostawiamy w motelowym garażu. Czas na pierwszy od Ukrainy prysznic. Po kolei włazimy do kabiny, napawając się strumieniem gorącej wody. Nie muszę chyba mówić co z nas spłynęło… w każdym razie było to czarne, z kożuchem i chyba zaobserwowałem pierwsze oznaki samodzielnego życia. Rozdział szósty Kierowca Łady Samary nie wybacza błędów Dzień dwudziesty szósty 2.jpg W Rosji widać już pierwsze objawy pięknej złotej jesieni więc jedziemy w słońcu zachwyceni krajobrazem. 1.jpg W Orenburgu milicja na każdym rogu. Okazuje się, że do miasta przybył nie kto inny jak sam…….Prezydent Kazachstanu !!!! Ileż to będzie nowych tematów na plakaty!!! 3.jpg Za Toliatti przekraczamy przepiękną Wołgę, która bardziej przypomina morze niż rzekę. 4.jpg Przez most na Wołdze jedziemy w korku. Rosjanie są bardzo pomysłowym narodem. Z jednego pasa zrobili 3. 1 właściwy a oprócz niego jeden na poboczu i trzeci na lewym pasie. 5.jpg Zatrzymujemy się w przydrożnym barze na szaszłyka. Za barem jest ogródek, w którym trwają różne imprezy. Przy motocyklach zagaduje nas jeden z uczestników odbywających się tutaj urodzin. Okazuje się , że służył kiedyś w Legnicy i bardzo miło to wspomina. Zwłaszcza jak go nasi spili na warcie oraz jak handlował zużytymi czołgowymi akumulatorami. 6.jpg Dzień dwudziesty siódmy 7.jpg Z Penzy kierujemy się na Tambow. To nie jazda! To walka o przetrwanie! Pamiętaj synu, jeśli choć na 1/10 sekundy zawahasz się przed wyprzedzaniem to na twoje miejsce od razu znajdują się 3 Łady i to na ogół jednocześnie. Przetrwają najlepsi. Reszta nie zasługuje na to by żyć.. 1a.jpg 2a.jpg Tego dnia nic szczególnego się nie wydarzyło. Jedynym urozmaiceniem był pościg policjanta za Bartkiem. Kiedy wyjeżdżaliśmy spod knajpy po obiedzie zauważyłem, że na głównej drodze jedzie za mną radiowóz. Zwolniłem i jadę sobie powoli. Bartek nie widząc policji wystrzelił do przodu. Ja zwolniłem, policjant też. Ja przyspieszam, policjant też. Acha. Czyli to tak… Zwolniłem do… w zasadzie nie wiem do ilu zwolniłem bo przecie prędkościomierz nie rabotajet. W każdym razie jechałem jak pierdoła. W końcu policjant nie wytrzymuje i włączając koguta rusza w pościg za Bartkiem. Rządny taniej sensacji cisnę za nimi. Policaj dopada w końcu Bartka. Zatrzymałem się w bezpiecznej odległości i obserwuję bieg wydarzeń. Widzę jednak, ze Bartek obrał słuszną taktykę na biednego idiotę. Co chwilę widzę tylko jego bezradne unoszenie rąk. Taktyka okazała się skuteczna więc bez strat finansowych jedziemy dalej. 3a.jpg Przed Woroneżem jedziemy przez piękne jesienne lasy a że robi się ciemno rozbijamy się na noc w brzozach za cmentarzem. 4a.jpg Dzień dwudziesty ósmy. 2b.jpg Kiedy po dłuższej jeździe wjeżdżamy na rondo zatrzymuje nas stojący tam policjant. - Mówicie po Rusku ? - Da da kanieszna!!!! - Noo to były napisy mówiące o tym, ze strefa zamknięta. Będzie sztraf! Może ze zdumienia a może z powodu napromieniowania milicjant odpuszcza i każe jechać dalej. 3b.jpg 4b.jpg Tym samym osiągamy granicę z Ukrainą. Ostatnie kilometry w Rosji to prawdziwa magia. 