10.11.2010, 21:23 | #41 |
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: wa - wa
Posty: 529
Motocykl: DR 650, KTM 990
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 7 godz 8 min 37 s
|
dawaj, dawaj Jaro
nie daj sie prosić |
16.11.2010, 17:54 | #42 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Posty: 137
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 3 dni 7 godz 56 min 41 s
|
Mam bardzo mało czasu ale fotki wybrałem, te które bym tu chciał wrzucić. Niestety jestem za tępy na ten system i mi nie wychodzi . Musze poczytać jakąś instrukcję albo ktoś łopatologicznie musi mi to wyłożyć przy jakimś browcu. Wówczas między fotkami mozna by jakiś opis wtrącić.
|
16.11.2010, 20:37 | #43 |
Zarejestrowany: Dec 2008
Miasto: Śrem kiedyś stolica pyrlandii
Posty: 53
Motocykl: jakoś wolę jabole
Przebieg: sporo
Online: 2 dni 4 godz 49 min 35 s
|
i gdzie to było Jarku
__________________
mt Ostatnio edytowane przez talaxon : 17.11.2010 o 12:56 |
16.11.2010, 21:56 | #44 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
|
Cytat:
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację. |
|
16.11.2010, 23:01 | #45 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Posty: 137
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 3 dni 7 godz 56 min 41 s
|
Fotki mam na kompie. Nawet je zmniejszyłem co by nie zapchać serwera .
Talax to było w Diskit. |
16.11.2010, 23:04 | #46 | |
orange crush
Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 332
Motocykl: XL600V
Przebieg: ogromny
Online: 2 tygodni 1 dzień 7 min 58 s
|
Cytat:
http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=434 http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=4757 |
|
16.11.2010, 23:07 | #47 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
|
Jeśli wiesz co to ftp to przegraj je na jakiś darmowy serwer.
Jesli nie, a zakładam że tak własnie jest, to 1. Sciagnij program picasa http://picasa.google.com/ 2. załóż sobie konto na gmailu https://www.google.com/accounts/Serv...p&passive=true i dalej juz chyba dasz rade...
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację. |
19.11.2010, 11:38 | #48 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Posty: 137
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 3 dni 7 godz 56 min 41 s
|
Czas coś w końcu napisać.
Pomysł wyjazdu zrodził się w mojej głowie kilka lat temu, chyba zaraz po podróży Sambora, ale dopiero w tym roku został zrealizowany. Od początku jednak zakładałem, że pojadę klimatycznie na Royalu aby było bardziej po hindusku. Zakładałem, że bedzie to mała 3 osobowa grupa, tak aby jazda szła sprawnie bez przystanków co 5 minut na różne potrzeby. Jak się okazało to przystanki były częstsze bo trzeba było co zakret fotki i filmiki robić, albo sprzęt naprawiać. Podzielilismy tez bagaż tak aby jeden miał kuchnie drugi narzędzia a trzeci namiot i inne tam rzeczy. Trzon grupy stanowił: Sprawdzony rok wczesniej w Albanii Krzysiek "Kris" INDIE - 0646a.jpg Maciek "Talaxon" lub "Galaxon" jak kto woli, którego spotkałem na "castingu" u Pretora indie2010 609a.jpg Ja czyli Jarek "Jaro" jako organizator całego zamieszania indie2010 088.jpg Dwa tygodnie przed wyjazdem, gdy wszystko było już poukładane skontaktował sie z nami jeden z forumowiczów Dawid "Dejv" vel "Młody" lub "Wąski" i uprosił nas aby go zabrać. Początkowo nie bardzo byłismy za tym, ale ostatecznie postanowiliśmy go przyjąć, ponieważ może kiedys my bedziemy w takiej samej sytuacji jak on i ktos nam poda ręke. powiem szczerze, że nie dokońca wierzylismy, że uda się mu wszystkie papiery załatwić (wiza, bilet itd), ale udało mu się. Wize chyba odebrał dzień przed wylotem, a leciał dzień wcześniej niz my bo na nasz samolot sie nie załapał. indie2010 089a.jpg O pakowaniu i przelocie nie ma