|
Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj... |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
18.03.2012, 18:48 | #1 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Jeleśnia - Żywiec
Posty: 1,330
Motocykl: CZ 350/XL 600
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 5 godz 21 min 38 s
|
Ekspedycja Lambarene
Cel afryka!
Ośmiu śmiałków. 35 000 kilometrów. 150 koni mechanicznych. Chłodzony powietrzem silnik V6. Tatra 138 6x6 Bez GPSów Bez map satelitarnych Rok 1968 Nie znam przygód, nie znam przebiegu. Nasze strony milczą. Ale youtub dysponuje kronikami filmowymi z wyprawy. Kilkanaście odcinków Próbka:
__________________
Naczelny Filozof Cezet 350 '83 [z dwoniącym tłokiem] [bez kilku podkładek] [w kolorze Zielonego Trabanta] Kymco Activ 50 ADV |
18.03.2012, 21:04 | #2 |
Zarejestrowany: Dec 2009
Miasto: Krosno
Posty: 605
Motocykl: VARADERO HRC ,BMW R 1200 GS-ADV , EXC 350 F, KLR 650 c
Galeria: Zdjęcia
Online: 3 tygodni 1 dzień 5 godz 14 min 18 s
|
Nasi też dawali rade...
JELCZ na Dakarze Przygotowania do startu w rajdzie trwały praktycznie cały rok 1987, szykowano samochody, trenowano jazdę w terenie. Kierowcy z fabrycznego Działu Badań JZS : Feliks Gaca, Jan Kornicki, Adam Chmielewski, Tadeusz Gawryluk i Wojciech Błęcki, przebywali na obozie szkoleniowym, gdzie przechodzili kursy nawigacji, znajomości warunków pustynnych a także uczyli się języka francuskiego. Ostateczny skład załóg, reprezentujących JZS, został ustalony 17 grudnia 1987 roku. Głównym sponsorem jelczańskich załóg, została jak rok wcześniej francuska firma Commerce International-Technologie Applique (CI-TA). Do startu w X rajdzie Paryż-Algier-Dakar'88, JZS przygotowały dwa samochody ciężarowe Jelcz S 442 z napędem 4X4. Do startu przygotowano jelczańskie samochody, bazując na doświadczeniach z pierwszego startu. Zwiększono moc silnika SWT 11/301/PD do 308 kW przy 2600 obr/min. Około 350 KM. (w 1987 roku 193 kW przy 2200 obr/min), zmniejszono masę pojazdu, wzmocniono mosty napędowe, mocowania kabiny. Przedni i tylny most napędowy ze zwolnicami w piastach o przełożeniu całkowitym 4,8 firmy Steyr, skrzynia przekładniowa mechaniczna 16-biegowa, synchronizowana, typ 16S130 firmy ZF, skrzynia rozdzielcza: dwubiegunowa 1,0/1,75 typ VG 1200 firmy Steyr. Kabina kierowcy typu 136 oraz skrzynia ładunkowa z metalowymi burtami, które służyły również jako pomosty zostały wykonane w JZS. 21 grudnia 1987 roku, wcześnie rano wyruszyły z Jelcza-Laskowic do Paryża, dwa rajdowe Jelcze. Załogę pierwszego z numerem 618 stanowili: Jan Kornicki, Adam Chmielewski i Wojciech Pepłowski, drugi jelcz z numerem startowym 619 z załogą: Tadeuszem Barbackim, Robertem Prattim i Feliksem Gacą. Szefem ekipy został Tadeusz Barbacki. Wspólnie z jelczańskimi załogami wyruszyła ekipa serwisowa. Dnia następnego jelczańskie załogi, zgodnie z planem zameldowały się w Reims we Francji, gdzie wyznaczony był przegląd techniczny samochodów. W garażach udostępnionych polskim załogom przez firmę Chardonier, załogi i serwis przygotowywały samochody do odbioru technicznego, który odbył się 28 grudnia 1987 roku. Jelcze S 442 uzyskały atesty przydatności do rajdu i zgodności z obowiązującymi przepisami drogowymi i rajdowymi. Badania odbywały się w wielkich halach na terenach wystawowych z udziałem licznej publiczności, samochody zostały oklejone obowiązującymi reklamami sponsorów, którzy sponsorowali rajd. Na samochody przyklejono numery startowe, załogi otrzymały rajdowe karty drogowe i tzw. książeczki przejazdu. Po tej ceremonii, załogi w samochodach rajdowych, wyjechały z Reims do Paryża.. Wieczorem wszystkie startujące w rajdzie samochody zostały zamknięte na dużym parkingu w Wersalu. 