26.07.2014, 12:09 | #61 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Jeleśnia - Żywiec
Posty: 1,330
Motocykl: CZ 350/XL 600
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 5 godz 21 min 38 s
|
W sumie przez dwa dni latania grupy emeryckiej, trochę objeździliśmy. Plan był taki aby wyjechać gdzieś szutrowo w góry na zielone łąki. Bez napinki i walki tak jak to robiła grupa hard off.
W czasie kiedy my jeldiśmy obiad na Prislopie grupa Hard OFF walczyła z kamulcowymi górami. Topiła się w wodzie. Napierała ze wszytskich sił atakując góry i górki. Walka była tak ciężka że polegli na kempingu Grupa Emerycka noc spędziła na polu biwakowym w jakiejś dziczy: A lajtowe offy wyglądały tak:
__________________
Naczelny Filozof Cezet 350 '83 [z dwoniącym tłokiem] [bez kilku podkładek] [w kolorze Zielonego Trabanta] Kymco Activ 50 ADV |
27.07.2014, 23:01 | #62 |
Asia
Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Złotoryja/ Wrocław
Posty: 2,290
Motocykl: XL750, CRF300RALLY
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 3 tygodni 6 dni 4 godz 18 min 2 s
|
Po nocy w Leordinie nastaje dzień. Za oknem wita nas deszcz wesoło zrzucając kolejne krople wody... wiadra wody.
Jemy śniadanie i niechętnie zbieramy się na motóry. Plan jest taki, że zostawiamy bagaże i lecimy na lekko na Falcaul. Wyjeżdżamy dość późną porą. Nie pada. Zatrzymujemy się w sklepie uzupełnić zapas wody. Zaczyna lać. Integrujemy się z lokalesami pod sklepem. Ubieramy przeciwdeszczówki. Tworzymy prowizoryczne ochraniacze na szyję. Czekamy na koniec deszczu. Deszcz nie ustaje. Jedziemy. Wjeżdżamy w Repedeii na odpowiednią drogę. Chwilowy postój na uzupełnienie płynów i lecim! I lecimy i lecimy. To nas psy gonią. To ktm hard enduro w naprzeciwka wyskakuje. To potem my tkwimy w wielkich koleinach. Wykaraskaliśmy się z koleiny i jedziemy. Jakie to dziwne nie prawdaż? Trochę jedziemy i znowu stoimy. Ciekawe dlaczego? Ja nie wiem. Oni by tylko odpoczywali. Ja rozumiem, że na urlopie jesteśmy itp itd Ależ kurcze no... Przyjechałam tu by jeździć a nie ciągle stać, odpoczywać i podziwiać widoki. Zaczął się fajny podjazd. Stromy. Kamiory spore. Jest wyzwanie. Staram się nie wygrzmocić. Jak stanę ja, to stanie Kosmal na mną. Jak stracę prędkość to już nie ruszę. Jadę. Staram się panować nad motocyklem. Ale to chyba on panuje nade mną. Zaczyna brakować mocy. Prędkość spada. Ramoneza przede mną zatrzymuje się. Ja wybita na kamieniu wbijam się w skarpę. Kosmal za nami również stoi. Klops. Wytargaliśmy motóry na linie do góry. Jedziemy i zachwycamy się widokami. Cel jest przed nami. Jest pięknie. Jestem szczęśliwa, że tu jestem. Że tu dojechałam. Że nie wymiękłam choć była blisko. Myślę, że w tamtej chwili każdy z nas odczuwał szczęście. Jedziemy pastwiskami dalej. Do celu. Jest mokro. Zatrzymanie się na ścieżce skończyło się zsunięciem się motocykla dwa metry w dół. Byłam już wypompowana. Nie miałam siły ruszyć dalej. Bałam się, ze znowu nie wyjadę, że znowu się glebnę i ktoś mi będzie musiał pomóc. Zbliżała się dość szybko chmura deszczu. Leje znowu. Chmura zakryła nasz cel. Chłopaki próbują wjechać. Ramoneza leży. Kosmal leży. Ja stoję w miejscu. Mam wątpliwości. Nie ruszam dalej. Żałuję. Nie zdobyliśmy celu. Trudno. Wracamy na dół. W dół jedzie się o wiele szybciej. Szybko dojeżdżamy do Repedei Przemyślenia... Jest pięknie. Ale nie zdobyłam celu. Nie wjechałam na Farcaul. Na słynny wśród offowiczów szczyt. Nie przejechałam się szczytem. Nie widziałam na własne oczy tego, co podziwiałam, i czym się zachwycałam oglądając film Luisa. Nie udało mi się i bardzo żałuję. Zastanawiam się gdzie był błąd. W deszczu? W słabej widoczności? A może ta słabość tkwi we mnie? Czy gdybym ruszyła za chłopakami to bym osiągnęła cel? Czy leżałabym pod górą jak oni? Nie próbowałam-nie wiem. Pozostaje mi tam wrócić by jeszcze raz spróbować zdobyć cel :-)
__________________
https://www.facebook.com/zaczekajnamotorze https://www.instagram.com/asia_moto/ XL750 + crf300rally Ostatnio edytowane przez zaczekaj : 27.07.2014 o 23:20 |
27.07.2014, 23:37 | #63 |
Witam
Relacja fajna, choć ciągnie się jak parpadelle.... A co do pytań retorycznych: motorki nieadekwatne do doświadczenia/kondycji riderów lub odwrotnie. Bo gumy chyba mieliście względnie właściwe. Nie pyniaj, w samych Karpatach jest w mordę celi do osiągnięcia, w jednym życiu nie ogarniesz.... Pozdr rr Ostatnio edytowane przez rrolek : 28.07.2014 o 21:51 |
|
28.07.2014, 13:56 | #64 |
Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: Koło
Posty: 253
Motocykl: XTZ 660 3YF
Online: 2 tygodni 4 dni 20 godz 54 min 52 s
|
Zajebiście . Fajna relacja. A górki tam będą cały czas. Można wjeżdżać ile wlezie . Pozdrawiam autorkę.