5b.jpg Jedziemy przez małe wioseczki przy zachodzącym słońcu. Nad polami wisi pięknie pachnący dym z palonych liści. Na jeziorze, w którym odbijają się ostatnie promienie słońca kołysze się czarna sylwetka łódki ze stojącym w niej wędkarzem. Te ostatnie kilometry odkleiły mnie zupełnie od rzeczywistości. Granica poszła bardzo sprawnie. Dłuższa rozmowa była tylko z rosyjskim wojakiem, który 15 razy z prędkością kałacha pytał czy aby na pewno nie mamy broni i narkotyków. Zwłaszcza z brakiem narkotyków nie chciał się pogodzić twierdząc, że wszyscy motocykliści ćpają. Jego nadzieję obudził woreczek z proszkiem do prania u Bratka w kufrze (nie pytajcie po co Bartek brał proszek do prania bo nie wiem). Jednak nie przystał na moją sugestię aby se wciągnął ścieżkę przez studolarówkę w ramach analizy. Śpimy gdzieś na łące. 6b.jpg Rozdział siódmy Czyli: Wszystko co fajne szybko się kończy Na Kijów jedziemy prostą, pustą a co najlepsze, świetnej jakości drogą a , że do tego otaczają nas piękne widoki to jazda jest czystą przyjemnością. 1c.jpg Po drodze zatrzymujemy się na chwilę w Głuchowie, gdzie jest piękny pałac oraz drewniany gród wyglądający jak Mirmiłowo. (Niech CO krwawy Hegemon!!!? - to jest test na znajomość klasyki ) Wbijamy się na czteropasmówkę, którą jedziemy już do samego Kijowa. Kijów to potężne i nowoczesne miasto. Nad płynącą przez miasto Diesną powstaje nowe miasto. Taki jakby Manhattan w wydaniu wschodnim, czyli kupa złota, łuków i kopuł maści wszelakiej. W pewnym momencie, na zatłoczonej 3-pasmówce pojawia się nasz zjazd. Bartek zjeżdza w ostatniej chwili, ja wyprzedzając akurat ładę drugim pasem nie zdążam. Zjeżdżam w kolejny zjazd, którym dostaję się na właściwą drogę. No i owszem kierunek mam dobry tylko kur.. zwrot przeciwny a że jest to 3-pasmówka przedzielona murem nie mam szans zawrócić. No i zwiedzam sobie Kijów próbując wrócić na właściwy tor. W końcu gdzieś tam skręciłem, gdzieś nawróciłem, gdzieś się wepchałem przez przejście dla pieszych i wróciłem do czekającego Bartka aby kontynuować jazdę we właściwym już kierunku. Po 3 godzinach i 50km nadal jesteśmy w Kijowie... W końcu udało nam się wydostać ze stolicy i pod wieczór minęliśmy Żytomierz. Zimno, mokro i ciemno. W tych pięknych okolicznościach przyrody wjeżdżamy głęboko w las na ostatni nasz nocleg pod namiotami. 3c.jpg Dzień trzydziesty Po zwinięciu po raz ostatni obozu jedziemy na Równe, Dubno i Beresteczko. Im bliżej granicy tym biedniej ale jednocześnie, przynajmniej dla mnie piękniej. No ale ja mam skrzywienie na punkcie naszych dawnych kresów. Zanim ich zauważyliśmy trzaskają nam 2 zdjęcia laserowym radarem. Mamy 80 na 40 więc oczywista będzie sztraf. Otrzymujemy zaproszenie do radiowozu gdzie milicjant informuje nas o potworności naszego przestępstwa i wysokości mandatu. Mówi o wysokości mandatu (co ciekawe nie płatne do łapy ale przelewem) oraz o 9 punktach karnych. Właśnie te punkty nas zaniepokoiły bo nie byliśmy pewni czy Ukraina podpisała z Polską umowę w tej kwestii. No ale pan milicjant nieszczególnie chciał dać nam mandat. Zdecydowanie bardziej interesowało go wypisanie upomnienia. Za ten szlachetny czyn otrzymał po 10$ od łba (na propozycję 10$ za dwóch zareagował parsknięciem) 1d.jpg Stamtąd już rzut beretem do Niestanic gdzie właśnie chcieliśmy się dostać. 