29.12.2016, 13:48 | #171 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
|
Skoro jesteśmy przy temacie...
Są jeszcze sraczki rozróżniane kątem wyprzedzenia zapłonu. Przykładowo: Genialny sok pomarańczowy na rynku w Marakeszu. Więc dlaczego nie z lodem. To lód na rynku nie jest z filtrowanej odkażonej wody? Kąt wyprzedzenia zapłonu: 10 minut!!!! ||| Czas reakcji: 24h Leczenie: nifuroksazyd na sraczkę, marokańskie specjały na lepsze samopoczucie. Różnej maści sery góralskie dodawane do wszystkiego w Dormitorze. Kąt wyprzedzenia zapłonu: 3 godziny ||| Czas reakcji: 2 godziny Leczenie: długa kontemplacja Zupa cud na Maramureszu - czyli zabielane flaczki, Ciorba de Burta. Kąt wyprzedzenia zapłonu: 1 godzina ||| Czas reakcji: 15 minut Leczenie: druga porcja. W sumie jest to tak dobre, że warte chwili cierpienia Aha - tyle że ja laktozę to tak nie bardzo co tłumaczy sery i zabielane zupy. Udar słoneczny w Czarnogórze. Kąt wyprzedzenia zapłonu: 2 godziny ||| Czas reakcji: 3 dni, do tego wagon innych objawów w tym totalne osłabnięcie i wysoka gorączka. Leczenie: cień, chłód, woda, powolne dochodzenie do siebie.
__________________
------------------------------------------------------ XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX ------------------------------------------------------ |
29.12.2016, 14:19 | #172 |
Zarejestrowany: Apr 2016
Posty: 410
Motocykl: RD07
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 3 godz 17 min 38 s
|
16 dni w trasie, na jakimś wypizdowie górnym dwie katoliczki mówiące po naszemu zapraszają do siebie a oni jadą dalej. No brak słów.
|
29.12.2016, 14:23 | #173 |
Przy zagorzałych katoliczkach cokolwiek więcej dopiero po ślubie
Ostatnio edytowane przez Rychu72 : 29.12.2016 o 14:34 |
|
29.12.2016, 14:33 | #174 |
Zarejestrowany: Apr 2016
Posty: 410
Motocykl: RD07
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 3 godz 17 min 38 s
|
Aha, akurat
|
29.12.2016, 14:42 | #175 |
Różnie to bywa
|
|
29.12.2016, 15:14 | #176 | |
Zarejestrowany: Aug 2011
Posty: 338
Motocykl: XChallange
Online: 6 dni 2 godz 25 min 10 s
|
Cytat:
kiedy jem (a zazwyczaj jem, bo lubię) coś takiego od razu łykam nifuroksazyd. na wszelki wypadek. szczególnie, że zazwyczaj stołuje się w miejscach gdzie tak super czysto to nie jest. mocne alko (jeżeli jest dostępne) przed snem też nie zaszkodzi |
|
29.12.2016, 15:14 | #177 | |
Stary (P)iernik
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Świeradów Zdrój
Posty: 3,769
Motocykl: XR400 , XR650L XL600V
Online: 4 miesiące 2 tygodni 6 dni 9 godz 39 min 10 s
|
Cytat:
Choć na początku nie były to miłe wrazenia i stres ,że gdzieś w drodze powrotnej mi gardło poderżną ,ale póżniej los odpłacił miło. Coś w stylu wstyd opowiadać a miło wspominać Szkoda że trzeba było do domu wracać Do postu poniżej Wtedy byłem 10 lat młodszy niż dziś :-)
__________________
Ostatnio edytowane przez Franz : 29.12.2016 o 16:00 |
|
29.12.2016, 15:34 | #178 |
Zarejestrowany: Apr 2016
Posty: 410
Motocykl: RD07
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 3 godz 17 min 38 s
|
Franz, co Ty pierdzielisz, jakby chłopaki wtedy szybciej nie wrócili to byś tam zszedł na zawał
|
29.12.2016, 17:14 | #179 | |
Cytat:
|
||
01.01.2017, 14:39 | #180 |
Dzień 17 Niedziela 14.08.2016
