09.01.2009, 19:54 | #341 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Sexu i biznesu
Posty: 1,563
Motocykl: CRF1000, R80G/S PD, DR650SE
Online: 2 tygodni 5 dni 3 godz 3 min 52 s
|
Super historyjka na zimowe wieczory!!!
__________________
__ Golodupiec bez Afryki |
10.01.2009, 21:04 | #342 | |
Syberia forever)
Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Irkuck
Posty: 105
Motocykl: RD07
Przebieg: 40000
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 dzień 5 godz 28 min 10 s
|
Cytat:
__________________
Не надо ездить быстрее, чем летает твой Ангел-Хранитель. |
|
13.01.2009, 02:22 | #343 |
FUKS TO FUKS
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: WROCŁAW/KIJOW
Posty: 40
Motocykl: RD07
Online: 20 godz 13 s
|
A miałem nie wchodzić na tą stronę do połowy stycznia....... Macie w Ryj R&R... jest 2.30 ja jutro o 6.00 pobudka a tu czytam i czytam i oderwać się nie mogłem. Zaje..sta wyprawa, zaj..sta relacja. Szkoda, że jednak nie wracaliście przez Kijów... ale rozumiem, wątroba już nie wytrzymałaby. Do zobaczenia we Wrocku.
__________________
"Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu następującym po tym terminie. Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny." |
13.01.2009, 15:38 | #344 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 344
Motocykl: RD04
Online: 5 dni 4 godz 26 min 0
|
A kto mówił, że nie wracaliśmy przez Kijów
|
13.01.2009, 16:29 | #345 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 344
Motocykl: RD04
Online: 5 dni 4 godz 26 min 0
|
Dzień 41.
Wyspani, wykąpani, wyluzowani po wieczornych ekscesach w bani, ruszamy dalej. Tak po prawdzie nic się nie działo, no może po za tym, że w pewnym momencie zauważyłem że szyba w moim motocyklu dziwnie się pochyla. Niestety, urwało się (jak na razie) dolne mocowanie stelaża co trzyma całą czachę. Kilka ekspanderów załatwiło sprawę. Co mnie martwiło bardziej, to to że przy skręcie kierownicą było słychać i czuć lekkie trzeszczenie w okolicach główki ramy Miałem nadzieję, że prowizorka wytrzyma. Dawała radę. Niestety nie dało rady drugie mocowanie stelaża, też pękło. W między czasie pomiędzy kolejnymi ulewami, wymieniamy u mnie przednią oponę. Jadąc w deszczu zero kontroli nad motocyklem. Przed spaniem robimy zakupy. Kupuję 3 wagony fajek w cenie 2 zł za paczkę. Jutro mamy zamiar przejechać przez granicę RUS - UA. Walimy się w krzakach przy drodze. Mamy nadzieję, że to ostatnia noc na ziemi rosyjskiej. Dzień 42. Jak co rano, zanim wyjedziemy w plener, smarujemy łańcuchy. Izi ma centralkę, więc problemu nie ma. U mnie z kolei jest tylko boczna. Jako że codziennie rano motocykl całym swoim ciężarem opierał się na bocznej stopce, w końcu nastąpiło zmęczenie materiału. Izi trzymał przechylony na bok motocykl, a ja lałem olejem z butelki na łańcuch. W pewnym momencie zmęczenie nie dało więcej rady i motocykl z całym dobytkiem zwalił się na mnie. Na początku myśleliśmy że się zapadł, ale gdzie tam. Nie dość że czacha się telepie, to jeszcze motocykla nie ma jak stawiać po ludzku. Granicę po stronie rosyjskiej przekraczamy w 5 minut. Kiedy podjeżdżamy do ukraińskiej, opieram motocykl o czujnik (bo niby jak mam go postawić) co wykrywa materiały promieniotwórcze. Zaczęła