co za bardzo pisać oprócz tego, że w Moskwie gdy czekalismy bodaj 8 godzin na nastepny samolot to zakupilismy po flaszeczce Danskiej Vodki 50 %, która nas potem w Indiach ratowała przed zatruciami. Aha poznaliśmy tez dwie laski z Polski co zostawiły mężów z dziećmi w domu a same wybrały sie do Indii po przygodę. W Delhi wylądowalismy o czasie, lotnisko piekne, udalismy sie troche w stresie po odbiór bagażu, bo tego najbardziej sie bałem, że by nie poleciał gdzieś indziej. Oczywiście nasz bagaż wyjechał jako ostatni co podniosło nam troche ciśnienie, ale to chyba dlatego, że takich worów wojskowych tu nie widzieli nigdy. Idziemy do informacji, tam dowiadujemy sie między innymi, że droga do Leh przez przełęcze jest w tym roku nie przejezdna ze względu na powodzie. Ta wiadomość nie była optymistyczna. Potem wymiana 50 $ tak na początek i kierujemy sie do wyjścia. Drzwi sie otwierają wychodzimy a tu szok: gorąc niemiłosierny, parówa, zatęchłe powietrze, gulgotanie hindusów i klaksony. Walnęlismy tobołki w pierwszym zacienionym miejscu, pot nas zalał, Kris poszedł targować taxi na Korol Bagh. Podjechało Suzuki Maruti bagażowe, jak wleźlismy do środka to jak śledzie, ale ruszamy. Początkowo szeroka droga mały ruch ale z każdą minutą sytuacja ulega zmianie, aż w końcu jedziemy w rzece aut, roksz, motoriksz itd w odległościach centymetrowych. W końcu dojeżdżamy do dzielnicy, okazuje się, że nasz drajwer nie wie gdzie jest adres więc zaczynamy sie pytac, kazdy pokazuje w inną strone więc zwiedzamy sobie dzielnice wzdłuż i wszeż, aż w końcu po ok pół godziny jest upragniony cel. Wysiadamy, jest ok. 8:00, bety pod ścianę, nie tak wyobrażałem sobie to miejsce, okolica wyglada jak Warszawa w 1945, wypożyczalnia zamknięta. indie2010 065a.jpg indie2010 074a.jpg Dzwonimy do właściciela z informacją, że juz jesteśmy, ten nam mówi , że umawialismy sie na 12 to on o takiej godzinie przyjedzie, ręce w dół, ale co tam i tak dobrze że przyjedzie i ze wogóle odebrał telefon. Dzwonimy do Młodego, żeby do nas sie kierował. Przyjeżdża za ok pół godziny, w miedzyczasie organizujemy jakąś wodę do picia, tubylcy co chwile podjeżdżaja i proponują nam transport, hotel, motory itd. indie2010 057a.jpg indie2010 070a.jpg W końcu przyjeżdża Mohit o godzine wcześniej, otwiera kramik, a tam sterta motorów nic nie przygotowane, no to sobie mysle że już my pojechali dziś, ale nagle nie wiadomo skąd zjawia sie z 10 pomagierów i zaczynają składać motory. My sie przygladamy, probujemy coś pomagać i przymierzamy się do motorów, oczywiście wszyscy do jednego. Jest srebrny, czarny i dwa identyczne bordowe. Robimy wiec losowanie. Krisowi przypada jeden z bordowych jak się później okazuje ma najlepszy tzn najmocniejszy silnik, ale zarazem najbardziej pechowy bo chyba najwięcej do niego dołożył, drugi bordowy przypada Talaxonowi, jest słaby, ale mniejsze koszty, ja dostaje czarnego z wyglądu ok ale chyba najsłabszy silnik, koszty małe, Młody dostaje tego na którego my wszyscy sie nastawialiśmy, faktycznie silnik był mocny, ale na powrocie było z nim troche problemów. Jako, że to składanie motkow sie nieco przeciągało Mohit zabrał nas na wyżerkę do dobrej knajpy. Już wtedy wiedzielismy, że to będzie pięta Achillesowa całego wyjazdu, ale wyjścia nie ma coś trzeba jeść. indie2010 081.jpg Bodajże w knajpi oznajmia nam, że droga do Leh jest nadal nieprzejezdna. To już druga taka informacja. Ok. 16 motki były gotowe, pożegnalene zdjęcie i w drogę na stacje benzynową i na autostradę. indie2010 090a.jpg Początkowo jazda w tych korkach to tragedia, nie ma żadnych zasad, trzeba jechać na centymetry bo inaczej zaraz ktoś się wciśnie, po paru kilometrach to czwarty ledwo widział pierwszego, ale jak dopadliśmy autostrade to juz było coraz lepiej. Po ok 50 km zaczęły sie problemy z motkiem Talaxa i moim. U niego padło łożysko w kole, a u mnie coś ze skrzynią bo miałem albo 1 i 2 albo 3, 4 i 5. Dotaśtalismy sie do jakiejś wiochy, kupiliśmy łożyska, a u mnie wystarczyło dopasować tulejkę i skasować luz poosiowy na dźwigni zmiany biegów. Tego dnia dociągnęliśmy do Ambali i w super warunkach jak sie rano okazało to chyba w burdelu spedziliśmy noc. Ostatnio edytowane przez JaroGL : 20.11.2010 o 15:48 |
