09.12.2009, 00:00 | #252 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Biała Podl./Warszawa
Posty: 368
Motocykl: Afryka? Nie, dziękuję. ;)
Przebieg: 60000
Online: 1 tydzień 1 godz 37 min 9 s
|
A dzis byłem na spotkaniu w zwiazku z nową książką Jarosława Kreta pt. Moje Indie (był też Magóra Góralczyk - jeśli ktoś kojarzy go z pewnych kręgów pewnej muzyki).
Kupiłem ksiazkę, pooglądałem zdjęcia, posłuchałem na żywo opowieści... pięknie Zazdroszczę Wam Olu i Jurku pięknej przygody i z niecierpliwościa czekam na kolejne części
__________________
Yamaha XTZ 800 Super Tenere |
09.12.2009, 09:48 | #253 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Wiktorów
Posty: 95
Motocykl: RD07a
Przebieg: 49000
Galeria: Zdjęcia
Online: 6 godz 32 min 53 s
|
Piękna sprawa.
Podróże, powroty, wspomnienia, zderzenie z Europą , Polską.... Warte poświęceń i każdych pieniędzy. Szacun dla Was, ale większy dla płci piękniejszej. |
09.12.2009, 17:41 | #254 |
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,684
Motocykl: RD07
Przebieg: 42000
Online: 2 miesiące 2 tygodni 4 dni 2 godz 41 min 26 s
|
Też dorzucę swoje trzy grosze. Tak sobie myślę, że większość z nas po przeczytaniu kolejnego odcinka/relacji po prostu nie jest w stanie nic konstruktywnego napisać, bo odlatuje marząc o tej jakże pięknej wyprawie. Jesteście wielkimi szczęściarzami, że mieliście możliwość zrealizować swoje marzenia. Chociaż wiem, że to jeszcze nie koniec. Zaraziliście mnie jeszcze bardziej tym swoim uporem i ooooogromnymi chęciami. Takie moje skromne zdanie..... Ola pisz dalej i nie przejmuj się jak nikt nic nie napisze, bo po prostu może po przeczytaniu bujać w obłokach
|
09.12.2009, 21:23 | #255 |
wondering soul
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,364
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
|
Część III - SZCZĘŚCIE NARODOWE BRUTTO Dobrze do Trashigang nie pojechaliśmy poprzedniego wieczora w strugach deszczu i po ciemku. Droga w dużej części jest w remoncie i mimo, że od rana świeci piękne słońce momentami niezłe błocko pokrywa całą nawierzchnię. Na kilka godzin zatrzymujemy się w miasteczku. Jest określane mianem najładniejszego miasta wschodniego Bhutanu. Miasto to chyba jednak zbyt dużo powiedziane: Trashigang składa się właściwie z dwóch ulic i kilkudziesięciu kolorowych domków, nad którymi góruje lokalny dzong. Jak większość siedlisk we wschodnim Bhutanie (w przeciwieństwie do reszty kraju), Trashigang jest położone wysoko nad dnem doliny, a nie przy rzece. BH (105).JPG BH (87).JPG Z bliska podziwiamy kolorowe domy, budowane w całym kraju według tradycyjnego wzorca. Bhutańskie domy mają jedno lub dwa piętra i wyglądają jak prawdziwe dzieła sztuki. Na wschodzie i w centrum kraju robione są z kamienia, a na zachodzie z glinobitki. Górne piętra są zawsze drewniane. Poszczególne pomieszczenia pokrywa się ręcznie plecionymi, bambusowymi matami. BH (231).JPG BH (233).JPG BH (98).jpg Zewnętrzne mury i drzwi wejściowe są bogato zdobione. Motywy pojawiające się na murach są zróżnicowane, choć najczęściej powtarzają się wizerunki demonów i upiorów oraz… fallusy w towarzystwie bhutańskiego druka (smoka). BH (100).jpg BH (101).JPG Potężnych rozmiarów fallusy trochę nas szokują (i chyba nie tylko nas). Nasze zdziwienie od razu zostaje zauważone. Z wyjaśnieniami spieszy jeden z mieszkańców miasta. Fallus to w Bhutanie symbol płodności i urodzajności. Bhutańczycy wierzą, że fallus nad wejściem albo na ścianie domostwa