29.08.2014, 14:25 | #41 | ||
Dołączył: 28.5.2006
|
Cytat:
Cytat:
Bardzo fajne szwendanie się, świetny pomysł! M
__________________
Navigare necesse est vivere non est necesse. Ostatnio edytowane przez MaRP : 29.08.2014 o 18:26 |
||
29.08.2014, 18:34 | #42 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
No, uczy się człowiek całe życie !
Pchacza na pewno zapamiętam A jak nazwać tę "wannę", zwykle z węglem, co to ją pchacz pcha? Barką? Czy barka to coś, co się samodzielnie się porusza? Bo ja dociekliwa jestem
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
29.08.2014, 18:58 | #43 | ||
Dołączył: 28.5.2006
|
Cytat:
Cytat:
Barka (lub barki) z pchaczem, to zestaw pchany.
__________________
Navigare necesse est vivere non est necesse. |
||
02.09.2014, 16:39 | #44 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Odcinek 4, czyli Herzlich willkommen am Ostsee
Poranek witamy w pięknych PRL-owskich okolicznościach przyrody: Ale było czysto, tanio i woda w prysznicu ciepła. Czego chcieć więcej? Cofamy się na południowy kraniec Gryfina, żeby taką oto ciekawostkę zobaczyć: To tzw. „Krzywy Las”, zasadzony nie wiadomo po co przed wojną. Jest to skupisko około 100 zdeformowanych sosen, posadzonych najprawdopodobniej w 1934 roku. Tuż nad ziemią pień skręca pod kątem 90 stopni i wygina się szerokim łukiem ku górze. Wszystkie pnie wygięte są w kierunku północnym. Można zauważyć, że na początku zgięcia znajdują się stare sęki, a więc młode drzewka prawdopodobnie były nacinane przy bocznych gałązkach. Liczba słojów w sękach mówi, że zabiegi te były wykonywane na drzewkach około 7-10 letnich. W jakim celu? Znane są przypadki specjalnego uszkadzania i późniejszej hodowli drzew nienaturalnie wygiętych do specjalnych zastosowań, na przykład do budowy łodzi, kadzi, mebli, sprzętów gospodarstwa domowego, a w końcu także ku ozdobie. Może i taki więc był cel deformacji sosen w podgryfińskim „Krzywym Lesie” ? Krzywy Las to rezerwat przyrody: Wracamy na nasz track: … i znów ruszamy na północ. Ten kawałek Polski wciśnięty jest już za Odrę. Ponieważ chcemy jechać jak najbliżej granicy i dojechać nad morze, skazani jesteśmy na dojazd na wyspę Uznam od strony niemieckiej. Przekraczamy Odrę w Gryfinie i lądujemy na krótko w Niemczech. A to nasze drugie dziś przekroczenie granicy: Ale za 10 km wrócimy do macierzy wspaniałe niemieckie autostrady: i pod Kołbaskowem wracamy na teren PL. Tereny rolnicze, gleba musi być niezła, bo takich kłosów pszenicy w życiu nie wdziałam. Jazda między polami bywa zabawna, raz droga była zagrodzona wywrotką obornika Ale AT i DR pojadą po wszystkim Jakieś jeziorka pod Warnikami: Żniwa w pełni: Kolejne jeziorko koło wsi Kościno: Po dość przyjemnym przejeździe między polami wpadamy nagle w inny świat: popegeerowską wieś na końcu świata. Ten kawałek Polski, wciśnięty między Odrę (mostów brak) a strzeżoną kiedyś pilnie granicę niemiecką nie prezentuje się najlepiej. Wsie mocno zaniedbane, pełne bloków oraz bezrobotnych, dziurawe drogi… Ehhh… I jeszcze taka piękna nazwa! Tuż za Stolcem znów wjeżdżamy do Niemiec, tym razem na dłużej, bo musimy objechać Zalew Szczeciński od zachodu, a to prawie 100 km. I trafia się nam niespodzianka. Jakieś 20 km takiej drogi: Jak na Niemcy, to dość rzadkie zjawisko Na szczęście dało się jechać szutrem z boku, bo na bruku wypadają plomby Reszta drogi typowa dla DE: gładko, prosto, asfaltowo. I coś, czego zazdroszczę najbardziej: brak idiotycznych ograniczeń prędkości. Jeśli gdzieś w oddali są dwa domki, to nie od razu terenu zabudowanego, tylko ewentualnie ograniczenie do 70 km/h. (Może jestem taka na to cięta, bo mam już 2 piękne zdjęcia: moje auto na tle lasu oraz podpis „ 74 km/h w terenie ZABUDOWANYM”) . Zazdroszczę jeszcze braku reklam przydrożnych, które w PL zasłaniają czasem pół krajobrazu Dojeżdżamy do Ueckermünde, gdzie zajeżdżamy nad Zalew Szczeciński (albo raczej Stettiner Haff): Okrążamy zalew, wjeżdżamy mostem na Uznam i daje nudną, prostą landówą 110 dojeżdżamy do granicy. Szukamy w Świnoujściu kempingu (znów jesteśmy spoceni jak szczurki i marzy nam się kąpiel). Nawet się znalazł, w samym centrum i jakieś 200 m od plaży. Standard jak z późnego Gierka, aż dziw, że tylu na nim Niemców! A trzy budowy vis a vis już zupełnie gratis Rozbijamy się i idziemy zobaczyć Bałtyk. Świnoujście w lipcu to nie jest to, co Jagny lubią. Nieprzebrane tłumy ludzi, wrzeszczące dzieci, zapach spalonej flądry, kramy ze wszystkim… Jak dobrze, że jutro stąd jedziemy Śmieję się z Rafa, bo on ostatnio był nad Bałtykiem jako pięciolatek. Pewnie wtedy kaczki mniej od niego uciekały cdn.
