14.04.2014, 01:06 | #51 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
|
03.05.2014, 15:27 | #52 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
Wjeżdzając do Almaty byłem nieco zaskoczony. Wiedziałem,że to duże miasto, ale oglądałem też wspaniałe widoczki na zdjęciach.
Jakoś nie współistniało to ze spotkaną żeczywistością. Moloch jakim jest to miasto położony jest w przepięknej dolinie. Z ulic często widać ośnieżone szczyty. Na szerokich wielopasmowych i zakorkowanych ulicach dużo ludzi łapie stopa. Lwią część stanowią 20-30 letnie Kazachszki ubrane naprawdę ładnie. Chwilę kręcimy się w poszukiwaniu apteki a następnie uwagę naszą przykuwa znalezienie pensjonatu. Nie jest to trudne i niebawem negocjujemy cenę z dwoma młodymi dziewczynami, które obsługują jak się zdaje recepcję. Ustalamy ,że motocykle wstawimy na posesji z ogródkiem piwnym za bar z grilem. Tymczasem walczymy o miejsce pod prysznicem. Niestety tylko desperacja pozwala nam tam wejść. Brudno i zagrzybiale. Zaciskamy jednak zęby. Okazuje się że nasz pokój nie ma klucza. Idę do recepcji po niego. MIła pani informuje mnie jednak ,że wie o tym, ale klucza nie ma już dawno. W tej sytuacji zaczynam kombinować,gdyż przypomniała mi się sytuacja sprzed lat w jednym z hoteli na Ukrainie, kiedy to był klucz a jednak do pokoju wparowało w nocy trzech gości przy użyciu klucza uniwersalnego. Prawdopodobnie liczyli na okradzenie śpiących twardo po podruży ludzi. Nie spodziewali się jednak,że postwiłem oparte o drzwi balansujące na granicy wywrócenia krzesło a za nim lekko z boku ciężką torbę. Pruba cichego wejścia skończyła się wtedy wielkim chałasem i podknięciem o torbę, gdzie facett mało się nie wyrżnął. Tak zaskoczeni przeciwnicy woleli się wycofać. Obmyślam plan i po chwili na dwóch krzesłach rozpięte są sznurki do suszenia. Pranie było obowiązkowe i tak. Jedno z krzeseł wiążemy do grzejnika, żeś drugie gumami do bagażu mocujemy do drzwi. Chłopaki decydują się na wypad do centrum, ale ja mam chwilę słabośći i postanawiam się przespać. Rano wybucha awantura, gdyż cena w nocy podrożała dwukrotnie. Dłuższa pyskówka, straszenie policją i pani zrecepcji ze skwaszoną miną bieże wcześniej ustaloną kwotę. Przed nami kolejna atrakcja Kazachstanu. Obliczamy,że zdążymy zwiedzić wielki(trzeci co do wielkości na świecie) kanion i dojechać do granicy z Kirgistanem. Dojezdzamy do miejsca, gdzie szosa opada po jednym zboczu kanionu i za ok. 2km. wspina się na drugą stronę. Dnem płynie malownicza rzeka. Miejsce nas nie satysfakcjonuje i postanawiamy znaleść inne, najlepiej te oglądane w domu na fotografiach. Znajdujemy zjazd w szutrową drogę z tarką. Jest nawet oznaczona. Po ok 6km orientuję się że coś spada mi na przedramiona. Kurcze!!!!! To pół mojej szyby!!! NIe wytrzymała wibracji i odpękła. Robimy postój. Zły proszę chłopaków aby pojechali sami a ja wrócę i skleję jakoś szybę. Poczekam na nich na skrzyżowaniu. Nie wiem czy był to dobry pomysł, bo czekając na kolegów odczytałem z termometru +48st C. Juś jadąc w stronę granicy spotkaliśmy piękny parking nad samym urwiskiem tego kanionu i tam mogliśmy dorobić jeszcze kilka zdjęć podziwiając widoki. Teraz już podążaliśmy do przejścia granicznego, które znajdowało się u zbiegu granic: Chińskiej, Kirgijskiej oraz Kazachsiej. Liczyliśmy na to, że czynne do 20stej przejście nie zostanie zamknięte przed naszym przyjazdem. Zaopatrzeni w produkty żywnościowe zakupione w sklepie przed granicą podjechaliśmy do przejścia. Planowaliśmy odjechać kilkanaście kilometrów i poszukać miejsca do spania Na granicy kilka samochodów, miła atmosfera. Zagaduje nas celnik. Miło nam się rozmawia