odstrasza złe duchy i nie pozwala przeniknąć do środka negatywnej energii. Legenda głosi, że fallusy zaczęły być „powszechnie stosowane” pod wpływem dokonań tzw. Szalonego Mnicha (lamy Drukpa Kuenley), który XV wieku w niekonwencjonalny sposób (odwoływał się do żartów i anegdot z podtekstem seksualnym) rozpowszechniał na ziemiach butańskich buddyzm.. Pomagały mu przy tym jego własne, podobno, niezwykłej wielkości atrybuty męskości. Nasz bhutański rozmówca jest wyraźnie dumny z „fallusowej legendy” i przekonany o powszechności zwyczaju. Wyprowadzamy go z błędu, na co w odpowiedzi słyszymy: to jak odstraszacie złe duchy? Siadamy przy wejściu do jednego z typowych bhutańskich sklepów, w którym można kupić "mydło i powidło": od jedzenia, przez ubrania (w większości pochodzące od chińskiego sąsiada), przyprawy, zabawki, szczoteczki do zębów i buddyjskie flagi modlitewne. Obserwujemy życie uliczne. Bhutańczycy to bardzo przyjazny naród, witający przybyszów prawdziwym, szczerym uśmiechem. Jednocześnie są jednak nieśmiali – typowa cecha ludzi z górskich terenów. Zachowują dystans i rezerwę. Nigdy nie otaczają nas szczelnym tłumem, a chęć nawiązania kontaktu sygnalizują poprzez nieśmiałe: tashi delek, czy widzieliście już albo czy wiecie, że…. Zza progu sklepu, przy którym siedzimy wyskakuje mały, biały szczeniak. W Bhutanie większość psów jest bezpańska, a ich liczba gwałtowanie rośnie. Ostatnio watahy wałęsających się po ulicach psów stanowią poważny problem dla lokalnych władz. Ten psiak na pewno ma właściciela. W drzwiach pojawia się młoda Bhutanka. Uśmiecha się i siada obok nas na schodkach. Pyta o nasze wrażenia z podróży. Opowiadamy o naszej magicznej nocy u mnichów w Kanglung. Śmiejąc się mówi, że pewnie dogłębnie poznaliśmy zwyczaje mnichów, ale Bhutan to nie tylko mnisi i czy wiemy coś o życiu zwykłych, świeckich mieszkańców kraju? Tak naprawdę wiemy niewiele, tyle co zdążyliśmy podpatrzeć na ulicach dotychczas mijanych miasteczek. Temat rozmowy jakoś szybko „zbacza” na sprawy małżeńskie. Dowiadujemy się, że w Bhutanie małżeństwa są cały czas aranżowane i zawierane z rozsądku. Nowożeńcy wprowadzają się do domu rodzinnego panny młodej, gdzie żyją z resztą rodziny i wspólnie zajmują się domem. Zawarcie małżeństwa potwierdza wymiana przez młodych białych szali oraz wypicie przygotowanego na tę okazję trunku z jednego kielicha. W wyższych partiach Himalajów, gdzie ludzie nie żyją z rolnictwa, tylko hodowli lub handlu, a mężczyźni są nieobecni w domach czasami przez wiele tygodni, powszechne jest posiadanie przez kobiety dwóch mężów. Często są to bracia. Zdarza się też, że jeden mężczyzna ma kilka żon. Najlepszym przykładem jest czwarty król bhutański, który poślubił cztery siostry. W Bhutanie znajduje się ponad 2000 tysiące klasztorów, monastyrów i gomp. Wiele z tych budowli jest położonych w niedostępnych miejscach wysoko w górach. Dostać się do nich można pieszo. Tylko mała część bhutańskich atrakcji jest udostępniona dla turystów. Dzięki swobodzie poruszania się możemy odwiedzić monastyry i gompy rzadziej odwiedzane przez turystów ze względu na swoje położenie. BH (143).jpg Do takich miejsc należy mała, choć jednocześnie jedna z ważniejszych we wschodnim Bhutanie – Gom Kora. Lokalna legenda głosi, że w VIII wieku na dnie wąskiej doliny, w miejscu, w którym jest wybudowana Gom Kora, Guru Rinpoche (czyli Drugi Budda znany również pod imieniem Padmasambhava) ujarzmił demona zła, którego gonił aż od tybetańskiej