20.11.2010, 15:34 | #49 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Posty: 137
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 3 dni 7 godz 56 min 41 s
|
Rano okazało się, że motory stoją tam gdzie je zostawiliśmy. Był to dobry znak. W tym dniu chcielismy dojechać jak najdalej. Początkowo była nadal autostrada do Chandigarh jeśli można to tak nazwać, bo na drodze można spotkać wszystko, samochody, riksze, motoriksze, zwierzęta itd. Niektórzy jadą pod prąd, na drodze leżą różne przeszkody. Nabieramy coraz większej wprawy w jeździe, wyprzedzamy lewą , prawą, wciskamy się w każdą dziurę byle tylko do przodu. W Chandigarh przejeżdżamy skręt na Shimle, ale szybko się nawracamy na właściwą drogę. Niestety to już nie autostrada zaczyna się coraz bardziej ciasno robić na drodze, pojawiają się pierwsze górki, dziury, błoto i korki. Średnia spada drastycznie.
indie2010 179a.jpg indie2010 207a.jpg Młody wciska się w miejsca gdzie już nie da się wjechać, przestawia przy tym stragany, rowery i riksze. Zostaje ochrzczony "Wąskim". Po chwili najeżdżamy na niezłego dzwona. Tata zderzyła sie prawdopodobnie z pociągiem, dopiero zaczynali wynosić produkty z ciężarówki. indie2010 213a.jpg Jedziemy dalej, cały czas pod górę, zatrzymujemy się w jakiejś mieścinie żeby kase wymienić. Młody z Krzyśkiem idą do banku, ale zonk, w banku nie ma równowartości 1200 $. Jest za to gość z niezłą splówą. indie2010 144a.jpg Dostajemy cynk, że jest jakiś gość 4 domy dalej co moze wymienić kase, chłopaki idą do jakiejś czarnej dziury, odbywają sie tam ponoć sceny z Ojca Chrzestnego, ale po pół godziny wychodzą z kasą, jest dobrze. Korzystając z okazji robimy jeszcze fotki przy ruchomej kapliczce. indie2010 156a.jpg Na drodze coraz gorzej sie jedzie, jeszcze większy zator, błociaro, co chwila robotnicy drogowi i jeszcze doszła mgła. indie2010 231a.jpg indie2010 234a.jpg Zatrzymujemy sie na obiad w przydroznej knajpie na zakręcie, wygląda nieźle, zamawiamy jakiś mix z ryżu. Siadamy na zewnątrz, jesteśmy świadkami dzwona na motorze w wykonaniu lokalesa, wywaliło go z winkla zaraz za moim motkiem. Autobusy jadą z góry, ludzie siedzą na dachu, wchodzą z taką prędkością, że tylna oś idzie w drifcie. Jest czad. Barman namawia nas aby wejść do środka bo inaczej małpy zjedza za nas obiad. Faktycznie juz sie czają koło motorów. indie2010 241a.jpg Przejeżdżamy Shimle robi się późno, gdy wjeżdżamy do Fagu jest już szarówka, przejazd przez wiochę to jeden korek w błocie. Krzyśka dopada pech w postaci kapcia. Naszczęście jest wulkanizator, ale koło musimy sami ściągnąć, przy okazji odkrywamy, że łożyska też są do wymiany, udaje się nam kupić i zrobić wszystko, ale o dalszej jeździe nie ma co myśleć. Znajdujemy nocleg, jest nawet znośnie, rozpakowujemy graty i idziemy do najlepszej knajpy w okolicy. INDIE - 0014a.jpg INDIE - 0018a.jpg Byłbym zapomniał, wieczorem była jeszcze wódeczka i spaliliśmy miejscowe ziolo :-) Ostatnio edytowane przez JaroGL : 20.11.2010 o 17:17 |
20.11.2010, 19:08 | #50 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Posty: 137
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 3 dni 7 godz 56 min 41 s
|
Z Fagu do Narkandy droga nadal beznadziejna, błoto, dziury, korki. Dopiero gdy zaczynamy zjazd do doliny rzeki Sutlej zaczyna sie lepszy asfalt i jest nieco szerzej.
