12.05.2024, 10:37 | #91 |
Zarejestrowany: Mar 2020
Posty: 58
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 2 dni 17 godz 7 min 59 s
|
@Piast, czytając Twoje posty z tej wyprawy, przypomniał mi się Wasz wyjazd sprzed 11 lat lat do Iranu. Na pewno film będzie równie ciekawy jak relacja pisana. Nawet jak "Korka" w nim nie będzie
|
12.05.2024, 11:38 | #92 |
A mnie przypomniał się film z Afryki wschodniej, jak jechałeś z Zibim. Po latach, przypadkiem trafiłem na relacje Zibiego. Ciekawe spojrzenie na tą samą przygodę z dwóch różnych stron
Wysłane z mojego SM-G991B przy użyciu Tapatalka |
|
23.05.2024, 21:50 | #93 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 21 min 57 s
|
"Czy są tu jakieś foczki?”
“Są, ale nie dla ciebie” Piszę ekspresowy post. Bardziej sprawozdanie z dnia lub dwóch. Z Opuwo ruszyłem w stronę Skeleton Coast. Kurcze, no umordowałem się tą drogą. Ponad 200 km off takiego, który bardzo nie podoba się moto. Luźny żwir i piach. Oj nie podoba się. Mi Też. Koło przednie uciekało mi to lewo to w prawo. I jeszcze zaczęło wiać i też mnie znosić z drogi. Cały czas w stójce. Po kilkudziesięciu kilometrach podbicia stóp zaczęły mnie piec z bólu. Barki, jakby mi ktoś szpile wbijał. Całe ciało cierpiało. Choć widokowo było pięknie. Nawet bardzo. Przestrzenie i widoki fantastyczne. Jak w Dolinie Śmierci tylko, że ładniej jeszcze. W końcu dobiłem do bramy Skeleton Park. A brama zamknięta. Wpuszczają do 15.30 a ja byłem już po czasie. A do tego motocykle nie mogą wjeżdżać do parku. Powód jest banalny. W parku są lwy i przemieszczają się swobodnie. Spojrzałem dookoła. Pustynia. Fakt. Coś jeść trzeba. Ok. I co teraz? Mogłem dostać jedynie permit na tranzyt. Słabo, ale nie mam wyjścia za bardzo. A spanie? Dostałem jakiś pokoik na strażnicy. Z materacem podłogowym. Dawno tak dobrze nie spałem. I nie ważne, że podłoga. Spać…! A rano strzała dalej. Wszystko mnie bolało jeszcze. To nic. Jadę. Tylko, że…paliwo. A w zasadzie jego brak. Kalkulowałem, że zatankuję w parku, a z parku miałem wyjechać. Namierzyłem na mapie stację za jakieś 170 km a paliwa miałem na 200. Jechałem na szóstym biegu 40 km/h. W samym parku droga była spoks i jechałem na luzie. Zostało mi 30 km do stacji. Tak zeznawała mapa. Dopytałem jeszcze na wyjeździe o to. “Nie, nie ma tu stacji” Co!!! “Jest za 100 km” Nie ma szans. Zostało mi paliwa na maks. 45 km. Ruch samochodowy był żaden. Nie było wyjścia. Ruszyłem i będę zatrzymywał samochody jeśli jakiś się pojawi. Nic się nie zdarzyło. Jednak wypatrzyłem jakąś tablicę. Lodge była w pobliżu. To jedyna szansa. Ruszyłem w tamtą stronę i stanąłem na żebry przy drzwiach. Pani była miła z uroczym uśmiechem i odpowiedziała: “Nie mamy benzyny. Mamy tylko diesel”. Ach ten uśmiech. Tak mi nie pasował do mojej sytuacji. Ale było miło. Załamka. “Ale poczekaj. Mamy tu gości. Może od nich pozbieramy”. Jest nadzieja. Po kilkunastu minutach nadeszło wybawienie. Uzbierali 10 litrów. Bosko. Ruszyłem dalej. Droga była bardzo dobra i mogłem sobie pozwolić na odrabianie czasu. Z przodu zamajaczył mi znak “wreck”. O fajnie. To strzała w bok. Dojechałem już do oceanu i zrobiło się miękko pod oponami na tyle, że tylne koło wpadło po oś. I po co mi to było? Czy już za mało miałem przygód? Zacząłem odkopywać rękami moto. Próbowałem się wydostać i nic. Było jeszcze gorzej. Jedyna opcja to położyć moto, przekręcić je po piachu i podstawić na nowo. I miałem fart. Człowiek jechał na ryby i mi pomógł. Wyjechałem. Przede mną pojawił się rezerwat z kolonią uchatek. Oczywiście chciałem je zobaczyć. Trochę bez przekonania. Może jednak będzie fajnie. Jakaś atrakcje z normalnym dojazdem. Zatrzymałem się przed bramą i zapytałem o wjazd. “Czy są tub jakieś foczki?”. Tak naprawdę uchatki. “Są, ale nie dla ciebie”. A dokładnie. Motocykle nie mogą tu wjeżdżać? Znowu? Najpierw Sekeleton i teraz tu. Pani wyczuła moje osłabienie. “Ok. Możesz jechać, tylko wolno. Bo zwierzęta się spłoszą”. Uff. I warto było. Duża ta kolonia i robi wrażenie. To było bardzo fajnie doświadczenie. Było jeszcze trochę czasu, więc ruszyłem w stronę Spitzkoppe. Tyle tylko, że to daleko i pomyślałem, że raczej już nie dojadę. Tymczasem kilometry same znikały i coraz bardziej się przybliżałem. Kurcze, skręt w lewo i za 30 km będę. Spoks. A droga znowu masakra. Tarka z piachem i luźnym żwirem. A jednak jestem na miejscu. To piękne miejsce. Bardzo. Dzisiaj światło było bardzo słabe i zdjęcia mi się nie podobają. Może rano będzie lepiej. Zostaję tu na noc. Dobranoc
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
23.05.2024, 22:05 | #94 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 21 min 57 s
|
“I ja też tu byłem”. A jak!