ps. Krowa wyjaśnia Ostatnio edytowane przez Paluch : 28.07.2014 o 13:59 |
28.07.2014, 15:44 | #65 |
Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 31
Motocykl: Dominator 250
Online: 6 dni 2 godz 18 min 48 s
|
Piękne widoki, czekam na kolejne
|
28.07.2014, 16:58 | #66 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Zabrze
Posty: 918
Motocykl: Yama XT614Z Terefere, Husq. TE610ie
Przebieg: x14tys
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 6 godz 27 min 16 s
|
Obok tego podjazdu była druga ścieżka już bez koleiny Jestem pełen podziwu, że na takich oponach, mam na myśli E09 z tyłu, wdrapaliście się tak daleko przy tej pogodzie. Sowizdrzał w lekkiej 690-tce miał T63 na tylcu i za cholerę to nie robiło. Na C02 już było względnie. Pewnie jakby była susza to nie jeden i na anakach by próbował i może by się udało Dla mnie załadowaną teresą był już hardcore
Ostatnio edytowane przez ArturS : 28.07.2014 o 17:00 |
28.07.2014, 23:19 | #67 |
Zarejestrowany: Jan 2012
Miasto: gubin
Posty: 559
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Online: 2 tygodni 5 dni 11 godz 51 min 5 s
|
Nadmienię tylko że do szczytu zabrakło mi ok,50m w deszczu i mgle jechałem do końca wiedząc że się wypierdzielę niewiedząc kiedy i jak,ostatnie metry próbowałem pokonać na czterech ale niestety było za ślisko i za mokro.
Tak więc Rapandeii nie zostało zdobyte pozostał mały niedosyt ... za rok? chyba nie,plany są inne,za dwa lata ?...trzeba się śpieszyć,wiecznie Maramuresz nie będzie otwarty dla enduro,jest zbyt popularny i zbyt piękny. |
29.07.2014, 12:05 | #68 | |
Turysta DualSport
Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chorzów
Posty: 584
Motocykl: KTM 1200 6T
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 17 min 43 s
|
Cytat:
A co do opon, to Artur słusznie prawi - w tamtych warunkach najbardziej crossowa kostka nie byłaby przesadą. Bardzo fajna relacja, dawaj dalej Eeee tam, hardcore, chyba przy podnoszeniu KTMa. To dlatego się zmachałeś Daliśmy radę i nawet ,,jedno'' piffko było wieczorem. Jedyne co należało jeszcze zrobić, to pół dnia odpoczynku po takiej wyrypie. Następnym razem trzeba pamiętać
__________________
Sowizdrzał KTM 750 6T Nie wierz, nie bój się, nie proś! Ostatnio edytowane przez sowizdrzal : 29.07.2014 o 12:12 |
|
05.08.2014, 21:10 | #69 |
Asia
Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Złotoryja/ Wrocław
Posty: 2,290
Motocykl: XL750, CRF300RALLY
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 miesiące 3 tygodni 6 dni 4 godz 18 min 2 s
|
Po powrocie z niezdobytego szczytu do Leordiny zostajemy tam na noc.