nim kolejka się poruszy. Podchodzimy do okienek Straży Granicznej. Okazuje się że mamy problem. Jechaliśmy przez Kazachstan 5,5 dnia a powyżej pięciu należy uzyskać pieczątkę na kwitku od policji migracjonnej. Prubujemy się targować , ale nic nie udaje się zdziałać. Miły Pan celnik, z którym rozmawialiśmy przed chwilą proponuje, abyśmy szybko jechali do pobliskiego miasteczka. Pieczątka to tylko formalność. Ruszamy i jest to nasz najszybszy szutrowy odcinek na wyjeżdzie poruszamy się pomiędzy 60 a 90 km/h na bardzo złej dziurawo-piaszczysto- kamienistej drodze. Odcinek ponad 30 km pokonujemy w pół godziny. Jest czas. mieścimy się w normie. Szybko znajdujemy właściwy budynek. Bardzo miła pani policjantka mówi,że szef pojechał już do domu, ale ona po niego zadzwoni i za 10 min na pewno przyjedzie. Potem nie było już tak fajnie. Usłuszeliśmy od komendanta o tym jak żle zrobiliśmy. Dowiedzieliśmy się o potrzebie jazdy blisko 300km w jedną stronę do Alma Ata, bo tu nic nie da się zrobić. Wywód był długi i monotonny. Na koniec padła sugestia- dajcie po 100$ a ja sprubuje coś zrobić. Został wyśmiany w oczy. 100 za wszystkich, to ostatnie słowo. TERAZ ZOSTALIŚMY ZASKOCZENI!!!! 30 sekund i niemożliwa sprawa jest załatwiona .Mamy pieczątki i jedziemy z powrotem ku granicy. Myślimy o tym czy zdążymy. Zajerzdzamy, Pusto, ale szlaban się podnosi. Nasz pan celnik mówi,że właśnie zamykają. Poszedł do straży granicznej i wyprosił doprawę dla nas. Jest 8.15 podjerzdzamy pod bramę Kirgijską. Właśnie trwa grabienie pasa ziemi niczyjej na drodze. Nasz Pan celnik woła Kirgiza-szefa zmiany. Prosi go dość długo, zachwala jak to my motorami, że zmęczeni, że ciężko.Słyszymy jednak,że komputery wyłączone i że dziś się nie da. W tej sytuacji Kazachowie cofają nas z przejścia. Nasz pan celnik mówi, abyśmy rozłożyli namioty tuż za szlabanem. My jednak odjerzdzamy ok kilometra i rozkładamy się nad pobliską rzeczką. Atmosferę radości psuje tylko drobny incydent. Sebastian pożycza ode mnie scyzoryk letermana. Coś poprawia przy afryce. Po jakimś czasie prosi o pożyczkę tego sacyzoryka znowu. Ku swojemu zdziwieniu słyszy,że jeszcze go nie oddał(ach te zmęczenie) zaczyanją się poszukiwania, ale że nadchodzizmrok proponuję,że jutro na pewno się znajdzie. przecież musi być w promieniu kilku metrów od namiotów, a po zatym to tylko przedmiot. Sebastian pozostaje pochmurny. Rano okazuje się, że scyzoryk przypiął się do magnesu pod tankbagiem i leży i się z nas śmieje. Szybkie śniadanie i atakujemy granicę po raz trzeci. Tym razem idzie jak z płatka(co to znaczy mieć wprawę) |
03.05.2014, 16:32 | #53 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
K I R G I S T A N
Jechaliśmy fajną szutrową drogą, która dość szybko przeszła w wąski asfalt. Celem było ominęcie pasma gór i dotarcie do wschodniego krańca pięknego jeziora długiego na 180km i którego tafla znajdowała się na wysokości blisko 2000m.n.p.m. Spory kawałek jechaliśmy wzdłuż granicy z Chinami wzdłuż płotu odgradzającego dwudziesto kilomertowy pas ścisłej strefy nadgranicznej. Jedziemy ostrożnie tym bardziej, że w tym kraju nie ma i nie obowięzują ubezpieczenia OC ani zielona karta. Plusem dla nas był za to brak wiz, co przedłożyło się na zmniejszenie kosztów wyjazdu. Jezioro przywitało nas piękną błękitnawą taflą wody. Rozpoczęliśmy objeżdzanie go od południa. W międzyczasie skręcamy w lewo i odbijamy w góry. Zwiedzamy piękne miejsca. widoki zapierają dech w piersi. Robimy zdjęcia z orłami, dalej pijemy kumys i rozkoszujemy się chwilą. Droga szutrowa, którą jedziemy przeskakuje mostkami z bali co rusz na drugą stronę rzeki wzdłuż której jedziemy. Jest ona