się zadyma, że się połamie, włączy itd. Na domiar złego Izi przejechał przez podniesiony szlaban, mijając namalowaną linię z napisem STOP. Celnicy wyskoczyli i kazali się cofać. Ni cholery, my jedziemy tylko do przodu. Zaczęli nas kontrolować. Wszystko było już prawie załatwione, a wiadomo, że prawie robi wielką różnicę, więc doszedł aspekt łapówy. Pierwszy raz na wyjeździe chciał gliniarz też na Ukrainie (skończyło się na tym że chciał nam dać na jedzenie), a drugi nastąpił teraz. Jak to tłumaczyli nam celnicy: - przekroczyliście miejsce gdzie należało się zatrzymać. To nic że nie było żadnego celnika, szlaban był podniesiony, ale tam jest namalowany znak STOP. Niestety, kamery was nagrały, jak złamaliście miejsce przymusowego zatrzymania i nada płacić!!! Oczywiście był zajebisty problem z wykasowaniem nagrania Jakoś nie mieliśmy ani ochoty ani siły na miłe dyskusje, więc potraktowaliśmy ich inaczej. - ni ch...a! Zero, ani centa, rubla, złotówki czy hrywny!! Nie damy nic! Celnicy byli zdziwieni naszym zachowaniem. Po prostu atak! Zaczęli coś jeszcze gderać, naradzać się, wymachiwać łapami, ale kiedy nasza twarz z ich twarzą, nasz nos z ich nosem spotkał się w odległości 5 mm i kiedy z naszych ust jeszcze raz poleciała wiązka że nie i ch...j. To wymiękli. Podsumowali nie udaną próbę zarobku tak: - No, wy bracia Słowianie, ujeżdżajcie, da, ujeżdżajcie. No to my pojechali. Wpadamy na Ukrainie, na drogę którą już jechaliśmy w tamtą stronę. Czyli prosta, ze świeżym asfaltem i objazdami. Na pierwszym z nich stała milicja, czyli chcieli łapówę. Po 20 USD od łba. Objechaliśmy ich polem. Byli nie źle wk....ni na nas, kiedy zjechaliśmy obok ich radiowozu po skarpie na dół w pole, żeby wyjechać z tego pola 200 metrów dalej i jechać już asfaltem. Było już czuć powiew Polski, przecież Ukraina to jak Polska. Świadomość że jesteśmy już w domu spowodowała, że złapali nas na radar. Milicjant tłumaczy że to "zielona zona", a my na to że nie wiemy co to jest. Pokazuje nam w kodeksie drogowym znak, wysyła mnie na koniec wioski, żebym zobaczył jaki tam jest znak. Niestety, u nas w Polsce takich nie ma. A "zielona zona" kojarzy nam się z parkiem. Jedziemy dalej. Teraz chyba Fuks się wk....i. Tym bardziej że pisząc ten tekst siedzę z nim na GG Wjeżdżamy do, jak że by inaczej Fuks, Kijowa, tak Kijowa. Dzwoniliśmy do ciebie bucu, ale telefon wyłączyłeś. Wiedziałeś że jedziemy w twoją stronę! Trafiliśmy spore korki, ruch okrutny a było już dobrze po południu. W tamtą stronę jak jechaliśmy, a było coś ok. 4 nad ranem, to jakoś pusto było. Przy wyjeździe z miasta, kupujemy po melonie, i arbuzie. Gnamy w stronę PL. Ale wiemy że nie damy rady. Zaraz za Kijowem zjeżdżamy w jakiś zagajnik, żeby glebnąć sie spać. Ciemni już się zaczęło robić, wiec nie szukamy intensywnie, tylko kładziemy się w pod pierwszymi lepszymi drzewami. Dobrze że były drzewa, bo chociaż motocykl można było o coś oprzeć. |
13.01.2009, 16:48 | #346 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Pięknie, qrwa pięknie. Żal, że się kończy ta wasza pojezdka... ot tak, po prostu.
|
13.01.2009, 17:30 | #347 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 344
Motocykl: RD04
Online: 5 dni 4 godz 26 min 0
|
Dzień ostatni.