Dzięki uprzejmości właścicielki pensjonatu robimy sobie małe slajdowisko. Obejrzeliśmy co nagrała Grupa Emerycka i stwierdzamy, że fajnie mieli! Natomiast Grupa Emerycka o naszych poczynaniach pewnie pomyślała sobie- SŁABE Rano śniadanko, sprzątanie, chwilowy relaks i dosuszanie butów Zebrani kierujemy się do Borsy. W Borsie znowuż się rozdzielamy z Emerytami. Wbijamy się w boczne uliczki by dotrzeć do górek( Chan? Co to było, pętla jakaś, przełęcz czy co?) Na obrzeżach miasta napotkaliśmy pewną czosnkową całuśną kobiałkę. Chłopaków wycałowała, Chanowi warzywka dała, i pół ulicy zwołać chciała. Stwierdziliśmy, że zaraz zasypie nas fala całuśnych kobitek więc w nogi... Powoli wjeżdżamy na górki. Robi się stromo i patrząc na minę Kosmala i Ramonezy stwierdziłam, że oni mają dalej dość. Wjazdy były strome i kamieniste, a my niestety wieźliśmy ze sobą bagaże, które nie ułatwiały. Lekko załamani naradzamy się czy zwiewać stąd na przyjemny asfalcik. Chan gdzieś tam daleko z przodu, zdaje się, że nie ma takich myśli. Podczas gdy my marudzimy na dole, Chan na górze leżakuje i podziwia motyle Pytamy lokalesa o jakiś objazd. Nie ma. A może i był ale nie zrozumieliśmy? Pozostaje nam piąć się ku górze. Nauczeni dniem poprzednim staramy się trzymać spory dystans coby znowu wszyscy nie utknęli jeden za drugim. Jakoś nam to idzie. Parę razy czekałam na swoją glebę a ta nie nadchodziła. A gdy już nadeszła to poprosiłam o małą sesję. Nawet wisiało mi to, że paliwo ciurkiem wycieka z mojego xteka jak zawsze. Kosmal pozazdrościł mi chwili odpoczynku i sam się położył. Po podniesieniu się z gleby naszym oczom ukazał się mega podjazd. Widok z góry mega ładny, ale kurcze jak tam wjechać z tym cygańskim taborem? Narada. Wyszło na to, że ściągamy bagaże i targamy je na szczyt. Chan jako pierwszy atakuje podjazd. Kosmal drugi Ja trzecia ale fot nie ma. A Ramoneza za to czwarty i ma foty. Jedną nawet fajną. Tak, macie rację. Ramoneza jako jedyny wyjechał wyjazd za pierwszym razem, bez gleby, bez postoju. Urósł wtedy bardzo bardzo. Nawet był dumny z siebie. Na górze z powrotem się pakowaliśmy. Porobiliśmy parę fot, ja zamieniłam się z Chanem na motór i w drogę. Mamy mega opóźnienie przez ten podjazd i chyba nie dotrzemy do Emerytów naszych na noc Bardzo fajnie mi się jeździ drz. Mam wrażenie, że o wiele łatwiej pokonuje się nią trudności. Tam gdzie xtekiem bym leżała, tam drz wyjeżdżałam bez większego problemu. Ramoneza z Kosmalem również się podmienili na motocykle. Wracamy już do Borsy. Znaczy staramy się, a w zasadzie ja się staram. Ponieważ jechałam drz gdzie był gps ze śladem, przejęłam funkcję nawigatora. Do pewnego momentu nawet mi szło, niestety później zjechałam z trasy. Chłopaki byli troszkę źli na mnie... Zjeżdżaliśmy w doł przez domostwa, bez jako takiej drogi. Przez bagna, ścieki i co tam jeszcze. Było to mega męczące. Śmierdzące też, bo co nieco z tych domostw w górach spływało. Najbardziej się przekonał o tym Ramoneza. Trochę od niego cuchnęło, więc stwierdziłam, że oddalę się nie co od grupy. Dojechałam do miasta a tymczasem ten cuchnący skorzystał z odrobiny wody u pewnej kobitki. Jako, że trochę dalej cuchną, stwierdziliśmy zgodnie, że zaprowadzimy go na myjnie profesjonalną. Czas na szukanie noclegu. Był mały dylemat czy szukać w Borsie, czy uciekać dalej. Postawiliśmy na trawnik gospodarza w Borsie. Dzień kończy się grillem, nocnymi rozmowami, kąpielą i suszeniem ubrań w kotłowni gospodarza Przemyślenia W sumie w tym dniu jakiś takich większych przemyśleń, zwątpień nie miałam. Podjazdy były wyczerpujące i były myśli, że trzeba zawrócić bo nie dam rady. Bo bagaż mi przeszkadza. Zawsze się znajdzie wymówka. Jest nauczka na przyszłość. Trzeba się nauczyć minimalizować bagaż. Zachwycona natomiast byłam jazdą Drz. Daje więcej przyjemności i frajdy co mój xtek. Szkoda tylko, że nie udało się dotrzeć do przełęczy Prislop, gdzie biwakowała Grupa Emerycka
__________________
https://www.facebook.com/zaczekajnamotorze https://www.instagram.com/asia_moto/ XL750 + crf300rally |
05.08.2014, 21:26 | #70 |
Wiem jak zdjęcia potrafią wypłaścić nawet najbardziej górskie drogi a tu... drogi do samego nieba! Już sobie wyobrażam jakie to były przewyższenia tak naprawdę.
Ależ Wam zazdroszczę tej przygody! Brawo, brawo!!
__________________
https://www.facebook.com/PrzezSwiat.eu |
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Jagnię w sosie potrójnie afrykańskim, czyli Rumunia raz jeszcze [Wrzesień 2011] | jagna | Trochę dalej | 55 | 03.03.2022 15:52 |
[2014 Rumunia/Bałkany] "Podróż im. PET'a" - Czyli przekuwanie marzeń w rzeczywistość | Maurosso | Trochę dalej | 20 | 23.12.2014 17:06 |
Rock, sand & heat, czyli babska wyprawa na Dziki Zachód [Sierpień 2011] | jagna | Trochę dalej | 72 | 21.09.2011 22:58 |