Noc jednak nie była do końca spokojna. Coś jest ze mną nie tak, niby nic konkretnego, ale czuję się tak ogólnie rozbity, niewyrażny. W nocy musiałem kilka razy wstawać do kibelka, wszystko za mnie leci, sraczka po prostu. Rano jestem niewyspany, zmęczony i nic mi się nie chce. Chodzić, mówić, pakować, jeść też mi się nie chce. Schodzimy na śniadanie, ale na widok Kurdaków, zbiera mi się na zwrot. Wiem jednak, że muszę coś zjeść żeby nie opaść z sił, dlatego zamawiam coś rzadkiego, czyli soliankę. Połykam dwa stoperany, może pomoże. Z wiadomych względów, zdjęć będzie teraz znacznie mniej, chociaż, żałuję żeśmy tego lepiej nie udokumentowali. Co innego mam teraz w głowie. Max znosi moją torbę z piętra, pakujemy się, znowu kibelek i lecimy w kierunku granicy. Chatbazar, Talas, Kliuczewka, Kyzył Adyr, Kenesz przy granicy, po drodze kilka razy zatrzymujemy się w krzakach – wiadomo w jakim celu. Papier toaletowy, albo ręcznik papierowy jest teraz moim artykułem pierwszej potrzeby i mam go cały czas pod ręką, ale Max ma takie wilgotne chusteczki i one chyba lepiej się sprawdzają w tej … chmm … sytuacji. Granica Kirgiska. Ponieważ mam jeszcze sporo Kazachskiej waluty, wymieniam dodatkowo 50 $ za które dostaję 31500 Tenga. Potem podjeżdżamy prosto pod szlaban, omijając kolejkę osobówek i ciężarówek, nikt nic nie mówi, a ja czuję się coraz bardziej niewyrażnie. Odprawa Kirgiska bardzo sprawnie i bez problemów. Kazachska. Taki sam koszmar jak w tamtą stronę z tą różnicą, że teraz ja jestem w gorszym stanie fizycznym. To samo duszne pomieszczenie bez klimatyzacji, takie same dwie długie kolejki mrówek do odprawy. Temperatura na zewnątrz 40*, a wewnątrz nie ma czym oddychać. Stoimy. Krok do przodu … stoimy. Pół godziny … i dwa kroki do przodu … stoimy. Jest gorąco … jest duszno, nie ma czym oddychać. Czuję, że jestem coraz słabszy … zbiera mi się na wymioty ...byle nie rzygnąć …. Do okienka jeszcze pięć osób, czyli już blisko … może wytrzymam, wtedy celnik robi sobie przerwę … kur.. mać, nie wytrzymam chyba. Jednak stoję oparty o ścianę … kolejka ruszyła … już blisko, coraz bliżej … Przed nami jeszcze jedna osoba … Jest duszno … brakuje mi powietrza … pot pokrywa całe ciało … jest fajnie , tak błogo i … … budzę się na podłodze. Starsza pani która stała za mną, podtrzymuje moją głowę i ociera wilgotną ręką twarz. Wszyscy ludzie na sali, patrzą na mnie z politowaniem, ale w oczach Maxa widzę strach i panikę. Celnik podaje wodę mineralną, ktoś inny krzesło na którym mnie sadzają. Powoli wracam do siebie. Chyba zemdlałem. Ale to i tak nieżle – myślę sobie – dużo gorzej by było, gdybym się zes...ł. Celnik woła Maxa … Max bierze mój paszport i już po chwili jesteśmy odprawieni … kur... mać, nie trzeba było zemdleć godzinę wcześniej ? Jakiś czas siedzę jeszcze na krzesełku, po czym wychodzimy przed budynek i siadamy w cieniu, żeby odpocząć i przewentylować płuca świeżym, czterdziestostopniowym powietrzem. Wstaję, robię kilka kroków, chyba jest już dobrze, chyba będę mógł jechać. Jedziemy powoli, ale już po kilometrze skręcamy w polną dróżkę, bo widzimy nieopodal krzaki i mamy zamiar skryć się tam w cieniu i odpocząć. Natychmiast po zatrzymaniu biegnę w głąb krzaków; kupa, a właściwie woda, a potem ostre rzyganie śmierdzącym mięsem, nie wiem kozim czy baranim i zepsutymi jajkami. Bez wątpienia jestem zatruty, ale co jest przyczyną ? Może to być oczywiście mięso, ale bardziej prawdopodobne, wydaje mi się, że to te dwa duże, wspaniale smaczne koktajle mleczne zatruły mój organizm. Max robi herbatkę. Wypijam, połykając cały zapas węgla jaki mam, po czym rozkładamy się w cieniu i odpoczywamy. Nie możemy jednak leżeć zbyt długo, bo przed nami kawał drogi, zbieramy się więc i powoli jedziemy w kierunku Taraz. Przez miasto jedziemy bardzo spokojnie i do wielkiej bramy wszystko jest ok. Potem lekko przyspieszamy i … zonk … jesteśmy w radarze. Mnie tam jest wszystko jedno, więc od razu kładę się w cieniu pod drzewem a Max negocjuje z policjantem. Słyszę, że