Ten Tony Halik za mną chodzi. “Tu byłem” Tony Halik. “I ja też” RM. Tony był mistrzem i tyle. Narodowy hero. A u mnie nostalgia. Powoli wyjazd dobiega końca. Jak żyć? Smuteczek mi się pojawia i spełnienie. Ruszyłem z Spitzkoppe w stronę Sossusvei i w myślach miałem jakiś nocleg po drodze. To ponad 500 km z czego większą część to droga gruntowa. Znając tutejsze przejazdy mogłem sobie wyobrazić jak będzie. Po drodze zahaczyłem o Dune 7. Podobno najwyższa na świecie. Ma 383 m wysokości. Fajna. Warto było podjechać tutaj. Droga jak droga. Muszę przyznać, że się wytrenowałem w jeździe po tym żwirze, tarkach, piaskach i całym tym dobrodziejstwie. Mogę cały wykład napisać o technikach, które sobie wypracowałem. Od stóp po myśli w głowie. Całościowo. Jednej rzeczy nie opanowałem. Tych….złoczyńców w 4x4. Co za…złoczyńcy! Widzą, że jadę na moto i co robią? Nic. Cały czas na pełnym gazie. Za nimi idzie kurzawa, która leci centralnie na mnie. Nic, kompletnie nic nie widziałem a moje zęby wyglądały jak w zaawansowanym stadium próchnicy. O oczywiście złapałem ślizga. Nic poważnego, tylko zaczyna mi już brakować trytytek, czyli pasków zaciskowych. Halogen, szybą, torby boczne. Wszystko już jest opaskowane. Andrzej (Motomotion) będzie miał robotę. A przy okazji dzięki za włącznik świateł. Cały czas działa. Wracając do wątku. Złoczyńcy już dawno pojechali a moto leży. Nie ma nikogo czyli będzie dźwigane. I tak się stało. Wyrobiłem sobie technikę o nazwie “skosomarsz”. Skoro się zastanawiacie o co chodzi to odpowiadam w skrócie. Najpierw przysiad i mocny chwyt za kierownicę motocykla. I z tego przysiadu nie ruch w górę, tylko po złapaniu odpowiedniego kąta wygląda to jakbym pchał motocykl. Jeśli koło jest zablokowane motocykl zaczyna się podnosić a ja wraz z nim. Dojechałem wreszcie do Sesriem. To jakieś 60-70 km przed wydmami i BANG! Dalej motocykle nie mają wstępu. Co jest? Znowu taka akcja? I tak chciałem tu złapać nocleg, ale co dalej? Pomyślałem sobie, że ma drugi dzień stanę u bram parku na żebry. Może Niemcy mnie przygarną. Takie reparacje dla polskiego narodu. Tymczasem potrzebowałem znaleźć jakiś nocleg. I były takie dwa miejsca z pokojami. W jednym zero wolnych miejsc. W drugim były pokoje i tak wypaśnie ogólnie. Z basenem na zewnątrz. Pełny bajer dla bogatych…wiecie kogo 😀😀😀. I rzeczywiście cena za pokój na bogato. To jedziemy. Oczy Kota W Butach ze Shreka. Kontakt? Jest. “A jakiś discount?”. Oczy kocie. A w myślach “Nigdzie się stąd nie ruszam”. Wyczekuję, sapnięcie i “No chyba, żebym policzył jak dla guide'a”. Oczywiście, że jestem nim. Na przykład…i tu szukałem czegoś, jakiegoś sprytnego kamuflażu. Nic. Pusto. Jednak warto było się nie odzywać, bo padło: “I gotówka”. To było kluczowe. “Gotówka yes t”. Kończąc temat, połowa ceny. Dogadane. A pokój na wypasie. Poszedłem torby do moto i mnie przytkało. Zobaczyłem samochód 4x4 a na nim dwie naklejki w kolorach PL z imieniem Ania i Radek. Poczułem się jak Stuhr w Seksmisji: “Albercik, jesteśmy uratowani!!!”