29 grudnia, na placu Wersalskim odbył się pokaz startujących motocykli i samochodów. Pokazano 200 motocykli i około 500 różnych samochodów, w tym prawie 100 ciężarówek. Do późnego wieczora wystawę odwiedzały tłumy ludzi. Polskie załogi odwiedzili przedstawiciele Polmotu oraz obu fabryk - Starachowic i Jelcza. Wieczorem odbyło się ostatnie spotkanie organizatorów rajdu z zawodnikami, na którym poinformowali oni o trasie przejazdu, miejscach szczególnie niebezpiecznych i toku postępowania w przypadkach nieprzewidzianych w regulaminie. 30 grudnia, nastąpił start do prologu, którego trasa podobnie jak rok wcześniej, została specjalnie przygotowana. Trasa była mokra, dużo błota, mimo to mniej było niebezpiecznych stromych podjazdów i zjazdów. Podczas tego przejazdu odpadło kilka załóg, w tym doświadczona załoga Liaza. Czasy przejazdu 9-kilometrowego prologu liczyły się w pierwszym starcie do odcinka specjalnego w Afryce. Jelczańskie załogi zajęły miejsca 36 i 41 wśród 115 startujących samochodów ciężarowych. Po zakończeniu prologu załogi powróciły na parking do Wersalu. Dzień następny przyniósł kolejną wizytę publiczności. Dla załóg był to jednak czas ostatnich przygotowań, rozmów ze sponsorami, zapoznawania się z mapami. Najwięcej pracy mieli oczywiście piloci, którzy przygotowywali wszelkie niezbędne informacje, dotyczące trasy. 1 stycznia 1988 roku, wcześnie rano, paryżanie żegnają rajd. Jako pierwsze na trasę wyruszyły samochody ciężarowe. Z Paryża do Sete, trasa liczyła 780 kilometrów, którą Jelcze pokonały w regulaminowym czasie. Wieczorem nastąpił załadunek samochodów na prom i przez Morze Śródziemne rajdowcy popłynęli na kontynent afrykański. 2 stycznia, wyładunek pojazdów w porcie w Algierze i przejazd na Plac Zwycięstwa, skąd miał wystartować pierwszy etap afrykański. I etap afrykański prowadził z Algieru do El Quet, Jelcze dojechały na metę bez komplikacji. Po drodze rajdowcy pokonywali min. góry Atlas Saharyjski. Jelczanie zorganizowali pierwszy biwak na pustyni i przygotowywali się do pierwszej, jak zapowiadali organizatorzy, ciężkiej próby. 4 stycznia w El Qued, rozpoczął się start kolejnego etapu, którego trasa liczyła 600 kilometrów. Po przejechaniu około 50 kilometrów, rozpoczął się odcinek specjalny, długości 250 km, przebiegający przez pustynny teren, z sypkim piachem i górami piaskowymi. Po sforsowaniu gór piaskowych, znów pustynny kamienisty szlak. Często pompowano powietrze do,kół, bo w czasie jazdy po piachu ciśnienie w ogumieniu celowo obniża się z około 5 do 1,5 atm. Czynność pompowania i wypuszczania powietrza powtarzano kilkakrotnie, ponieważ trasa zmieniała się często, co kilkadziesiąt kilometrów. Obie jelczańskie załogi dojechały na metę tego etapu w miejscowości Hassi Messaoud, w dobrej kondycji, lecz z karą za przekroczenie limitu czasu na odcinku specjalnym. Do mety etapu dojechało w sumie 387 pojazdów. 5 stycznia, start do następnego etapu, długości 608 km, w tym 287 km odcinka specjalnego. Trasa etapu wiodła przez pofalowany piaszczysty teren. Samochody jechały z maksymalnymi prędkościami, wzbijając za sobą tumany pyłu i piachu tzw. „tech-tech". Przy tak dużych prędkościach i ograniczonej widoczności była to jazda jak we mgle. Istniało duże niebezpieczeństwo najechania na inny samochód. Na trasie tego odcinka doszło do tragicznego wypadku. Mercedes najechał na tył Land-Rovera. Dalsza część etapu to 300 kilometrowy odcinek dojazdowy na metę w Bordi Omar Driss. Wspomina Tadeusz Barbacki: „Jechaliśmy regulaminowo ubrani, w kaskach, a pył i piach nie pozwalały na otwarcie okien. W kabinie straszny upał. Pot dosłownie spływał nam do butów.(...) 