2d.jpg 3d.jpg Jesteśmy w delikatnym szoku kiedy zapytani starsi ludzie pamiętali pradziadka. Żeby było jeszcze ciekawiej, na lokalnym cmentarzu spotkalismy... Zygmunta Chajzera Z Niestanic szybki przejazd do Rawy ruskiej na przejście graniczne. W tym momencie dziękujemy Bogu, że jedziemy motocyklami. Kolejka aut ciągnie nie na kilometry. Zagadani ludzie oświadczają, że stoją od rana (jest ok. 21 w nocy) Przy okienkach podziwiamy odbywający się tutaj cyrk. Ukraińskie celniczki otwierają okienka kiedy mają ku temu kaprys. Jak kaprysu akurat nie mają, plotkują sobie radośnie i malują oczka. Gdy w końcu okienko otworzą. Przyjmują paszporty, z których do uchylonej szufladki wpadają wszelkiego rodzaju banknoty. Po załatwieniu pieczątki, bokiem podjeżdżamy pod ostatni szlaban gdzie wyskakuje do nas z pyskiem wojak, wrzeszcząc, że kolejka jest, że będzie mandat za jeżdżenie bokiem i że mamy zjechać na bok i czekać Bóg wie na co. 1e.jpg Jedziemy jednak troszkę naokoło chcąc pozachwycać się jeszcze Zamojszczyzną. No i tak jakoś wyszło, że wylądowaliśmy w Sandomierzu. Kiedy zsiadamy pod zamkiem z motocykli. Słyszymy za plecami głos - Witam Panów. Głos wydobywa się z eleganckiego Pana w garniturze i ciemnych okularach. Pożegnawszy się, Jojna pojechał w swoja stronę, a my skoczyliśmy jeszcze na naleśniki na rynek. Po naleśnikach ruszyliśmy w drogę aby pokonać ostatnie kilometry tego wyjazdu. W Krakowie zatrzymaliśmy się jeszcze na stacji benzynowej gdzie zrobione zostało ostatnie wspólne zdjęcie. Uścisk rąk i już każdy na własną rękę powrócił do rzeczywistości. Tym samym wyprawa dwóch leszczy dobiegła końca Na tej wyprawie zdobywaliśmy pierwsze szlify w turystyce motocyklowej więc proszę czytać ta relację biorąc poprawkę na postrzeganie rzeczywistości przez takiego właśnie motocyklowego leszcza…. Hmmm … w zasadzie to taka informacja powinna znaleźć się chyba na początku…… Z poważaniem Bartek und Czosnek PS. Przepraszam za "zamerykanizowanie" niektórych nazw miejscowości ale na wyjeździe korzystaliśmy z węgierskiej mapy z taką a nie inną pisownią, co z rozpędu przeniosłem do relacji. Ostatnio edytowane przez czosnek : 15.02.2012 o 14:58 |
21.11.2009, 00:37 | #149 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Gdańsk
Posty: 1,155
Motocykl: exc 250 2T :)
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 4 dni 12 godz 15 min 2 s
|
Super
|
21.11.2009, 01:33 | #150 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Gdańsk
Posty: 77
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 tydzień 3 dni 13 godz 10 min 21 s
|
no i chwilowo, mam nadzieję, nie będzie czego czytać wieczorami...
za to będzie można robić powtórki ) wielkie 'dzięki' za przybliżenie oddalonego świata... |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Xinjiang 2008 czyli dlaczego nie zobaczymy olimpiady... | sambor1965 | Trochę dalej | 400 | 23.02.2009 17:44 |