już po chwili są kumplami, bo policjant co chwila do Maxa ... Luksz to, Lukasz tamto … Tradycyjnie, 10 $ załatwia sprawę i możemy jechać dalej, więc jedziemy. Lecimy … tankowanie … lecimy. Aisza Bibi, Teris, Szakpak Ata, Turar, Sastobe. Gdzieś przed Szymkentem … kolejny zonk, policja nie wiemy za co ... Max idzie negocjować i po chwili wraca … możemy jechać. Max załatwił sprawę całkiem niekonwencjonalnie, ale niech sam opowie jak to zrobił. Do Szymkentu wjeżdżamy przed zachodem słońca, temperatura jednak taka jak w południe, czyli zarąbiście gorąco. Max znalazł w nawigacji hotel, więc jedziemy go szukać, ale pod wskazaną lokalizacją nie ma żadnego hotelu. Rozglądamy się po okolicy i wtedy podjeżdża dwóch chłopaków samochodem. Pytają jaki mamy problem, a kiedy wyjaśniamy o co chodzi, prowadzą nas kilka ulic dalej do hotelu „ Dostyk '', czyli przyjaźń. 45 $ za dwie osoby, ale hotel ma cztery gwiazdki, a ja jestem słabiutki, więc w stepie spać nie będziemy. W oczach Maxa widzę strach, niepokój i obawę … co będzie dalej ? Jak to się skończy ? Czy damy, tzn. czy ja dam radę ? Wewnątrz hotelu i w pokoju temperatura idealna, czyli w granicach 24* co w porównaniu z piekłem na zewnątrz, jest dla nas rajem. Mój stan raczej się nie poprawia, dlatego Max wyrusza po pomoc do recepcji, a ja tymczasem co robię ? To proste jest … siedzę w kibelku i medytuję. Tak w ogóle, to od tej pory, Max będzie zajmował się całą logistyką. Będzie prowadził na drodze, wyszukiwał hotele, nosił moją torbę, gotował herbatkę i jajka na twardo, kupował różne smakołyki żebym tylko coś jadł, załatwiał lekarzy. Bez Maxa, chyba bym się tam zes..ł na amen. Jeszcze raz, wielkie dzięki za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Tymczasem zrobiło się już całkiem ciemno, jest po 22.00. Gdzieś po pół godzinie, słyszymy pukanie i do pokoju wchodzi młoda lekarka z asystentem. Pacjent do łóżka i zaczynamy. Co dolega ? Od kiedy ? Jakie objawy ? Czy i gdzie boli ? Potem badanie polegające na uciskaniu brzucha w różnych miejscach w poszukiwaniu bólu, ale bólu nie ma. Osłuchanie stetoskopem, pomiar ciśnienia i temperatury. Ciśnienie w normie, temperatura podwyższona. Diagnoza – zatrucie pokarmowe. Pani doktor wypisuje recepty, wyjaśnia jak stosować leki i wypełnia druk z moimi danymi. Miałem przygotowaną umowę ubezpieczeniową, ale okazało się, że moje ubezpieczenie jest zbędne i do bezpłatnego leczenia wystarczą tylko moje dane z paszportu. Super. Pani doktor, proponuje dodatkowo kroplówkę, tzn. trzeba by było zamówić, przyjechała by inna ekipa i za odpłatnością zaaplikowała kroplówkę. I co mam zrobić ? Kroplówka ? Może nie będzie potrzebna, może leki wystarczą ? Zobaczymy rano, czy po zażyciu mój stan się poprawi. Dziękujemy pani doktor. Max z receptą idzie na dół, szukać apteki, po chwili wraca jednak do pokoju, ponieważ wykupem leków zajmie się obsługa hotelu. Po jakimś czasie, znowu pukanie do drzwi i już mamy leki. Zażywam według wskazań lekarki i do łóżka. Trzeba odpoczywać, bo jesteśmy dopiero w Szymkencie, a tylko do Uralska mamy jeszcze 2 000 km i to przez morderczy step. Dystans 330 km Temperatura 40 * |
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów" | Emek | Trochę dalej | 175 | 04.09.2017 14:28 |
Proszę Pana jak Pan szuka uniwersalnej opony to ja polecam Heidenau... Dziurawy asfalt i troche szuterku. Czyli jak w sierpniu 2016 byłem na Ukrainie | Pils | Trochę dalej | 9 | 15.10.2016 23:02 |
Baby na motóry 2016, czyli V zlot czarownic | zaczekaj | Lejdis | 98 | 21.07.2016 12:30 |
Azja środkowa, Pamir 2016 | Emek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 29 | 18.04.2016 21:27 |