INDIE - 0039a.jpg Przed Rampurem gubimy Talaxa, czekamy na niego z pół godziny, nic. Wracamy więc spowrotem, po drodze najeżdżamy na wypadek lokalesa na motorze. Nie rusza się, motor jeszcze chodzi, krew się leje, sprawdzamy żyje, pomagamy mu usiąść, gość nie wie co się dzieje, dobrze że miał kask. Informujemy miejscowych żeby się nim zajęli bo my nie mamy czasu. Odnajduje się Talax miał awarię łańcucha, ale sobie poradził. Jedziemy więc dalej w górę rzeki, widoki coraz ładniejsze, dojeżdżamy do drogi wykutej w skale, robi duże wrażenie, foty tego nie oddają. indie2010 258a.jpg indie2010 263a.jpg INDIE - 0055a.jpg INDIE - 0067a.jpg indie2010 272a.jpg Tankujemy w Rampur i jemy na obiad ciastka, bo przydrożne knajpy na sam widok wzbudzają u nas odruchy wymiotne. Dojeżdżamy do elektrowni zrzutowej - niezły widok, ciasno głęboki kanion. INDIE - 0132a.jpg INDIE - 0140a.jpg Dalej jedzie się bardzo blisko rzeki Sutlej, która robi wielkie wrażenie, płynie z wielką prędkością, tworzy pióropusze wody wyrzucane w górę po zderzeniu z głazami. Kanion robi się coraz ciaśniejszy im bliżej Recong Peo, gdzie planujemy znaleźć nocleg, bo tam musimy załatwić pozwolenie na dalszą drogę. indie2010 295a.jpg Miasto znajduje się wysoko nad kanionem, musimy się tam wdrapać serpentynami. Dojeżdżamy do agencji turystycznej, ale jest już zamknięta, więc musimy przyjść rano. Szukamy więc noclegu, odwiedzamy kilka guest house'ów, warunki nie za ciekawe, w końcu w jednym miejscu jest ok, ustalamy ceny, płacimy, a jak idziemy do pokoju to gościu prowadzi nas juz do innego dużo gorszego, wywiązuje się trochę kłótnia, ale w końcu spuszcza trochę z ceny i bierzemy to. Mieszkamy w takiej okolicy, bodajże w tym niebieskim na fotce: INDIE - 0233a.jpg Wieczorem w pokoju była jeszcze walka z pająkiem jak ręka, który potrafił skakać na metr w górę było trochę strachu i śmiechu. Ostatnio edytowane przez JaroGL : 20.11.2010 o 19:16 |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Indie/Himalaje 2009 - no to jedziemy!!! | Zazigi | Trochę dalej | 44 | 08.11.2014 13:23 |
Szwecja, Norwegia Sierpień 2010 | Lidke | Trochę dalej | 11 | 16.12.2010 01:31 |
Dzida na Marsa! - Islandia [Sierpień 2010] | rambo | Trochę dalej | 50 | 11.09.2010 21:59 |
Przebieżka z synami Albionu... - Anglia [Sierpień 2010] | banditos | Trochę dalej | 9 | 10.09.2010 00:23 |
Połonina Borżawa - Ukraina [Sierpień 2010] | BLOB | Trochę dalej | 4 | 01.09.2010 21:15 |