niesamowicie rwąca. Woda aż się gotuje. Dojeżdzamy do parkingu z oznaczeniem,że jest jaskinia. Pan z chłopcem sprzedaje nam bilet. Idziemy z Sebastianem, zaś Adam pilnuje dobytku. Do jaskini wchodzi się po dorobionych schodach. Wewnątrz okazuje się że jest to testowa sztolnia,która kończy się po 25m.pionową ścianą. Wracamy do Adama i skutecznie zniechęcamy go do zwiedzenia tego cudu natury.Jedziemy dalej wzdłuż strumienia i znajdujemy wiele wspaniałych miejsc stanowiących kwintesencję naszej podruży. Wracamy tą samą drogą i kontynuujemy objeżdzanie jeziora. Wieczorem nagroda: Wcześnniejszy nocjeg na plaży. Dojeżdzamy w grząskim piachu nad sam brzeg. Chłodzimy piwko w wodzie. Sami kompiemy się i myjemy. Jezioro przywodzi mi na myśl Chorwację. Lazurowa woda dobra widoczność pod wodą. Po kompieli pijemy piwo i obkładamy kamieniami namioty.Silna burza przechodzi bokiem. Znów się nam udało. Z rana mamy nieco trudności z wyjazdem z plaży. Pocimy się. Wysiłki są jednak zwieńczone sukcesem i kontynuujemy drogę wzdłuż jeziora. Potrzeba zatankowania zmusza nas do nadłożenia drogi i zajechania do pobliskiego miasta. Tankujemy motocykle. Mamy już odjeżdzać. Włączam zapłon i.............. i nic. Kurde moje varadero się zepsuło Rozjuczam motocykl, demonduje siedzenie i szybka diagnoza: odkręciła się klema do akumulatora. UFFF... Ruszamy w kierunku południowym pozostawiając jezioro za sobą. Celem staje się inne, mniejsze, ale położone na wysokości 4000 m.n.p.m. Jest ono niemalże po drodze do przejścia granicznego z Tadrzykistanem. Trzeba się tyklo wspiąć 2 km w pionie po szutrówce biegnącej po pułce w zboczu góry. Tuż przed skrętem z asfaltu na rzeczoną droge stajemy na przydrożnym parkingu. Jemy pyszną rybkę oraz jakieś placki . Teraz już pędzimy piękną drogą w stronę jeziora widoki........ Bajka. Aby móc wjechać na płaskowyż, gdzie leży jezioro należało pokonać przewyższenie ok 4300m.n.p.m. a następnie zjechać w dół. Na drodze znzjdują się kamienie. Jeden taki wpada mi pod koło odrzucając je w bok. Prędkość 10km/h. Właśnie omijałem wypłukaną przez wodę rynnę w drodze. Skutek? Kładę motocykl. Sebastian pomaga mi go podnieść. Niestey inny kamień odkruszył lewy podnóżek kierowcy. Szybka decyzja i przekładam tylny podnóżek pasażera w miejsce przedniego. Jest krzywo ale ma jedną zaletę- po prostu jest. Od tego momentu skończyła się moja jazda na stojąco. Chwilę póżniej spotykamy samotnego Czecha na BMW 1200GS zjeżdzającego z górki. Chwila rozmowy i lecimy dalej. Na szczycie widok przepiękny. NIczym w starym wulkanie pośrodku leżało piękne wielkie jezioro a dookoła rosła króciutka wysokogórska trawa porastająca wielką równinę. Zewsząd okalały to ośnieżone góry. Nie było nawet widać którędy przyjechaliśmy. Było to miejsce letniego wypasu zwierząt. Zjazd w dół jest jakby przyjemniejszy dla mnie. Chodzi mi tylko pd głowie myśl. Gdybym jechał terenówką zamiast patrzeć pod koło motocykla miałbym więcej swobody w oglądaniu widoków. POwoli kierujemy się w stronę granicy z Tadrzykistanem oraz szczytu Lenina(7300m.n.p.m.), który znajduje się tuż za przejściem granicznym. Sebastian namawia nas aby w miarę możliwości sprubować dojechać do bazy wyprawowej na wysokości5500m.n.p.m. skąd wychodzili już pieszo alpiniści. Życie nieco zweryfikowało nasz plan. |
03.05.2014, 21:41 | #54 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Ale dostałeś powera !!! Nie zdążyłem zdjęć dokleić
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
11.05.2014, 16:03 | #55 | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Wspomniane w poprzednim odcinku miejsce naszego noclegu do specjalnie urokliwych nie należy .