6 stycznia rano otrzymaliśmy informację od pana Sikory z FSC Starachowice, że nasz drugi Jelcz z numerem 618 ma kłopoty z silnikiem i pozostał na trasie. W przesłanym liście, koledzy pytali, co mają robić. Decyzja była jednoznaczna:, jeżeli naprawią i zdążą jeszcze na start, jadą dalej, jak nie uda się usunąć usterki wracają do Algieru. Taką wiadomość jako kierownik naszej ekipy przekazałem kolegom. Jak się okazało był to ostatni etap dla załogi i samochodu Jelcz S 442 z numerem 618. Pojazd pozostał na trasie, zawodnicy powrócili do Algieru". Tak wspomina tą sytuację kierowca samochodu z numerem 618 - Jan Kornicki: „Pękła nam głowica w silniku na skutek przegrzania. Próbowaliśmy naprawiać, ale przeszkadzał nam wiatr. Dopiero, gdy zbudowaliśmy zasłonę z plandek, można było przystąpić do naprawy. Niestety, do oleju w silniku dostawała się wciąż woda i dalsza jazda była niemożliwa. (...) Musieliśmy zostawić auto, naszą załogę zabrały samochody z kierownictwa rajdu, następnie wracaliśmy środkami publicznego transportu do Algieru, tam dotarliśmy do ambasady polskiej." Jelczańska załoga z numerem 619, przygotowywała się w tym czasie do startu do jednego z najtrudniejszych etapów rajdu na terenie Algierii. Etap z Bordi Omar Driss do Tamanrasset to około 800 kilometrów odcinka specjalnego i około 200 km dojazdów. Ze względu na motocyklistów, start odbył się stosunkowo późno. Start Jelcza nastąpił dopiero o godzinie 13. Na przejechanie tysiąca kilometrów, organizator przewidywał kilka godzin popołudniowych, noc i kilka godzin porannych. Odcinek specjalny etapu zaczął się zaraz za startem. Pierwszy jego fragment to dość szybka jazda po pustyni kamienno-piaskowej. Następnie znów góry piaskowe. Po pokonaniu trzech, bez wielogodzinnego wyciągania się z piachu, dojechali do czwartej, która była ogromna. Na jej stoku stało już kilka zagrzebanych w piasku samochodów. Po kilku nieudanych próbach wjechania na tą górę, jelczanie wiedzieli, że sami, podobnie jak inni zawodnicy w pojedynkę tej przeszkody nie pokonają. Wspomina Tadeusz Barbacki - członek załogi drugiego Jelcz S 442 z numerem 619: „Wprawdzie nadal obowiązywała rywalizacja, lecz wspólny interes i konieczność współdziałania wzięły górę. Nasza załoga oraz ekipy dwóch samochodów Perlini, ogromnego Mercedesa 500-konnego, Renault, dwóch Unimogów, tatry i jeszcze kilka pojazdów - przystąpiły do działania. Złożyliśmy wspólnie z blach piaskowych, będących na wyposażeniu pojazdów, drogę długości kilkudziesięciu metrów. Samochody spięliśmy w pociąg i przy doskonałej współpracy, wspólnymi siłami udało się tę górę przejechać." Przejazd przez góry piaskowe zajął następne godziny, z chwilą wjechania na teren skalisty była już noc. Mimo dobrego oświetlenia jechało się znacznie wolniej. Jadąc uedem (wyschniętym korytem pustynnej rzeki) załoga jechała bardzo wolno, omijając głazy, dziury i ostre skały. Po przejechaniu koryta wyschniętej rzeki, dalsza trasa prowadziła przez typowy pustynny erg i było już znacznie łatwiej, zaczynało świtać. Do mety pozostało jeszcze jednak sporo kilometrów. Do Tamanrasset załoga dojechała wieczorem. Niestety nie zmieściła się w limicie czasu. Załoga mogłaby dalej jechać, nawet ze spóźnieniem, ale pod warunkiem, że dojechaliby do mety w czasie urzędowania komisji startowej. Niestety rajd i komisja byli już daleko od Tamanrasset. Po konsultacjach ze sponsorem i dyrekcją JZS, podjęto decyzję o powrocie załogi 619 do Algieru. Po drodze załoga jelczańska: Tadeusz Barbacki, Robert Pratti i Feliks Gaca mieli za zadanie odnaleźć na pustyni drugiego Jelcza z numerem 618 i przyholować go do portu w Algierze. Oba pojazdy wróciły drogą morską do Polski. Do Tamanrasset dojechały również załogi Starów, ale podobnie jak Jelcz, na skutek przekroczenia limitu czasu określonego przez organizatorów - zostały z rajdu wycofane i zaprzestały udziału w rajdzie Paryż-Dakar. Wielokrotnie rozmawiałem z panem Janem Kornickim o jego starcie w rajdzie Paryż-Dakar, poniżej przedstawiam fragment naszej rozmowy. Wojciech Połomski: Panie Janie, dlaczego nie udało się dojechać do Dakaru? Jan Kornicki: Jak wiadomo pękła nam głowica silnika. Ale