. Jeszcze nie wiem o co chodzi. Kilka razy już o tym wspominałem. Ja to mam jednak farta w tej Afryce. Próbuję sobie to jakoś ponazywać i robię różne rozkminy. Nic mi się nie wyłania. No może jedna rzecz. Wspiera mnie moc zjednoczonej energii z kosmosu. Kosmiczna energia, taka z kosmosu. To jedyne wiarygodne i racjonalne wytłumaczenie. Może ktoś ma inne pomysły? Spędziłem z Anią i Radkiem mega miły wieczór przy kolacji na tarasie z widokiem na pustynię. Delikatny ciepły wiatr i atramentowe niebo z milionami gwiazd nad głową. Pięknie po prostu. Jakby ktoś potrzebował spania w Poznaniu polecam AP Apartments na Starym Mieście. To ich hotel. A rano ruszyliśmy do Sossusvlei zobaczyć wydmy. O jaaaa! Klimatyzacja. I tak miło i lekko się jedzie. Jaka cisza. Ania: “Tam masz taką kiełbaskę to sobie zjedz. I picie tam jest”. Radek: “A może wolisz z lodówki? Bo mam tutaj”. Dziki człowiek. Ja. No dzicz. Jakbym zapomniał, że o tych wszystkich luksusach. To się porobiło. Wjechaliśmy w kierunku Deadvlei. Napęd 4x4 robi dobrą robotę. Auto tnie piach aż miło. A później to już spacerek na wydmy i jeszcze kawałek dalej. I jednak dobrze, że tu przyjechałem. Przez moment miałem lekkie wahnięcie. Już trochę wydm w swoim życiu widziałem. Jest tu bardzo fajnie. I jazdą po piachu daje frajdę. Trochę sobie pojeździłem autem Ani i Radka. Jest dobrze. A później już powrót. Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę. Ja do RPA. I nie jadę do Cape Town. To nie mój cel. Przylądek Igielny. To tam się wszystko zaczęło kiedy jechałem przez wschodnią Afrykę. Domknięcie afrykańskiej pętli będzie właśnie w tym miejscu.
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
23.05.2024, 22:20 | #95 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 225
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 dni 2 godz 21 min 57 s
|
Taaaaak!!! Dalej już się nie da 😀😀😀
Próbuję to wszystko poukładać sobie w głowie. Może potrzebuję jeszcze kilka chwil. Teraz po prostu pozwalam sobie na bycie w tej magii podróżowania. Ten “stan bycia w podróży” sam w sobie jest magią, czymś jedynym i niepowtarzalnym. Teraz zazdroszczę poetom. Taki tekst na przykład: “Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu”. Jak on to wymyślił? Nie było wtedy GPT. Dobry był skubany. Albo tacy filozofowie: “Per aspera ad astra”. I pozamiatane. I co ja teraz mam wykombinować? Z takiego bla, bla, bla psychologicznego to bym coś jeszcze wykombinował, ale nie o to chodzi. Może tak najprościej. Wrócę do wątku, który kiedyś był już tu grany. “Pierwiastek życia”. Można codziennie jeść obiad nie czując jego smaku. Można spotykać ludzi i mijać się z nimi “To co? Zdzwonimy się”. Można przejść przez życie odliczając dni, czekając na następne rocznice, święta, urlopy. A może tak być, że obiad, spotkani ludzie, rocznice, święta, urlopy mają swoje aromaty i kolory. Cieszą i są wartością tak po prostu. Wzbogacają nas wszystkich. “Pierwiastek życia”. O to chodzi w tym “stanie bycia w podróży”. Mam poczucie, że każdy dzień był wypełniony takimi przeżyciami. Jak żyć jak wrócę? Właśnie tak. Aromaty I kolory są obok. Wszędzie dookoła. Wystarczy na chwilę przystanąć.
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/ |
24.05.2024, 11:21 | #97 |
Zarejestrowany: Jul 2010
Posty: 33
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 4 dni 6 godz 1 min 9 s
|
Wielki dzięki za tę opowieść, magiczna.
Pzdr L. |
24.05.2024, 11:28 | #98 |
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,683
Motocykl: RD07
Przebieg: 42000
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 22 godz 12 min 52 s
|
Dzieki, swietnie sie czytalo.
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Afryka zachodnia - info poszukiwane | adoado0 | Przygotowania do wyjazdów | 3 | 03.04.2018 18:26 |
Wizy Afryka Zachodnia | Piast | Przygotowania do wyjazdów | 5 | 28.07.2017 06:00 |
Afryka zachodnia marzec | wojxxx1 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 2 | 22.12.2014 12:29 |
Afryka Zachodnia z Sahary Z. | Neno | Umawianie i propozycje wyjazdów | 12 | 17.11.2014 12:06 |