Przy drodze „prywatna inicjatywa” sprzedaje arbuzy i dynie ( zwane u nas melonami ) . Przy jednym z takich miejsc robimy pauzę . Siorbiemy łapczywie wciągając soczyste kawałki sporego arbuza . Pychota !!
Droga odcinkami równa i gładka jak niemiecka autostrada , odcinkami dziurawa jak ser szwajcarski. Są też wielokilometrowe objazdy gdzie kurzawa jest tak wielka , że przy wyprzedzaniu ciężarówki przydałby się radar , bo kompletnie nic nie widać . Kurz leci w oczy i do nosa , a w gębie robi się klucha . To jest Azja !!
Pod koniec dnia zatrzymujemy się w „miasteczku kierowców ” Mały kompleks przy drodze powstał dla strudzonych we wspomnianym zawodzie ludzi , Zbudowany jest z blaszanych baraków. Można tutaj zrobić zakupy , zjeść posiłek , wziąć prysznic , wynająć pokój i pooglądać TV. Zapłacisz Dostaniesz All inclusive !!
Do miejsca noclegu jedziemy na przełaj przez step na małe wzniesienie . Jesteśmy jakieś 140 km. od Almaty . Dzisiaj raczymy się piwem Biały Niedźwiedź . Piłem to piwo przed wyjazdem w Polsce . Można je kupić w jednym z hipermarketów . Smak mocno przeciętny . Od jazdy w kurzawie wieczorem zaczynam mieć problem z okiem. Przed wyjazdem miałem mały związany z nim wypadek . Po zachodzie słońca w oddali widać lampy błyszczące jak małe iskierki, które oświetlają pobliskie miasteczko .
Ta nocka należy do wyjątkowo parszywych . Oko łzawi i boli całą noc . Tabletki nie pomagają . Rano na dzień dobry rzucam do chłopaków „suchara”. -Panowie nie jestem dzisiaj w stanie jechać z wami nad Kanion Szarński . Może ledwie doczłapię do Almaty .
Śniadanko jemy po drodze .
Przed południem jesteśmy w Almaty . Oko przestaje mnie boleć już w aptece na widok urokliwej pani farmaceutki . Profilaktycznie jednak Adam mówi co mam kupić , i jeszcze na miejscu dozuję sobie pierwszą dawkę kropli do oka. Wspomniane przez Roberta miejsce noclegu .
Po zrzuceniu brudu razem z Adamem ruszam do centrum . Robert zostaje w pokoju i wypoczywa . Chcę kupić jakąś pamiątkę i ogólnie zobaczyć miasto . W autobusie sympatyczna pani o rubensowskich kształtach długo myśli gdzie o tej godzinie można nabyć jakiś souvenir . Ostatecznie poleca nam Park Gorkiego . Kisimy się z Adamem w owym autobusie ze 40 min. jadąc prawie przez całe miasto . Park jest przy ostatnim przystanku . Płacimy za wejście i ruszmy w alejki . Park okazuje się być świetnym miejscem na spędzenie czasu z rodziną lub dziewczyną . Nie tego szukałem. Wyglądamy jak para gejów. Jeszcze tylko brakuje byśmy w tej romantycznej scenerii zaczęli chlebem karmić kaczki . Pijemy kawę i zbieramy się do powrotu . Po drodze robimy zakupy . W pokoju raczymy się zakupionym przez Adama pysznym koniakiem . Kreatywny Robert obmyśla patent na zamknięcie drzwi . Dzisiaj do snu przygrywa na nieśmiertelny Elvis
Po śniadaniu zaglądam do reglera . Od jakiegoś czasu mój miernik prądu rodem z NASA pokazuje niskie ładowanie . Kostki są na tyle stopione , że nie można ich rozpiąć . Jestem wku....ny bo tuż przed samym wyjazdem sprawdzałem wszystkie kostki . Czyściłem je i pryskałem specjalnym sprayem . W szczególności tą od regulatora napięcia znając jej upierdliwość . Cięcie kabli , skręcenie ich i zabezpieczenie taśmą przywraca prawidłowe napięcie . Dojazd do kanionu widokowo przypomina mi Mongolię . Wracają stare wspomnienia . Za wstęp trzeba zapłacić. Kupujemy bilety i jedziemy nad brzeg kanionu . Sam kanion ma długość ok 150km , a jego ściany sięgają wysokości 80 m . Jego widok robi naprawdę wrażenie .