Lhasy. Gom Kora przez większą część roku jest wyludniona i mało uczęszczana. Tętni życiem i kolorami raz w roku, podczas lokalnego festiwalu tsechu. W korze mieszka i uczy się kilkunastu młodych mnichów, z których jeden w przerwie lekcyjnej oprowadza nas po świątyni. BH (110).jpg Przez następne kilkadziesiąt kilometrów jedziemy drogą prowadzącą wzdłuż koryta rzeki. BH (124).jpg Teoretycznie powinno być łatwiej, niż na górskich zakrętach, ale wcale nie jest. Tydzień przed naszym przyjazdem Bhutan nawiedziło silne trzęsienie ziemi - 6,5 stopnia w skali Richtera. Wiele domów jest zniszczonych, a niektóre drogi są cały czas poblokowane przez osuwiska ziemi. Epicentrum trzęsienia znajdowało się właśnie w Bhutanie wschodnim. Krążąc między kamieniami i kawałkami skał udaje nam się posuwać na przód. BH (119).JPG BH (120).JPG Po kilku godzinach mozolnej jazdy zbaczamy z głównej trasy do monastyru Drametse. Asfalt znika momentalnie. Przez 18 kilometrów wspinamy się ponad 1300 metrów pod górę. Samochodów brak. Mijamy tylko wozy, z trudem ciągnięte przez osiołki. BH (113).jpg BH (114).jpg Na murach monastyru widać świeże pęknięcia –efekt ostatniego trzęsienia ziemi. Na murkach z młynkami modlitewnymi suszą się koce, kołdry, pościel i ubrania. Burza, która tak nam dała się we znaki dwa dni temu, również i tutaj zostawiła swoje ślady. BH (88).jpg BH (116).jpg W monastyrze Drametse mieszka kilkuset mnichów, to jeden z większych tego typu obiektów w Bhutanie wschodnim. Dzieci (najmłodsi mnisi) biegają po dziedzińcu. Część z nich gra w piłkę. Niektórzy "nawet" się uczą. Kilku młodzieńców gra na gameboyach - wygląda to trochę „schizofrenicznie”. BH (95).jpg Wieczorem jesteśmy już w Mongar. Zajadamy się momo (pierożki rodem z Tybetu, popularne w całej Azji Centralnej, a w Bhutanie przeżywające rozkwit) z serem i próbujemy lokalnego piwa "Red Panda" (w Bhutanie dostępne są tylko lokalne piwa niepasteryzowane i ze względów ekologicznych tylko w butelkach – puszek nie ma w ogóle). Z lokalnej knajpy obserwujemy życie uliczne. Wszyscy są uśmiechnięci i nikt się nigdzie nie spieszy. Przestaje nas dziwić, że to właśnie w Bhutanie powstała koncepcja „Szczęścia Narodowego Brutto” (znana pod nazwą "Koncepcji GNP" - Gross National Happiness), niematerialny wkład czwartego króla Bhutanu, w gospodarkę światową. Według królewskiej koncepcji szczęście społeczeństwa nie zależy tylko od wzrostu gospodarczego, ale musi być on ściśle związany z rozwojem duchowym. Wymaga to równowagi pomiędzy tradycją i współczesnością. Tylko w takich warunkach społeczeństwo może zachować swoją tożsamość narodową i być szczęśliwe. Według oficjalnych badań aż 2/3 Bhutańczyków uważa się za szczęśliwych, a w światowych „rankingach szczęśliwości” Bhutan zajmuje 7 miejsce. Coś musi więc być na rzeczy…
__________________
Ola Ostatnio edytowane przez Ola : 09.12.2009 o 21:29 |
09.12.2009, 22:42 | #256 |
Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Gdańsk
Posty: 77
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 tydzień 3 dni 13 godz 10 min 21 s
|
jakoś ostatnio czasu brakowało aby zaglądać na forum...
aż tu (nie)spodziewanie taka relacja!!! no i znowu jest fajnie!... ...dobrze, że będzie ciąg dalszy... gratuluje! |
09.12.2009, 23:40 | #257 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
Wybaczcie brak obycia, ale czym się różnią klasztory od monastyrów. Do tej pory wydawało mi się, że to różnica obrządku, ale chyba nie o to chodzi.. I co to są gompy ?