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
02.09.2014, 16:46 | #45 |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Bydgoszcz/Szczecin/Berlin
Posty: 468
Motocykl: ST XTZ 750'89
Online: 2 tygodni 2 dni 18 godz 6 min 44 s
|
Super Czytam uwaznie bo wiekszosc to moje okolice. Jezdzilem tymi samymi drogami w okolicach Szczecina wielokrotnie! Super!
Krzywy las byl zasadzony jak sie kiedys dowiedzialem w 2 celach: - plozy do san i do bujanych foteli - zagiete kawalki drewna byly mocowane na wozach gdzie kladli siano. Barierka ta powodowala odpowiednie ulozenie siana na wozie Moze ktos mnie poprawi ale ja slyszalem takie wersje. Co do bruku to duzo tego w niemczech. Duzo wiosek w polowie ma droge brukowa w polowie asfaltowa. A ten odcinek 20km tez kiedys trafilem SV650 nie bylo przyjemnie Pozdrawiam i czekam na wiecej. Kamyk |
02.09.2014, 18:19 | #46 |
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Szczecin
Posty: 963
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: rośnie
Online: 2 miesiące 6 dni 22 godz 40 min 35 s
|
Może i Świnoujście to nie najpiękniejsze miejsce na świecie w lipcu, ale za to ma największą plażę w Polsce, co daje odrobinę przestrzeni, jak na plażowe warunki A jeśli o łono przyrody chodzi to polecam wieś/wyspę Karsibór.
|
03.09.2014, 21:06 | #47 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Jeszcze co do tego bruku:
otóż właśnie się dowiedziałam, że ten szuterek obok to nie tak sobie po prostu jest. Taki bruk z szutrem obok to "Sommerweg" (Droga letnia). Tak mi jeden mądry GSiarz napisał: Jako ciekawostkę można podać (znalazłem kiedyś w starym Des Ingenieurs Taschenbuch), że ten szuter z boku nie jest tam przypadkiem (zauważcie z jakim odstępem posadzone są drzewa z prawej strony). Jest to tzw. "Sommerweg" - w suchych miesiącach roku można jeździć po w miarę równym, a na wiosnę/jesień nie grząźć w błocie i korzystać z bruku Wiele zaasfaltowanych na całą szerokość brukowanych dróg potem "łamie" się albo wyskakują dziury dokładnie w tym miejscu, gdzie podłoże nie było tak dobre jak bruk... O... na wiki też można znaleźć: http://de.wikipedia.org/wiki/Sommerweg Czyli - nic w Niemczech nie jest dziełem przypadku I w dodatku wiem już dlaczego sporo dróg wokół Zielonej Góry ma dywanik asfaltowy na półtora auta oraz szerokie pobocze z jednej strony...