Widoki przed dojazdem do granicy z Kirgizją .
Jak Robert wcześniej wspomniał na granicy z Kirgistanem mamy małe problemy. Ja tą sytuacją widziałem momentami zabawnie . Było to tak . Po wspomnianą pieczątkę pędęm gnamy do pobliskiego miasteczka . Pani policjantka informuje nas , że naczelnika już nie ma . Pojechał do domu na jakąś rodzinną imprezę . Miła kobieta wykonuje jednak jeden telefon i oznajmia , iż szef będzie za 10 min . Naczelnik wkrótce pokazuje się w biurze . Jeżu co za miły człowiek . Zerwał się z imprezy rodzinnej , by pomóc trzem „zagubionym” motocyklistom. Wskazuje nam swoje biuro . Idziemy posłusznie za nim . Zasiada za biurkiem i gestem pokazuje by zamknąć drzwi . Myślę sobie będzie OK . Po prostu ma być bez świadków . Tłumaczymy zaistniałą sytuację . Robert dodatkowo zaczyna kadzić błagalnym głosem . -Naczjelnik ludzie skazali , czto ty charoszy czjeławiek . -Naczjelnity tolko ty nam pomożesz . Pomimo powagi sytuacji włącza mi się jakaś głupawka i przygryzam język by nie parsknąć śmiechem . Naczelnik kiwa głową udając zrozumienie . Kartkuje paszport w tą i z powrotem . Padają jakieś abstrakcyjne kary i groźba powrotu do Almaty . Pokazujemy kwit , który dostaliśmy na granicy ( foto na str 3 ) i zganiamy na zwichrowaną kopię . Naczelnik cały czas buduje napięcie , by po chwili podać pierwszą kwotę - 100 dolków od głowy . Zwariował !! Po chwili targowania ostatecznie sprawę załatwia jeden Benjamin Franklin ( 100 dol. ) . Naczelnik z zadziwiającą łatwością sięga po pieczątkę , składa szanowny podpis i rozstajemy się jak prawdziwi gentelmeni . Wyszło jakieś 33,3333... dolarów na głowę . CDN........
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
15.05.2014, 13:42 | #56 | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Kirgistan
Małe sprostowanie . Wzdłuż pasa nadgranicznego z Chinami jechaliśmy , ale to jeszcze nie w Kirgistanie Po przekroczeniu granicy jedziemy do Karakol . Jakieś 14 km za miastem zjeżdżamy z drogi A363 w lewo i kierujemy się na Jeti Oguz . Wzdłuż rzeki ( która wpływa do jeziora Issyk Kul ) jedziemy w bardzo malowniczej dolinie . Rewelacja !! Czuję się trochę jak w Tatrach . Różnica jest taka ,że legalnie można tutaj wjechać motocyklem lub samochodem i nikt za to głowy mi nie odstrzeli . Szutrową drogą kluczymy kilkakrotnie przejeżdżając drewnianymi mostkami przez wartką rzeczkę , by dojechać w miejsce gdzie rodzinie wypoczywają Kirgizi . Rozstawiono tutaj też kilka jurt .
To miała być kopalnia !! Nie dajcie się nabrać . Szkoda kasy .
W jednej z jurt trwają przygotowania do imprezy ( prawdopodobnie weselnej ).
Adam z Robertem wznoszą toasty kumysem .
Po zrobieniu całej flaszki tego azjatyckiego specyfiku wracamy na główną drogę i jedziemy na zachód wzdłuż jeziora Issyk Kul . Głowy nam chodzą na przemian na prawo i lewo , a oczy cieszą się widokiem wysokich ośnieżonych szczytów gór , jak i wielkiego jeziora .