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
09.12.2009, 23:44 | #258 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 2,694
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 tygodni 6 dni 19 godz 7 min 43 s
|
Cytat:
Gompa (tyb. དགོན༌པ༌; transliteracja Wyliego dgon-pa, wyraz pokrewny sanskryckiemu gumpa – jaskinia[potrzebne źródło]) – tybetańskie określenie buddyjskiego klasztoru, będącego jednocześnie ośrodkiem studiów i miejscem, w którym odprawiane są religijne ceremonie. Monaster albo monastyr (ze starobiałoruskiego od gr. μοναστήριον monasterion) – tradycyjna nazwa klasztoru prawosławnego. Pierwotnie monaster oznaczał zespół oddzielnych pomieszczeń mieszkalnych mnichów objętych klauzurą, w późniejszym okresie termin ten nabrał znaczenia odpowiadającemu klasztorowi w chrześcijaństwie zachodnim. Monastery często obok zasadniczej części obejmują także zabudowania gospodarcze wykorzystywane przez zakonników, a także pewne elementy architektoniczne związane z obronnością. Obronny charakter budynku wyraźnie widoczny jest zwłaszcza w architekturze rosyjskiej. Duże monastery męskie, zwłaszcza o dużym znaczeniu nazywane są ławrami. Duże monastery mają niekiedy charakter stauropigialny, co oznacza, iż podlegają bezpośrednio zwierzchnictwu patriarchy. Klasztor (z łac. claustrum = 'miejsce zamknięte') – budynek, lub kompleks budynków, w którym zamieszkują zakonnicy, lub zakonnice określonej reguły. W obrządku wschodnim monaster. |
|
09.12.2009, 23:58 | #259 |
wondering soul
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 2,364
Motocykl: KTM 690 enduro, Sherco 300i
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 23 godz 11 min 8 s
|
Ale z Ciebie dociekliwa bestyja Muszę przyznać, że też mnie to zaciekawiło i miałam totalny "bałagan" w głowie... bo jeszcze są dzongi i lakhangi... Fachową definicję masz od Chomika, choć takie "mądre opisy z Wikipideii" czasem wyjaśniają tyle co instrukcja wklejania zdjęć na forum (przepraszam...).Po wielu namowach w końcu wytłumaczono nam to łopatoligicznie. Wychodzi na to, że te wszystkie skomplikowane nazwy (przynamniej w Bhutanie) odzwierciedlają stadia "mniszej edukacji". I tak najniżej jest gompa - to takie mnisze przedszkole, potem jest monastyr - podstawówka,klasztor - szkoła średniai w końcu dzong - wyższy uniwersyteti przy okazji siedziba lokalnych, mniszych władz. Lakhang okazał się być wyrafinowaną nazwą kaplicy. To by było na tyle.... Mam nadzieję, że teraz wszystko jasne
__________________
Ola |
10.12.2009, 10:15 | #260 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
|
Taak, z jednej strony fajne pisanie i fajne foty i wypadaloby jakiego ocha i acha wrzucic, a z drugiej jednak czlowiek nie bardzo tym ochem chce psuc to co sie tu dzieje. A z trzeciej strony autorka oczekuje jakiegos fidbeka.
No wiec droga Olu i Jurku. Podziwiamy Was tu autentycznie. Zazdroscimy jak cholera i czytajac relacje towarzyszy nam wlasnie taka mieszanina podziwu i zazdrosci. Jak o Was opowiadamy to jestesmy dumni, ze jestescie "nasi", ale jak siedzimy w domu sami to sie zastanawiamy dlaczego to oni a nie my Za oknem szaro jak diabli, wiec Wasze kolory pomoga nam sie doczolgac do wiosny. |