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą Ostatnio edytowane przez jagna : 03.09.2014 o 22:32 |
05.09.2014, 22:21 | #48 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
|
Odcinek 5, czyli dużo hałasu o mały deszcz
Bałtyk zaliczony. Nadal jest zimny i w dziwnym kolorze, więc na kilka lat mi starczy. Możemy spokojnie jechać na południe, oczywiście krzakami. Na świnoujskim kempingu spotykamy fajną parę motocyklistów 70+ (oczywiście na BMW ), wymieniamy się różnymi uwagami i dowiadujemy się, że spokojnie możemy się zaokrętować na „miejski” prom w Świnoujściu, zamiast jechać hen, hen za miasto. Teoretycznie prom w mieście jest tylko dla miejscowych i przeganiają stamtąd wszystko o innych blachach niż ZSW. Ale nie motocykle, które zmieszczą się wszędzie Prom niewielki, ale za to szybki. Na tym wielkim czasem czeka się 40 minut, nim wszyscy zjadą i wjadą następni… Kawałek musimy przejechać po DK 3 (brrr, szybkie asfalty to nie jest to co DR350 z kostkami lubi…) bo chcemy zajrzeć pod Zalesie do poligonu doświadczalnego rakiet V3. V3 to jedna z „tajnych broni” Hitlera. Takie działko, które umiało strzelać na 160 km. Nie rakieta, tylko zwyczajny pocisk. No może nie taki zwyczajny Podczas II wojny światowej w pobliżu Międzyzdrojów Niemcy zamontowali trzy doświadczalne dalekonośne działa V3. W działach tych prędkość wystrzeliwanemu pociskowi nadawały eksplozje, wywoływane kolejno w miarę poruszania się ładunku wewnątrz lufy, zwiększając w ten sposób jego przyspieszenie. Prędkość wylotowa pocisku miała wynosić 1 500 m/s przy zasięgu 165 km. Takie działanie wymagało zastosowania bardzo długich, 120 metrowych luf. Bateria tego typu dział została usytuowana w Calais we Francji z zamiarem ostrzeliwania Londynu. Zdołała oddać jednak tylko strzały próbne, gdyż w lipcu 1944r. została zbombardowana przez angielskie lotnictwo. Wyglądało to tak: W Zalesiu pozostało niewiele: Pozostały tylko betonowe podpory dział, fundamenty podłoża luf oraz bunkry. Żeby to zobaczyć trzeba się w dodatku wdrapać na bardzo strome wzgórze, co w butach motocyklowych – sami wiecie Samo dojście do wyrzutni jest bezpłatne, płaci się za wejście do bunkra, gdzie pan z ogromną ekspresją opowiada nieco o tej broni i można sobie podotykać karabin maszynowy. Bunkier spokojnie można sobie darować, a 5 zł przeznaczyć na szczytniejszy cel Jeszcze raz wskakujemy na DK3 i dociągamy do Wolina, gdzie z ulgą opuszczamy drogę krjową, kierując się na drogę gminną. Jedziemy na południe, polami głównie, w stronę jeziora Dąbie. Nasz cel to Inoujście, gdzie kazał nam jechać Pastor. „Tam leży taki statek i musicie go zobaczyć. To jest koło takiej wioski Inoujście.” Szkoda, że Pastor nie wiedział, że wioska Inoujście już nie istnieje Zaczęło się ładnie. Leśne dróżki, całkiem przyjemnie. Ale potem nie było mostu: a skarpa rzeki troszkę za wysoka, żeby rzekę forsować. Trudno, objedziemy… Nieco później wbijamy się w łąki, gdzie najpierw mamy mnóstwo betonowych dróg (oczywiście niewidocznych na żadnej nawigacji i jedziemy na azymut). Betonowe płyty są tak popękane, że lepiej, gdyby ich nie było… Po kilku kilometrach mamy już zwykłe polne ścieżki, jedziemy wzdłuż Iny. Czyli chyba powinniśmy dojechać do tego Inoujścia Okazało się jednak, że Inoujście , owszem, ważnym portem było, ale gdzieś koło XVI wieku. Dokumentnie zniszczyli je Rosjanie w 1945 i zostały się same fundamenty. Ale my przyjechaliśmy tu (oprócz rozkazu Pastora), żeby zobaczyć to: Wrak, leżący na dnie płytkiego tu Jeziora Dąbie. Wrak jest sporych rozmiarów. Ma 90 m długości, 15 metrów szerokości i 6,5 m zanurzenia. Ale najciekawsze – jest z betonu! Jak to usłyszałam od Pastora, to zaraz były konsultacje z Fazim-specem od konstrukcji betonowych. Czy takie coś może pływać? Otóż może. I co najważniejsze – całkiem tanio da się takiego betonowca zbudować. Pozwolę sobie zacytować: Na jednej z burt widnieje wymalowany białą farbą napis "U. Finsterwalde". To skrót od Urlich Finsterwalde - imienia i