Kiedy rano się obudziliśmy, okazało się że spaliśmy na cmentarzu... Wczesna pobudka bo coś ok. 6, dom blisko, flaszki z zakładów, które Bajrasz poczynił się studzą. Tęskno za polską wódką, kiełbasą, korkami na drodze i marketami, życzliwością kierowców. Pierwszy postój ok. południa. Coś ciepłego na ruszt. Patrzymy na Iziego oponę. Widać płótno, więc zmieniamy. Za dobrze by było, gdyby Trelleborg Army wytrzymał całą trasę. Dziw nas bierze, że w ogóle tak doskonale dawały radę. Kiepsko zaczęło się robić przed Lwowem, remonty dróg, ruch wahadłowy. Na granicy korki, więc przeciskamy się między autami. Ludzie patrzą na nas jak na ufoludków. Będąc kulturalnym, pytamy dwóch kolesi przed nami, którzy byli przewidziani do odprawy, czy możemy się że tak powiem wepchnąć. Problemów nie robią, tym bardziej że kiedy usłyszeli odpowiedź na swoje pytanie skąd wracamy. Nagle wyskakuje polska pani celnik, i drąc się w niebogłosy karze nam spadać na koniec kolejki. Jej wyklinania, były dla nas jak miód na serce. W końcu oprócz słuchania języka polskiego z ust Iziego, posłuchaliśmy go z ust ładnej celniczki. Darła się, a my wpatrzeni w nią staliśmy nie ruchomo. Zapytała tylko dwóch ludków stojących przed nami, czy się zgadzają na to żebyśmy się wcisnęli bez kolejki. Pan celnik zapytał tylko czy nie szmuglujemy alkoholu i fajek. Oczywiście nie skłamałem i powiedziałem że w czeluściach kufra trzymam kilka wagonów nie ukraińskich lecz ruskich cigaretów. Poprosił, żebym tylko otwarł kufer, aby ludzie widzieli że nas też kontroluje, obiecując że nic nie będzie wyciągał. Tak też było. Za nami koleś na MZ ściągał dekiel przy silniku (nie wiem jak można tam coś szmuglować). Po przekroczeniu granicy, wpadamy do knajpy. Zamawiamy po smażonej kiełbasie i schabowym. Greton już nas sprawdza gdzie jesteśmy. Droga do autostrady to tragedia. 130 km w dwie godziny. Przez tyle czasu u ruskich robiło się 200. Ale cóż, chciałeś do domu, to masz i przestań się dziwić. Jest już ciemno, kiedy przejeżdżamy przez bramki w Katowicach. Światła świecą po czubkach drzew. Zjeżdżamy z autostrady w stronę Oławy, Izi leci do siebie, a ja profilaktycznie jeszcze tankuję. Pamiątkowa fota i się rozjeżdżamy. Wracam na autostradę i jadę przez Wrocław. O 23 melduję się w domu. Izi potwierdza smsem, że też dojechał. Opieram motocykl o stos drewna, i wlokę się do domu. Przejechaliśmy w tym dniu coś ok. 1200 km. No i tak to jakoś było. Wystąpili: Scenariusz napisało życie. Reżyseria wyszła w praniu. |
13.01.2009, 17:52 | #348 |
Zarejestrowany: Jan 2009
Miasto: prawie Puławy
Posty: 39
Motocykl: TRANSALP
Online: 2 dni 13 godz 9 min 18 s
|
zajebista wyprawa szkoda że koniec.SZACUNEK
|
13.01.2009, 17:55 | #349 | |
Piast Kołodziej
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Toruń
Posty: 1,892
Motocykl: RD03
Online: 2 tygodni 17 godz 44 min 37 s
|
Cytat:
A relacja super No i ten survival.. szacunek sie nalezy |
|
13.01.2009, 18:01 | #350 |
Szkoda że już koniec. Za jakiś czas wrócę do tej relacji i przeczytam od początku. Było tak jak lubię czyli krótko zwięźle i na temat bez zbędnych pierdu pierdu.
|
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Jedź nad morze mówili, będzie fajnie mówili xD | xVampear | Polska | 2 | 30.08.2020 20:00 |
Xinjiang 2008 czyli dlaczego nie zobaczymy olimpiady... | sambor1965 | Trochę dalej | 400 | 23.02.2009 17:44 |