Obozowisko zakładamy nad brzegiem jeziora nieopodal wioski Kaji-Say . Niesamowicie wyglądają góry podświetlone przez zachodzące słońce . Wieczorem zrywa się wiatr , a my zadzieramy nosy do góry patrząc w niebo i dumając " będzie burza , czy rozejdzie się bokiem ?"
CDN.....
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
15.05.2014, 20:24 | #57 |
Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Podlasie
Posty: 2,665
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 6 dni 21 godz 49 min 27 s
|
Czad.
|
19.05.2014, 22:21 | #58 | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
Deszcz na szczęście nas omija . Zamiast niego mamy dosyć silny , szarpiący namiotami wiatr .
Choć dzisiaj poranne słońce nie oświetla tak efektownie gór jak wczoraj podczas zachodu , to widoczki podczas śniadania i tak możemy zaliczyć do całkiem sympatycznych .
W Rosji tuż przed granicą z Kazachstanem spotkaliśmy na stacji benzynowej dwóch motocyklistów. Byli to Rosjanie wracający ze swojej wyprawy do domu ( dodam że pomimo przejechanych już wielu kilometrów byli oni jedynymi bikerami , których widzieliśmy do chwili obecnej ). Pokazali nam między innymi zdjęcia jeziora Song-Kul.Wyglądało rewelacyjnie wśród okalających je gór. Choć początkowo w planach jeziora Song-Kul nie mamy to szybko ten błąd naprawiamy i z miejsca naszego ostatniego biwakowania ruszamy do wspomnianego wcześniej jeziorka .
Mała awaria zasilania wiadra zostaje usunięta w kilkanaście minut .
Zbiornik Orto-Tokoy .
Przerwa na małe co nieco
Szutrówką pniemy się w górę do jeziora Song-Kul .
Podmiana załamanego podnóżka .
Początkowo do jeziora jedziemy starymi , wyboistymi śladami z przed kilku sezonów . Trudno to nazwać drogą . Lepiej gdyby w tym miejscu był step. Roberta bolą żebra, a do samego brzegu jeszcze spory kawałek . Zawracamy . Po dojechaniu z powrotem do drogi Robert postanawia , że poczeka za nami , natomiast ja i Adam ponownie jedziemy w stronę brzegu . Tym razem szybko odnajdujemy właściwa drogę i po kilkunastu minutach możemy chłodną wodą obmyć spocone i okurzone twarze.
Może to kwestia mniejszej przejrzystości powietrza , może aktualnego położenia słońca jednak w mojej opinii ( różniącej się od Roberta ) wygląda mniej atrakcyjnie niż na fotkach Rosjan .
Lans
Pierwszy napotkany od wyjazdu z Rosji motocyklista . Czech jedzie od strony Uzbekistanu . Daje nam praktyczne rady między innymi na temat odpraw na granicy i problemami z tankowaniem w Uzbekistanie . Na granicy uzbeckiej odprawiano go 6 godzin . Patrzę na jego objuczone BMW i zastanawiam się jak radzi sobie samotnie z podniesieniem motocykla w razie jego położenia (chyba , że nigdy się na nim nie przewraca).
Dzisiaj śpimy kilkanaście kilometrów za miejscowością Kyzart .
CDN......
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 19.05.2014 o 22:26 |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
19.05.2014, 22:30 | #59 |
Dzisiejszy odcinek - pełen wypas
|
|
19.05.2014, 22:49 | #60 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,163
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 1 min 4 s
|
No fajnie , że co jakiś czas ktoś coś napisze ( nie chodzi tu o pochwały ) bo więcej życia jest na cmentarzu niż w tej relacji
Rozumiem mniej tekstu , więcej fotek
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
O Damie w Kirgistanie, czyli Azja Centralna lipiec 2013 | kowal73 | Trochę dalej | 37 | 19.09.2013 16:44 |
Azja Centralna sierpień/wrzesień 2012 | gancek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 20 | 21.07.2013 22:23 |
Korytarz Wakhański - Azja Centralna czerwiec-lipiec | Piast | Umawianie i propozycje wyjazdów | 51 | 12.01.2013 13:43 |
Sprawy formalno - wizowe Azja Centralna i Mongolia | ydoc | Przygotowania do wyjazdów | 47 | 20.06.2012 00:17 |
Azja Centralna | Magnus | Trochę dalej | 137 | 29.11.2009 09:31 |