nazwiska znakomitego niemieckiego inżyniera okrętowego. W czerwcu 1942 roku Hitler utworzył na terenie Trzeciej Rzeszy specjalny komitet, zwany "Sonderausschuss Betonschiffbau", którego zadaniem było zorganizowanie produkcji statków z betonu. Na jego szefa powołał właśnie inżyniera Urlicha Finsterwalde. Powodem, dla którego hitlerowcy zamierzali w trakcie II wojny światowej uruchomić seryjną produkcję statków z betonu, był brak surowców. Szczególnie chodziło o zastąpienie stali innym surowcem, która w pierwszej kolejności wykorzystywana była do produkcji uzbrojenia. Do budowy betonowców zużywano znacznie mniej stali, niż w przypadku tradycyjnych statków. Dzięki temu idea ich produkcji szybko zyskała aprobatę najwyższych władz III Rzeszy, w tym samego Hitlera. Budowa tego typu jednostek była prosta i znacznie tańsza, choć trwała stosunkowo długo, bo około roku. Betonowe tankowce pływały głównie na Bałtyku eksploatowane przez niemieckiego armatora - Luuberl & Co. Reederel. Były one wykorzystywane do przewozu paliw syntetycznych pochodzących z Hydrierwerke Politz, fabryki paliw syntetycznych w Policach. W okresie powojennym na wybrzeżu było kilka betonowców. Siostrzana jednostka, tankowiec "Karl Finsterwalde" spoczywa obecnie na dnie Morza Bałtyckiego w okolicach Wisełki na wysokości klifu Wolińskiego. Inny, niewykończony, choć pływający, betonowiec znaleziono po wojnie w świnoujskiej stoczni remontowej w Czajczynie. W latach 70. płetwonurkowie odnaleźli betonowy kadłub w pobliżu bazy nurkowej "Dive – Devil" na jeziorze Ińsko, najpiękniejszym krajobrazowo jeziorze Pomorza Zachodniego. Do tej pory jest on atrakcją pasjonatów nurkowania. Wrak kolejnej jednostki z betonu aż do 1974 r. stał na plaży w Bobolinie koło Darłowa jednak ostatecznie został wysadzony w powietrze. Podobno po wojnie w dokach w Darłowie znajdowały się jeszcze dwa betonowe statki, ale po przekazaniu tych terenów Polakom przez Rosjan śladu po nich już nie było. Do dziś nie wiadomo co się z nimi stało. Frachtowiec Urlich Finsterwalde z Inoujścia prawdopodobnie nigdy nie został wykończony. Jego kadłub przeholowano z Darłowa do stoczni w Świnoujściu w celu jego wyposażenia. W 1944 r. w trakcie bombardowania został on uszkodzony. Pod koniec wojny wycofujący się Niemcy osadzili go na krawędzi toru wodnego. Po wojnie istniał projekt zagospodarowania wraku na kompleks rekreacyjno-basenowy z kawiarnią i restauracją, jednak nigdy do tego nie doszło. W latach 60., po prowizorycznych naprawach, jednostkę podniesiono z dna i przeholowano kilkaset metrów w głąb jeziora. Tam betonowiec zaczął tonąć i osiadł na płyciźnie. Jeszcze kilka ciekawostek tu: i tu Przy brzegu jest miejsce na ognisko oraz namiot. My jednak mieliśmy plan jechać dalej na południe. Na razie musimy wrócić kilka kilometrów wzdłuż Iny oraz łąk. A za nami coraz bardziej granatowo i coraz bardziej grzmi… cdn…
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą |
08.09.2014, 11:40 | #49 |
Dołączył: 28.5.2006
|
Bylem na tym betonowcu hmm... pierwsza połowa lat 80-tych...
Czas jest nieubłagany... P.S. Nie mogłem się powstrzymać, sorry...
__________________
Navigare necesse est vivere non est necesse. Ostatnio edytowane przez MaRP : 08.09.2014 o 11:43 |
08.09.2014, 11:43 | #50 |
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Bydgoszcz/Szczecin/Berlin
Posty: 468
Motocykl: ST XTZ 750'89
Online: 2 tygodni 2 dni 18 godz 6 min 44 s
|
Czasami nawet koncerty na nim sie odbywaja
Kamyk |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Jagnię w sosie potrójnie afrykańskim, czyli Rumunia raz jeszcze [Wrzesień 2011] | jagna | Trochę dalej | 55 | 03.03.2022 15:52 |
Motocyklem zimą, nad morze...Czyli El Palanten Treffen 2013 | ex1 | Polska | 29 | 01.02.2014 21:58 |
Wilk syty i Jagnię całe, czyli Maroko na zimowo [Marzec 2013] | jagna | Trochę dalej | 117 | 22.09.2013 22:33 |
Coś na deszcz czyli mała, długa podroż z Krakowa nad morze | Dunia | Kwestie różne, ale podróżne. | 12 | 15.05.2013 07:19 |