myślę, że problem tkwił również w samochodzie. Sam start i początek rajdu, wypadł dobrze. Ale po prologu w Paryżu, zdaliśmy sobie sprawę, że trudno nam będzie osiągnąć dobry wynik sportowy. Nasz samochód był za ciężki. Ważył około 15 ton, do tego wieźliśmy skrzynię z narzędziami, cztery koła zapasowe, 200 litrów wody pitnej. Osiągane prędkości nie były zbyt duże. Jechaliśmy maksymalnie 90-100 km na godzinę. W.P. Więc były szybsze samochody? J.K. Pamiętam taką scenę. Jechaliśmy w nocy, gdy w lusterku zobaczyłem zbliżające się do nas światła. Na prędkościomierzu miałem 100 km na godzinę. A światła ciągle się zbliżały. To był DAF, Holendra van Derooya, minął nas jadąc z prędkością około 200 km na godzinę. To chyba wystarczy, aby porównać nasze możliwości z innymi zawodnikami. Podsumowując X rajd Paryż-Dakar, warto przypomnieć, że na starcie stanęło 456 samochodów, do mety w Dakarze dojechało zaledwie 118 załóg oraz 30 ekip, które przejechały trasę rajdu, lecz były poza limitem czasu. Z rajdu wycofano lub zdyskwalifikowano 149 motocyklistów, 224 samochody osobowe i 79 samochodów ciężarowych. W grupie samochodów ciężarowych, które nie dotarły do mety w Dakarze były takie marki jak: (w nawiasie ilość pojazdów, które odpadły z rywalizacji) Mercedes (37), Tatra (11), Liaz (5), Daf (4), Pegaso (4), Renault (4), Iveco (2), Man (2), Perlini (2), Star (2), Jelcz (2), Ford (1), Magirus (1), Unimog (1), Volkswagen (1). Rajd ukończyło tylko 16 samochodów ciężarowych oraz 14 poza limitem czasu. W kategorii tej zwyciężyła czeska Tatra, która w kwalifikacji generalnej zajęła 19 miejsce. Po powrocie załóg z X rajdu Paryż-Dakar, podjęto w Jelczu przygotowania do kolejnego startu. Zapowiadano, że Jelcz zgłosi do udziału w kolejnym rajdzie aż 3 samochody: dwa wcześniej startujące, ale z nowymi silnikami o mocy 350 KM oraz nowy model z silnikiem o mocy 450 KM. Przeprowadzano rozmowy z przyszłymi sponsorami. W specjalnie powołanej komórce Ośrodka Badawczo-Konstrukcyjnego JZS ds. badań pojazdów w ekstremalnych warunkach, przygotowywano dokumentację techniczną nowego samochodu. Wszystkie prace przebiegały zgodnie z planem. W lipcu 1988 roku FISA wydała decyzję w sprawie rajdu Paryż-Dakar. Z uwagi na duże niebezpieczeństwo (tragiczny wypadek prototypowego DAFa) zdecydowano, że ciężarówki prototypowe oraz samochody o ciężarze powyżej 3,5 tony nie mogą w nim startować. Oznaczało to koniec jazdy sportowej w rajdzie Paryż-Dakar dla Jelcza. W związku z nowymi przepisami, wstrzymano w JZS prace nad nowym samochodem. Dwa pojazdy, które startowały w X rajdzie Paryż-Dakar, zostały zmodernizowane i z powodzeniem startowały na trasach Rajdu Jelcz-Rally. Autor: Wojciech Połomski Źródło: historiajzs.bloog.pl Chciałbym podziękować Panom: Janowi Kornickiemu i Tadeuszowi Barbackiemu za poświęcony czas i bardzo ciekawe rozmowy na temat ich startu w rajdzie Paryż Dakar'88 Literatura: Archiwalne artykuły prasowe z gazety zakładowej „Głos Jelcza": -„Wracamy" autor Krzysztof Filarowski GJ nr.2 16-31 stycznia 1988 roku, -„Jelcze w X rajdzie Paryż-Dakar" autor Krzysztof Filarowski GJ nr.3 1-15 lutego 1988 r., -„Dlaczego nie dojechaliście do Dakaru?" autor Krzysztof Filarowski rozmowa z kierownikiem jelczańskiej ekipy-inż. Tadeuszem Barbackim GJ nr.4 16-29 lutego 1988 r., -„Z trasy X Rajdu Paryż-Dakar cz.1" autor Tadeusz Barbacki GJ nr.6 16-31 marca 1988 r., -„Z trasy X Rajdu Paryż-Dakar cz.2" autor Tadeusz Barbacki GJ nr.8 16-30 kwietnia 1988 r.
__________________
Kto nie ma wrogów , nie ma i przyjaciół... |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Ekspedycja naukowa prof. Knoblaucha, czyli w poszukiwaniu pory deszczowej w Namibii i Botswanie [2013] | kiub | Trochę dalej | 111 | 17.06.2018 13:16 |
MoToAvToSy Ekspedycja Bałkany Czerwiec 2013 | avente | Trochę dalej | 4 | 09.10.2013 00:46 |